poniedziałek, 14 stycznia 2013

Rozdział XVIII

 Uhu, powracam z nowym rozdziałem! O ile pierwsza połowa w miarę jest zadowalająca, to druga mnie już tak jakoś nie przekonuje. Ale jakoś to przeboleję. Przepraszam że znów tak długo nie pisałam, ale przez dłuższy czas nie miałam za bardzo dostępu do komputera, albo jak już miałam to nie na tyle, by starczyło mi czasu na przepisanie rozdziału z zeszytu. Ale to nie istotne. Przepraszam również za to, że nie czytywałam i nie komentowałam waszych opowiadań, ale to też związane jest z wyżej wymienionym powodem, ale obiecuję, że to nadrobię. Teraz mam ferie i mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu w poniedziałek uda mi się coś dodać. W dzień jakże szczególny, który najchętniej wymazałam z kalendarza, a mianowicie, osiemnaste urodziny. O ile do tej pory dorastałam, to teraz się już będę tylko starzeć. Niezbyt mnie to raduje.
W każdym razie dzięki, ze wciąż tu jesteście, odwiedzacie ( 6 i pół tysiąca odwiedzin, wow), czytacie, komentujecie. Jest to dla mnie niesamowicie ważne, a każdy komentarz sprawia, ze się uśmiecham. Niby niewiele, ale niezwykle cieszy. Za to serdecznie wam dziękuję. Pozdrawiam serdecznie misiaki i zapraszam do przeczytania kolejnego rozdziału.


Nie miałam najmniejszego pojęcia na czym skupić swój wzrok odkąd weszliśmy z Lou i Liam'em do klubu. Z każdej strony atakowały mnie kolorowe światła, ogrom ludzi również sprawiał, że byłam odrobinę zdezorientowana. Jeśli dołączyć do tego głośną muzyką, która wdzierała się do moich uszu to śmiało można stwierdzić, że zdezorientowane to zbyt lekkie określenie na to jak się czułam. Trzeba było przyznać, że nie byłam zbytnią zwolenniczką tłumów i głośnych imprez tego typu. Raczej byłam domatorką, która wieczór wolałaby spędzić z dobrą książką i kubkiem gorącej herbaty. Ale w tej chwili to nie ode mnie zależało. Zauważyłam, ze chłopcy stosowali taktykę " nie pytaj Audrey o zdanie" jakby z góry zakładali, że się nie zgodzę. W prawdzie na większość ich pomysłów faktycznie bym się nie zgodziła, ale akurat jest to bardzo mało istotne. Łatwiej w każdym razie było po prostu zmusić lub kazać mi coś zrobić, a nie o to pytać.
Stałam sztywno pośród tłumu przeskakując wzrokiem z jednego imprezowicza na drugiego kiedy poczułam, że ktoś pcha mnie do przodu. Lekko odwróciłam głowę zerkając na uśmiechniętego Lou, kierującego mnie przez ten zbitek bawiących się ludzi. Tuż obok Tomlinsona kroczył Liam, który posłał mi pokrzepiający uśmiech, mając świadomość, że nie czuję się zbyt komfortowo. Idąc, zauważyłam wśród tańczących Niall'a, który zobaczywszy nas, wyszczerzył się i pomachał nam ręką. Natychmiast ruszyliśmy w jego stronę, po drodze dostrzegając jeszcze rozmawiającego z jakąś brunetką Zayn'a, a później także i Harry'ego, który przeciskał się między ludźmi z dwoma kieliszkami jakiegoś alkoholu. Gdy nas zauważył, przystanął na moment, utkwiwszy we mnie swój wzrok. Odwróciłam głowę wciąż jednak czując na sobie jego spojrzenie. Usłyszałam po chwili zduszony śmiech Lou.
- Dzieci – parsknął, rozbawiony najwyraźniej naszym zachowaniem po czym podszedł do Styles'a i wyrwał mu z ręki jeden z kieliszków przybliżając go sobie do twarzy. Powąchał jego zawartość  i zaraz jego twarz ozdobił szeroki uśmiech.
- Dobry wybór - to stwierdziwszy upił potężnego łyka i oddał szklankę przyjacielowi ruszając tanecznym krokiem w moją stronę i pociągając mnie za rękę.
- Lou, przecież wiesz, że nie tańczę - przypomniałam mu, lecz on tylko machnął na to wolną ręką.
- Nie przesadzaj, mała. Nic ci się nie stanie - odparł. To, ze nic się nie stanie, było więcej niż jasne. Problem jednak był taki, że nie chciałam robić czegoś co mogło mi przypominać o tym, co utraciłam.  Zmaganie się z tą świadomością było niezwykle bolesne dlatego obiecałam sobie, że nigdy więcej nie zatańczę.  Oczywiście Louis to zignorował i w taki sposób zostałam pociągnięta do energicznego tańca. Przez przypadek uderzyłam plecami w jakiegoś wysokiego mężczyznę, ale chyba nawet nie zwrócił na to uwagi, więc i ja postanowiłam się tym nie przejmować. Im dłużej tańczyliśmy tym czułam się swobodniej i czysta radość zastąpiła niepewność i dezorientację. W efekcie przetańczyliśmy kilkanaście piosenek i Louis stwierdził, że chcę go specjalnie wykończyć, bo on już ledwie oddychał podczas gdy ja miałam tylko rumiane policzki od przypływu gorąca i wręcz roznosiła mnie energia. W prawdzie moja kondycja nie była taka jak przed rokiem, ale odniosłam wrażenie, że pomimo braku treningów nie było wcale tak źle, jak mogłoby się wydawać.
Już chciałam ruszyć za odchodzącym Lou, lecz przy moim boku zastąpił go nie kto inny jak Harry. Zrobiłam kwaśną minę, mając nadzieję, że umknęło to jego uwadze. Chłopak ujął moją dłoń po czym lekko przyciągnął mnie do siebie tak, że dzieliło nas tylko kilka centymetrów.. Uderzył mnie dość mocny zapach alkoholu, ale nie wyglądał na kogoś, kto zbyt dużo wypił. Może to ja po prostu nie byłam przyzwyczajona do tego zapachu. Odsunęłam się i chciałam wyrwać dłoń z jego uścisku, ale mi nie wyszło, co nie było w sumie żadnym zaskoczeniem.
- Puść, jestem zmęczona. Muszę odpocząć - powiedziałam mu nieco znużonym tonem, chcąc się go po prostu pozbyć.
- Wcale nie - pokręcił głową. - Przecież widziałem. Ta wymówka ci nie wyszła, Munroe - skwitował ku mojemu niezadowoleniu. - I nie zamierzam zrezygnować z okazji porozmawiania z tobą, skoro mnie unikasz - głośna muzyka wydobywająca się z głośników nieco go zagłuszała, choć zrozumienie go nie stanowiło dla mnie większego problemu.
- Wcale Cię nie unikam - skłamałam choć wiedziałam, że raczej go tym nie przekonam, ponieważ to było nazbyt oczywiste. -Strasznie śmierdzisz - rzuciłam zmieniając temat, właściwie nie mogąc uwierzyć w to co właśnie wyszło z moich ust. Harry tylko się zaśmiał i poprawił burzę loków.
- A ty wyglądasz jak zwykle przepięknie - stwierdził uśmiechając się uroczo, sprawiając tym samym, że zaczerwieniłam się, ale bynajmniej nie dlatego, że zrobiło mi się gorąco pośród tańczącego tłumu. Uciekłam wzrokiem od błyszczących w ciemności oczu Harry'ego przygryzając delikatnie dolną wargę. Chłopak z błogim uśmiechem na ustach uniósł lekko mój podbródek zmuszając mnie, bym znowu na niego spojrzała. - Masz pojęcie jak mnie tym wszystkim katujesz? Czasem się zastanawiałem czy to po prostu jakaś twoja chora gierka i zwyczajnie się mną bawisz - rzekł, a ja stanęłam osłupiała, wpatrując się w niego z przerażeniem. Naprawdę tak myślał, ze to wszystko wynikało z satysfakcji czerpanej z dręczenia go? Poczułam jakieś nieprzyjemne ukłucie w sercu przez to, że tak właśnie sądził i uważał mnie za kogoś zdolnego do czegoś takiego. Łzy cisnęły mi się do oczu, a Harry wciąż zaszczycał mnie uśmiechem, czego zupełnie nie rozumiałam.
- Ale potem karciłem się za to w duchu, bo przecież wiem, że nie potrafiłabyś tego zrobić - kontynuował. - To ja znowu zawaliłem, a ty uparcie nie chciałaś dać mi szansy na wyjaśnienie. I nie wiem tak naprawdę o co chodzi, a chciałbym to naprawić - patrzył mi prosto w oczy z żalem wymalowanym na twarzy i smutkiem, którego nie mogłam znieść tak jak i jego spojrzenia, od którego krew w żyłach zaczęła szybciej płynąć, a bicie serca stało się głośniejsze, lecz niknęło pośród ogólnego harmidru panującego w klubie. Wyraźnie gnębiło go to, że ostentacyjnie go unikałam, uciekałam przy każdej możliwej okazji, byleby tylko z nim nie rozmawiać. A on ciągle się o to obwiniał, nie mogąc pojąć czemu się tak zachowuję. To było irracjonalne i wiedziałam, że nie mogę mu pozwolić sądzić, że on cokolwiek zawalił, wiedząc, że to tylko moje osobiste obiekcje.
- Nie musisz niczego naprawiać, Harry. Nic nie zrobiłeś, to po prostu ja, wybacz - odpowiedziałam mu nieco drżącym głosem. Chłopak popatrzył na mnie nie rozumiejąc.
- To dlaczego to robisz? Obiecałaś nie traktować mnie więcej jak swojego wroga. Przysięgam, ostatnia rzecz jaką chcę zrobić to cię skrzywdzić - rzekł z mocą, delikatnie dotykając opuszkami palców mojego rozgrzanego policzka. Jego zapewnienie poruszyło mnie, tym bardziej, że szczerość wręcz od niego biła. Prawdę powiedziawszy nie ulegało to wątpliwości, że nie takie były zamiary Styles'a, ale ja notorycznie usiłowałam temu zaprzeczać. Jakby łatwiej mi było postrzegać go jako dupka, bawiącego się uczuciami dziewczyn, ażeby go tylko bliżej siebie nie dopuścić, choć ewidentnie zaskarbiłam sobie jego sympatię z bliżej nieznanego mi powodu. Zdawałam sobie sprawę, że przyznanie się przed Harry'm do zazdrości to nienajlepsze posunięcie i tą jakże mało istotną informację postanowiłam zatrzymać dla siebie, chociaż jeśli o to chodzi to sądziłam, że długo się to nie ukryję, sugerując się niesamowitym przepływem informacji między chłopcami, gdy chodzi o moją skromną osobę. O ile już Louis nie zasugerował tego Harry'emu, a ten chciał się tylko upewnić.
Chłopak wciąż spoglądał na mnie wyczekująco, ale zanim zdążyłam udzielić mu jakiejkolwiek, mniej lub bardziej prawdziwej odpowiedzi, Niall wraz z podtrzymującym się jego ramienia Zayn'em mierzącym nas trudnym do rozszyfrowania spojrzeniem, postanowili nam przeszkodzić w rozmowie. Nie umknęła mojej uwadze irytacja malująca się na twarzy Styles'a, kiedy zobaczył uśmiechniętego od ucha do ucha blondyna i półprzytomnego Malika.
- Dlaczego stoicie jak słupy soli na parkiecie? Tu się powinno tańczyć, a nie gawędzić - stwierdził Niall, przeciskając się między mną, a Harry'm. Nie wiele myśląc blondyn pociągnął mnie do tańca, ale zrezygnował po chwili i następnie wyciągnął Harry'ego w stronę baru, zostawiając Malika ze mną. Chłopak chwiał się i nawet z daleka było czuć od niego odór alkoholu. Przerażało mnie to ile on musiał wypić. W każdym razie pijany czy nie, w równym stopniu mnie onieśmielał.
Przez moment po prostu stał i mnie obserwował, po czym kąciki jego ust uniosły się ku górze w uśmiechu. Nagle jakaś tańcząca para wpadła na niego i chłopak stracił równowagę. Zanim zdołałam zareagować już leżał na ziemi, bezskutecznie chcąc szybko z niej wstać. Prędko ruszyłam mu z pomocą, aczkolwiek to nie było takie proste, biorąc pod uwagę moje predyspozycje. Ale dzięki całkiem sensownej motywacji i desperackim próbom podniesienia go z podłogi udało mi się tego dokonać, pozwalając mu się na mnie oprzeć, choć intensywny zapach alkoholu drażnił moje nozdrza.
Nikt nie powinien widzieć Zayn'a w takim stanie. Ktoś mógłby zrobić brunetowi zdjęcie w tej nieprzyjemnej sytuacji, a to mogłoby się źle skończyć. Może nie do końca wiedziałam jak to jest, ale miałam jako takie pojęcie o działaniu mediów. Poinformują o wszystkim, a zwłaszcza o tych najbardziej upokarzających rzeczach. To się sprzedaje, bo ludzie chcą o tym wiedzieć.
Przeczesałam wzrokiem pełną salę, przedzierając się przez tłum. Po kilku minutach odnalazłam siedzącego w kącie przy stoliku Liam'a, gawędzącego z popijającym drinki Lou, po czym natychmiast ruszyłam w ich stronę z ciążącym mi na ramieniu Zayn'em. Dołączyłam do nich wślizgując się na miejsce obok Liam'a, posyłającego krzywe spojrzenie Malikowi, którego z kolei posadziłam przy sobie.
- Zayn! Spiłeś się jak świnia - skarcił go Payne, kręcąc głową z dezaprobatą. Zayn mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, a Louis parsknął śmiechem.
- Widziałeś kiedyś pijaną świnię? - spytał ubawiony.
- A czy ty w ogóle widziałeś jakąkolwiek świnię? - zadał mu pytanie Liam.
- Tak.
- Gdzie?
- W „Bebe świnka z klasą” - odparł, szczerząc się jak idiota. Właściwie sama nie byłam pewna, czy to wzięło się z ilości wypitego alkoholu, czy po prostu dobrego humoru, bo u niego jak sądziłam, jedno było bardzo zbliżone do drugiego. Liam westchnął ze zrezygnowaniem, a chwilę później Louis zostawił nas samych sobie, gdyż dostrzegł przy barze Harry'ego ze śmiejącym się w głos Niall'em i natychmiast postanowił do nich dołączyć.
- Dobrze mieć przy sobie kogoś, kto jest trzeźwy - odezwał się Liam, uśmiechając się delikatnie.
- No nie mów, że zawsze się upijają - popatrzyłam na niego z zaniepokojeniem.
- Nie, bez przesady - zaśmiał się widząc moją minę. - Ale zazwyczaj tylko ja nic nie piję, więc automatycznie muszę mieć na nich oko. Chyba, że jest z nami Danielle, wtedy przynajmniej nie jestem w tym osamotniony - stwierdził, a ja uśmiechnęłam się widząc, jak rozpromienił się, mówiąc o swojej dziewczynie.
- Niedługo wreszcie ją poznasz, bo będzie miała trochę wolnego. Ona sama nie może się doczekać, żeby cię poznać - dodał wesoło, wprawiając mnie w lekkie zakłopotanie. Zaczęłam się zastanawiać skąd u Payne'a wzięło się takie gadulstwo, bo odniosłam wrażenie, że musiał jej co nieco o mnie opowiedzieć, ale nic już na ten temat nie mówiłam.
Zaczęliśmy po prostu dyskutować na przeróżne tematy, śmiejąc się i żartując. Co jakiś czas dołączała do nas reszta chłopców. W pewnym momencie Harry wylądował przy mnie, a ja nie wiedziałam jak to możliwe, skoro jakiś czas temu obok mnie siedział Zayn, który gdzieś się przypadkowo zapodział. Niall, choć sam prawie słaniając się na nogach, poszedł go poszukać.
Harry natomiast ciągle opierał się o moje ramię już też nieźle pijany. W efekcie pół godziny później jego głowa wylądowała na moich kolanach w skutek czego szybko na nich zasnął pomimo muzyki, która zdecydowanie temu nie sprzyjała i byłam zaskoczona, że Styles'owi udało się to zrobić. Jednocześnie byłam nieco skrępowana takim obrotem spraw, ale właściwie postanowiłam go nie budzić, pozwalając mu spać na swoich kolanach. Kiedy Louis i Liam pogrążyli się w rozmowie zerknęłam na Harry'ego i ostrożnie dotknęłam jego loków, przeczesując je potem palcami. Kiedy jednak się poruszył, zawstydzona cofnęłam rękę i odwróciłam wzrok, skupiając go na Lou i Liam'ie. Ten pierwszy w końcu gdzieś zniknął, a potem widziałam go ze dwa razy przechodzącego obok naszego stolika.
Wreszcie jakoś około trzeciej trzydzieści Liam zarządził, że czas już wracać i wyszedł na moment z klubu, by wykonać jakiś telefon do kogoś, kto mógłby odebrać chłopaków, bo wszyscy nie zmieścilibyśmy się w jednym samochodzie. Niedługo potem pojawił się zamówiony samochód, do którego od razu wpakowaliśmy zaspanego Styles'a, który niczym się nie przejmując, odpłynął po raz kolejny. Następnie pozostało nam odnalezienie reszty. Niedaleko wejścia natknęliśmy się na Lou, którego wysłaliśmy do auta. Mógł dojść o własnych siłach, nie pił bowiem aż tak dużo jak Harry, Niall czy Zayn. Kilka minut później odnaleźliśmy blondyna szalejącego na parkiecie z wyjątkowo mało urodziwą, wyższą od niego o około dziesięć centymetrów brunetką. Ciężko go było zaciągnąć do auta, ale w końcu się to nam udało. Po Maliku jednak nie było ani śladu, co zaczęło nas poważnie niepokoić. Kiedy przez następne piętnaście minut poszukiwania nie odniosły pożądanego skutku, wysłaliśmy samochód z Niall'em Harry'm i Lou do ich domu, Zayn'a mając zamiar zabrać ze sobą o ile udałoby się nam go znaleźć, na co powoli zaczynałam tracić nadzieję. Byłam pewna, że przeszukaliśmy niemal każdy zakamarek klubu. Rozdzieliliśmy się nawet uznając, że w taki sposób prędzej go znajdziemy.
Byłam okropnie zmęczona kiedy wychodziłam jakimiś nieznanymi drzwiami na zewnątrz, gdzie od razu uderzyło mnie chłodne, nocne powietrze. Dodatkowo wiatr się wzmagał co sprawiło, że było jeszcze zimniej. Zdając sobie sprawę, że tamtędy na pewno szybko nie trafię przed wejście główne do klubu chciałam się wycofać, gdy usłyszałam czyjś krzyk, a dopiero potem dostrzegłam znajomą sylwetkę.
Zayn stał z rozpostartymi ramionami niczym Rose z Titanica, drąc się w niebogłosy kilka metrów dalej, po czym zaczął śpiewać jakąś pijacką piosenkę. Westchnęłam ciężko i podeszłam do niego.
- Zayn, chodź, wracamy - powiedziałam, dotykając jego ramienia, lecz ten wydawał się w ogóle nie zwracać uwagi co do niego mówię, bo zaraz znowu zaczął krzyczeć w przestrzeń, utwierdzjąc mnie w przekonaniu, że jest naprawdę bardzo źle. Ostatecznie dźgnęłam go palcem w ramię, a ten wydarł się na całe gardło "Vas Happenin" i odwrócił się wreszcie w moją stronę, z krzywym uśmiechem na ustach. Dopiero teraz zauważyłam, że drżał. Musiało być mu naprawdę zimno. Niewiele myśląc pociągnęłam go za rękę chcąc go z powrotem wprowadzić do środka, nie spodziewając się, że ten runie prosto na mnie, co skutkowało tym, że oboje wylądowaliśmy na ziemi. Zayn przygniótł mnie swoim ciałem, po czym zsunął się na bok, a ja uderzyłam się w głowę, co sprawiło, że lekko zaczęło mi w niej szumieć, odezwał się także stary ból w kręgosłupie, który mnie nieco wystraszył, ale starałam tego nie okazywać. Zdarłam sobie również skórę z łokcia, ale przejęłam się bardziej leżącym w bezruchu tuż przy mnie chłopakiem. Odetchnęłam jednak z ulgą, gdy ten zaczął się śmiać. I znowu musiałam pomóc mu wstać, choć sama miałam ochotę położyć się z powrotem i się śmiać z idiotyzmu tej sytuacji. Pulsujący ból głowy tylko zachęcał mnie do odpoczynku, na który jednak musiałam poczekać.
Wreszcie udało mi się go podnieść i wrócić z nim do środka, gdzie odszukałam Liam'a zaniepokojonego naszym stanem. Nie wiedziałam jak wyglądam, ale byłam pewna, że niezbyt dobrze. Pokrótce opowiedziałam co się stało, kiedy nie chciał mi dać spokoju, po czym wsiedliśmy do samochodu i Liam ruszył odwieźć mnie do mieszkania brata, pytając z troską, czy wszystko na pewno ze mną w porządku.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce chciał mnie odprowadzić pod same drzwi zmartwiony moim stanem, lecz nakazałam mu zostać w samochodzie, obawiając się, że Zayn mógłby przez ten czas znowu gdzieś zniknąć, choć nie wyglądał mi na kogoś, kto mógłby się gdziekolwiek ruszyć.
- Dzięki, że z nami pojechałaś - powiedział Liam, tuż przed tym jak miałam zamknąć drzwiczki od auta.
- Nie miałam innego wyboru - zaśmiałam się cicho, a Payne uśmiechnął się do mnie.
- Tak czy inaczej dziękuję. - dodał. - I nie musisz dziś przychodzić do nas. Wyśpij się, odpocznij - rzekł, a ja kiwnęłam głową, wiedząc, że i tak przyjdę, mając świadomość, że te sieroty będą leczyć kaca, a wówczas Liam'owi przydałoby się towarzystwo.

Było po jedenastej kiedy otworzyłam oczy i od razu oślepiło mnie światło wpadających do pokoju przez okno promieni słonecznych. Jęknęłam głośno nakrywając się kołdrą. Czułam się jakbym miała kaca, a przynajmniej sądziłam, że tak właśnie bym się czuła, gdybym go miała. Nigdy się bowiem nie upiłam, toteż nie miałam do czynienia z tymi jakże nieprzyjemnymi skutkami wypicia zbyt dużej ilości alkoholu. Z ulgą uznałam, że kręgosłup przestał mnie boleć, czego nie można było powiedzieć o głowie, ale to mimo wszystko nie powstrzymało mnie przed udaniem się do domu chłopców. Po drodze kupiłam jeszcze jakieś leki na ból głowy na wszelki wypadek.
U chłopców było względnie cicho, mimo iż Liam jak i Lou oraz Niall byli już na nogach, gdy dotarłam na miejsce. Niall leżał na kanapie jęcząc coś cicho o tym, że nigdy więcej nie będzie pił, Lou z kolei ciągle latał po nowe butelki wody mineralnej, a Liam jak gdyby nigdy nic siedział na fotelu oglądając jakiś program w telewizji puszczonej tak cicho, że nie byłam pewna, czy on w ogóle coś słyszy. Gdy mnie zobaczył zmarszczył brwi i pokręcił głową z dezaprobatą.
- Mówiłem ci, żebyś sobie odpoczęła - stwierdził.
- Ja nic nie piłam, więc nie potrzebuję zbyt dużej ilości odpoczynku - odparłam wzruszając ramionami, na co Liam spojrzał na mnie krzywo.
- Nie wyglądałaś mi w nocy na kogoś kto nie potrzebował odpoczynku. Mam ci przypomnieć, że się uderzyłaś w głowę? Nie jestem pewien, czy dobrze zrobiłem odwożąc cię prosto do domu. Chyba powinniśmy zahaczyć o szpital
- Daj spokój - prychnęłam. - Wszystko w porządku, nic mi nie jest. Powiedz mi raczej co z Harry'm i Zayn'em - spytałam, choć właściwie byłam bardziej zaciekawiona co się dzieje z Malikiem, bo to on najbardziej się upił z całej trójki i to jego dwa razy trzeba było zbierać z podłogi.
- Śpią i nie sądzę, żeby obudzili się zbyt szybko - wtrącił Louis czochrając mi włosy i obdarzając mnie uśmiechem. - Jak to się stało, że uderzyłaś się w głowę? - spytał, na co westchnęłam z rezygnacją. Naprawdę nie miałam ochoty tego tłumaczyć. Jednak opowiedziałam mu w skrócie i zanim mógł cokolwiek powiedzieć na ten temat, udałam się do kuchni, ażeby zrobić do jedzenia. Trochę mi to zajęło, ale jedyną osobą, która skarżyła się na długość przygotowywania posiłku, był Niall. Siedział w kuchni i ciągle mnie popędzał, przez co Louis w końcu go stamtąd wyprowadził. Zanim skończyłam robić śniadanie, zza kuchennych szafek zobaczyłam przechodzącego przez próg kuchni zaspanego Harry'ego ukazującego swój nagi tors. Chłopak gdy tylko mnie zobaczył zrobił wielkie oczy i się wycofał niemalże z prędkością dźwięku. Popatrzyłam zdezorientowana na zgiętego wpół ze śmiechu Lou i wtórującego mu Liam'a, nie mogąc zrozumieć zachowania Styles'a.
- Możecie mi wyjaśnić o co chodzi? Coś mi chyba umknęło – mruknęłam.
- Tak, faktycznie. Umknął ci kolega Harry'ego - wyjaśnił Louis śmiejąc się jeszcze głośniej. To tak czy inaczej nie rozjaśniło mi sytuacji, a moja zdezorientowana mina musiała chłopców jeszcze bardziej rozbawiać. W końcu Niall do nas wrócił, mówiąc chłopakom, aby się uciszyli, bo głowa mu pęka i ostatnia tabletka jaką wziął jeszcze nie zaczęła działać. Louis i Liam jednak nic sobie z tego nie robili.
- Z czego oni się śmieją? - zapytał mnie Niall, który przystanął tuż obok mnie, patrząc co robię.
- A żebym to ja wiedziała - wzruszyłam ramionami nie chcąc już wnikać w powód ich nagłego ataku śmiechu.
Po paru minutach Harry wrócił do kuchni co wywołało kolejną salwę śmiechu i w efekcie Lou oberwał od Styles'a w tył głowy.
- Mamy jakieś tabletki na ból głowy? - zapytał, na co Liam pokręcił głową.
- Niall wziął ostatnią - odparł mu i Harry skrzywił się nieznacznie.
- Ja mam całą paczkę. Jest w mojej torebce. Leży na korytarzu - rzekłam i Harry posłał mi szeroki uśmiech ruszając w moją stronę. Ucałował mnie w policzek kompletnie mnie zaskakując i zadowolony z siebie ruszył w stronę korytarza.
- Anioł, nie kobieta - powiedział jeszcze, tym samym sprawiając, że spłonęłam rumieńcem, spoglądając na chłopców niepewnym wzrokiem. Przemilczałam jednak całą sprawę, udając, że to nic takiego, choć  myśli kotłowały mi się w głowie. Właściwie nie wiedziałam co mam robić, czy się cieszyć, czy wściekać. Całe szczęście, że nikt nie próbował tego skomentować, bo chyba zapadłabym się pod ziemię. 
Kiedy cała reszta pogrążyła się w rozmowie ja w spokoju dokończyłam przygotowywanie posiłku ku radości Niall’a. Było już po trzynastej kiedy nakryłam do stołu i wtedy poprosiłam Lou, żeby sprawdził co z Zayn’em. Niall nie czekając na nikogo zasiadł do stołu i zaczął jeść, ale nie miałam mu tego za złe. Tylko Liam obdarzył go krzywym spojrzeniem.
Louis wrócił do nas z nieco nietęgą miną. Podrapał się po skroni i popatrzył na Payne’a milcząc przez chwilę.
- Wydaje mi się, że Zayn jest chory – odezwał się w końcu, a Liam nieco spochmurniał.
- Dlaczego ci się tak wydaje? – zapytał.
- Właściwie to jestem całkiem pewny, że jest chory. Ledwie mówi i chyba ma gorączkę – wyjaśnił, a ja westchnęłam ciężko. Właściwie można się było tego spodziewać, że stracił głos po tym jak wydzierał się w środku nocy na całe gardło.
-  Ledwie mówi? Cholera, przecież za dwa dni mamy występ – jęknął Liam. W tym samym momencie zadzwonił telefon Lou. Liam wyminąłszy go w drzwiach ruszył najprawdopodobniej w stronę pokoju Zayn’a. Postanowiłam do niego dołączyć, aby sprawdzić faktyczny stan Malika. Weszliśmy po schodach na górę i przemierzyliśmy korytarz by w końcu wejść do pokoju bruneta. Leżał w łóżku pociągając nosem i patrząc na nas pół przytomnie, po czym napotkawszy mój wzrok odwrócił się.
- No to się nieźle załatwiłeś – skwitował Liam, kręcąc głową z dezaprobatą.
- Wiesz przecież, że to nie było specjalnie – odezwał się Zayn z taką chrypką, że byłam święcie przekonana, że samo mówienie musiało mu sprawiać ból.
- Wiem, wiem –mruknął, zawiesiwszy głowę po czym podszedł do łóżka przyjaciela. Zareagowałam natychmiastowo.
- A ty gdzie? –zwróciłam się do Payne’a, niemalże ciągnąc go z powrotem. Popatrzył na mnie zaskoczony.- No co, zarazisz się i wasz występ szlag trafi. Już, zmykaj mi stąd – powiedziałam pchając go w stronę drzwi. Po chwili rzuciłam okiem na Zayn’a – Ty mi się nie waż ruszyć z łóżka – rzekłam i po chwili zastanowienia doszłam do wniosku, że raczej nie wyglądał mi na kogoś, kto faktycznie chciałby się z niego ruszać. Na korytarzu zwróciłam się jeszcze do Liama, aby powiedział mi gdzie trzymają termometr, po czym wysłałam go na posiłek. Sama jakoś nie byłam szczególnie głodna, więc postanowiłam się w tym czasie zająć chorym Zayn’em. Kazałam mu zmierzyć sobie temperaturę po czym pobiegłam na dół, aby przynieść mu jedzenie. Harry akurat odnosił talerz do kuchni, gdy nakładałam dla Zayn’a.
- Co z nim? – spytał patrząc na mnie uważnie.
- Kiepsko. W każdym razie nie możecie tam do niego wchodzić, bo możecie się zarazić.– odpowiedziałam mu, na co chłopak zmarszczył brwi.
- A ty możesz? – spytał.
- Ja w przeciwieństwie do was nie mam żadnego występu – skwitowałam .
- Nie chcę, żebyś ty też była chora – podszedł do mnie na tyle blisko, że mogłam dostrzec swoje odbicie w jego oczach.
- Doceniam twoją troskę, ale ktoś się nim musi zająć .
- A kiedy zajmiesz się mną? – uśmiechnął się niewinnie.
- Harry, nie przeginaj – odrzekłam z powagą, po czym zaśmiałam się, kręcąc głową z rozbawieniem. Nagle do naszych uszu doszedł zdenerwowany głos Lou.
- Jasna cholera – zmarszczyłam brwi i wtedy do kuchni wszedł wściekły Tomlinson, który niewiele myśląc usiadł sobie na krześle przy blacie kuchennym wbijając wzrok w bliżej nieokreślony punkt.
- Co się stało? – zapytałam zmartwiona. Louis spojrzał to na mnie, to na Harry’ego i westchnął ciężko.
- Pokłóciłem się z Eleanor.
- O co? – Styles popatrzył na niego pytająco, Louis z kolei spojrzał na mnie.
- To była bardzo dziwna kłótnia i właściwie sam tego nie rozumiem.
- Może ma okres – podsunął Harry, przez co oberwał ode mnie z łokcia.
- Harry – syknęłam, a on zaśmiał się i wzruszył ramionami. Wywróciłam teatralnie oczami i splotłam ręce na piersi.- I co zamierzasz z tym zrobić? - spytałam, a chłopak zerwał sie z miejsca i skierował się w stronę korytarza.
- Pojadę do niej! - krzyknął i tyle go widziałam. Potrząsnęłam głową z rezygnacją i poszłam do pokoju Zayn'a stawiając mu na półeczce talerz z jedzeniem.
- Masz to zjeść i nie obchodzi mnie czy jesteś głodny czy nie - chłopak popatrzył na mnie zaskaczony moim zdecydowaniem, po czym podał mi termometr. Trzydzieści osiem stopni, skrzywiłam się i zerknęłam na niego. Mogłam stwierdzić, że nawet chory prezentował się dość dobrze, ale zdecydowanie nie powinnam o tym myśleć. Ciągle gdzieś chodziłam, przyniosłam mu zimne okłady, które ostrożnie położyłam mu na rozgrzanym czole, pognałam do sklepu po świeże owoce, z których później zrobiłam sok, zajrzałam takzż do apteki i co chwilę zaglądałam do Malika. Z czasem się zaczęłam zastanawiać czy aby mu się nie narzucam, ale nie narzekał. Chociaż nie byłam pewna, czy dlatego, że mu to nie przeszkadzało, czy dlatego, że nie był w stanie nic powiedzieć.
Pod wieczór kiedy przyniosłam mu kolację i tabletki do połknięcia spojrzał na mnie i uśmiechnął się delikatnie, podnosząc się w łóżku do pozycji siedzącej.
- Nie musisz mnie obsługiwać - powiedział nie spuszczając ze mnie wzroku. Jego głos nie brzmiał już tak jakby właśnie połknął garść gwoździ, co dobrze wróżyło, aczkolwiek o całkowitym wyleczeniu chorego gardła w tak szybkim tempie nie było mowy.
- Zdaję sobie z tego sprawę - mruknęłam. Chłopak poklepał wolne miejsce na brzegu łóżka, ażebym na nim usiadła, co zrobiłam nieco nieśmiało. - Ale cóż, skoro cię nie upilnowałam dostatecznie, kiedy biłeś pijany, jak to Liam określił, jak świnia to przynajmniej teraz dopilnuję, zebyś wyzdrowiał - posłałam mu nieznaczny uśmiech. Zayn odwzajemnił go.
- Nie jest twoim obowiązkiem pilnowanie mnie na imprezach. Do tej pory jakoś sobie radziłem.
- A czy do tej pory upiłeś się aż tak, ze dwukrotnie trzeba było się zbierać podłogi? - uniosłam lekko jedną brew do góry w pytaniu.
- Przyznam szczerze, że nie pamiętam - zaśmiał się, a następnie zaczął przeraźliwie kaszleć. Nieporadnie poklepałam go po plecach kiedy lekko się pochylił.
- Dziękuję. I dzięki za to, że zbierałaś mnie w nocy z ziemi. O ile pamiętam chyba nieco przez to ucierpiałaś.
- Pamiętasz to? - zdziwiłam się. Nie sądziłam, aby mógł ten fakt zapamiętać.
- Właściwie pamiętam tylko tyle, że Liam za to na mnie wrzeszczał w samochodzie, kiedy wracaliśmy - odpowiedział. - Mam nadzieję, że nie było to zbyt bolesne. Ostatnio zbyt często cię atakuję - stwierdził, a ja tylko potrząsnęłam głową, aby się tym nie przejmował. W prawdzie ból w kręgosłupie nieźle mnie przestraszył, ale na całe szczęście nie było to nic groźnego, więc można było spokojnie zapomnieć o całej sprawie.
- Nie jestem znowu taka krucha - odparłam zgodnie z prawdą. Trochę drażniło mnie to, kiedy inni uważali, że każde uderzenie może od razu prowadzić do niemal śmiertelnych skutków i zamartwiali się tym bardziej aniżeli ja. Traktowanie mnie jak małe dziecko, jakoś niespecjalnie mi odpowiadało.
- Jak widać żyjesz, więc nie może być tak źle - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Jeszcze chwilę rozmawiałam z nim na temat imprezy, opowiadając mu co nieco, ale kiedy spytałam dlaczego się upił, nagle umilkł. Odwrócił wzrok i wodził nim po całym pokoju, aż w końcu utkwił go w swoich dłoniach.
- Cóż, życie jest ciężkie. Czasem warto choć na chwilę o tym zapomnieć - powiedział i w końcu spojrzał na mnie z pewnym smutkiem, przez co i ja zmarkotniałam przyznając mu w duchu rację. O ile łatwiej byłoby choć na chwilę zapomnieć o trudnościach i przykrych rzeczach, jakie nam się przydarzyły.
- Warto też po prostu się z nim zmierzyć, Zayn. Uciekanie od tego nie jest rozwiązaniem - uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco, odgarniając z twarzy zbłąkany kosmyk jasnych włosów. Wstałam ze swojego miejsca i westchnęłam ciężko.
- Oszczędzaj głos, już i tak za długo cię męczyłam - zwróciłam się do niego idąc w stronę drzwi. - Miłej nocy - dodałam jeszcze.
- Tobie również - po tych słowach opuściłam pokój. Kiedy schodziłam po schodach od razu dopadł mnie wchodzący po nich Harry. Zmierzył mnie wzrokiem po czym z powrotem zaciągnął mnie na górę.
- Ileż można podawać kolację? - mruknął z wyrzutem. Już miałam coś odpowiedzieć, ale ten nie dał mi dojść do słowa. - Tak w ogóle my chyba powinniśmy dokończyć jakąś rozmowę, słońce - dorzucił, a ja jęknęłam żałośnie, przygryzając wargę nieco niepewnie. A już miałam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Ale właściwie powinnam się tego spodziewać. Harry tak łatwo nie odpuszczał. Jakże naiwnie sądziłam, że tym razem zrobi wyjątek.