piątek, 30 listopada 2012

Rozdział XIV

Cześć misiaki! :D. Mam nadzieję, że chociaż trochę się cieszycie widząc kolejny wpis, oraz że tym rozdziałem was nie zanudzę jakoś szczególnie. Pierwotnie nieco inaczej miałam poprowadzić akcję pod koniec, ale cóż, jak zwykle musiałam coś pozmieniać na ostatnią chwilę.
W ogóle tak się cieszę z tych ponad trzech tysięcy wizyt i tych waszych wspaniałych komentarzy, które sprawiają, że chce mi się dla was pisać. I jeżeli starczy mi na to weny, na pewno możecie się spodziewać, jeszcze wielu, wielu rozdziałów, bo tak szybko kończyć nie zamierzam. Mam zbyt wiele pomysłów, które chcę zrealizować, ale znając życie, jeszcze paręnaście razy wszystko ulegnie zmianie podczas pisania. Inaczej po prostu nie byłabym sobą.
Tak na dodatek postanowiłam dodać takie dwa gify, które ostatnio zrobiłam, oba przedstawiają Haudrey rzecz jasna ;P Bo oczywiście ja wcale nie mam co robić w ciągu tygodnia...
A teraz zapraszam na rozdział XIV :).



Harry krążył nerwowo po pokoju już po tym jak wyjaśnił nam powód, dla którego po tej rozmowie telefonicznej był taki przerażony. Naprawdę mu się nie dziwiłam, bo doskonale potrafiłam się odnaleźć w jego sytuacji i w tej chwili chciałam zrobić coś, żeby go jakoś pocieszyć, ale wiedziałam, że to niewiele w tej chwili da. Przynamniej z mojego doświadczenia wiedziałam, że słowa na nic się nie zdadzą. Jednak niepewnie wstałam ze swojego miejsca i ruszyłam w jego kierunku wyciągając ku niemu swoje ręce. Przytuliłam go ostrożnie, zaskakując go jednocześnie tym spontanicznym gestem. Stał nieruchomo napinając mięśnie, aż w końcu nieco je rozluźnił i uścisnął mnie mocno, najwyraźniej doceniając moją chęć wsparcia go w tej trudnej chwili. Ułożył podbródek na mojej głowie i jeszcze przez chwilę nie chciał mnie wypuścić ze swoich objęć, ale najwyraźniej zrozumiał, że nie powinien wykorzystywać sytuacji, bo w końcu rozluźnił uścisk, abym mogła się swobodnie z niego wyswobodzić.
- Muszę jechać - oznajmił po chwili wpatrując się w moje oczy ze smutkiem. Kiwnęłam głową, zgadzając się z nim. Chłopak w końcu przeniósł swój wzrok na Liam'a. - To co z tym samochodem? - spytał, a Payne zerwał się z miejsca i prędko wybiegł z pokoju kierując się prosto na dół po schodach.
- Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku - powiedziałam do Harry'ego, który posłał mi niemrawy uśmiech.
- Też mam taką nadzieję - odparł, po czym ruszył za Liam'em. Serce mi się krajało, kiedy widziałam Harry'ego ze smutkiem w oczach i strachem o stan swojej matki wymalowanym na twarzy. Przyzwyczaiłam się do tego, że ciągle widziałam go roześmianego, zadowolonego z siebie, z szelmowskim uśmieszkiem, dodającym mu uroku rzezimieszka i teraz to wszystko szlag trafił i ciężko było patrzeć na niego w takim stanie. Chciałam znów widzieć jak się szczerze uśmiecha, pozwoliłabym mu nawet na jakieś dwuznaczne żarty i zawracanie sobie głowy prośbami o randkę. Cholera, nawet bym się na nią zgodziła, byleby mu poprawić nastrój, choć wiedziałam, że umówienie się z kimkolwiek z takiego powodu nie jest najlepszym pomysłem i do niczego dobrego nie prowadzi. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że od dłuższego czasu stałam w pokoju Liam'a, podczas gdy reszta znajdowała się na dole. Szybko zbiegłam po schodach i rozejrzałam się, szukając chłopców, którzy, jak się okazało, znajdowali się w kuchni. Harry siedział na krześle z zawieszoną głową, a Liam opierał się o szafki kuchenne tuż obok Karen.
- Lepiej będzie Liam, jak ty go zawieziesz. Harry nie może prowadzić w takim stanie. Spójrz na jego ręce - zwróciła się do syna, który tępym wzrokiem wpatrywał się w drżące dłonie Harry'ego.  Liam zgodził się z mamą, po czym chwycił leżące na blacie kluczyki od samochodu i podszedł do przyjaciela, klepiąc go lekko po ramieniu.
- Chodź Hazza. Czas ruszać - powiedział, a Harry poderwał sie z miejsca, po czym ruszył za kierującym się w stronę drzwi Liam'em. Wszyscy wyszliśmy przed dom, gdzie na podjeździe stał granatowy samochód osobowy należący do Karen. Uścisnęłam raz jeszcze Harry'ego na pożegnanie, a ten podziękował mi tym słabym uśmiechem, po czym wsiadł do samochodu po drugiej stronie kierowcy.
- Bądź ostrożny Liam - powiedziałam z troską. Było już ciemno, a spodziewałam się, że mogą się śpieszyć do szpitala, a pośpiech nie sprzyjał jeździe w nocy.
- Będę i proszę, chociaż ty się nie martw - zwrócił się do mnie, a następnie objął mnie ramieniem, by zaraz zająć swoje miejsce w samochodzie. Stałam na trawniku i patrzyłam na odjeżdżający powoli samochód w zamyśleniu. Po chwili poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciłam się i spostrzegłam stojącą przy moim boku Karen, która tak jak ja wpatrywała się w przestrzeń z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Wreszcie jej wzrok spoczął na mnie. Kąciki jej ust lekko uniosły się ku górze w ledwie widocznym uśmiechu, którego najpewniej bym nie zauważyła, gdyby nie świecące latarnie uliczne.
- Liam ma rację, nie martw się - powiedziała, a ja posłałam jej smutne spojrzenie.
- Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić - stwierdziłam z westchnieniem, gubiąc w ciemnościach samochód Payne'ów.
- Wiem coś o tym - odparła, poklepawszy mnie po ramieniu. Wierzyłam jej słowom, bowiem doskonale wiedziałam, że Karen Payne była jedną z tych kobiet, które zawsze się o wszystko martwiły, a zwłaszcza o innych ludzi. Byłam święcie przekonana, że sytuacja Harry'ego jeszcze długo nie da jej spokoju. Także jak i mi. To ciągle zaprzątało mi głowę. Pożegnałam się z Karen i skierowałam się do swojego domu. Już wchodząc usłyszałam ciche odgłosy dobiegające z włączonego telewizora. Zajrzałam do salonu i zauważyłam śpiącego na fotelu tatę, przykrytego najwyraźniej wcześniej czytaną gazetą. Głowę miał opartą na ramieniu, a nogi wyciągnięte do przodu. Uśmiechnęłam się lekko na ten widok i podeszłam do niego, po czym delikatnie potrząsnęłam jego ramieniem. Tata leniwie rozchylił powieki i wbił we mnie swoje na wpół przytomne spojrzenie.
- Co jest aniołku? - spytał ochryple, a mój uśmiech jeszcze bardziej się pogłębił.
- Zasnąłeś na fotelu. Znowu będą cię boleć plecy - odrzekłam z troską w głosie, po czym podałam mu rękę, aby pomóc mu wstać. Tata chwycił ją i drugą ręką przytrzymując się oparcia, wstał ze swojego miejsca, prostując się z bólem. Tak jak się spodziewałam, ból pleców był gwarantowany.
- Uch, to już nie te lata - mruknął z niezadowoleniem, odkładając gazetę stolik i przeciągając się jeszcze, by rozprostować kości. Przyglądałam się przez chwilę w całkowitym milczeniu osobie, która była tak dla mnie ważna, aż w końcu podeszłam i przytuliłam się do niego, czując się jakbym wróciła do czasów, kiedy byłam małą dziewczynką, gdy zamknął mnie w swoim niedźwiedzim uścisku. Tata czule pogładził mnie po głowie, przyciskając mnie do siebie. - Co jest, Audrey? - spytał zmartwiony moją nagłą chęcią okazywania uczuć, co nie zdarzało mi się zbyt często. Nie byłam szczególnie wylewną osobą w kwestii okazywania uczuć, co wielokrotnie pozwalało mi sądzić, że jest coś ze mną nie tak, zwłaszcza kiedy widziałam swoje koleżanki, które non stop przytulały się do swoich przyjaciół, nie szczędziły słodkich słówek jak i pocałunków swoim chłopakom, a o uczuciach mówiły tak otwarcie, jakby mówiły o tym co jadły na obiad poprzedniego dnia.. Mi to sprawiało ogromną trudność i nie miałam najmniejszego pojęcia co było tego powodem. W każdym razie jednego można być pewnym, że w kwestii uczuć nigdy nie rzucałam słów na wiatr.
- Nic - odpowiedziałam uspokajająco. - Kocham cię, tato. I nie wiem co bym zrobiła, gdyby i ciebie zabrakło - dodałam po chwili.
- Jak zawsze byś sobie poradziła - to powiedziawszy ucałował mnie w czubek głowy i wypuścił mnie ze swego uścisku. - Mama byłaby z ciebie dumna - uśmiechnął się do mnie szeroko, po czym ziewnął przeciągle, zakrywając usta dłonią, a ja zachichotałam cicho na ten widok.
- Idź się połóż do łóżka - zwróciłam sie do niego, kręcąc głową z rozbawieniem i wypychając go z salonu.
- Już idę, idę. Też cię kocham, aniołku - powiedział i skierował swe kroki po schodach prosto do swojej sypialni. Ja natomiast wyłączyłam telewizor, zgasiłam światło w salonie i sama udałam się na piętro i powoli ruszyłam w stronę pokoju mojego brata. Ostrożnie otworzyłam drzwi i wystawiłam głowę do spowitego w półmroku pomieszczenia. Jedyne światło dawał włączony komputer, przy którym siedział Charlie i grał w jakąś grę z słuchawkami na uszach. Nie chcąc mu przeszkadzać, ulotniłam się, udając się do łazienki. Kiedy wróciłam już do pokoju po ciepłym prysznicu, ubrana w piżamę, rzuciłam się na łóżko z telefonem w ręku. Owinęłam się szczelnie kołdrą i przez chwilę wpatrywałam się w ekran telefonu nie wiedząc, co właściwie chciałam napisać.
"Trzymasz się jakoś?"
O takiej treści ostatecznie wysłałam sms'a do Harry'ego. Niespełna minutę później dostałam od niego wiadomość zwrotną.
" Jeszcze tak. Strasznie się o nią boję"
Przeczytałam to z cichym westchnieniem.
" Wiem. Będzie dobrze Harry, jestem o tym przekonana"
Odpisałam mu na to słowa, których ja kiedyś nienawidziłam wręcz słyszeć. Jednak szczerze wierzyłam, że wszystko będzie dobrze. A przynajmniej naprawdę bardzo chciałam, aby tak było. Wymieniłam z Harry'm jeszcze parę wiadomości, po czym pożegnawszy się,  wtuliłam się w miękką poduszkę i zamknęłam oczy. Jeszcze długo nie mogłam zasnąć, przewracałam się z boku na bok, to znowu wstawałam dręczona przykrymi wizjami. W końcu ruszyłam na dół do kuchni, aby zaparzyć sobie melisę, by następnie po paru minutach wrócić z kubkiem do swojego pokoju. Wpakowałam się z powrotem do łóżka stawiając kubek na szafce nocnej i wówczas usłyszałam wibracje mojego telefonu.
" Miałaś rację. Będzie dobrze. Przepraszam, jeśli cię obudziłem. Śpij spokojnie, słońce."
Kąciki moich ust delikatnie uniosły się ku górze i zrobiło mi się dziwnie ciepło na sercu. Jeszcze przez chwilę spoglądałam na tą wiadomość, aż w końcu odłożyłam telefon nie odpisując już na tego sms'a. Upiłam parę łyków melisy, po czym owinąwszy się kołdrą, prędko oddałam się w objęcia morfeusza.

Ta sobota zapowiadała się właściwie całkiem przyjemnie. Obudziłam się o dziwo całkiem wyspana. Ba! Energia mnie wręcz rozpierała i nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca. Z samego rana latałam po domu wykonując zwyczajnie domowe czynności, uprzednio robiąc śniadanie, które tata spałaszował w mgnieniu oka. Zaniosłam nawet posiłek mojemu bratu prosto do pokoju, który, gdy tylko weszłam do środka otworzył oczy i wlepił we mnie mordercze spojrzenie, lecz kiedy zobaczył, że trzymam talerz z jedzeniem zmarszczył czoło, przyglądając mi się już nieco niepewnie.
- Przespałem parę miesięcy i mam urodziny? - spytał podejrzliwie, na co pokręciłam głową. - Zafarbowałaś w praniu moją ulubioną koszulkę? - dopytywał, ale również spotkał się z zaprzeczeniem z mojej strony. - Czegoś ode mnie chcesz?
- Dlaczego sądzisz, że muszę mieć jakiś powód do tego, aby ci przynieść śniadanie do pokoju? – zapytałam patrząc na niego z wyrzutem.
- Bo zwykle tego nie robisz, tylko ściągasz mnie na dół – wyjaśnił, ziewając i przeciągając się leniwie w łóżku.
- Mam dziś dobry humor, więc po prostu przyniosłam ci śniadanie – oznajmiłam mu, ze wzruszeniem ramion.
- Czy mogłabyś robić tak codziennie?
- Nie - odparłam i wystawiłam mu język, stawiając talerz na biurku. Chłopak mruknął tylko coś pod nosem, a ja pośpiesznie wyszłam z jego pokoju i zabrałam się za sprzątanie domu, pomimo tego, że zrobiłam to parę dni temu dość dokładnie.
Nie byłam pewna, czy to aby na pewno melisę piłam w nocy, ponieważ dawno nie czułam aż takiego przypływu energii. A może to chodziło o tą świadomość, że wszystko jest w porządku i nie mam się czym martwić? To również było całkiem prawdopodobne. W końcu, gdy dałam sobie spokój ze sprzątaniem przysiadłam na moment w salonie, włączyłam telewizor i przez paręnaście minut wlepiałam swoje oczy w jakiś program, lecz co jakiś czas zerkałam w stronę mojego telefonu leżącego na stoliku. W rezultacie ostatecznie chwyciłam go i wybrałam numer Harry'ego aby się z nim połączyć. Już po paru sekundach usłyszałam jego głos.
- Cieszę się, że dzwonisz - powiedział zamiast tradycyjnego przywitania, co mnie szczególnie nie zdziwiło. Właśnie czegoś takiego się po nim spodziewałam.
- Słyszę, że humor ci dopisuje - stwierdziłam, sugerując się jego dość wesołym głosem.
- Jak mówię, to dlatego, że się cieszę, że dzwonisz - odpowiedział mi i mogłam sobie wyobrazić, że gdyby przede mną stał właśnie uśmiechałby się łobuzersko. Zachichotałam cicho. - Ty chyba też jesteś w dobrym humorze.
- Nie mogę narzekać - odpowiedziałam radośnie.- Jak z twoją mamą?
- Mogło być gorzej. Ma parę złamań i musi jeszcze spędzić kilka dni w szpitalu, ale wyjdzie z tego. Najgorsze jest to, że ona nie ma zamiaru leżeć i odpoczywać i próbuje się jakoś od tego wywinąć, ale chociaż tyle, że złamana noga uniemożliwia jej ucieczkę ze szpitala - wyjaśnił z nutką rozbawienia w głosie.
- Brzmi tak, jakby twoja mama nie była zwolenniczką bezczynnego leżenia do góry brzuchem.
- Tak. To bardzo...energiczna kobieta - zaśmiał się, co sprawiło, że na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Dobrze było znów słyszeć jego śmiech. Nie chciałam, aby się smucił i martwił o cokolwiek, co z kolei mnie zaskoczyło. Nie tak dawno najchętniej zapakowałabym go do jakiejś skrzyni i wysłała na jakąś odludną wyspę, albo chociażby z powrotem do Londynu, a co tu mówić o trosce czy chęci widzenia go w dobrym nastroju. Zdecydowanie powinnam przystopować, zdystansować się na nowo, co w ostatnim czasie kompletnie mi nie wychodziło. Powinnam czuć się z tego powodu winna, ale jakoś nie potrafiłam. Zamiast tego sama prosiłam Harry'ego o zdystansowanie się, co byłoby nieco pomocne, ale jemu również to nie wychodziło, aczkolwiek poniekąd zastosował się do niektórych moich zaleceń. Nie starając się na siłę, nieświadomie mnie do siebie przekonywał. Przewidywałam, że jak tak dalej pójdzie przegram tą walkę z samą sobą. Nie byłam tylko pewna, czy mnie to martwiło, czy raczej cieszyło. Miałam mieszane uczucia i nie potrafiłam z sobą dojść do ładu, przez co nabrałam przekonania, że na tę chwilę powinnam przestać o tym w ogóle myśleć, ponieważ znacznie ułatwiłoby mi to życie.
- To jej tam pilnuj, żeby jednak nie czmychnęła pod osłoną nocy – powiedziałam w żartach, bawiąc się pilotem od telewizora, który wreszcie wyłączyłam, jako, że przeszkadzały mi wydobywające się z niego dźwięki.
- Pilnuje, ale ona twierdzi, że przez to jestem odrobinę irytujący – stwierdził z niesmakiem.
- Cóż, trzeba to przyznać, potrafisz być – parsknęłam śmiechem, co chyba Harry’emu niespecjalnie się spodobało, ale nie brzmiał, jakby był przez to szczególnie zły.
- Zdajesz sobie z tego sprawę, że gdybym był koło ciebie, twoje żebra przeżyłyby bliskie spotkanie z moim palcem?
- Jestem tego świadoma, tak jak i tego, że w tej chwili jesteś daleko, więc nic mi za to nie zrobisz - stwierdziłam wesoło ,jeszcze przez chwilę się z nim przekomarzając, aż w końcu zakończyliśmy rozmowę, choć robiłam to z dziwnym żalem.
 Z pozytywnym nastawieniem udałam się do pokoju i wyciągnąwszy gitarę, zaczęłam próbować nowych chwytów, które nauczył mnie Benjamin tydzień wcześniej, jako, że tego dnia miałam się stawić na kolejną lekcję. Tak mnie to pochłonęło, że na śmierć zapomniałabym o tym, że miałam zrobić dla Benjamina coś dobrego w ramach zapłaty za jego pomoc, więc czym prędzej udałam się do kuchni, aby znaleźć jakieś składniki, do zrobienia przynajmniej babeczek czekoladowych, które nie zabierały szczególnej ilości czasu. Charlie jak na wyczucie gdy tylko zabrałam się do pracy zszedł do kuchni i co chwila mi przeszkadzał podjadając to i owo, mimo moich ciągłych protestów i prób wyrzucenia go z kuchni. Nawet mój trzynastoletni brat okazał się silniejszy ode mnie, co przyjęłam z niezadowoleniem, które jednak nie zepsuło mojego wyśmienitego humoru. Gdy skończyłam piec babeczki, Charlie ukradł parę z nich i pobiegł na górę tak szybko, że nawet gdybym chciała za nim biec, najpewniej nie zdołałabym go dogonić. Zapakowałam babeczki do kartonowego pudełka, które natomiast wrzuciłam do siatki, pobiegłam po gitarę, którą wcisnęłam z powrotem w futerał, po czym zarzuciłam ją sobie na plecy by następnie wsiąść na rower oparty o ścianę domu i odjechać prędko, gdy spostrzegłam, że użeranie się z młodszym bratem nieco przedłużyło proces przygotowywania babeczek.
Drzwi domu Fitzpatrick'ów otworzyła mi Tamsyn, która powitała mnie szerokim, acz kryjącym odrobinkę złośliwości uśmiechem, który dziwnie pasował do tego rudzielca, który właśnie mierzył mnie wzrokiem. W końcu jej spojrzenie spoczęło na trzymanej przeze mnie siatce.
- Co dzisiaj masz? - spytała, opierając się o framugę drzwi. Już chciałam kulturalnie jej odpowiedzieć, ale zanim to zrobiłam usłyszałam krzyk Benjamin'a, który właśnie w ekspresowym tempie zbiegał po schodach.
- Tamsyn, wara od mojego żarcia! – przystanął obok siostry, która prawie dorównywała mu wzrostem i spojrzał na nią niezadowolony, że w ogóle pojawiła się przy drzwiach.
- Rany, jaki z ciebie sknera Benj. Opanowałbyś się z tym żarciem, bo coś ci się przytyło w ostatnim czasie, a tak prędko tego ogromnego brzucha nie zgubisz - dogryzła mu, na co chłopak posłał jej wręcz mordercze spojrzenie.
- Wiesz, że jeśli widzi się coś, czego nie ma to powinno się udać do specjalisty?
- Możemy iść razem. Zamiast wypierać się problemu, może powinieneś komuś o tym opowiedzieć? – Benjamin popatrzył na rudą krzywo.- Nie martw się braciszku, jak się z tym nie uporasz na pewno poszerzymy dla ciebie drzwi - Tamsyn posłała bratu cwaniacki uśmieszek i obróciwszy się na pięcie ruszyła w swoją stron, niesamowicie zadowolona z siebie. Benjamin prychnął jeszcze coś pod nosem i pokręcił głową z oburzeniem, odprowadzając siostrę wzrokiem.
- To jest po prostu niemożliwe, żeby ten potwór był ze mną spokrewniony - mruknął po czym zerknął na mnie. - Wybacz za to, moja siostra naprawdę nie umie się zachować w towarzystwie - rzekł i w końcu zaprosił mnie do środka. Wziął ode mnie siatkę z babeczkami i udaliśmy się do jego pokoju, gdzie czekała już przygotowana gitara. Nie minęła chwila, a ja wyciagnęłam z futerału swoją, po czym przystąpiliśmy do lekcji. Jak zwykle Benjamin był bardzo skupiony na uczeniu mnie podstawowych chwytów. Przykładał do tego ogromną wagę. Nie byłam w prawdzie najlepszą uczennicą, wciąż popełniałam te same błędy, a im bardziej się denerwowałam swoimi pomyłkami, tym częściej mi się one zdarzały. Chłopak niezmiennie powtarzał mi, żebym się tym nie przejmowała i się uspokoiła, bo inaczej do niczego nie dojdziemy. W miarę udało mi sie tego dokonać i pod koniec lekcji byłam całkiem zadowolona z efektów, bo już bez żadnych pomyłek potrafiłam zagrać krótki, prosty utwór. Nie był to szczególny wyczyn, choć dla mnie był to z pewnością powód do dumy. Nie zamierzałam jednak spocząć na laurach. Jak już się za coś zabierałam, musiałam być w tym jak najlepsza. W końcu po skończonej lekcji wraz z Benjamin’em zeszłam na dół i już miałam nacisnąć klamkę, aby otworzyć frontowe drzwi, by wyjść z domu Fitzpatrick'ów, kiedy zatrzymała mnie Tamsyn we własnej osobie.
- Mam jedno pytanie - zaczęła, nieco mnie tym zaskakując. - Nie masz jutro nic do roboty, prawda? - spytała, a ja po krótkim namyśle potrząsnęłam głową. - To świetnie. Pójdziesz ze mną na poszukiwania prezentu dla mamy, bo ma jutro urodziny - oznajmiła mi, ku mojemu zdziwieniu. Benjamin popatrzył na nią z ukosa.
- Tamsyn, o to, czy ktoś gdzieś z tobą pójdzie się pyta, a nie oznajmia. Kiedy się tego nauczysz?
- Nie nauczę - odparła wzruszając ramionami i przenosząc swój wzrok z powrotem na mnie. - To co?
- Chętnie pójdę - odpowiedziałam z uśmiechem, co najwyraźniej dziewczynę zadowoliło. Tamsyn mimo niekiedy wręcz odpychającej postawy była osobą interesującą i byłam przekonana, że mogłam znaleźć z nią wspólny język mimo wielu różnić. W końcu raz udało mi się przeprowadzić z nią naprawdę świetną konwersację, przez którą uświadomiłam sobie, że Ruda wcale nie jest taka zła, za jaką chce uchodzić. W prawdzie nie byłam pewna, czy byłam na tyle odporna, aby znosić jej złośliwostki, niemniej jednak pomyślałam, że fajnie byłoby spędzić czas z jakąś koleżanką, bo w ostatnim czasie otaczałam się samymi facetami.
- A możesz mi powiedzieć, dlaczego po prezent idziesz dopiero w dzień urodzin mamy? - Benjamin zadał siostrze, składając ręce na piersi.
- Bo wcześniej nie miałam pomysłu – odrzekła mu obojętnie, opierając się o ścianę.
- A teraz masz?
- Nie - wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu. - Ale jutro coś wymyślimy. Mam nadzieję, że jesteś kreatywna Audrey – zwróciła się do mnie.
- Też mam taką nadzieję - powiedziałam, po czym pożegnawszy się z nimi, wyszłam przed dom.

Siedziałyśmy sobie na ławce w parku, a promienie słońca przeciskające się między zielonymi liśćmi ogrzewały moją twarz. Upiłam parę łyków wody by zaraz zakręcić butelkę i odstawić ją na bok. Byłam dosłownie wykończona. Od południa biegałyśmy niemalże po całym mieście. Minęły trzy godziny i wciąż nic nie miałyśmy, a na dodatek nie miałyśmy zbyt dużo czasu, jako, że była niedziela i sklepy zamykane były znacznie wcześniej.
- Nie dam rady się podnieść - jęknęłam wyciągając nogi do przodu, o mało nie podstawiając ich jakiemuś rosłemu mężczyźnie, który właśnie szedł alejką. Obrzucił mnie tylko nieprzyjemnym spojrzeniem i żwawo ruszył dalej.
- Najchętniej bym tu została, gdyby nie to, że wciąż nie mam żadnego prezentu - wymamrotała Tamsyn, która też wyglądała na wykończoną tym szalonym szukaniem odpowiedniej rzeczy na prezent dla swojej mamy.
Westchnęłam ciężko i przez chwilę wpatrywałam się tępo w rosnące naprzeciwko drzewo, co nie przyniosło mi nowych pomysłów, więc zmieniłam obiekt obserwacji i skupiłam swój wzrok na zielonej trawie. Ale im dłużej myślałam, tym miałam większą pustką w głowie.
- Kup wazon - rzuciłam w końcu.
- Co? - Tamsyn zmarszczyła brwi, patrząc się na mnie, jakbym urwała się z choinki.
- Kup wazon - powtórzyłam z mocą, jakbym chciała samą siebie przekonać, że to jest dobry pomysł. - Wszyscy lubią wazony - stwierdziłam ze wzruszeniem ramion.
- Słońce ci trochę przygrzało, przesuń się - to powiedziawszy, przepchnęła mnie tak, że siedziałam już na krawędzi ławki, o mało z niej nie spadając.
- Ja nie żartuję.
- Wazony kupuje się wtedy, kiedy nie ma się pomysłu na prezent. Najczęściej lądują one albo na kominku, albo w jakimś kartonie na strychu, kiedy jest wyjątkowo obleśny – skwitowała niezbyt przekonana do mojego pomysłu, który dosłownie wziął się znikąd.
- Cóż, my nie mamy pomysłu. Możesz tylko liczyć, że wybierzemy na tyle ładny wazon, że akurat znajdzie swoje miejsce na kominku - rzekłam. Ruda przyglądała mi się przez chwilę w milczeniu, aż w końcu wstała gwałtownie ze swojego miejsca i podała mi rękę, aby pomóc mi się ruszyć.
- Dobra, chodź, nie mamy czasu. Jeszcze wykupią nam najlepsze wazony - stwierdziła żartobliwie. Leniwie wstałam z ławki i chwyciłam butelkę wody, która w ten upalny dzień była istnym wybawieniem, a następnie razem z Tamsyn ruszyłyśmy wzdłuż alejki ciągnącej się przez cały park. W pewnej chwili dziewczyna przystanęła patrząc się w stronę grupki nastolatków, którzy roześmiani przemierzali sąsiednią alejkę. Zauważyłam, że zacisnęła wargi po czym skrzywiła się i prychając głośno, przyśpieszyła kroku. 
- Tamsyn? Co jest? - spytałam nieco zaciekawiona jej zachowaniem i widoczną niechęcią, do tamtych ludzi.
- Nic, pośpiesz się - mruknęła, najwyraźniej nie chcąc się w to zagłębiać. Spojrzałam w stronę tamtej grupki wytężając wzrok. Rozpoznałam jedną z dziewczyn o farbowanych, intensywnie brązowych włosach, w żółtej bluzce wiązanej na szyi i krótkich, jeans'owych spodenkach. Vicky, bo tak miała na imię, kojarzyłam jako znajomą Jason'a, która w przeciwieństwie do niego była w moim wieku. Rzadko z nią rozmawiałam, raczej nie zrobiła na mnie najlepszego wrażenia, choć zawsze starała się być dla mnie miła, choć mogłabym przysiąc, że jej serdeczność były zwyczajnie wymuszona. Unikałam zatem kontaktu z tą panną. Szczerze mówiąc przebywanie w jej towarzystwie było przytłaczające. Nie dość, że naprawdę była ładną dziewczyną o wzroście modelki, co sprawiało, że nabawiłam się przez nią niemałych kompleksów, to jeszcze non stop gadała, rzadko przejmując się tym, czy jej wypowiedzi kogoś urażą, czy też nie. Może dałoby się to przeżyć, tak jak w przypadku Tamsyn, gdyby nie jej onieśmielająca pewność siebie, oraz przekonanie, że wszystko jej się należy. Po chwili mój wzrok spoczął na idącym z tyłu Jason'nie, który najwyraźniej mnie nie zauważył, zbyt pochłonięty rozmową z najlepszym kumplem, Bryce'em. Odwróciłam od nich wzrok i dopiero spostrzegłam, że Tamsyn była już niemal na końcu alejki. Pobiegłam w jej stronę, obawiając się, że jej reakcja mogła mieć związek z Jason'em i jego znajomymi, w sposób, o jakim nawet nie chciałam myśleć, aczkolwiek to co powiedział mi ostatnio Liam, zaczęło teraz mi zaprzątać głowę.
- Znasz Jason'a O'Sheę, Vicky Hathaway i Bryce'a Shepard'a - stwierdziłam, gdy stanęłam u boku Rudej, która popatrzyła na mnie z cieniem zaskoczenia widocznym w oczach, choć za wszelką cenę usiłowała to ukryć.
- Jak widać, nie ja jedyna – burknęła ostatecznie.- Poza swoją okolicą też szukają ofiar? Niesamowite, myślałam, że są na to zbyt leniwi - jej wypowiedź potwierdziła moje przypuszczenia. Automatycznie pobladłam i jeszcze raz zerknęłam w stronę Jason'a i jego znajomych. - Daj spokój, nie musisz tego ukrywać, jeśli cię dręczą. Ja doskonale wiem, co oni robią. Nierzadko widziałam ich w akcji. Chociaż tyle, że Jason i Bryce  w tym roku ukończyli szkołę, przynajmniej będzie spokój, ale pozostaje jeszcze Vicky jej najlepsza przyjaciółka Anette i tamta lafirynda, która przyłączyła się do nich parę miesięcy temu. Prawdopodobnie nazywa się Melanie. Te stosują chwyty poniżej pasa. Niejedną dziewczynę zmusiły do zmiany szkoły - przysłuchiwałam się temu, co mówiła Tamsyn z niedowierzaniem. Stałam przed nią próbując jakoś przetworzyć zdobyte informacje, aż w końcu doszłam do wniosku, że byłam totalnie ślepa i nie miałam najmniejszego pojęcia co robi mój chłopak w czasie, kiedy się ze mną akurat nie spotykał.
- To nie tak, że oni mnie dręczą - odparłam, lekko przygryzając dolną wargę. Ruda uniosła lekko jedną brew do góry, zastanawiając się do czego zmierzam. - Jason to mój były - w chwili gdy wypowiedziałam te słowa, Tamsyn zaczęła się głośno śmiać i nie mogła przestać. Zgięła się w pół, łapiąc się za brzuch i próbowała opanować ten nagły atak śmiechu, ale przez dłuższy czas zupełnie jej to nie wychodziło. W końcu jakoś jej się to udało, ale gdy spojrzała na moją zdezorientowaną minę, po raz kolejny parsknęła śmiechem.
- Nie spodziewałam się, że masz takie poczucie humoru - wykrztusiła wreszcie, wciąż podśmiewując się pod nosem.
- Ja jestem całkowicie poważna - odpowiedziałam, lecz ta pokręciła tylko głową z rozbawieniem, najwyraźniej nie wierząc moim zapewnieniom.
- Jasne, Audrey - posłała mi lekkiego kuksańca, a następnie pociągnęła mnie za łokieć, abym w końcu za nią poszła. Najwidoczniej moje wyznanie poprawiło jej humor, a ja nie miałam pojęcia, dlaczego ona mi nie wierzyła. Próbowałam przekonać ją do tego, że ja mówiłam prawdę, ale ta dalej tkwiła w przekonaniu, że mam wybitne poczucie humoru, choć dla mnie nie było w tym nic zabawnego. Dałam sobie w końcu spokój i po prostu zboczyłam na inny temat, chociaż gdzieś tam wciąż ten przeklęty Jason tkwił mi w głowie.
Po różnych sklepach szukałyśmy z Tamsyn naprawdę ładnego i ciekawego wazonu, aż w końcu udało nam się znaleźć odpowiedni, który spodobał się zarówno mnie jak i jej. Dziewczyna dokupiła do niego żółte tulipany oraz ogromną bombonierkę, a na koniec udałyśmy się do knajpki, aby coś zjeść po tych męczących poszukiwaniach. Po zapłaceniu za swój posiłek niemalże pusty portfel uświadomił mi, że powinnam w końcu zająć się obowiązkami, a nie przyjemnościami, które ostatnio zajmowały mi większość czasu. Praktycznie w ogóle nie myślałam o podjęciu jakiejkolwiek pracy, a powinnam, bo pieniędzy zaczynało brakować. Dla ojca miałam być podporą, a nie ciężarem, więc czym prędzej musiałam zająć się szukaniem pracy i miałam nadzieję, że Liam pomoże mi w tym, tak ja obiecał,  skoro to on razem z Lou pozbawił mnie poprzedniej. Nie mogłam pozwolić na to, abyśmy zostali bez środków do życia. Musiałam zrobić coś, żeby jakoś pomóc. Mogłam się podjąć czegokolwiek, choć miałam ogromną nadzieję, że będę mogła dalej realizować się w kuchni i to znacznie lepszej niż ta, w której dotychczas pracowałam.
Z Tamsyn pożegnałam się późnym popołudniem, każąc jej przekazać życzenia dla jej mamy, po czym sama ruszyłam w stronę domu, lecz gdy znalazłam się już na swojej ulicy, rzuciłam okiem na dom Payne’ów i skierowałam się w jego stronę, dochodząc do wniosku, że warto byłoby porozmawiać z Liam’em na temat poszukiwań pracy dla mnie. Obawiałam się, że jeśli sama się za to zabiorę, mogę stracić do tego cierpliwość, gdyż doskonale wiedziałam, że jest to niezwykle żmudna czynność.
Drzwi otworzył mi Liam, który na mój widok uśmiechnął się szeroko i zaprosił do środka, kierując mnie ku salonowi, gdzie zauważyłam siedzącą na kanapie Ruth, która powitała mnie serdecznie, klepiąc miejsce koło siebie. Zajęłam je, spostrzegając, że mój przyjaciel zniknął mi z pola widzenia, co sprawiło, że zmarszczyłam niepewnie czoło, lecz chłopak przyszedł zaraz z dwiema szklankami soku pomarańczowego, które postawił na stoliku.
- Naprawdę dobrze, że przyszłaś, bo mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia – powiedział uroczyście, a ja zaczęłam wpatrywać się w niego z nieco zdezorientowaną miną.

 

piątek, 23 listopada 2012

Rozdział XIII

Liebster Award

Nie za bardzo wiedziałam o co biega, trochę się zorientowałam i jest mi niezwykle miło z tego powodu, nawet nie wiecie jak bardzo <3. Cieszę się jak głupia z tego powodu. W ogóle fajnie wiedzieć, ze ktoś docenia to, co robię ;). Krótka notatka, a potem moje dziwne odpowiedzi, więc się nie przejmujcie ;P.
"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Pytania od Bujki http://alexandlivia-onedirections.blogspot.com/

1. Ulubiona potrawa?
Hm, ogólnie lubię jeść, więc mam dużo ulubionych potraw, aczkolwiek jeśli mam wybrać jedną to zdecydowanie pierogi ruskie. Jeszcze muszę sprawdzić smak pierogów z budyniem (serio, nie pytajcie o to), może wówczas coś się w tej kwestii zmieni.
2. Ulubiona książka?
Myślę, że chyba cała seria książek o Harry'm Potterze, najbardziej jest bliska memu sercu i najchętniej do niej powracam, a że mam dość krótką pamięć to muszę sobie przypominać wszystkie części tak przynajmniej raz do roku :D.Ale tak czy inaczej, tak, myślę, że Harry Potter to jest właśnie moja ulubiona książka.
3. Najdziwniejsza rzecz, która w życiu zrobiłaś?
Niektóre rzeczy są tak dziwne, że lepiej nawet o nich nie mówić. Niemniej jednak jedną z takich najdziwniejszych rzeczy, które zrobiłam, to wpadnięcie do studzienki kanalizacyjnej na placu w jakimś nadmorskim mieście, gdy miałam pięć lat. Doprawdy, dziwna sprawa.
4. Kim chciałabyś zostać po reinkarnacji?
Wnuczką Bill'a Gates'a. W razie walnięcia czegoś w ziemię mogłabym kupić prywatną rakietę i razem z rodzinką osiedlić się na jakiejś przyjemnej planecie. Marsem bym nie pogardziła. I przy okazji zawsze miałabym najnowszego Windows'a, a paragon w sklepach drukowaliby przez parę dni. Ależ ze mnie materialistka. huehue. Okey, przemilczmy.
5. Jakie zwierze odzwierciedla cb?
Szczerze nie mam pojęcia, ale myślę, że chyba kot. Lubię chodzić własnymi ścieżkami, wylegiwać się w ciepełku, nawet, gdy jest gorąco jak diabli i nie przyzwyczajam się do innych zbyt szybko.
6. Ulubiony serial?
Parę jest takich, rany, trudno odpowiedzieć jednoznacznie na takie pytania. Uwielbiam Dr. House'a, który niestety się już zakończył, co niemniej jednak nie zmienia faktu, że lubię do niego powracać. Sentymentem darzę serial Veronica Mars, który jest przewspaniały, ale cóż, tak też się stało, że się zakończył. Jeśli chodzi o bieżące, to Vampire Diaries, Skins, Pretty little Liars i Nikita (OMG pojaram się trochę, kto nie oglądał tego ostatniego, to gorąco polecam. O tą nową wersję mi chodzi, jakby ktoś szukał :D)
7. Jak nazwałabyś swoje dzieci?
Chłopca - Alan, albo Oskar. Dziewczynkę - Łucja, Anastazja, Kornelia lub Zuzanna, o tak, jeśli kiedykolwiek będę miała córkę, to pewnie ta będzie miała mi za to za złe do końca życia. Cóż za szkoda.
8. Ulubione zwierze?
Kocham koty i według mnie to najwspanialsze zwierzęta pod słońcem. Przy okazji się jeszcze pochwalę, bo ponad tydzień temu przygarnęłam małego kociaka pod swój dach, po tym, jak znalazłam go z przyjaciółką, wracajac ze szkoły i który dotrzymuje mi towarzystwa podczas pisania rozdziałów ;). Zatem Harry wszystkich pozdrawia :D.
9. Jakiego aktora bądź piosenkarza albo sportowca... w ostateczności modela, chciałbyś ukraść i wziąć do domu?
To ja może wymienię kogoś z każdej kategorii, bo tak się nie da wybrać jednego, niestety. Za duże we mnie miłości i chęci zagłaskania kogoś na śmierć :P. No dobra, na śmierć to może jednak lekka przesada, szkoda by było. Ale powracając do sedna. Aktora to z pewnością ukradłabym Johnny'ego Depp'a, rozśmieszałby mnie i doprowadzał do łez all day all night, co z tego, że matka by się dziwnie patrzyła, ze trzymam w domu starego chłopa. Ian'em Somerhalderem też bym nie pogardziła, który tak swoją drogą niewiele młodszy od mojej mamy jest. Cóż, wydało się, podobają mi się starsi. Grubo starsi jak widać. Nie moja wina, że oczu od nich oderwać nie można. O i jeszcze Shane West, zapomniałabym. Mógłby do mnie mówić, mówić i mówić, oraz patrzeć tym swoimi dzikim wzrokiem i życie było by piękne. Przechodząc do piosenkarzy, tu też trochę ich będzie. Chester Beninngton, to by mi siedział przy łóżku i każdego ranka robił pobudkę swoim głosem. Na Jareda Leto chętnie bym sobie popatrzyła przed snem, jak by mi śpiewał to przecież też bym nie pogardziła. Harry Styles to by mi śpiewał do snu, wskrzesiłabym jeszcze Freddie'ego Mercury'ego, który z kolei robiłby mi koncerty przy każdej możliwej okazji, bo jego głos nie moze się znudzić. Sportowiec? Okey, to pomińmy, bo nie mam takiego, którego chętnie bym wzięła do domu. Jest jeden taki, którego raczej bym zdefenestrowała <ehe, szpanuje słowem poznanym na historii> , gdy widzę jego twarzyczkę. Może niektórzy domyślą się, o kogo może mi chodzić. Co do modeli to porwałabym Josh'a Beech'a i Cole'a Mohr'a. Według mojego systemu oceniania Facet z tatuażami = Dobry Facet.
10. JAk byś się zachowała gdybyś poznała 1D?
Hahaha, dobre pytanie. Pewnie pierwszą reakcja byłoby coś w stylu a żeby to sobie można zwizualizować, to wielkie oczy, stanie w miejscu albo krążenie dookoła i mamrotanie do siebie, co następnie objawiłoby się przypływem nagłej euforii, a nadmiar emocji skutkowałby przeciekaniem moich oczu, co zdarza się nad wyraz często właściwie bez powodu, nawet w drodze do szkoły (to dlatego, ze moje oczy już wiedzą, że szkoła to zło) <-- jakby co, to tego nie było, jestem porzadną uczennicą, złego słowa na szkołę nie mówię ;D  

11. Przy naszym spotkaniu przytuliłabyś mnie, strzeliła w łeb, czy olała? Ja spokojną i grzeczną osóbką jestem, jak już ja zakopuję żywcem. Ale będąc poważną, nie miałabym żadnego powodu, bym miała strzelać ci w łeb, bo któż by potem pisał opowiadanie, przy którym przez dłuższy czas nie mogę się ogarnąć po nagłych atakach śmiechu, którego za cholerę nie da się opanować? Zatem pewnie wyściskałabym cię za rozśmieszanie mnie do łez i poprawianie mi humoru ;D.

Pytania od Rose i Laurel http://theysaywearetooyoungonedirectionstory.blogspot.com/

1. Jak cię zwą i ile masz lat?
Zwą mnie Klaudią. Lat jeszcze siedemnaście, ale za dwa miesiące bez dwóch dni już będę zaliczać się do osób podobno dorosłych. Przynajmniej na papierku. I za cholerę nie wiem, jak mam się przed tym uchronić.
2. Jakie jest twoje największe marzenie?
Największe marzenie? Szczerze to nie mam takiego jednego największego. Chociaż...myślę, że chciałabym być po prostu szczęśliwa i mieć wspaniałą rodzinę. Takie jest moje marzenie.
3. Co byś zrobiła gdyby przed tobą stanęli w całej swej seksownej okazałości wszyscy członkowie One Direction?
Myślę, ze tutaj mogę przytoczyć wypowiedź z poprzednich odpowiedzi: "(...)Pewnie pierwszą reakcją byłoby coś w stylu a żeby to sobie można zwizualizować, to wielkie oczy, stanie w miejscu albo krążenie dookoła i mamrotanie do siebie, co następnie objawiłoby się przypływem nagłej euforii, a nadmiar emocji skutkowałby przeciekaniem moich oczu (...)" generalnie pewnie jeszcze chciałabym z nimi porozmawiać, gdybym się w końcu doprowadziła do porządku. Albo o ile bym w ogóle to zrobiła.
4. Jeśli wróżka mogłaby spełnić twoje/wasze jedno życzenie jak by ono brzmiało?
Jedno? Co to za wróżka, która spełnia jedno życzenie? A nie, to dżiny spełniają trzy życzenia. I złote rybki. Cholera, ciężko wybrać jedno. O, już wiem, chciałbym być Forever Young! Wieczna siedemnastka by mi jak najbardziej odpowiadała. Nie chcę dorastać, ten wiek bardzo mi odpowiada.
5. Jak, kiedy i gdzie poznałaś One Direction?
Hahaha, podoba mi się to pytanie. Dobra, to był koniec sierpnia 2012 rok, czyli właściwie całkiem niedawno. W prawdzie słyszałam wcześniej o nich, ale tylko tyle, ze są i z tego co mi się co jakiś czas przewijali gdzieś na stronach internetowych. Nie słyszałam wówczas żadnych ich piosenek, ale słyszałam różne opinie, że pięciu nowych Bieber'ów, że pedałki, że wykonują marny popik, a fanki za nimi szaleją, więc jakoś szczególnie nie zawracałam sobie nimi głowy, tym bardziej, że generalnie nie słuchałam tego typu muzyki. Poza tym przyznam się, ulegałam stereotypom i sama myślałam, że pewnie kolejny tandetny zespolik jakich wiele i dziewczyny za nimi szaleją przez ładne buźki. Pewnie dalej tkwiłabym w takim przekonaniu nawet nie zapoznając się z nimi bliżej, gdyby nie to, że któregoś razu przyjaciółka będąc u mnie w odwiedzinach puściła mi ich single, What Makes You Beautiful i One Thing. Trochę sobie pomyślałam, że zwariowała, bo nigdy bym nie przypuszczała, że akurat ona będzie słuchać takiej muzyki, obie bowiem byłyśmy fankami mocniejszych brzmień. W każdym razie na początku nic z tym nie zrobiłam, pomyślałam spoko, chwytliwe piosenki, ale właściwie nic szczególnego. Potem jednak któregoś dnia przyszła znowu i kolejny raz mi je puściła, a ja dalej tkwiłam w przekonaniu, że ją po prostu powaliło, mówiąc krótko. Ale mimo to zaczęłam się jednak w ich muzykę zagłębiać. More Than This mnie oczarowało, a potem to już poleciało z górki. Wszystkie piosenki, każdy prześledzony tekst piosenki, masa nagrań jeszcze za czasów x Factora, Video Diaries, plus różnorakie inne filmiki, po których sobie myślałam wtf, to są kompletni idioci, ale cholernie pozytywni. I tak jakoś się stało, że zagościli w moim serduszku i od tamtej pory zawładnęli moim dziwnym światem.
6. Jaki masz rozmiar buta?
Jam wielka stopa, 39/40.
7. Do jakiej sławnej osoby byś się porównała?
O rany, nie mam najmniejszego pojęcia. Na myśl mi przychodzi w tej chwili Liam Payne pod względem charakteru. Niby jestem tą spokojną, raczej rozsądną, pilnującą porządku, ale jak mi czasem strzeli coś do głowy, to można ręce załamywać.
8. Jeśli znałabyś osobiście 1D jak Ci się wydaje/marzy jakie relacje miałabyś z poszczególnymi członkami?
Ciekawe pytanie, ale właściwie moje marzenia w głównej mierze są odzwierciedleniem relacji głównej bohaterki w moim opowiadaniu, z chłopakami z 1D. Hazza byłby moją Love, Liam powiernikiem, Louis przyjacielem, który namawiałby mnie do różnych szalonych rzeczy i dawał niezłego kopa w tyłek i dodawał pozytywnej energii, Niall z kolei byłby towarzyszem od żarcia, do którego można się przytulić jak do pluszowego misia, a Zayn dobrym kumplem, z którym można się powygłupiać, jak i pogadać o wszystkim.
9. Zrobiłaś coś czego bardzo żałujesz do dzisiaj, jeśli tak to co?
Żałuję wielu rzeczy. Jedną z nich jest to, że nie dążyłam uparcie do spełniania swoich małych marzeń i milczałam, kiedy powinnam walczyć o to, na czym mi zależało.
10. Opisz siebie trzema słowami.
Niezdarna, Nieufna, Nierozgarnięta.
11. Kim chciałabyś być w przyszłości?
Właściwie od siedmiu lat mam zaplanowane, że zostanę dziennikarką. Bynajmniej nie zależy mi na pracy w jakiś brukowcach, chciałabym pisać konkretne, poważne artykuły, chętnie przeprowadzałabym także wywiady. Nie pogardziłabym również pracą dla radia. W każdym razie, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś o mnie lub mnie usłyszycie :D.


Pytania od Julie http://ours-moment.blogspot.com/

1.Czym jest dla ciebie/was pisanie na blogu?
Przede wszystkim przyjemnością. Także mogę zwyczajnie się sprawdzić i w końcu wyrobić sobie jakąś systematyczność, czego raczej mi brakuje. Poza tym, lubię pisać, dzielić się swoją twórczością z innymi. To tez w pewnym stopniu jest dla mnie rozrywką :D.
 2. Lubisz/cie 1D?
Cóż za pytanie, jasne, że, tak ;).
 3. Kogo najbardziej? I dlaczego.
Uwielbiam Harry'ego,  ale to może się już domyśliliście :D. Kocham jego głos, jego sposób bycia, wspaniałe serce, powalone pomysły, och i po prostu to, ze jest Harry'm Styles'em. Takie mój ulubieniec, aczkolwiek ich wszystkich kocham moim serduszkiem i każdy ma w nim swoje szczególne miejsce.
4. Kogo w swoim życiu cenisz/cenicie najbardziej?
Siebie. A tak serio, myślę, że przyjaciół, ponieważ są przy mnie kiedy tego potrzebuję, wiedzą o mnie rzeczy, o których nawet ja sama nie wiem, mogę na nich polegać i po prostu doskonale wiedzą czego mi potrzeba. Są moją siłą napędową i sprawiają, że chce mi się wychodzić z domu i robić cokolwiek poza siedzeniem i zagłębianiem się w swój własny świat.
5. Twitter vs Facebook.
Myślę, że Twitter. Musi to coś znaczyć, skoro potrafię przesiedzieć na nim pół dnia, a na facebooku pięciu minut nawet nie wytrzymuję ;).

6. Co robisz/cie w wolnym czasie?
W wolnym czasie piszę, czytam książki, oglądam filmy, seriale, słucham muzyki, robię zdjęcia, wychodzę z przyjaciółmi/do przyjaciół i robię rzeczy takie jak inne nastolatki. Okey, może nie wszystko to, co inne, zależy właściwie o czym się myśli.
7. Co skłoniło was/cię do założenia bloga?
Pomysł na opowiadanie. Ja już tak mam. Mam pomysł - piszę. A że lubię się dzielić tym co napiszę, to zakładam bloga. 
8. Skąd bierzesz/cie pomysły? Natchnienie?
Z życia, z marzeń, z filmów, ostatnio głównie z piosenek. Właściwie to ze wszystkie co mnie otacza. Wystarczy jedna mała rzecz, a zaraz mi coś przyjdzie do głowy. 
9. Prowadzisz/cie jeszcze jakieś blogi?
Nie, ale planuję jeszcze założyć jeden z opowiadaniem, ale przewiduję, ze jeszcze trochę czasu minie zanim to zrobię, może niedługo przed zakończeniem tego opowiadania.
10. Ulubiony film? (który polecacie/sz.)
Święci z Bostonu! Och, kocham ten film, może dla niektórych może on jest dziwny, ale to nic. Kocham Leona Zawodowca, ale to chyba wszyscy oglądali, a jak nie, to raz dwa, ruszać tyłki i oglądać ten genialny film. Poza tym lubię Piratów z Karaibów, Sweeney Todd'a, Marzyciela, Sekretne Okno, X Menów i Batmana. Och i jeszcze Donnie Darko, przewspaniały, genialny, ach, nie mogę wyjść z podziwu.

11. Ulubiona piosenka? (którą polecacie/sz.)
Nie będę wymieniać ulubionych piosenek 1D, skupię się raczej na tych innych. uwielbiam Crawling - Linkin Park i Runaway, także ich. Uwielbiam Radio GaGa oraz I want it all - Queen. Kocham Fade to Black - Metallici. Ubóstwiam Lithium - Nirvany, From Yesterday - 30 Seconds to Mars, Mad World - Gary'ego Jules'a, Under The Water - The Pretty Reckless, Scar tissue - Red Hot Chili Peppers ostatnio także pokochałam piosenkę Give me Love - Ed'a Sheeran'a.

No to szaleję, kogo nominuję:
http://niewolnicy-uczuc.blogspot.com/
http://directioner-dreams.blogspot.com/
http://zdwochstron.blogspot.com/

Taa, tylko trzy, bo to są jedne z tych, które czytam na bieżąco z zapartym tchem. A ze nie mogę jeszcze nominować tych, którzy mnie nominowali, to dlatego tak mało. Nikt mnie za to nie skróci o głowę?

Co do pytań:
1. Co najbardziej lubisz w pisaniu opowiadań?
2. Gdybyś mogła zmienić jedną rzecz na świecie, co by to było?
3. Do jakich czasów pasujesz najbardziej?
4. Najmilsza rzecz jaka cię dotąd spotkała?
5. Jakich bohaterów kreujesz najczęściej?
6. Na co przeważnie zwracasz uwagę w opowiadaniach innych?
7. Kto jest twoim autorytetem?
8. Czego najbardziej się boisz?
9. Dokąd najbardziej chciałabyś się udać?
10. Jak wyobrażasz siebie za dziesięć lat?
11. Kim chciałaś zostać w dzieciństwie?


Hue, hue, wyrobiłam się? Oh yeah. Niechże mi tylko ktoś powie, czemu ja zawsze wszystko muszę robić na ostatnią chwilę? Cóż, cała ja. Dobra, mam nadzieję, że was nie zanudzę, tym rozdziałem i ze nie wyszedł mi tragicznie, chociaż właściwie jestem bardziej z niego zadowolona niż z poprzedniego. Mam nadzieję, ze wy też. Pozdrawiam cieplutko misiaki, i dziękuje za te fantastyczne komentarze. Żałujcie, żeście nie widzieli mojego smajla, kiedy je czytałam i dzikich tańców po tym, jak zorientowałam się, ze przekroczyliście wdzięczną liczbę pięćdziesięciu komentarzy na blogu. Kochani jesteście <3

Rozdział XIII

Liam usiłował się wywinąć od odpowiedzi na moje pytanie na wszelkie sposoby, a to podobno ja unikałam odpowiedzi na postawione pytania. Uparcie jednak nie odpuszczałam, gdyż to sprawa niezwykle mnie interesowała. I nie podobało mi się to, że najwyraźniej przed laty umknął mi ten jakże istotny fakt. W prawdzie z tego co pamiętałam to Jason rzeczywiście nie był przyjaźnie nastawiony do Liam'a, ale to było wtedy, kiedy Payne realizował się w zespole, a mi zdarzało się żalić Jason'owi, bo nie miałam żadnego kontaktu z Liam'em i on niejednokrotnie zwracał mi uwagę na to, bym się nim nie przejmowała i skupiła się na tym, co się dzieje dookoła mnie, a nie na przyjacielu, który był zbyt zajęty, żeby się w ogóle do mnie odezwać. Powinnam bardziej się wówczas zainteresować tonem wypowiedzi chłopaka i odszukać w tym czegoś więcej niż znudzenie tematem, ale z drugiej strony, czy to było w tej chwili takie ważne? Jedyne co mnie w tej chwili interesowało to, to, z czego wynikała ich wzajemna niechęć, której teraz wydawali się już nawet nie ukrywać.
- Liam, możesz mi powiedzieć o co chodzi, przecież i tak już z nim nie jestem, więc mi to nie zrobi różnicy - próbowałam jakoś go zachęcić, nieco ożywiona przez zaskakujący obrót sprawy. Trzeba przyznać, że nie byłam tego dnia zbyt dobrą towarzyszką, lecz nowe rewelacje dodały mi energii i zamiast skupić się na tym, co mi pogarszało humor, skupiłam się na wydobywaniu informacji z Payne'a.
- Nie sądzę, żeby to było istotne - gdy to usłyszałam wywróciłam teatralnie oczami i westchnęłam ciężko. Teraz przynajmniej wiedziałam jaka ja musiałam być irytująca z tym swoim idiotycznym uporem. Popatrzyłam w końcu na przyjaciela spode łba, a ten jęknął po raz kolejny. - Nie patrz tak na mnie. To było głupie, choć to nie zmienia faktu, że Jason był idiotą - wyznał, ale to i tak nie była satysfakcjonująca mnie odpowiedź. Rzuciłam okiem na Harry'ego, który w tym samym momencie spojrzał na mnie i posłał mi nieznaczny uśmiech. Jeszcze przez chwilę nie odrywałam od niego wzroku, błądząc po jego twarzy, lecz w końcu skierowałam go na Liam'a.
- Konkrety poproszę.
- Pamiętasz jak pojechałem z kumplem na obóz sportowy kiedy miałem trzynaście lat? - zaczął, a ja kiwnęłam głową na znak, że sobie to przypominam. - I pamiętasz pewnie jak ci mówiłem, że było tam paru takich, którzy skutecznie utrudniali nam życie? - dorzucił.
- Zgadza się. Pamiętam nawet to, że chciałam ich dorwać i nagadać im za to - stwierdziłam z lekkim rozbawieniem, przypominając sobie tamtą sytuację, kiedy siedzieliśmy na podwórku Payne'ów i rozmawialiśmy objadając się serowymi chrupkami, następnego dnia po powrocie Liam'a do domu. Pamiętałam, że strasznie brakowało mi wówczas jego towarzystwa, to niemniej jednak tęsknota wtedy nawet nie umywała się do tej, która miała miejsce parę lat później.
- Taa, to było strasznie zabawne że chciałaś mnie bronić, zwłaszcza, że byłaś ode mnie niemal o połowę niższa, drobna i rok młodsza. Tak swoją drogą to nic się zmieniło od tamtego czasu - stwierdził, a ja posłałam mu piorunujące spojrzenie, aczkolwiek po chwili, na mojej twarzy zaczął się malować delikatny uśmiech. Chłopak miał rację, ja natomiast miałam tego świadomość.
- Serio chciałaś bronić Liam'a? Jakoś nie potrafię sobie tego wyobrazić - zaśmiał się Harry, któremu posłałam lekkiego kuksańca w bok. Wówczas dostrzegłam błysk zadowolenia w jego oczach, po czym chłopak uśmiechnął się promiennie i wbił mi lekko palec między żebra. Jęknęłam cicho, ale odwdzięczyłam się tym samym śmiejąc się w głos. Przez jakiś czas nawzajem, dźgaliśmy się palcami jak małe dzieci, aż wreszcie uchwyciłam kątem oka pobłażliwe spojrzenie Liam'a, więc zakończyłam tą zabawę, lecz z uśmiechem na ustach, który sam mnie zaskoczył.
- Okey, ale co to ma wspólnego z Jasonem? - spytałam, przywracając się do porządku, ciekawa dalszych wyjaśnień przyjaciela.
- Cóż, on był jednym z nich, a kilka miesięcy później okazało się, że jesteście w tej samej grupie tanecznej - popatrzyłam na niego zaskoczona tym wyznaniem i niepewnie podrapałam się po skroni.
- To dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? 
- A co miałem ci powiedzieć? Że chłopak, którego tak lubisz jest idiotą, który czerpał satysfakcję z dręczenia mnie na obozie? - powiedział patrząc na mnie z politowaniem. - Daj spokój. Przecież to śmieszne. Poza tym, nie chciałem wchodzić między ciebie, a twoich znajomych, choć czasem byłem zazdrosny w późniejszym czasie, że spędzałaś niekiedy z Jason'em więcej czasu niż ze mną, a i tak przecież nie spędzaliśmy go jakoś szczególnie dużo z uwagi na twoje treningi i moje zajęcia pozalekcyjne - wyznał, a ja spuściłam głowę, gdyż czułam się głupio, uświadamiając sobie, że też nie byłam najlepszą przyjaciółką i te parę lat temu faktycznie Liam mógł się poczuć zaniedbany przez to, że nie poświęcałam mu wystarczająco dużo swojej uwagi, gdyż byłam skupiona na tańcu, a następnie na moim chłopaku. - Aud, nie masz się czym przejmować, doskonale rozumiem dlaczego tak było. W każdym razie chyba bardziej byłem zły na siebie niż na cokolwiek innego, że ci wtedy nie powiedziałem co to za ziółko z tego Jason'a, bo chyba to było najbardziej denerwujące, że go naprawdę lubiłaś podczas gdy on potrafił robić zwykłe świństwa kiedy akurat nie patrzyłaś i nie był wobec ciebie fair, a dodatkowo on wiedział, że ja o tym wiem - zmarszczyłam czoło nie rozumiejąc co miał na myśli mówiąc, że Jason nie był wobec mnie fair. Zawsze uważałam go za porządnego chłopaka. Zabawny, rozrywkowy, potrafił być uroczy. Nie był w prawdzie ideałem, ale ceniłam go jako przyjaciela, którym przede wszystkim dla mnie był i jako partnera. Potrafił mi zawsze poprawić humor i mogłam na niego liczyć, kiedy zachodziła taka potrzeba. I rzecz jasna zawsze dobrze się czułam w jego towarzystwie, wierząc, że mu na mnie zależy. Stąd właśnie wzięło się moje zaskoczenie, które było dosłownie wymalowane na mojej twarzy, więc choćbym chciała, nie mogłabym się tego wyprzeć.
- Rozwiń swoją wypowiedź, Liam, chciałabym mieć jasność sytuacji- niemalże nakazałam, ściskając w dłoni mokrą szmatkę, której do tej pory się nie pozbyłam po starciu rozlanej przeze mnie kawy, czym dowiodłam, jaka ze mnie niezdara. Zerknęłam na Harry'ego, który wydawał być się chyba jeszcze bardziej zaciekawiony informacjami wyciągniętymi od Payne'a niż ja, co było zadziwiające, bo byłam święcie przekonana, że bardziej ode mnie się w tej chwili nie da. Liam z kolei niepewnie wędrował wzrokiem gdzieś po ścianie, co pozwalało mi sądzić, że nie czuje się zbyt komfortowo rozmawiając na ten temat, ale nie chciałam by zostawił wszystkie informacje tylko i wyłącznie dla siebie. Miałam bowiem prawo wiedzieć o tym, co się tyczyło mojego byłego chłopaka w czasie, kiedy jeszcze byliśmy razem. Ponagliłam przyjaciela, co skomentował cichym westchnięciem, po czym ułożył dłonie na stoliku, w które jeszcze przez chwilę tępo się wpatrywał, aż wreszcie podniósł wzrok i spojrzał prosto na mnie.
- On nie był wobec ciebie szczery, Audrey. Niejednokrotnie widziałem go gdzieś na mieście z kumplami, kiedy ty mówiłaś mi, że się z nim nie spotkasz, bo ma rodzinne zobowiązania, albo sprawy do załatwienia, które w żaden sposób nie były podobne do tego, co w rzeczywistości robił. Na imprezach bywał średnio raz na tydzień, o czym też pewnie nie miałaś żadnego pojęcia.  - po tej wypowiedzi siedziałam przez chwilę nieruchomo, przetwarzając sobie to w myślach. Liam jeszcze coś do mnie mówił, ale nawet nie zwracałam na to uwagi, natomiast Harry machał mi ręką przed oczami i dopiero kiedy lekko uszczypnął mnie w rękę, zaczęłam kontaktować, obrzucając jeszcze Styles'a oburzonym spojrzeniem, którym chwilę później obdarowałam Liam'a.
- Dlaczego nigdy mi nic nie mówiłeś? A ja go jeszcze przepraszałam za wszystko, obawiając się, że go zraniłam zostawiając go. Jestem taką idiotką - jęknęłam żałośnie, zaciskając mocno pięści, wbijając sobie przy tym boleśnie paznokcie w skórę. Jak mogłam tego nie zauważyć, że mnie oszukiwał? Jak mogłam być tak ślepa. Ufałam mu, a on nic sobie z tego nie robił. Byłam taką łatwowierną kretynką, której można było wcisnąć byle bzdurę. Poczułam się jak w kącikach oczu zbierają mi się łzy. Jeszcze tego mi brakowało, żebym płakała przez byłego chłopaka, dla którego nasz związek najwyraźniej był zwykłą kpiną. W prawdzie nie było może to jakoś szczególnie poważne, niemniej jednak sądziłam, że choć trochę się ze mną liczył i w jakimś stopniu byłam dla niego na tyle ważna, by mógł być ze mną szczery. Nabrałam się. Tyle czasu z nim byłam i nic nie zauważyłam. Po jaką cholerę mnie przekonywał, żebym nie odchodziła? Dlaczego przekonywał, że mu zależy? Odwróciłam głowę próbując skupić się na czymś innym, jak na przykład siedząca nieopodal para trzymająca się za ręce i posyłająca do siebie pełne czułości uśmiechy. Wyglądali na niezwykle szczęśliwych. Swoją drogą zaczęłam się zastanawiać, czy to szczęście aby nie jest pozorne. 
- Nie było okazji. Poza tym, byłaś szczęśliwa, nie chciałem tego psuć - stwierdził, na co skrzywiłam się nieznacznie, ale postanowiłam nie wytykać mu już tego popełnionego przez niego błędu, zwyczajnie nie miałam na to ochoty. Teraz miałam do niego jeszcze żal, że zamiast powiedzieć mi prawdę wolał siedzieć cicho i patrzeć jak O'Shea robił ze mnie kretynkę. -  Nie powinnaś się przejmować tym idiotą. Sama przecież powiedziałaś, że to ci nie zrobi różnicy - fakt, powiedziałam to, ale nie spodziewałam się, że Jason okaże się jednym wielkim kłamcą. Zacisnęłam mocno wargi, a następnie poczułam, że ktoś oplata palcami moją dłoń. Niepewnie odwróciłam wzrok, natykając się na spojrzenie zielonych oczu Harry'ego, który z powagą lustrował moją twarz. Trudno było wówczas odwrócić głowę i udawać, że mnie to zupełnie nie rusza. Tym bardziej, kiedy chłopak zaczął masować kciukiem wierzch mojej dłoni. Pozwolił sobie na ten sam gest, co wtedy, podczas naszego pierwszego nocnego spaceru, co sprawiło, że przeszedł mnie przyjemny dreszcz, a kąciki moich ust automatycznie nieznacznie uniosły się ku górze, zapewne sprawiając, że nie wyglądałam już jakbym miała zaraz wybuchnąć płaczem, bo Harry uśmiechnął się do mnie zadowolony, a ja nieśmiało odwzajemniłam ten uśmiech. Po chwili jednak usłyszałam chrząknięcie Liam'a, po czym wyswobodziłam dłoń z uścisku Styles'a. Jeden gest ze strony Harry'ego, a sprawił, że niemal cała złość i smutek przez Jason'a gdzieś zniknęła na ten moment, więc postanowiłam nie zawracać sobie tym więcej głowy, ponieważ miałam więcej problemów niż były chłopak, który okazał się człowiekiem niegodnym mojego zaufania. Mój związek z Jason'em O'Sheą to zamknięty rozdział, a on sam był już dla mnie skończony.
Przez te wszystkie skrywane tajemnice i niedomówienia zapragnęłam powiedzieć chłopcom, co mnie dręczyło. Szczerość w tej chwili wydawała mi się najlepszą rzeczą, jaką mogłam zaoferować i jaka mogła mi pomóc z poradzeniem sobie z tym wszystkim.
- Dobra, chłopcy, szczerość za szczerość - zaczęłam wciąż niepewnie, ale sądziłam, że skoro już się na to zdecydowałam, to powinnam teraz to powiedzieć, bo inaczej wszystko diabli wezmą i nic z tego nie wyjdzie, gdyż zwyczajnie stracę chęć do rozmowy na ten nieprzyjemny dla mnie temat. I już otworzyłam usta po raz kolejny, by móc rozpocząć swoje wyjaśnienia, co nie umknęło uwadze Harry'ego, kiedy cała nasza trójka usłyszała jakiś dziewczęcy pisk dobiegający z prawej strony. Natychmiast odwróciłam głowę w stronę, z której dobiegał ten raniący moje uszy dźwięk i zobaczyłam dwie nastolatki. Obie mogłyby mieć co najmniej czternaście lat. Skakały w miejscu pokazując sobie nawzajem Liam'a i Harry'ego, tak, jakby wcale tego nie widzieli. Uniosłam lekko brwi do góry patrząc na chłopaków, a Liam tylko wzruszył ramionami. Po chwili do tamtej dwójki dziewczyn, dołączyły kolejne, które następnie zaczęły ze szczęściem wymalowanym na twarzy zbliżać się do naszego stolika. Ja czym prędzej założyłam okulary przeciwsłoneczne i zsunęłam czapkę z daszkiem na twarz, tak, że sama niewiele widziałam. Korzystając z zamieszania, jakie zrobiło się wokół chłopców, którzy, właśnie zajęli się chmarą uradowanych fanek, które niemalże ich otoczyły, wstałam ze swojego miejsca i wycofałam się, o mało nie wpadając na sąsiedni stolik. Prędko podeszłam jeszcze do lady zostawiając tam wcześniej wziętą szmatkę, by chwilę później opuścić lokal.

Z chłopakami nie widziałam się już aż do następnego dnia. Akurat wychodziłam przed południem na zakupy i mijałam właśnie dom Payne'ów, kiedy drzwi się otworzyły, a na ulicę za mną wybiegł Harry, który zagrodził mi drogę, położył ręce na moich ramionach, a następnie obrócił, popychając mnie w stronę otwartych na oścież drzwi.
- Możesz mi powiedzieć, co ty robisz? - spytałam, ale nie otrzymałam odpowiedzi. Odskoczyłam w końcu na bok tym samym zmuszając Styles'a do zatrzymania się.
- Usiłuję doprowadzić sprawę do końca, bo ktoś chyba chciał wczoraj coś powiedzieć, ale zamiast tego zwiał wykorzystując sytuację - odpowiedział na moje pytanie, splatając ręce na piersi.
- To się nazywa taktyczny odwrót - sprostowałam, przez co chłopak spojrzał na mnie z ukosa, po czym pokręcił głową w rozbawieniu.
- No chodź, mamy ciastka i dużo czasu - stwierdził, uparcie wpatrując się w moje oczy. Wytrzymywałam jego spojrzenie przez jakąś chwilę, aż w końcu się złamałam i kręcąc nosem, weszłam do środka, tuż przed Styles'em, który po chwili chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę kuchni, w której zauważyłam siedzącego przy stoliku Liam'a. Rozejrzałam się po pomieszczeniu marszcząc czoło i przysłuchiwałam się panującej w domu ciszy, którą zagłuszało jedynie tykanie zegara ściennego i brzęczenie lodówki.
- Gdzie są wszyscy? - zapytałam, spoglądając na przyjaciela, który wstał ze swojego miejsca i skierował się w stronę szafki kuchennej, z której wyciągnął jakiś sok, a następnie napełnił nim szklanki, które z kolei postawił chwilę potem na stole.
- Nie ma. Jesteśmy sami - odrzekł, zajmując miejsce i wskazując na krzesło znajdujące się między jego, a Harry'ego, który właśnie zajął swoje. Westchnąwszy ciężko usiadłam przy stole, na co Liam zaczął przysuwać w moją stronę talerz z ciastkami.
- Czuję się jak na przesłuchaniu - oznajmiłam, uderzając lekko opuszkami palców o blat stołu. Liam zmarszczył brwi i uśmiechnął się przepraszająco.
- Wybacz. To dlatego, że chcemy wiedzieć dokładnie o tym, co cię tak przeraziło, kiedy Harry zaprowadził cię pod twoją dawną szkołę tańca - wytłumaczył mi. W pełni to rozumiałam, Sama poprzedniego dnia wykazałam się ogromną ciekawością odnośnie tego, co sprawiło, że Liam i Jason pałali do siebie taką niechęcią. W ostateczności uznałam, że faktycznie jestem Liam'owi dłużna za tą jego szczerość, mimo iż wciąż nie podobał mi się fakt, ze zdobył się na to tak późno.
- No dobrze...-zaczęłam i rzuciłam okiem na siedzącego bok Harry'ego, który pochylił się nad stołem, układając na nim swoje łokcie. - Chciałabym tylko poruszyć jedną kwestię - stwierdziłam odwracając się już całkowicie w stronę Styles'a. - Dlaczego mnie tam zaprowadziłeś? I skąd wiedziałeś o tym miejscu? - zwróciłam się do chłopaka, który kiedy zadałam pytanie, odwrócił wzrok, ale po paru sekundach znów na mnie spojrzał.
- Wtedy kiedy twój brat nas wpuścił i zamknął w twoim pokoju trochę grzebałem w twoich rzeczach i znalazłem dyplom z tej szkoły tańca, pod stertą papierów w twojej szafce - przyznał się, a ja popatrzyłam na niego spode łba. A miałam taką nadzieję, że chłopcy jednak nie zdążyli przeszukać moich szafek z nudów, kiedy byli zmuszenia do siedzenia w mojej sypialni.- A potem, kiedy Charlie zabrał mnie do swojego pokoju, w ramce zobaczyłem wasze zdjęcie właśnie przed tym budynkiem i twój brat mi powiedział, że tańczyłaś, ale już tego nie robisz. Nic więcej nie chciał mi powiedzieć. W każdym razie pomyślałem, że może chciałbyś się tam przejść - odrzekł, a ja przyglądałam mu się w milczeniu. Czyli tak naprawdę nie wiedział zbyt wiele. Właściwie chyba wolałabym, aby posiadał więcej informacji, nie musiałabym tego wszystkiego tłumaczyć.
Zawinęłam na palcu jasny kosmyk włosów i jeszcze przez chwilę siedziałam w ciszy, nie bardzo wiedząc, jak się do tego zabrać. To było trudne mówić o swoich przeżyciach, nigdy nie byłam w tym dobra, a teraz przyszedł czas, aby stawić temu czoła.
- To właśnie tam rok temu razem z mamą miałyśmy wypadek - powiedziałam to w końcu możliwie jak najspokojniej, chociaż zauważyłam, że gdy tylko wspomniałam o mamie, moje ręce zaczęły drżeć, a głos lekko się załamywać. - Mama akurat odbierała mnie po drodze z pracy z treningu. Był wieczór. Obie byłyśmy zmęczone po całym dniu, a ja jeszcze byłam dodatkowo zestresowana, bo to był mój przedostatni trening przed występem naszej grupy na jednym z wakacyjnych wydarzeń w Wolverhampton - mówiłam, jednocześnie wpatrując się w swoje trzęsące się dłonie. - Pamiętam, że mówiłam mamie, że byłam wykończona a i nie byłam w najlepszym humorze, bo dwie dziewczyny z grupy ostro się pokłóciły i na jakiś czas wstrzymały próby. Wtedy mama ruszyła z miejsca i kilkanaście metrów dalej wjechała na skrzyżowanie. Nawet nie zauważyła, że jadący z naprzeciwka samochód wyjechał na nasz pas. To były dosłownie sekundy, kiedy to wszystko się działo, gdy tamto auto wjechało prosto w nasze. Pamiętam tylko oślepiające światło reflektorów, trzask i zduszony krzyk, a następnie dopiero wycie syren i hałas. Oraz ból w okolicach kręgosłupa - chciałam otrzeć spływającą po policzku łzę, ale zanim to zrobiłam, zauważyłam dłoń Harry'ego, która delikatnie starła łzę z mojego rozgrzanego policzka. Spojrzałam na niego i dostrzegłam w jego oczach współczucie, ale i też czystą troskę. Przygryzłam nerwowo dolną wargę i dopiero po jakiejś minucie zdobyłam się na kontynuowanie historii, właściwie tylko po to, żeby Harry miał pełny obraz sytuacji, ponieważ Liam'owi wyjaśniłam mniej więcej wcześniej co było potem. - Następne co pamiętam to szpitalna sala, na której leżałam. Jak się okazało, od wypadku minęło wówczas już dwa tygodnie, a mamy nie było już na tym świecie. Ja z kolei nie mogłam praktycznie w ogóle się ruszać. Było ogromne prawdopodobieństwo, że wyląduję na wózku, gdyż dość porządnie uszkodziłam sobie podczas wypadku kręgosłup. Jednak z tygodnia na tydzień było coraz lepiej, a rehabilitacja pomagała, więc nie musiałam się o to martwić, że będę uzależniona od wózka. Niemniej jednak uraz był na tyle poważny, że to przekreśliło moje marzenia o tym, by związać swoją przyszłość z tańcem, ponieważ zwyczajnie nie mogłam do tego powrócić. To było zbyt ryzykowne. Każdy upadek, każdy nieodpowiedni ruch mógł sprawić, że faktycznie mogłam resztę życia spędzić jeżdżąc na wózku, więc musiałam się pogodzić z tym wszystkim. Od dnia wypadku ani razu nie byłam w tamtym miejscu. Omijałam je szerokim, bo zwyczajnie się go bałam - zakończyłam tym samym swoją historię, ocierając kolejne wypływające spod powiek łzy, których nie byłam w stanie w żaden sposób opanować. Tak jak się spodziewałam nastąpiła niezręczna cisza, która sprawiała, że czułam się po tym co powiedziałam jeszcze gorzej. W końcu usłyszałam, że ktoś podnosi się z miejsca. Liam, wciąż siedział, zatem zerknęłam na Harry'ego, który przykucnął przy moim krześle i chwycił moje dłonie, nie spuszczając ze mnie swego czujnego wzroku.
- Jesteśmy tu dla ciebie, Audrey - powiedział, po czym lekko dotknął palcami mojego podbródka, drugą ręką zakładając kosmyk moich włosów za ucho. - Możesz zawsze na nas polegać. I wiedz, że teraz może być już tylko lepiej, słońce - dorzucił i pochylając się w moją stronę, otulił mnie szczelnie swoimi ramionami.
- Dziękuję, Harry - wyszeptałam mu do ucha.
- Nie ma za co. Dla ciebie wszystko - stwierdził, tym samym sprawiając, że rumieńce zdobiace moja twarz jeszcze się powiększyły.

*Harry*

Tego wieczoru siedzieliśmy wszyscy na łóżku w pokoju Liam'a i oglądaliśmy jakąś najnowszą komedię na laptopie. Było grubo po dziesiątej, jak zauważyłem. Liam twardo oglądał dalej, podczas gdy Audrey przysypiała na moim ramieniu. Wyglądała tak niewinnie, że jedyne co miałem ochotę zrobić, to otoczyć ją swoimi ramionami i już jej nie wypuścić ze swoich objęć. Odgarnąłem włosy z jej twarzy, a ona wydała z siebie ciche westchnięcie i poprawiła się, jeszcze bardziej wtulając się w moje ramię.  Liam zerknął na mnie i uśmiechnął się lekko.
- Nie spieprz tego, Hazza - powiedział do mnie. Odwzajemniłem jego uśmiech.
- Ani mi się śni, Daddy - zaśmiałem się cicho i spojrzałem na ekran laptopa. Film nie był szczególnie śmieszny, jako dowód wystarczyło wskazać śpiącą smacznie blondynkę, która ziewała już dwadzieścia minut po rozpoczęciu się filmu. Co dziwne, Liam najwyraźniej świetnie się bawił oglądając go, chociaż widziałem, że często chwytał za telefon i wymieniał z kimś sms'y. Najpewniej z Danielle. Zdawałem sobie sprawę z tego, jak chłopak za nią tęsknił i aż przykro się robiło widząc, jak jest nieszczęśliwy z tego powodu, że nie może być blisko osoby, którą kocha. Delikatnie pogładziłem opartą o mnie dziewczynę po włosach po czym uśmiechnąłem się sam do siebie. Po chwili poczułem wibracje telefonu w kieszeni i czym prędzej postanowiłem się do niego dostać. Wyciągnąwszy go spojrzałem na ekran. Dzwoniła Gemma. Zmarszczyłem brwi nie majac pojęcia dlaczego, moja siostra dzwoniła do mnie o tej porze. Odebrałem telefon i na początek usłyszałem głośny jęk siostry.
- Harry! - niemalże wykrzyczała rozpaczliwie do słuchawki moje imię. - Mama jest w szpitalu, miała wypadek - zesztywniałem słysząc te dwa słowa. Spojrzałem na Liam'a, który przypatrywał mi się nie wiedząc o co chodzi, a potem zerknąłem na Audrey, która się przebudziła i patrzyła na mnie swoimi dużymi oczami kompletnie zdezorientowana.
- Jadę do was. Prześlij mi adres szpitala - powiedziałem tylko i rozłączyłem się, zaciskając mocno telefon w dłoni. Ogarnęło mnie przerażenie i niemal natychmiast zerwałem się z miejsca. Byłem przestraszony tym bardziej, że Audrey opowiadała o wypadku tragicznym skutkach dla jej matki. Nie chciałem, aby i dla mojej taki był. Musiałem się do niej jak najszybciej dostać.
- Liam, mogę pożyczyć samochód? - spytałem nieco drżącym głosem, a Liam pokiwał głową, wciąż nie bardzo rozumiejąc co się stało.

sobota, 17 listopada 2012

Rozdział XII

Zdążę? Kurde, nie wiem, chyba nie. O, udało się! Miśki moje, kocham was za te przemiłe komentarze i ponad dwa tysiące odwiedzin. Sprawia mi to niesamowitą przyjemność, kiedy widzę, że ktoś to coś czyta. Jesteście świetni <3. Oto rozdział XII.

Obudziłam około godziny dziewiątej rano. Domyśliłam się, że tata musiał najeść się kanapką na śniadanie, skoro nie pofatygowałam się, żeby wstać z łóżka i przygotować mu posiłek. Nie miałam najmniejszej ochoty, żeby w ogóle ruszać się ze swojego miejsca.
Dopiero po jakimś czasie zauważyłam, że spałam w ciuchach, ale miałam za to ściągnięte buty. Nie pamiętałam tylko, że w ogóle je zdejmowałam. Uznałam to jednak za mało istotny fakt i nie rozmyślałam nad tym zbyt długo. Owinęłam się kołdrą i usiłowałam zasnąć jeszcze raz, lecz beznadziejne myśli nie dawały mi spokoju. Czułam, jakbym wróciła do miejsca, w którym byłam na samym początku, kiedy musiałam się dostosować do nowej rzeczywistości. Pierwsze tygodnie były istnym koszmarem. Trudno było mi się oswoić z myślą, że życie jakie dotychczas znałam tak zwyczajnie się skończyło. Spędzałam wówczas całe dnie w łóżku, zanim zebrałam się do kupy i zaczęłam w końcu robić coś dla swojej rodziny. Wypłakiwałam sobie oczy każdego dnia, nie mogąc się pogodzić ze swoim nieszczęsnym losem. Wiedziałam, że takie zachowanie do niczego nie prowadzi, użalanie się nad sobą nie było dobrą metodą poradzenia sobie z nowymi realiami, ale tak mi było wygodniej. Tak jak teraz. Wiedziałam, że to mi nie pomoże ze wspomnieniami, które atakowały mnie od momentu, kiedy znów zobaczyłam tą ulicę i ten przeklęty budynek, ale nie interesowało mnie to. Miałam to po prostu gdzieś. Leżałam tak w całkowitej ciszy co jakiś czas przysypiając, to znów się budząc kilkadziesiąt minut później. W którymś momencie sen przerwał Charlie, który bez pukania wszedł do mojego pokoju. Od razu jego wzrok zatrzymał się na mojej osobie. Wchodząc widziałam, że był lekko poirytowany, ale gdy tylko zobaczył mnie leżącą w łóżku coś w jego wyrazie twarzy zaczęło się zmieniać i nie potrafiłam dokładnie określić jakie odczucia zaczęły się na niej malować.
- Jestem głodny - powiedział nieco niepewnie, przyglądając mi się uważnie.
- Zrób sobie płatki z mlekiem. Mleko jest w lodówce, płatki w pierwszej szafce od lewej, jakbyś nie wiedział - odparłam mu, wzdychając ciężko i odwracając się do niego plecami. Dopiero po jakiejś minucie drzwi do mojego pokoju się zamknęły, a ja dalej mogłam się obijać. Przytulona do poduszki spędziłam następne parę godzin, podczas których parę razy odzywał się mój telefon. Najprawdopodobniej miałam przynajmniej pięć nieodebranych połączeń i cztery sms'y, później już straciłam rachubę w liczeniu, więc dałam sobie z tym spokój. Przewracałam się z boku na bok, raz na jakiś czas przecierając wilgotne od pojedynczych łez, oczy. Wpatrywałam się tępo w sufit, to na przemian nuciłam znane sobie kołysanki, które śpiewała mi mama, gdy byłam mała, co wyciskało ze mnie jeszcze więcej niepotrzebnych łez i sprawiało, że czułam się jeszcze gorzej. Nie byłam najlepsza w poprawianiu sobie humoru. Zazwyczaj wychodziło wręcz odwrotnie.
W dalszym gnębieniu samej siebie przeszkodziło mi jednak pukanie do drzwi. Było to mało prawdopodobne, aby to był znowu mój brat, bo on nie był na tyle kulturalny, aby zapukać przed wejściem do mojego pokoju. Odwróciłam się i zerknęłam na zegarek. Dochodziła trzecia po południu. Jęknęłam tylko i zakryłam głowę kołdrą nie mając zamiaru zapraszać kogokolwiek do środka. Pukanie jednak się powtórzyło, potem kolejny raz i kolejny, aż wreszcie usłyszałam szczęk otwieranych drzwi.
- Audrey - doszedł do moich uszu zmartwiony głos Liam'a. Nie odpowiedziałam. - Porozmawiaj ze mną, proszę - nalegał, lecz kiedy znów nie było odzewu z mojej strony, chłopak chwycił moją kołdrę i zamaszystym ruchem ściągnął ją ze mnie. Wydałam z siebie krótki okrzyk niezadowolenia i skrzywiłam się.
- Oddaj mi kołdrę -  nakazałam mu, lecz chłopak pokręcił odmownie głową. - No to nie - odparłam wzruszając ramionami i odwróciłam wzrok, kuląc się na łóżku.
- Aud, wyjaśnij mi co dokładnie się stało w nocy? Chcę ci pomóc - próbował jakoś do mnie dotrzeć, na co uparcie mu nie pozwalałam. Metoda odpychania od siebie tych, którzy chcą mi pomóc była beznadziejna, ale skuteczna, bo miałam przynajmniej spokój.
- Ale ja nie chcę o tym rozmawiać - wymamrotałam, wciąż na niego nie patrząc.
- I będziesz tak cały dzień leżeć w łóżku i unikać kontaktu z kimkolwiek?- zapytał.
- Tak.
- To niezbyt rozsądne - zauważył.
- A może ja chcę wreszcie zrobić coś, co nie jest rozsądne, Liam? Może właśnie chcę leżeć w tym łóżku przez cały dzień i nic nie robić?
- Znam cię na tyle, żeby wiedzieć, że nie jest to dla ciebie dobre - ta wypowiedź sprawiła, ze spojrzałam na niego poirytowana. Nie miałam pojęcia skąd wzięła się we mnie złość skierowana w stronę Payne'a, ale w następnych minutach w końcu to do mnie dotarło.
- Nic nie wiesz Liam. Nie było cię tu przez ostatni rok - powiedziałam, nawet tego wcześniej nie przemyślawszy. Chłopak zamilkł i popatrzył na mnie smutno.
- Masz do mnie żal o to, że nie było mnie wtedy, kiedy najbardziej potrzebowałaś przyjaciela, prawda? - właściwie było to bardziej stwierdzenie, niż pytanie z jego strony. Liam uświadomił mi, że chyba faktycznie tak było. Niewątpliwie był jedną z tych osób, na których zawsze mogłam polegać, niezależnie od wszystkiego. Cokolwiek by się nie działo, mogłam iść do niego i zwierzyć mu się ze wszystkich swoich problemów i na odwrót. Ale potem on zaczął swoją karierę muzyczną i na prawie półtorej roku zniknął z mojego życia. Ale co ja miałam do gadania? On spełniał swoje marzenia, a ja nie miałam żadnego prawa wymagać od niego, żeby wrócił i siedział ze mną, mówiąc, że wszystko będzie dobrze. Oczywiście, że było mi przykro wtedy z tego powodu, że jedyna osoba, z którą chciałam porozmawiać, była zupełnie gdzie indziej i miała swoje pokręcone życie, w którym nie było miejsca, na problematyczne przyjaciółki. W prawdzie w ostatnim czasie Liam udowodnił mi, że bynajmniej nie jest tak, jak twierdziłam, niemniej jednak chyba najwyraźniej skrywałam gdzieś głęboko ten żal, który ujawnił się właśnie teraz, kiedy nie byłam w najlepszym humorze.
- To nie jest istotne, Liam. Co było, minęło. Nie ma sensu się w to wgłębiać - odpowiedziałam wymijająco nie chcąc wałkować tego tematu. Żałowałam, że nie potrafiłam utrzymać języka za zębami i w ogóle to wytknęłam.
- Jest istotne. Nawet nie wiesz jak mi głupio z tego powodu, że tyle mnie ominęło i że nie byłem ci w stanie pomóc. Ale jestem teraz do twojej dyspozycji i chcę żebyś wiedziała, że możesz na mnie liczyć - odparł z mocą, wpatrując mi się prosto w oczy. Mówił szczerze i wiedziałam, że czuł się winny. Dostrzegłam smutek w jego oczach, a naprawdę nie chciałam, go zassmucić. To była ostatnia rzecz jakiej chciałam. Bo jedna sprawa to, to, że sama nie miałam najlepszego humoru. Druga natomiast to taka, że nie chciałam, aby przeze mnie ktoś również miał zepsuty nastrój.
- Doceniam twoje chęci, ale nie czuję się na siłach, aby o tym rozmawiać w tej chwili - wzruszyłam ramionami, a chłopak w zrozumieniu pokiwał głową.
- Harry się martwi - odezwał się po chwili milczenia. Zerknęłam na niego niepewnie i lekko przygryzłam dolną wargę. - Przyszedł do mnie po drugiej nocy i obudził mnie spanikowany, bo nie wiedział co się stało, co zrobił nie tak i pytał mnie, czy czegoś nie wiem - opowiedział, a mnie coś w jego wypowiedzi zaciekawiło.
- Po drugiej w nocy? Jesteś pewny? - spytałam, a Liam to potwierdził. - W takim razie on musiał tutaj spędzić przynajmniej ponad godzinę - wymamrotałam zastanawiając się jednocześnie, dlaczego Styles siedział tu tak długo, zamiast od razu wrócić do domu.
- Jak mówię, martwi się. Dawno nie widziałem go tak przerażonego. Dziwne rzeczy z nim robisz Audrey - skwitował, a ja spojrzałam na niego ze zmieszaniem.
- Nic z nim nie robię - zapewniłam, na co chłopak parsknął śmiechem.
- Nie mam pojęcia co sobie pomyślałaś, ale z pewnością nie miałem tego na myśli - stwierdził z rozbawieniem, a ja spłonęłam delikatnym rumieńcem. - Chłopak się stara. On nie jest taki zły jak ci się może wydawać.
- Wiem - wyznałam zgodnie z prawdą i kąciki moich ust lekko uniosły się ku górze w ledwie widocznym uśmiechu.. - Powiedziałeś mu coś? - zapytałam jeszcze.
- Nie. Jak już, to ty powinnaś to zrobić.
- Dziękuję. A teraz mogę odzyskać kołdrę?
- Nie. Nie ma mowy, żebyś gniła w łóżku przez resztę dnia - wypuściłam zrezygnowana powietrze z ust i ukryłam głowę pod poduszką. Było mi całkiem dobrze w tym łóżku i nie zamierzałam dobrowolnie z niego wychodzić, jednakże Liam miał inne plany co do tego. Pociągnął mnie mocno za łokieć, tak, że o mało nie spadłam na podłogę. Spojrzałam na niego z wyrzutem i marudząc pod nosem uczepiłam się ramy łóżka. Chłopak westchnął ciężko, a następnie wyjął szybkim ruchem telefon z kieszeni. Zmarszczyłam czoło nie bardzo wiedząc, co zamierzał, zaraz jednak stało się to dla mnie jasne.
- No cześć Louis, właśnie jestem w jej pokoju, a ona nie chce wyjść z łóżka - mówił do telefonu patrząc na mnie z lekkim uśmiechem na ustach. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę napuszczał na mnie Tomlinsona. Wykrzywiłam twarz w grymasie niezadowolenia spoglądając na Liam'a spode łba, który nic sobie z tego nie robił. - Nie, nie powiedziała mi. Ona nie chce o tym rozmawiać - po chwili zamilkł najwyraźniej słuchając tego, co miał mu do powiedzenia Lou, a następnie podał mi telefon.
- Nie będę z nim rozmawiać - mruknęłam w ramach protestu.
- Ja ci dam nie rozmawianie ze mną. Co ty sobie wyobrażasz, że możesz tak sobie nie odbierać telefonów i leżeć w łóżku bez wyjaśnienia w ogóle o co chodzi? - usłyszałam jego zdenerwowany głos nawet bez przystawiania sobie telefonu komórkowego do ucha. Wywróciłam teatralnie oczami ciesząc się w duchu, że Louis tego nie mógł zobaczyć. Niechętnie wzięłam komórkę od Payne'a z miną cierpiętnicy.
- Hej Lou. Nic sobie nie wyobrażam. Chciałam mieć trochę spokoju. Nic się nie dzieje, wszystko jest już w najlepszym porządku - powiedziałam to niemal jednym tchem, nie chcąc dyskutować na ten temat.
- Audrey, moja przyjaciółko, nie musisz kłamać i tak kompletnie ci to nie wychodzi. Liam mi wszystko powiedział, więc nie ściemniaj, tylko mów co się stało.
- Ponoć Liam ci wszystko powiedział, więc ja nie mam nic do dodania - odrzekłam, próbując się wywinąć od odpowiedzi.
- Nie kombinuj cwaniaro.
- O tym nie da się mówić, przez telefon - odrzekłam w końcu, co właściwie było prawdą. Nie byłabym w stanie wyjaśnić komukolwiek czegoś takiego rozmawiając przez telefon.
- To rusz swój tyłek, wyjdź gdzieś, zrób coś, i powiedz Liam'owi. Nie duś tego w sobie, bo ci zaszkodzi i kopniesz w kalendarz. A byłoby miło, gdybyś jeszcze sobie trochę pożyła, wiesz?- powiedział mi, najwyraźniej chcąc mnie chociaż trochę tym rozśmieszyć.
- No dzięki, Louis.
- Zawsze do usług. I pamiętaj, cokolwiek by się nie działo, masz się nie przejmować, zrozumiano? To co, zrobisz to dla mnie? - zapytał, a ja westchnęłam zrezygnowana, niby się poddając.
- Postaram się - obiecałam, jednocześnie krzyżując za sobą palce. - Dzięki Lou. Pogadamy potem - pożegnawszy się z nim oddałam telefon Liam'owi, który sam pożegnał się z przyjacielem, a następnie spojrzał na mnie pytająco. - Dobra, możesz już iść, a za parę godzin napisz do Lou, że wszystko jest w porządku i wyszłam z łóżka, a ja tymczasem jeszcze sobie poleżę - rzekłam, a chłopak popatrzył na mnie z politowaniem i popukał się w czoło.
- Nie licz na to - to powiedziawszy ponownie zaczął wyciągać mnie z łóżka.

*Harry*

Późnym popołudniem ja, Liam i Audrey siedzieliśmy w jakiejś mało zaludnionej kawiarni na mieście w rogu lokalu. Blondynka miała założoną czapkę z daszkiem należącą do Liam'a i bawiła się okularami przeciwsłonecznymi co jakiś czas popijając zamówioną wcześniej kawę. Liam uznał, że najlepiej będzie, nie wystawiać jej fotografom, bo chodź poprzednie zdjęcia nie zdążyły narobić zbyt wielkiego szumu, chociaż to zależy w jakich kręgach, to lepiej dla niej, aby na ewentualnych kolejnych fotkach, które były tak czy inaczej nieuniknione, nikt jej nie rozpoznał. To był bardzo dobry pomysł, bo szczerze nie chciałem dokładać jej problemów. Wystarczyło, że zmagała się z czymś, o czym nie chciała rozmawiać ani ze mną, ani z Liam'em, co w tym drugim przypadku samo w sobie mnie niepokoiło. Bo potrafiłem zrozumieć to, dlaczego mi nie chciała zdradzić powodu, dla którego wpadła w taką panikę, kiedy zobaczyła, gdzie ją zaprowadziłem. Domyśliłem się, że to miejsce nie kojarzyło jej się najlepiej, a mało tego, zwyczajnie ją przerażało. Nie miałem pojęcia, że taka będzie jej reakcja. Nie sądziłem, że tak to się może skończyć.
Audrey nawet na mnie nie patrzyła, choć notorycznie usiłowałem nawiązać z nią kontakt wzrokowy. Odnosiłem wrażenie, że była zawstydzona swoim zachowaniem. Na jakiekolwiek moje pytania, próby zagadania jej i poprawienia humoru, odpowiadała lakonicznie, albo tylko kiwała głową i sama natomiast niewiele mówiła. Zamiast robić postępy, cofałem się. Ona ciągle się oddalała zamiast być bliżej. Co było ze mną nie tak? Byłem tak zły na siebie i odczuwałem pilną potrzebę porozmawiania z kimś. Nie z Liam'em, który wówczas był w trakcie dzwonienia i wysyłania sms'ów do ignorującej wszystkich Audrey kiedy wracaliśmy z Birmingham. Nie z Niall'em, nie z Zayn'em, tylko z Lou, którego sam ignorowałem w ostatnim czasie. Zdecydowałem się jednak do niego zadzwonić i byłem niezwykle zdziwiony, kiedy zamiast wyrzutów na dzień dobry usłyszałem szczerą radość Tomlinson'a z tego powodu, że w końcu się do niego odezwałem. Strasznie brakowało mi rozmów z nim, ale wcześniej zwyczajnie do niego nie dzwoniłem z obawy przed tym, że go rozczarowałem. Nie chciałem tego, ale byłem święcie przekonany, że Louis nie miał racji w tej kwestii, dlatego postąpiłem, tak jak postąpiłem. Chłopak nie miał mi tego za złe. Nie drążył tego tematu, po jakimś czasie wyraził tylko swoje rozgoryczenie z tego powodu, że unikałem kontaktu z nim. Mimo rozmowy z Lou wciąż nie wiedziałem jak postępować z Audrey. Jedyne czego się dowiedziałem to tego, że mam być ostrożny i delikatny, co mimo wszystko nie było jakoś szczególnie pomocne, bo sam na to wpadłem już jakiś czas temu. Niemniej jednak byłem zadowolony z rozmowy samej w sobie i z większą energią wybrałem się z z Liam'em, któremu udało się wyciągnąć Audrey z domu.
Naprawdę nie chciałem, żeby była w tak podłym nastroju. Widok jej smutnego wyrazu twarzy, nie był czymś przyjemnym. Zamyślone spojrzenie, brak uśmiechu. Aż do tej pory nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, że zależało mi na szczęściu tej dziewczyny. Na jej uśmiechu. I na jej akceptacji. Tak po prostu.
Z zamyślenia wyrwał mi cichy jęk blondynki, która właśnie rozlała swoją kawę na stolik. Jej policzki zaczerwieniły się ze wstydu i w końcu spojrzała na mnie, a ja posłałem jej delikatny, pokrzepiający uśmiech. Speszona odwróciła wzrok po czym pośpiesznie wstała ze swojego miejsca, patrząc na rozlany napój.
- Ja się tym zajmę - zaproponowałem, lecz ona pokręciła głową i ruszyła ze swojego miejsca. Podążyłem za nią wzrokiem, kiedy podeszła do lady i zapytała kobietę za nią stojącą o jakąś szmatkę. Westchnąłem ciężko i poczułem na sobie czyjeś spojrzenie. Liam bacznie mi się przyglądał.
- Musisz być cierpliwy, Harry. Ona potrzebuje czasu - odezwał się. Pokiwałem głową, dajac mu do zrozumienia, że mam tego świadomość, po czym ponownie spojrzałem na Audrey, którą jakiś chłopak uraczył swoim towarzystwem. Zmarszczyłem brwi wpatrując się w niego intensywnie przez dłuższą chwilę, a następnie w Aud, która stała sztywno, nerwowo bawiąc się rąbkiem swojej bluzki. Po chwili usłyszałem śmiech Liam'a. Popatrzyłem na niego nie rozumiejąc czemu mu tak wesoło, ale on nie raczył mi tego wyjaśnić. Ignorując go zatem, wstałem ze swojego miejsca i postanowiłem dołączyć do Audrey by dowiedzieć się, kto z nią właśnie rozmawiał. Zaraz stanąłem u jej boku, a dziewczyna zerknęła na mnie, ale nie bardzo wiedziałem, czy była z tego powodu zadowolona, gdyż za bardzo skupiłem się na tym chłopaku, który widząc mnie, zrobił dziwną minę, a następnie popatrzył z zaskoczeniem na blondynkę.
- To jest Harry Styles - stwierdził, tym samym wywołując szelmowski uśmiech na mojej twarzy.
- Myślę, że tak, to on - odparła. - I co w związku z tym, Jason? - spytała niepewnie, unosząc lekki brwi do góry/ Zauważyłem, że nie czuła się zbyt komfortowo rozmawiając z tym chłopakiem.
- Nic. W takim razie musi być tu Liam Payne. A on nie powinien być w Londynie, czy coś?- prychnął niby obojętnie, ale dało się wyczuć, że ta informacja specjalnie go nie cieszy.
- A masz z tym jakiś problem, że jest tutaj? - warknąłem, bo jakoś niezbyt podobał mi się ton jego wypowiedzi. Audrey natomiast chrząknęła głośno, patrząc to na mnie, to na tamtego chłopaka z nieco nietęgą miną.
- Dobra, koniec. Nie mam pojęcia o co ci chodzi Jason, ale myślę, że na tym zakończymy rozmowę, bo nie mam ochoty jej ciągnąć - powiedziała poważnie, wyraźnie niezadowolona.
- Nie chciałaś ciągnąć żadnej podejmowanej przeze mnie rozmowy - mruknął, a ja nadal mierzyłem go wzrokiem. Ani trochę mi się on nie podobał. - Powiedz mi chociaż, czy wrócisz - dodał jeszcze. Zainteresowany tym, spojrzałem na pobladłą dziewczynę, który przygryzła dolną warge, co jak zauważyłem robiła dość często, gdy była zestresowana.
- To nie jest możliwe - odparła i wziąwszy pozostawioną na ladzie szmatkę, udała się do naszego stolika, aby zetrzeć rozlany wcześniej napój. Zerknąłem po raz ostatni na owego Jasona, a następnie powróciłem na swoje miejsce pozostawiając tamtego samemu sobie. Audrey z kolei zamaszystymi ruchami ścierała kawę ze stolika. Na pierwszy rzut oka można było się domyślić, że jest zdenerwowana.
- Kto to był? - zapytałem w końcu. Dziewczyna podniosła wzrok i wlepiła go we mnie przez chwilę zupełnie się nie odzywając. Po prostu patrzyła mi w oczy dłużej niż kilka sekund, co niezwykle mnie cieszyło, ale stwierdziłem, że chyba lepiej tego nie okazywać.
- Mój były - odpowiedziała na moje pytanie siląc się na obojętność, co nie wyszło jej najlepiej.
- Tamten koleś z którym gadaliście to był Jason O'Shea? - Liam wydawał się być tym faktem niezwykle zaskoczony. - Właśnie, nie wspominałaś Audrey nigdy o waszym zerwaniu. Od kiedy nie jesteście razem? - zapytał, zaciekawiony, a i ja byłem tym zaintrygowany, choć nie miałem pojęcia dlaczego.
- Od października zeszłego roku.
- Chwała za to, że nie jesteście razem. Wybacz Aud, ale ten koleś to idiota - powiedział, co dziewczynę tak zszokowało, ze przez chwilę stała nieruchomo, wpatrując się w Liam'a, jakby właśnie zobaczyła kosmitę. Po chwili usiadła na krześle, najwyraźniej próbując jakoś przetworzyć sobie to, co powiedział Payne.
- Serio Liam? Teraz mi to mówisz? Mogę wiedzieć o co chodzi, bo najwyraźniej ty i Jason coś do siebie macie, co natomiast umknęło mi, kiedy jeszcze z nim byłam - powiedziała z pretensją w głosie, na co Liam jęknął cicho. Chyba nie chciał tego wyjaśniać. Audrey splotła ręce na piersi i spoglądała na niego wyczekująco, podczas gdy ja byłem ciekawy, z jakiego to powodu Liam nie przepadał za byłym chłopakiem swojej przyjaciółki.