Zielone oczy Harry'ego wpatrywały się we mnie
intensywnie, co sprawiało, że czułam się jeszcze bardziej zakłopotana. Cisza
wisiała między nami i doskonale wiedziałam, że chłopak liczył na to, iż ja
rozpocznę tą rozmowę, czego zwyczajnie nie robiłam, bo nie miałam najmniejszego
pojęcia jak ubrać w słowa chociaż część tego, co mogłabym mu powiedzieć. Harry
wybrał sobie zdecydowanie nieodpowiednią osobę do rozmowy, bo ja naprawdę nie
byłam w tym dobra. Przynajmniej jeśli chodzi o tego typu rozmowy.
Wbita w miękki fotel stojący w pokoju Styles'a
uparcie milczałam, aż w końcu spuściłam wzrok i wbiłam go w swoje dłonie
ułożone na moich kolanach. Usłyszałam, że Harry wstał z łóżka. Kucnął przede
mną, gdy ja próbowałam unikać jego spojrzenia.
- Audrey, spójrz na mnie - nakazał łagodnym głosem
dotykając opuszkami palców mojej dłoni, co wywołało u mnie dreszcze. Gdy w
końcu na niego popatrzyłam kąciki jego ust uniosły się delikatnym uśmiechu,
który tak uwielbiałam. Coś w mojej głowie wręcz krzyczało "nie rób tego!
Nie uśmiechaj się do mnie w taki sposób!" czego nie dało się ignorować i
mało brakowało, a wypowiedziałabym to na głos. Zacisnęłam jednak mocno usta, co
mnie na szczęście powstrzymało. - To jak będzie? Porozmawiamy? - spytał.
Skinęłam głową na znak zgody, pomimo tego, że jedyne co chciałam w tamtej
chwili zrobić to zwiać gdzie pieprz rośnie. Ogarniała mnie panika, choć
przecież nie było to naprawdę nic strasznego. Dla normalnych osób, do których najwyraźniej
ja się niestety nie zaliczałam. Odetchnęłam głęboko, jakby to miało mi pomóc w
zebraniu się do kupy i przygryzłszy dolną wargę splotłam swoje palce ze sobą,
spoglądając z powagą na Styles'a, który przysiadł sobie na oparciu fotela.
- Nie wiem tylko co chcesz usłyszeć - powiedziałam
cicho i nie byłam pewna, czy Harry to w ogóle usłyszał, ale jak zauważyłam, ten
cichy pomruk doszedł do jego uszu. Pokręcił głową ze zrezygnowaniem uparcie się
we mnie wpatrując, co stanowiło już pewnego rodzaju normę.
- Tu nie o to chodzi co ja chcę usłyszeć, tylko o
to, co ty czujesz i myślisz. To chcę wiedzieć. I jedyne, co mogę chcieć
usłyszeć, to prawdę. Możesz to dla mnie zrobić? - pochylił się lekko w moją
stronę, nie spuszczając ze mnie wzroku, aż w końcu się cofnął, jakby zdał sobie
sprawę, że w ten sposób może naruszać moją przestrzeń osobistą. Nagle sobie to
uświadomił. Lepiej później niż wcale.
- Ja...ja po prostu się boję - wyjąkałam
zawstydzona, a Harry spojrzał na mnie z troską. Zanim jednak zdołał cokolwiek
odpowiedzieć gdzieś z dołu doszły do nas wołania Lou. Krzyczał moje imię chyba
na całe gardło. Styles skrzywił się.
- No nie, serio? Nawet w domu nie można mieć
spokoju - prychnął niezadowolony i pociągnąwszy mnie za rękę, niemalże wepchnął
mnie do dużej szafy. - Nie ma cię tu - to powiedziawszy zamknął mi drzwi przed
nosem. Zamrugałam parokrotnie zaskoczona po czym chciałam się odwrócić, ale
uderzyłam głową w wieszak. Jęknęłam głośno i usłyszałam zza drzwi szafy
uciszającego mnie chłopaka. Potarłam uderzone przez siebie miejsce i wtuliłam
się w jakich ciuch Harry'ego, który tak ładnie pachniał, że odechciało mi się
stamtąd wychodzić. Do szczęścia brakowało mi tylko światła i więcej
przestrzeni. Siedziałam cicho w szafie, po czym usłyszałam czyjeś kroki na
korytarzu, które po chwili ucichły, a następnie znów się nasiliły. Do moich
uszu doszedł szczęk otwieranych drzwi i pytanie Tomlinson'a.
- Gdzie jest Audrey?
- Nie mam pojęcia - skłamał Harry. Louis prychnął,
najwyraźniej mu nie wierząc.
- Nie ściemniaj. Liam i Niall mówili, że jest u
Zayn'a, z kolei tam jej nie ma. Zayn mówił, że wyszła, więc skoro jej nie ma
ani u Zayn'a, ani u chłopaków, to musi być u ciebie – wydedukował.
- Może jest w łazience? – zasugerował Styles.
- Nie jestem głupi. Sprawdzałem - pierwsza myśl,
jaka mi przyszła do głowy, to co by było, gdyby Louis wlazł mi do łazienki.
Prawdopodobnie on by się nawet tym nie przejął.
- Do czego jest ci w ogóle ona potrzebna? – spytał
zaintrygowany Harry.
- Eleanor jest na dole.
- A co ona ma do Eleanor? – zdziwił się.
- Jakiś czas temu pytałbym o to samo – mruknął Louis.
- Nie rozumiem.
- Nie musisz niczego rozumieć, Audrey jest mi
potrzebna w tej chwili - wtedy, gdy to powiedział, drzwi szafy otworzyły się.
Wyszczerzyłam zęby w niewinnym uśmiechu i pomachałam mu lekko ręką.
- Myślałem, że jednak wybierzesz lepszą kryjówkę,
Harry. Szafa jest przereklamowana - zmarszczył nos.
- To czemu tam zaglądnąłeś?
- Bo zawsze wszystko chowasz w szafie i sądzisz, że
jak robisz to po raz kolejny, to nikt nie pomyśli, że znów coś tam schowałeś.
- Na innych to działa.
- Bo inni nie są mną - rzekł, po czym ja
wygramoliłam się z szafy czując na sobie zapach proszku do prania Harry'ego.
Styles
spojrzał na mnie zawiedziony. Posłałam mu przepraszające spojrzenie i ruszyłam
za ciągnącym mnie za rękę Lou. Harry jednak po chwili ruszył za nami.
Kiedy zostałam już zaciągnięta do salonu, moim
oczom ukazała się nieco naburmuszona brunetka, która widząc Lou ciągnącego mnie
za rękę, skrzywiła się i splotła ręce na piersi taksując mnie wzrokiem, pod
którego wpływem myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Niestety, jej wzrok nie
miał takich właściwości, co mimo wszystko przyjęłam z lekkim zawodem.
- Eleanor, to jest Audrey, moja przyjaciółka -
powiedział Louis, gdy stanęliśmy już przed dziewczyną. Rzuciłam okiem na
stojącego nieopodal Liam'a i nieco zdezorientowanego Niall'a. - Audrey, to moja
dziewczyna Eleanor - dodał, a ja automatycznie wyciągnęłam rękę w jej stronę.
Eleanor nawet się nie poruszyła i zażenowana już chciałam cofnąć rękę, gdy w
końcu ją uścisnęła. Uśmiechnęłam się niepewnie zastanawiając się nad tym, czy
wpadłam w jakieś kłopoty, ale o ile dobrze pamiętałam, nic złego nie zrobiłam.
Chyba.
- M...miło cię poznać - zająknęłam się, poczuwając
się do odpowiedzialności powiedzenia czegoś stosownego na tą okoliczność.
Odnosiłam wrażenie, że mimo tego dziewczyna miała ochotę rozwalić mi głowę o
stojącą nieopodal szafkę, co wcale mi nie pomagało. I w tej chwili nie
wiedziałam, co jest lepsze, konfrontacja z najwyraźniej złą z bliżej nieznanego
mi powodu, Eleanor, czy rozmowa z Harry'm na temat moich uczuć. Wpadłam z
deszczu pod rynnę, a moja mina najwyraźniej doskonale to odzwierciedlała, bo
napotkałam współczujące spojrzenie Liam'a. Już sobie wyobrażałam, jak żałośnie
musiałam wyglądać.
- I co, fajna ta moja dziewczyna, no nie, El? -
odezwał się Harry zbliżając się do mnie i przyciągając do siebie ramieniem.
Wytrzeszczyłam oczy wpatrując się w niego z niezrozumieniem, lecz ten tylko
puścił do mnie oczko i wyszczerzył zęby w szelmowskim uśmiechu.
Rzuciłam okiem na Eleanor, której zacięta mina
powoli gdzieś znikała. Najwyraźniej emocje opadały, co i mnie z kolei
uspokajało. Nie miałam najmniejszego pojęcia jakiego czaru użył Harry, ale
cieszyłam się, że podziałało i brunetka nie wydawała się już tak chętna do
pozbycia się mnie w jakiś wymyślny sposób. Co jak co, ale niechęć do mojej
osoby potrafię wyczuć nawet na kilometr. Ostrożnie wyswobodziłam się z uścisku Styles'a
uśmiechając się nieznacznie po czym zerknęłam na stojący nieopodal taboret,
który z hukiem runął na podłogę. Zmarszczyłam czoło i wtedy zobaczyłam
stojącego obok niego Zayn'a, który najwyraźniej w niego uderzył, krzywiąc się
najpewniej z bólu. Pewnie przyszedł zaciekawiony tym zamieszaniem, ale mimo
tego w ogóle nie powinien wychodzić z pokoju, bo jeszcze zaraziłby całą resztę.
- Zayn, marsz do łóżka! - zwróciłam się do niego
rozkazująco. Po chwili za sobą usłyszałam wybuch śmiechu Lou, zaś sam Zayn
posłał mi nieco rozbawione spojrzenie.
- Oho, jaka konkretna - skomentował Louis wciąż
sie podśmiechując. - Zayn, patrz jaki cię kopnął zaszczyt, moja mała
przyjaciółka chce cię zaciągnąć do łóżka - zaśmiał się raz jeszcze ze swojego
żartu. Oblałam się rumieńcem i już chciałam posłać mu piorunujące spojrzenie,
ale zauważyłam, że Harry zrobił to za mnie, Malik z kolei uciekł wzrokiem, a
następnie szybko czmychnął z salonu i tyle go widziałam. Popatrzyłam wówczas na
Eleanor, która sama pokręciła głową, patrząc na swojego chłopaka karcąco, po
czym posłała mi pokrzepiający uśmiech. Może jednak nie miała ochoty mnie zabić
z bliżej nieznanego mi powodu? Louis jakoś szczególnie się tym nie przejął, a
na dodatek w ogóle nie rozumiał o co nam chodzi.
- Obejrzyjmy jakiś film - zaproponował wreszcie i
niewiele myśląc przeskoczył przez oparcie kanapy i rozsiadł się wygodnie.
Eleanor westchnęła za zrezygnowaniem i dołączyła do niego, a Louis przyciągnął
ją do siebie i objął ją ramieniem. Dziewczyna wtuliła się w niego z uśmiechem.
- Hm...- mruknęłam zakłopotana. - To ja pójdę coś
zrobić do jedzenia - oznajmiłam i po chwili zorientowałam się, że po tych
słowach Niall zaczął podążać za mną niczym głodny pies. Rozbawiło mnie to do
tego stopnia, że mimowolnie się roześmiałam. Wolałam wówczas nie widzieć miny
reszty, bo to musiało zabrzmieć tak, jakbym z niezłym opóźnieniem śmiała się z
jakiegoś żartu.
Z pomocą mojego nowego asystenta, którym to został
sam Horan, zrobiłam popcorn i przygotowałam chipsy domowej roboty. Mimo iż
niedawno podałam kolację, wiedziałam, że przekąski znikną w oka mgnieniu.
Zdążyłam się przyzwyczaić do tego, że w domu pełnym facetów jedzenie znika w
zaskakującym tempie. Kiedy wróciliśmy z Niall'em do salonu okazało się, że film
jaki mieliśmy obejrzeć był jakąś komedią romantyczną. Z trudem udało mi się
ukryć grymas niezadowolenia. Naprawdę nienawidziłam komedii romantycznych. Nie
lubiłam ich przewidywalności, słodkich aż do przesady happy endów, tych
wszystkich wyciąganych na wierzch uczuć. Czy naprawdę było coś ze mną nie tak,
czy może to z resztą społeczeństwa, skoro im jakoś się to podobało? Nie zamierzałam
się nad tym zastanawiać. Zajęłam miejsce na kanapie obok Eleanor, a po mojej
drugiej stronie zasiadł Harry. Niall i Liam zaś musieli pocieszyć się fotelem.
Miałam cichą nadzieję, że to Eleanor wybrała film, a nie chłopcy, bo bym do reszty straciła wiarę w tych ludzi.
To było do przewidzenia, że Horan zabierze ze sobą
całą miskę chipsów. Już nawet miałam iść do kuchni i zrobić więcej co było
całkiem dobrym wykrętem od oglądania tej komedii, do której od początku nie
byłam dobrze nastawiona, ale kiedy już miałam wstać Harry powstrzymał mnie i
siłą usiłował zabrać miskę przyjacielowi. Ostatecznie stanęło na tym, że
przyniosłam mniejszą miseczkę i przesypaliśmy do niej część chipsów, choć
blondyn podzielił się nimi dość niechętnie. Kto by się spodziewał, że można aż
taką miłością darzyć jedzenie. Cóż, to jednak still better love story than twilight.
Film trwał w najlepsze, ale choćbym chciała, a nie
chciałam, to nie mogłam się skupić czując na sobie wzrok Harry'ego. Nie
musiałam nawet na niego patrzeć, aby wiedzieć, że jego zielone oczy wciąż
intensywnie mnie obserwują. Po pół godzinie postanowiłam się stamtąd na moment
ewakuować, akurat wtedy, kiedy chłopak w końcu zainteresował się tym, co się
działo na ekranie. A nie było to coś szczególnie ciekawego, przynajmniej według
moich kryteriów. Właściwie tylko Niall zwrócił na mnie uwagę, spoglądając
niepewnie, kiedy chwyciłam naszą pustą miskę i przesypałam odrobinę chipsów z
miski blondyna. Uśmiechnęłam się do niego mówiąc bezgłośnie, że zaraz wrócę.
Dotarłam pod drzwi pokoju Zayn'a. Najwyraźniej
troska o jego zdrowie i samopoczucie była silniejsza, niż jakakolwiek inna
forma oderwania się od dziwnej sytuacji panującej na dole. Siedzenie między obściskującą
się parą, a chłopakiem, który najpewniej chciałby robić to samo, nie należało
do przyjemnych czynności. Czułam się odrobinę osaczona.
Zachrypnięty głos Zayn'a zaprosił mnie do środka.
Nie da się ukryć, że był zaskoczony widząc mnie w progu. Unosząc jedną brew do
góry, odłożył trzymanego na swoich kolanach laptopa, zamykając go.
- Słyszałem, że oglądacie film. Czemu nie siedzisz
z nimi? - spytał nieco zaciekawiony. Milcząc położyłam mu miskę na półeczce, a
następnie zwróciłam swój wzrok ku niemu.
- Nie lubię komedii romantycznych - skrzywiłam
się, co najwyraźniej go rozbawiło. - Co? - spytałam zastanawiając się, co jest
w tym takiego śmiesznego.
- Nic. To dziwne.
- To, że nie lubię komedii romantycznych?
- Właśnie to. Dziewczyny zwykle są fankami tego
typu filmów – stwierdził i kaszlnął parę razy.
- Jak na kogoś, kto niemal codziennie spotyka
mnóstwo dziewczyn, to wiesz zaskakująco mało na ich temat, a o ile dobrze
pamiętam Liam przedstawiał cię jako znawcę - skomentowałam i zaśmiałam się
cicho. Zayn zmarszczył czoło, przez co pomyślałam, że chyba nie powinnam tego
mówić i lepiej byłoby po prostu zamilknąć. Pomimo tego, iż nie wyczuwałam
niechęci z jego strony wciąż czułam się nieco niepewnie w jego towarzystwie, obawiałam
się, że mogę powiedzieć, albo zrobić coś, co go rozzłości.
- Ty zaś masz zaskakująco dobrą pamięć, Audrey -
odparł wreszcie, a kącik jego ust delikatnie uniósł się ku górze w półuśmiechu.
- Niemniej jednak ja nigdy nie twierdziłem, że jestem znawcą. Dziewczyny są dla
mnie zagadką w równym stopniu co dla innych facetów - skwitował, wzruszając
ramionami. - Co to? - wskazał na miskę, zmieniając już temat.
- Zrobiłam chipsy. O dziwo udało mi się trochę
ukraść z miski Niall'a – odrzekłam.
- Jak udało ci się to przeżyć? Ja w takiej
sytuacji ratuję się ucieczką – popatrzył na mnie z lekkim zaskoczeniem.
- Cóż, to najpewniej dlatego, że gdyby nie ja, to
tak dobrych chipsów by nie miał.
- Skromnością to nie grzeszysz, a myślałem, że
jest wręcz przeciwnie.
- Wiem, że jestem w tym dobra, więc akurat tego
nie mam zamiaru się wypierać – mruknęłam zgodnie z prawdą.
- A co z resztą?
- Jaką resztą?
- Resztą rzeczy, których się wypierasz.
- Są niepewne. Albo nieprawdziwe. Trudno zatem
twierdzić, że jest się w czymś dobrym, skoro nie ma się takiej pewności, albo
tak po prostu nie jest, prawda? I to nie ma nic wspólnego ze skromnością czy z
jej brakiem.
- Mądre słowa. Dlatego zupełnie nie rozumiem dlaczego
inni zarzucają mi brak skromności, kiedy mówię, że dobrze wyglądam - zażartował
z rozbawieniem widocznym w oczach. Sama również się zaśmiałam. - Siadaj -
poklepał miejsce na łóżku. Spojrzałam na nie niepewnie, a potem na Zayn'a,
uśmiechającego się zachęcająco. Ostatecznie usiadłam, a chłopak zaraz zwinął
miskę z półeczki i spróbował jednego. Zaraz jednak skrzywił się okropnie, przez
co jęknęłam cicho. Tego to się zupełnie nie spodziewałam.
- Nie smakuje ci?
- Jest...- uciął patrząc na mnie z nieodgadnionym
wyrazem twarzy. Przygryzłam delikatnie dolną wargę nie spuszczając z niego
wzroku, kiedy ten nagle się roześmiał.- Jest świetne. Chciałem po prostu
sprawdzić jaką będziesz miała minę, gdy okaże się, że komuś nie smakuje -
wyjaśnił, na co pokręciłam głową z udawanym oburzeniem i szturchnęłam go lekko
łokciem.- cóż, ale trzeba przyznać że faktycznie jesteś w tym naprawdę dobra.
Masz może jeszcze jakieś ciekawe zdolności? – zapytał, przypatrując mi się.
- Tak. Mam zdolność do przyciągania wypadków.
Potocznie nazywa się to niezdarnością.
- Zauważyłem - choćbym chciała, nie mogłam go
winić za jego wybuch śmiechu, bo momentami dla mnie samej moja niezdarność była
czymś faktycznie zabawnym.
- Dobra, muszę wracać, zanim reszta się
zorientuje, że mnie nie ma, a poza tym miałam dać ci już spokój, żebyś
oszczędzał głos. Jak tak dalej pójdzie, to cię wcale nie wyleczę - powiedziałam
i pożegnawszy się z nim ruszyłam z powrotem na dół i zajęłam swoje miejsce. Nie
wiem dlaczego sądziłam, że moja nieobecność nie zostanie zauważona. Harry
spojrzał na mnie z ukosa, kiedy jak gdyby nigdy nic poczęłam oglądać film.
- Gdzie byłaś? - zapytał, pochylając się w moją
stronę.
- U Zayn'a - odpowiedziałam, ale Harry już tego
nie skomentował, tylko z zaciętą miną oglądał dalej film. Odniosłam wrażenie,
że się na mnie obraził i wtedy z uporem maniaka starał się mnie ignorować. Nie
udało mu się to jednak, bo pod koniec filmu usiłował złapać mnie za rękę. Nawet
już się nie wykręcałam. Gdy splótł swoje palce z moimi na jego twarzy pojawił
się wyraz triumfu oraz uśmiech zadowolenia, a kiedy zerknął na mnie i napotkał
moje spojrzenie, pochylił się lekko w moją stronę, zmniejszając dystans między
nami niemal do absolutnego minimum, a przy tym nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Nic z tego nie rozumiem - odezwał się Niall w
momencie, gdy na ekranie pojawiły się napisy końcowe. To pomogło mi nieco
wybrnąć z sytuacji.
- To tak jak ja - zwróciłam się do blondyna i
gwałtownie zerwałam się z miejsca. - Zaniosę naczynia do kuchni - oznajmiłam, a
wtedy Eleanor oderwała się w końcu od Lou i wstała z kanapy zaszczyciwszy mnie
przyjaznym uśmiechem.
- Pomogę ci - zaproponowała i już miałam jej
powiedzieć, że nie potrzebuję pomocy, ale postanowiłam jednak się nie odzywać
tylko pozwolić jej to zrobić. Chyba miałam nadzieję, że to dobry pomysł, skoro
dziewczyna wydawała się już nie pałać do mnie nieuzasadnioną nienawiścią. I tak razem, w milczeniu ruszyłyśmy w stronę
kuchni.
- Więc ty i Harry...- zaczęła, kiedy wstawiałam
naczynia do zmywarki. Rzuciłam okiem na jej minę i zaczerwieniłam się
mimowolnie.
- Nie to nie tak...znaczy...- plątałam się, chcąc
udzielić jej jakieś konkretnej odpowiedzi.- On się stara - pozwoliłam sobie na
niezbyt jasną odpowiedź. Wydawało się jednak, że Eleanor doskonale wiedziała o
co mi chodzi. To było pocieszające. Naprawdę nie chciałam się to szczególnie
wgłębiać.
- Ale ty nie chcesz - podsumowała, najwyraźniej
sądząc po mojej minie. - Dlaczego? - westchnęłam ciężko słysząc to pytanie. A
już myślałam, że ominą mnie zwierzenia, nic z tego. Nabrałam więcej powietrza w
płuca dziwiąc się, że mam zamiar rozmawiać na ten temat z właściwie obcą mi
osobą.
- Bo nie chcę takiego życia, bo sobie tego nie
wyobrażam, bo się boję, że to się dla mnie źle skończy -
wymieniłam jej pokrótce powody, dla których nie
chciałam się angażować w cokolwiek z Harry'm, pomimo tego, nie byłam już w
stanie tego ukrywać, że naprawdę mnie do niego ciągnęło, choć wzbraniałam się
przed tym jak tylko się dało. Nieskutecznie. Ta moja słabość mnie doprawdy dobijała.
- Nie można z góry zakładać, że coś się źle
skończy, bo to wcale nie jest pewne. Czasem trzeba zaryzykować, być silnym i po
prostu żyć, nie martwiąc się czymś co może nie nastąpić - odpowiedziała, co
brzmiało dość rozsądnie. Nie spodziewałam się, że osoba, która wydawała się
chcieć mnie zabić jak tylko mnie zobaczyła, będzie mi teraz dawać rady. Życie
coraz bardziej mnie zaskakiwało. Czasem zaczynałam tęsknić, za monotonnym życiem.
Przynajmniej wiedziałam czego się spodziewać, a tak, niespodzianka na każdym kroku.
- Harry to naprawdę dobry facet, tylko nieco zagubiony. On zawsze dba o osoby,
na których mu zależy.
- Pod warunkiem, że mu naprawdę zależy.
- Nie dowiesz się tego, jeśli nie podejmiesz
ryzyka - miała rację. Wiedziałam to, ale jednak, to wciąż mnie przerażało. A ten
strach był wręcz paraliżujący i nie pozwalał mi działać. I zdawałam sobie
sprawę, że to naprawdę nie była wina Harry’ego. Tylko moich chorych obaw.
- Eleanor? - zagaiłam nieśmiało po chwili
milczenia.- A jak sobie radzisz z tymi wszystkim ludźmi wtrącającymi się w wasz
związek, ze sławą Lou, z brakiem prywatności? - chciałam wiedzieć to prosto od źródła.
Eleanor była idealna. Domyślałam się, że musiało być to trudne, sądząc po tym
czego się dowiedziałam na temat byłej dziewczyny Malika. Zostawiła go, bo nie
mogła znieść tego, że fani dosłownie wszystko niszczyli i nienawidzili ją z
byle powodu.
- Jest ciężko, nie ukrywam. Ludzie potrafią być
okrutni, mówić i pisać różne rzeczy, na nasz, na mój temat. Oceniają,
analizują, wtrącają się we wszystkie sprawy. Wiedzą niemal dosłownie o
wszystkim, zupełnie nie wiem skąd. Poddają pod wątpliwość prawdziwość naszego
związku. To naprawdę jest wykańczające, ale jednak bycie z tym cholernym
draniem wszystko wynagradza - uśmiechnęła się szeroko z wyraźnym roztkliwieniem
i zerknęła w stronę drzwi za którymi zostawiłyśmy chłopców. - Wierz mi, miałam
mnóstwo momentów, w których chciałam zrezygnować, po prostu odejść, żeby
wszyscy dali mi spokój, żeby przestali mnie atakować i nienawidzić za to, że w
ogóle istnieję. Ale nie potrafię go zostawić. Nie mogę już sobie wyobrazić
życia bez niego. Pieprzyć innych ludzi, nie będą mi odbierać szczęścia -
zakończyła dobitnie swoją wypowiedź, co automatycznie przywołało na moje usta
szeroki uśmiech.
- Louis ma naprawdę szczęście, że na ciebie trafił
- odrzekłam, widząc, jak twarz brunetki aż promienieje. Eleanor też miała
ogromne szczęście, że trafiła na niego. Na tego zakochanego w niej aż do
szaleństwa chłopaka.
Gawędząc
sobie i żartując wróciłyśmy do salonu, gdzie Louis zaszczycił nas podejrzliwym
spojrzeniem. Powód dla którego Eleanor na początku tak się zachowywała wciąż był
mi nie znany, ale szczerze, po prostu to już nie miało żadnego znaczenia.
Kolejny dzień różnił się tyle od poprzedniego, że
Harry nie próbował już porozmawiać ze mną sam na sam. Pewnie stracił nadzieję,
że to mu się uda po tym jak za każdym razem ktoś nam przeszkadzał. Nie, żeby mi
to nie odpowiadało. Nie byłam gotowa na poważną rozmowę. Ani trochę. Wolałam po
prostu o tym nie dyskutować. To wydawało mi się zupełnie niepotrzebne.
Obyło się również bez niespodziewanych wizyt i
oglądania komedii romantycznych, co również przyjęłam z ulgą. Louis spędził z
Eleanor ponad pół dnia w swoim pokoju. Kiedy przyszła pora na śniadanie czy
obiad wysyłałam Harry'ego, który na szczęście bez żadnych sprzeciwów wołał
tamtą dwójkę na posiłek. Ja wolałam się raczej trzymać z daleka i nie
przeszkadzać. Co do Harry'ego to ten trzymał dystans, co z kolei zaczęło mnie
naprawdę drażnić. Doszłam do wniosku, że ze mną naprawdę było coś nie tak, bo z
jednej strony chciałam, aby Harry dał mi spokój i ułatwił mi nieco trzymanie się
od niego z daleka, ale z drugiej strony gdy nie było go w pobliżu i nie starał
się mnie uwieść, czy cokolwiek próbował robić, czułam, że coś jest nie tak i to
mi się nie podobało. Żeby uwolnić się od tego niepokojącego uczucia sama
uciekałam przed Harry'm, chociaż doskonale zdawałam sobie z tego sprawę, że
oboje zachowujemy się jak dzieci.
- O co wam chodzi? - zagadnął mnie Liam tuż po
obiedzie, kiedy pomagał mi sprzątnąć naczynia ze stołu.
- Nie wiem o czym mówisz - pokręciłam głową.
- Ty znowu unikasz Harry'ego, a Harry unika
ciebie. Najśmieszniejsze jest to, że myślicie, że wcale tego nie widać. Coś się
wczoraj wydarzyło, a co udało mi sie przeoczyć? - spytał unosząc brwi do góry,
oczekując ode mnie odpowiedzi.
- Naprawdę myślisz, że będę o tym z tobą
rozmawiać? – posłałam mu spojrzenie pełne politowania. To nie był odpowiedni
temat do dyskusji z przyjacielem. O nie było naturalne, rozmawianie z nim o
moich rzekomych uczuciach do jego przyjaciela.
- Cóż, kiedyś rozmawialiśmy od wszystkim.
- Nie ściemniaj. Nie rozmawialiśmy o moim życiu
miłosnym.
- Mam cię! Czyli masz jakieś życie miłosne? -
wyszczerzył zęby w uśmiechu, a ja jak zwykle unikając odpowiedzi, wyminęłam go
i opuściłam kuchnię, nie mogąc zrozumieć, co się tak wszyscy na mnie uwzięli.
Jedynym ratunkiem był Zayn. Kiedy weszłam do jego pokoju jego talerz po
obiedzie leżał na półce a on sam znów siedział z laptopem na kolanach.
- Coś ciekawego w wielkim świecie? - zaczęłam,
uśmiechając się przyjaźnie. Chłopak odwzajemnił uśmiech i przesunął się na
łóżku robiąc mi miejsce, które zajęłam dopiero po chwili.
- W wielkim świecie nic ciekawego, ale na
twitterze fani życzą mi powrotu do zdrowia - odparł wskazując na jakąś
wiadomość. Po jej przeczytaniu zerknęłam na niego. Widać było, że już mu się
polepsza. Nadal miał chrypkę, ale znacznie mniejszą w porównaniu do tego, co
było dzień wcześniej. I jego twarz znów nabrała kolorów. To sprawiło, że
zaczęłam czuć dumę, że tak dobrze się spisałam.
- To miło z ich strony - stwierdziłam. - Jak się
właściwie czujesz? - zadałam mu pytanie.
- O wiele lepiej, myślę, że występ nie okaże się
przeze mnie klapą - zapewnił. Niepewnie przystawiłam mu dłoń do czoła.
Ewidentnie temperatura spadła, co niezmiernie mnie ucieszyło, a usta wygięły
się w promiennym uśmiechu. Kiedy jednak napotkałam spojrzenie Zayn'a szybko
cofnęłam rękę i odwróciłam wzrok, czując się, jakbym zrobiła coś złego. -
Naprawdę jestem wdzięczny za to, co robisz - powiedział po chwili.
- C...co? - wyrwał mnie z zamyślenia. - A, to nic
takiego - odparłam, uświadamiając sobie, że miał na myśli zajmowanie się nim w
czasie choroby.
- Będę mógł ci się za to jakoś odwdzięczyć?
- Nie ma takiej potrzeby Zayn - mruknęłam. -
Chociaż mógłbyś coś zrobić - zamilkłam na moment, a chłopak spojrzał na mnie
wyczekująco. - Mógłbyś powiedzieć, co cię takiego dręczy - zasugerowałam, ale
wtedy zrozumiałam, że to nie było najlepsze posunięcie. Chłopak bowiem
spochmurniał i zacisnął usta z wyraźnym przejęciem. Cóż miałam poradzić na to,
ze ta sprawa nie dawała mi spokoju?
- Po co ci to wiedzieć? - zapytał chłodno.
Zakłopotana wstałam z łóżka i podrapałam się po skroni.
- Chciałabym pomóc.
- Nie wszystkim da się pomóc - burknął, kręcąc
głową z niezadowoleniem. Nie powinnam w ogóle ruszać tego tematu. Skarciłam się
w myślach i postanowiłam się wycofać, kierując się prosto do drzwi. Już miałam
wyjść z pokoju, kiedy zatrzymał mnie jego głos.
- Audrey - odwróciłam się w jego stronę. -
Przepraszam - powiedział skruszony. - Może kiedyś ci powiem, ale jeszcze nie
teraz – westchnął ciężko, udręczony. Kiwnęłam głową, wyrażając swoje zrozumienie. -
Zostań - dodał jeszcze, a ja wróciłam na swoje miejsce. - Dlaczego zawsze
uciekasz? - zaskoczyło mnie to pytanie. Przez moment nie odezwałam się ani
słowem, wbijając spojrzenie w jeden punkt na przeciwległej ścianie pokoju. To
naprawdę było dobre pytanie, które zmusiło mnie do zastanowienia. Dlaczego ja
zawsze uciekałam? Przed uczuciami, trudnymi tematami, przed złością innych.
Czemu mnie to przerastało? I co tak naprawdę było powodem uciekania przed
Harrym. Zaczynałam wątpić w to, że faktycznie w największym stopniu chodziło mi
o spotykanie się z kimś tak sławnym. To było coś zupełnie innego. I musiałam
się z tym w końcu uporać.
- Może kiedyś ci powiem - odpowiedziałam w końcu,
jego własnymi słowami, sprawiając, że na jego twarzy wykwitł uśmiech. A mówi
się, że to kobiety mają zmienne nastroje. Zayn Malik bije je na głowę.
- Gdzie jest Niall? - zapytał Zayn niedługo przed
występem, krzątając się dookoła nie wiedząc co ze sobą zrobić. To co się tam
działo było jednym wielkim zamieszaniem. Według Liam'a zawsze tak to mniej
więcej wyglądało. Kompletna dezorganizacja. Zayn przymierzał chyba z dziesięć
kurtek, a Louis z kolei ciągle gdzieś gnał. Harry natomiast siedział sobie w
garderobie, gdzie jego włosami zajmowała się Louise, stylistka, którą poznałam,
gdy tylko przybyliśmy na miejsce. Właściwie nie wiedziałam, dlaczego zgodziłam
się pojechać z nimi. Wiedziałam, że to nie najlepszy pomysł, ale Louis uparł
się i nie przyjmował żadnej odmowy. I znów zostałam wyposażona w czapkę Liam'a
i okulary przeciwsłoneczne. Nie był to najlepszy kamuflaż pod słońcem, ale na
pewno utrudniał rozpoznanie mojej osoby. Niemniej jednak na pewno ludzi
zastanawiało, któż tak ciągle podąża za chłopcami i ukrywa się przed resztą
świata.
Zayn czuł się już znacznie lepiej. Chrypka
całkowicie zniknęła. Skarżył się jedynie na ból głowy, ale temu udało nam się
szybko zaradzić. Mnie z kolei zaczęła boleć głowa, kiedy stałam tak pośrodku
tego rozgardiaszu próbując ogarnąć rozumem wszystko to, co się działo dookoła
mnie. Ciągle ktoś przychodził, odchodził, pojawiał się i znikał.
- Nie mam najmniejszego pojęcia - odpowiedział mu
Lou, który nagle pojawił się tuż obok nas, a potem znowu gdzieś zniknął.
- A czy on przypadkiem nie został na zewnątrz z
fankami? - zasugerował Liam. Tyle wystarczyło, a Zayn zerwał się z miejsca i z
niezwykłą prędkością popędził w stronę wyjścia. Popatrzyłam pytająco na Liam'a.
- Chodź, coś zobaczysz - powiedział i pociągnął mnie
za rękę, prowadząc w stronę drzwi, za którymi zniknął Malik. W końcu wyszliśmy
z budynku i moim oczom okazał się ogromny tłum fanek, które otaczały nieco
przestraszonego blondyna. Zayn przedzierał się między nimi, aby dotrzeć do
przyjaciela. - Niall'a lepiej nie zostawiać z takim tłumem. Zdarza mu się
wpadać w panikę - wyjaśnił zatroskany, patrząc w stronę Horana. - Zostań tu,
albo wróć do środka, zaraz z nimi wrócę - kiwnęłam głową i jeszcze przez chwilę
obserwowałam to zamieszanie, a następnie weszłam z powrotem do środka, chcąc
poszukać Lou. Próba znalezienia go skończyła się fiaskiem. Zapadł się pod
ziemię. Zrezygnowana zajrzałam do garderoby przez uchylone drzwi, ale nie
zobaczywszy ani Harry'ego ani stylistki zmarszczyłam czoło. Gdzie oni wszyscy
znikali? Dopiero po chwili dostrzegłam w rogu pomieszczenia jakiś ruch. Harry
siedział na fotelu z dzieckiem na kolanach. Najwyraźniej mnie nie zauważył.
Przyglądałam się mu przez dłuższą chwilę, gdy bawił się z małą, uroczą
dziewczynką, która śmiała się z jego idiotycznych min i łaskotek. Ten widok
niezwykle mnie rozczulił, a uśmiech od razu pojawił się na mojej twarzy. Jak
długo jeszcze mogłam mu się opierać?
- Świetnie wygląda z dzieckiem, nie? - usłyszałam
za sobą cichy głos. Obejrzałam się i ujrzałam szczerzącą się Louise.
- Tak, to prawda - zgodziłam się. Chciałam jeszcze
coś powiedzieć, ale zorientowałam się, że kobiety już przy mnie nie było.
Westchnęłam cicho po czym zdecydowałam się wejść do środka. Harry podniósł
wzrok w momencie, gdy pchnęłam drzwi. Uśmiechnął się nieznacznie na mój widok,
po czym spojrzał na siedzącą mu na kolanach dziewczynkę.
- Audrey, to jest Lux, córka Louise - powiedział,
a ja przykucnęłam przy fotelu uśmiechając się do dziewczynki i potrząsając jej
małą rączką.
- Jakże miło mi poznać - zaśmiałam się, rzucając
okiem na Styles'a. - Teraz robisz za niańkę?
- Jestem wielozadaniowy - wypiął dumnie pierś. -
Poza tym robienie za niańkę Lux jest naprawdę całkiem przyjemnym zajęciem –
dodał.
- Mogę robić za niańkę razem z tobą? - spytałam z
nadzieją w głosie.
- Cholera, gdybym wiedział, że to dziecko sprawi,
że w końcu sama do mnie przyjdziesz, wypożyczyłbym małą znacznie wcześniej -
stwierdził i roześmiał się. Widać było, że jest niezwykle zadowolony z siebie.
- Kto powiedział, że przyszłam do ciebie?
- Dlaczego nigdy nie dajesz mi się nacieszyć chwilą
Munroe? - jęknął z wyrzutem.
- Bo jestem okropną dręczycielką - odrzekłam mu na
to. - Przepraszam - powiedziałam. - Naprawdę przepraszam z to wszystko, Harry -
już wiedziałam co należy zrobić. Po prostu zaryzykować.