poniedziałek, 10 grudnia 2012

Rozdział XV

Oto przed wami rozdział piętnasty, miśki moje kochane. Naprawdę chciałam go napisać w piątek, ale cóż, nie wyszło, za to, mam nadzieję, uda mi się w ten piątek zamieścić kolejny. Zobaczymy jak to będzie. Rozdział piętnasty jest pewnym zakończeniem, a jednocześnie początkiem pewnego okresu w życiu głównej bohaterki, więc od szesnastego zacznie się nieco bardziej rozwijać akcja na co czekałam praktycznie od początku, bo właśnie na to miałam najwięcej pomysłów. Pewnie mogłabym to wszystko streścić w znacznie mniejszej ilości rozdziałów, ale nie zrobiłam tego z prostej przyczyny - to wszystko jest bardzo istotne w kształtowaniu się relacji między bohaterami, jak i przyszłych wydarzeń. Chciałam, abyście mieli pełny obraz tego wszystkiego, więc nie chciałam niczego pomijać. Tak to wyglądało mniej więcej w mojej głowie, więc pozwoliłam sobie na rozpisanie tego aż w tylu rozdziałach, które tak naprawdę mogę dopiero nazwać początkiem. Ale dość gadania, zapraszam do czytania :D.

Siedziałam niemalże nieruchomo na swoim miejscu wbijając swoje spojrzenie w Liam'a, który do tej pory uśmiechał się szeroko ukazując rząd białych zębów, lecz gdy zobaczył moją minę, nieco spochmurniał. Musiał zdać sobie sprawę z tego, że tak naprawdę jego propozycja może być przeze mnie odrzucona.
- Liam, to naprawdę miłe z twojej strony, że proponujesz mi wyjazd do Londynu, ale dobrze wiesz, że nie mogę. Pobyt w Birmingham był krótki, więc mogłam sobie na to pozwolić, ale nie mogę znowu zostawić ojca, tym bardziej, że powinnam już dawno zająć się szukaniem pracy. Obiecałeś mi w tym pomóc - przypomniałam mu o tym, na co chłopak nieco się zmieszał. Najwyraźniej kompletnie o tym zapomniał, przez co było mu teraz głupio. Podrapał się niepewnie po skroni i usiadł obok mnie, zawieszając głowę. Intensywnie nad czymś się zastanawiając, zmarszczył czoło i wpatrywał się w milczeniu w podłogę. Szturchnęłam go lekko łokciem, ale nie było żadnej reakcji z jego strony.
- Och, Liam myśliciel. Przygotuj się na kolejne pomysły, ja się tymczasem zmywam - zwróciła się do mnie Ruth, która pośpiesznie wstała z kanapy i skierowała się ku wyjściu z salonu. Pożegnałam ją uśmiechem, a następnie spojrzałam na Liam'a, który w tym samym czasie popatrzył na mnie. Z jego miny wywnioskowałam, że właśnie wpadł na jakiś pomysł, aczkolwiek nie byłam pewna, czy chcę go usłyszeć.
- A gdybyś pracowała dla nas? - spytał z nadzieją w głosie. Spojrzałam na niego jak na wariata, lecz on wydawał się tym w ogóle nie przejmować. Co więcej, on mówił śmiertelnie poważnie.
- To znaczy? Co miałabym robić?
- To, co ci wychodzi najlepiej. Gotować - uśmiechnął się szeroko, najwyraźniej wybitnie zadowolony ze swojego pomysłu, do którego ja byłam raczej sceptycznie nastawiona. Oczywiście wierzyłam w to, że Liam to przemyślał, nawet w tak krótkim czasie, bo był rozsądną osobą, która nie podejmowała pochopnych decyzji i nie próbowała namówić kogoś do wcielenie swojego pomysłu w życie bez uprzedniego zastanowienia się nad tym. W tej zatem kwestii mogłam ufać, że nie wyszłabym na tym źle, choć wciąż miałam wątpliwości. Jak zawsze. Nie powinno to nikogo dziwić.
- Nie sądzę, że...
- Daj spokój, Aud, to jest znakomity pomysł - przerwał mi z niewiarygodnym entuzjazmem, jakiego się po nim nie spodziewałam. - Będziesz miała pracę, zarobisz więcej niż w knajpie, a będziesz musiała gotować jedynie trzy razy dziennie, a nie zawsze, bo nie wiadomo co akurat nam wypadnie, chociaż to też zależy od zachcianek Niall'a - wytłumaczył, wpatrując się we mnie niemal błagalnie. - Proszę, cię, Audrey. Naprawdę dobrze jest mieć przyjaciółkę z powrotem przy sobie. Nie chcę, żebyśmy znowu stracili kontakt.
- Nie stracimy - odrzekłam, kręcąc głową. - Będziemy utrzymywać kontakt telefoniczny. Jakoś to będzie, przecież tak czy siak będzie musiało do tego dojść, bo ja w Londynie nie mogę siedzieć wiecznie. Poza tym, mamy jeszcze trochę czasu
- Mamy dwa dni - zaskoczył mnie tą wypowiedzią. Byłam przekonana, że mają więcej wolnego. Szczerze nie chciałam się jeszcze żegnać z Liam'em, bo nie wiadomo kiedy mogłaby się jeszcze nadarzyć okazja do spotkania. Niezwykle szybko przyzwyczaiłam się do jego obecności, której brakowało mi przez tyle miesięcy. I tak jak on, nie chciałam, żebyśmy stracili kontakt, miałam zamiar się już o to postarać, mimo iż wiedziałam doskonale, że to może być ciężkie. Może i nie miałam zbyt wielkiego pojęcia o życiu gwiazdy muzyki pop, ale z tego co opowiadali chłopcy, było to istnym szaleństwem. Masa obowiązków i niemalże minimum czasu dla siebie. Wywiady, występy, sesje, nagrania, to zajmowało im większość czasu. I rozumiałam, że trudno jeszcze kontaktować się z przyjaciółmi w tym wszystkim, jednakże wyszłam z założenia, że skoro ostatnio jakoś się to udawało, gdy wrócili na tydzień do Londynu, to potem też się to uda.
- Aud, chociaż zastanów się nad tym i nie skreślaj tego pomysłu. Mogłabyś zamieszkać u nas, więc nie byłoby żadnego problemu z zakwaterowaniem.
- Nie dość, że miałabym brać od was pieniądze to miałabym jeszcze u was mieszkać? Nie czułabym się z tym dobrze - odparłam z kwaśną miną. Już i tak wiele im zawdzięczałam, a przez to miałam wrażenie, że nigdy nie będę w stanie się odwdzięczyć za ich pomoc. Jakże po tym miałabym spłacić swój dług wdzięczności?
- Potraktuj to jak normalną pracę, tylko z ciekawszym towarzystwem - stwierdził uśmiechając się do mnie szeroko. - Nie daj się prosić - nalegał wciąż. A myślałam, że to Styles był uparty. Liam jeśli chciał też potrafił być. Przez ten czas kiedy się nie kontaktowaliśmy można było o tym zapomnieć.
- Pomyślę o tym jeszcze i dam ci odpowiedź - odrzekłam, a ta deklaracja mimo wszystko zadowoliła chłopaka.
- Serio się nad tym zastanów, a nie tylko mnie zbywaj - powiedział zaraz posyłając mi pełne powagi spojrzenie. Uśmiechnęłam się do niego szeroko, a on objął mnie po przyjacielsku ramieniem.- Jest jeszcze jeden plus twojego ewentualnego wyjazdu do Londynu -  zaczął, a ja popatrzyłam na niego pytająco. - Zobaczysz się ze starszym bratem, a on też za często w ostatnim czasie tu nie bywał, prawda? - zgodziłam się z nim skinieniem głowy. Istotnie, Humphrey nie dysponował zbyt dużą ilością wolnego czasu, aby przyjeżdżać do rodzinnego domu, a i też my nie mieliśmy go dużo, aby odwiedzić go w Londynie. Obowiązki zdecydowanie utrudniały nam kontakt, ale chociaż tyle, że staraliśmy się rozmawiać przez telefon tak często, jak to tylko było możliwe. Nic jednak nie mogło zastąpić rozmowy twarzą w twarz ze starszym bratem, który zawsze był dla mnie niewiarygodnym oparciem. W każdym razie, ten postawiony przede mną argument sprawił, że serio zaczęłam się nad tym wszystkim zastanawiać. I tym razem to Liam musiał mnie wyrywać z zamyślenia, z wybitnym rozbawieniem wymalowanym na twarzy. Wiedział, że tym dał mi nieco do myślenia.
Resztę dnia spędziliśmy u niego w pokoju leżąc na łóżku plackiem, wpatrując się bezsensu w sufit i rozmawiając, jednocześnie zajadając się serowymi chrupkami, które Liam tak uwielbiał. Było tak, jak parę lat wcześniej, kiedy życie nie okazywało się takie skomplikowane, a w wakacje rzeczywiście miało się wolne i robiło się tylko i wyłącznie to, na co miało się ochotę. Teraz oboje poznaliśmy trudy niemal dorosłego życia. Ja pomagałam utrzymać rodzinę i zajmowałam się domem, a Liam robił karierę i wkroczył do tego szalonego świata, o którym przeciętni ludzie mogą jedynie czytać w gazetach. Tak wiele się zmieniło, a jednak my nie zmieniliśmy się prawie wcale. Poniekąd nawet byliśmy wciąż tymi samymi dzieciakami, co te parę lat temu, a rozmowa jaką toczyliśmy przez parę ładnych godzin i wspólne wygłupy dały mi tego świadectwo. Obrzucaliśmy się chrupkami jak małe dzieci, śmialiśmy się z totalnych głupot, które normalnie nikogo by nie śmieszyły. Wzięło nam się nawet na wspominanie zabawnych i ciekawych sytuacji, jakie miały niegdyś miejsce, co niejednokrotnie sprawiało, że łapałam się z brzuch, który zaczynał mnie boleć z ciągłego śmiechu, nie mówiąc już nawet o gardle. Chrypkę miałam przeraźliwą, ale to tak czy inaczej mnie nie powstrzymywało przed dalszym śmiechem i dyskusjami z przyjacielem.
- Mogę ci zadać pytanie? - odezwałam się, kątem oka zerkając na Liam'a, który właśnie trzymał laptopa na swoich kolanach i jak zauważyłam, przeglądał twitter'a, co jakiś czas odpisując swoim fanom. Spojrzał na mnie i odłożył laptopa, najwyraźniej sądząc, że mam zamiar zadać mu jakieś poważne pytanie, co mógł wnioskować po moim wyrazie twarzy jak i tonie wypowiedzi.
- Jasne.
- Jak długo Jason i jego kumple cię dręczyli? - spytałam, a twarz Liam'a nieco stężała. - I nie mów mi, że tylko na tym obozie, bo w to nie uwierzę po tym, czego się dzisiaj dowiedziałam.
- To znaczy?
- On razem ze swoimi przyjaciółmi najwyraźniej wciąż czerpie satysfakcję z prześladowania innych. Koleżanka mi to dziś powiedziała - wyznałam, nie wdając się w szczegóły, bo to nie było konieczne.
- Jeśli mam być szczery to niespecjalnie mnie to dziwi - odparł cierpko.
- Zatem jak długo?
- Skończyło się jakiś rok przed tym, jak po raz drugi zgłosiłem się do x factora. Jego kumpel, który chodził ze mną do szkoły, przepisał się, więc całą resztę widziałem już naprawdę bardzo rzadko. Zwykle jedynie w twoim towarzystwie, ale wtedy wyjątkowo dobrze się zachowywali. Mimo tego, że cię okłamywał, chyba byłaś dla Jason'a ważna, skoro tak mu zależało na tym, abyś się nigdy nie dowiedziała o tym, co wyprawia, bo zdawał sobie sprawę, że byś tego nie pochwalała.
- Gdybym faktycznie była dla niego ważna, to by mnie nie okłamywał - skwitowałam i skrzyżowałam ręce na piersi. - Ale nie rozumiem, dlaczego nic nie mówiłeś przez tyle czasu.
- Z tego samego powodu, dla którego ty też nigdy nie chciałaś mówić, gdy coś było nie tak - odpowiedział mi wzruszając ramionami. Zastanowiwszy się nad tym doszłam do wniosku, że strach przed przyznaniem się do słabości i porażek, to najgłupsze co może być i oboje mogliśmy się poszczycić totalną głupotą w tej kwestii.
- Liam...- zaczęłam, a chłopak popatrzył na mnie pytająco. - Obiecaj mi, że jeśli kiedykolwiek coś złego się będzie działo, albo po prostu będziesz miał jakiś problem, to mi o tym powiesz. - poprosiłam, a kąciki jego ust uniosły się ku górze w uśmiechu.
- Obiecuję - powiedział, a następnie oberwałam od niego poduszką w ramię i w taki też sposób całą powagę sytuacji diabli wzięli, choć miałam nadzieję, że Liam jednak wziął do siebie moją prośbę. Jako przyjaciółka chciałam wiedzieć o jego problemach i o tym, co go dręczy. Bo w końcu jak inaczej mogłabym mu pomóc?

Cały następny dzień spędziłam zastanawiając się nad propozycją Liam'a, jak i na rozmawianiu z Humphrey'em przez telefon, który stwierdził, że byłoby świetnie, gdybym przyjechała do Londynu, aczkolwiek ten martwił się tym, że opuszczę pracę, bo oczywiście wciąż nie poinformowałam go to tym, że już nie pracuję, dlatego w końcu musiałam przekazać mu tą informację, jak zwykle źle się czując z powodu tego, że tak długo go okłamywałam. Pytał mnie o powód rezygnacji z pracy, a ja wciąż nie potrafiłam mu powiedzieć prawdy. A dzień wcześniej prosiłam Liam'a, żeby już zawsze mi mówił, kiedy będzie coś nie tak, a ja teraz nie potrafiłam powiedzieć prawdy własnemu bratu. Doskonale mogłam się odnaleźć w roli Payne'a, bo robiłam dokładnie to samo, właśnie w tej chwili. Czułam się z tym źle, ale wiedziałam, że ta wiedza na nic mojemu bratu się nie przyda, tym bardziej, że było to już przeszłością, a mogłoby go to tylko niepotrzebnie zmartwić.
W każdym razie Humphrey powiedział, żebym się nie zastanawiała długo nad przyjazdem, tylko jak najszybciej pakowała walizki i przyjeżdżała razem z Liam'em, bo on już mi będzie szykował miejsce do spania w swoim pokoju. Po jego entuzjastycznej reakcji na mój ewentualny przyjazd, po prostu nie miałam serca odmawiać teraz Liam'owi. Tak bardzo chciałam się zobaczyć z bratem, jednocześnie tak bardzo potrzebowałam pracy, że coraz bardziej ten pomysł  mi się podobał. Ostatecznie zapoznałam z tym pomysłem tatę, który tym razem nie był aż taki chętny do wyrzucenia mnie z domu do innego miasta. Nie wynikało to z tego, że twierdził, że sobie nie poradzi beze mnie, chociaż on by tego nie przyznał za żadne skarby świata, ani nie wynikało to z tego, że ja mogłabym sobie nie poradzić w Londynie. Tata po prostu się martwił, że miałam być tak daleko od niego, na tak długo, chociaż sama nie miałam pojęcia ile mógłby trwać mój pobyt w Londynie. Ale mimo wszystko nie miał nic przeciwko temu, więc nie pozostało mi nic innego, jak zawiadomić Liam'a o podjętej przeze mnie decyzji.
Tak jak się spodziewałam niezwykle go to ucieszyło. Do tego stopnia, że po uściskach, niemal wykopał mnie ze swojego domu, abym zaczęła już się pakować, bo następnego popołudnia mieliśmy wyjechać. Poszłam za jego radą i postanowiłam zacząć faktycznie przygotowywać się do wyjazdu, robiąc listę rzeczy które musiałam zabrać i które musiałam jeszcze przed wyjazdem zrobić, a właściwie rozpisać, czym tata musiał się zająć pod moją nieobecność, tak samo jak i Charlie, skoro to on właściwie większość czasu miał spędzał w domu. Chłopak nie był jakoś szczególnie zadowolony z mojego wyjazdu, a ja sądziłam, że to pewnie z tego powodu, że sam będzie musiał sobie przygotowywać posiłki i cześć moich obowiązków spadnie właśnie na niego. Miałam chociaż nadzieję, że nie postanowi sobie tych obowiązków zwyczajnie zbagatelizować i rzeczywiście się zamie tym, czym mu kazałam się zająć, bo obawiałam się, że inaczej po moim powrocie, dom trzeba byłoby odkopywać spod sterty brudów.
Kolejny ranek spędziłam na zakupach. Musiałam zaopatrzyć lodówkę, ażeby rodzina mi nie pomarła z głodu. Nie to, żebym wątpiła w umiejętności organizacyjne mojego taty i brata, chociaż tak na dobra sprawę faktycznie w to wątpiłam, dlatego postanowiłam się tym zająć jeszcze przed wyjazdem. Lawirowałam zręcznie między sklepowymi półkami w supermarkecie, wrzucając odpowiednie rzeczy do wózka, łącznie z trzema paczkami orzechów w czekoladzie dla siebie, na drogę. Za ten przysmak mogłabym dosłownie zrobić wszystko.
Wyjeżdżałam akurat wózkiem z alejki, gdy niespodziewanie natrafiłam na coś na swojej drodze. Tym czymś, a raczej kimś okazał się postawny chłopak. Mój były chłopak. Że też musiałam ostatnio tak często się na niego natykać.
- Wybacz - wybąknęłam pod nosem przeprosiny, usiłując go wyminąć, jednak Jason zastąpił mi drogę. To było niewiarygodnie wkurzające, kiedy ciągle ktoś nie chciał mnie przepuścić.
- Nie ma w pobliżu twojego szanownego przyjaciela, który sobie w końcu o tobie przypomniał? - spytał, opierając ręce o sklepowy wózek. Zmarszczyłam czoło i spojrzałam na niego z niezadowoleniem.
- Nie powinno cię to obchodzić, czy tu jest, czy go nie ma - prychnęłam, wciąż uparcie chcąc go ominąć, choć ten nie dawał mi na to żadnych szans. Był zbyt silny. Nic się w tej kwestii nie zmieniło od czasu, kiedy byliśmy razem.
- A ten drugi, jego kumpel, co się do mnie rzucał? - zmrużył oczy i rozejrzał się dookoła, w poszukiwaniu, najprawdopodobniej, Harry'ego. Najwyraźniej nie bardzo mu sie to spodobało, ze wtedy w kawiarni Styles włączył się do rozmowy.
- Nikt się do ciebie nie rzucał, Jason.
- Nieważne. Możesz teraz ze mną normalnie porozmawiać? - zapytał patrząc na mnie wyczekująco.
- Nie mam najmniejszego zamiaru rozmawiać z takim parszywym kłamcą jak ty - syknęłam i popchnęłam wózek. Znów bez skutku. Jason jedynie zmarszczył brwi i zacisnął mocno pięści w wyraźniej złości.
- Nie wiem o co ci chodzi - pokręcił głową, próbując się wyprzeć.
- Czyżby? Dręczenie Liam'a, prześladowanie kogo popadnie, okłamywanie mnie na każdym kroku. Mówi ci to coś? - zasugerowałam, zła jak nigdy wcześniej.
- Co ten pieprzony Payne ci naopowiadał? Przyjechał sobie, wielką gwiazdę zgrywa i wtrąca się w nie swoje sprawy - widziałam, że Jason tracił nad sobą panowanie, choć starał się nie pokazać, że moje oskarżenia aż tak go nie ruszają. 
- Nie swoje sprawy? To ciekawe, że dręczenie go uważasz za nie jego sprawę -  mruknęłam z pretensją w głosie.
- Jego masz zamiar słuchać? Jego? Tego który zapomniał o tobie na tak długi czas? Gdzie był rok temu przy twoim szpitalnym łóżku? Gdzie był, kiedy nie mogłaś sobie poradzić ze śmiercią matki? Gdzie był, kiedy było ci ciężko? Ja przy tobie byłem, a ty, ot tak o tym zapominasz - warknął, zbliżając się do mnie, po czym przystanął tuż przy moim boku, wlepiając we mnie swoje spojrzenie.
- On mnie nie okłamywał. I nigdy nie udawał kogoś kim nie jest - odparłam nieco drżącym głosem, bo nie podobał mi się jego ton, ani to, że stał tak blisko mnie. Korzystając z okazji, że miałam już wolną drogę ruszyłam z wózkiem na przód, lecz chłopak pociągnął mocno moją rękę, zatrzymując mnie.
- Posłuchaj ...-  zaczął, zaciskając palce na mojej ręce. W końcu wyszarpnęłam ją i popatrzyłam na niego z wyrzutem, jak i żalem. To nie był ten mój Jason, którego znałam. To nie ten sam czuły i troskliwy chłopak.
- Nigdy więcej mnie nie dotykaj - powiedziałam na zakończenie rozmowy i ruszyłam przed siebie, czując, że łzy zbierają mi się pod powiekami. Zacisnęłam zęby i przymknęłam na moment oczy, aby tylko się nie rozpłakać. Odetchnęłam głęboko zbliżając się do kasy. Stwarzając pozory osoby stabilnej emocjonalnie zapłaciłam za zakupy, a następnie z pełnymi siatkami, wróciłam do domu, gdzie dopiero pozwoliłam samotnej łzie spłynąc po moim policzku. Nie chcąc myśleć o konfrontacji z Jasonem, zaczęłam dokładnie pakować swoje rzeczy do toreb. Zabrało mi to trochę czasu, ale przynajmniej zajęło na długo moje myśli. Włączyłam radio i nucąc sobie znane piosenki, składałam ciuchy i potrzebne mi rzeczy do toreb, które potem zniosłam na dół, razem z gitarą, z którą nie zamierzałam się rozstawać. Musiałam przecież ćwiczyć. Pożegnałam się z tatą, który specjalnie na tą okazję zwolnił się wcześniej z pracy, Charlie natomiast podczas pożegnania wyraził swoje niezadowolenie, że jadę, ale pocieszyłam go tym, że przynajmniej będzie mógł spać, do której tylko chce, co chyba troszkę poprawiło mu nastrój. Następnie tata pomógł mi z torbami i zaniósł je do samochodu Karen Payne, która miała zawieźć mnie i Liam'a, na dworzec, skąd mieliśmy pojechać prosto do Londynu. Liam po raz kolejny użyczył mi jakiejś swojej starej czapki z daszkiem, ażebym mogła się skryć przed ewentualnymi fotografami lub fankami, które mogłyby prawdopodobnie zacząć oblężenie. Założyłam jeszcze ciemne okulary, które sprawiały, że sama zaczęłam się czuć jak gwiazda, która musi się ukrywać przed natrętnymi fanami. Związałam jeszcze włosy i wcisnęłam je pod czapkę, dla większej niepoznaki. Z samochodu pomachałam stojącemu na podjeździe tacie, oraz Charlie'emu zastanawiając się po raz ostatni, czy aby na pewno nie powinnam z nimi zostać.

*Harry*

Siedziałem przy łóżku mamy, która patrzyła na mnie spode łba. Byłem pewny, że gdyby tylko mogła, wykopałaby mnie stamtąd, ale że nie mogła, zmuszona była znosić moje towarzystwo, które chyba w takich warunkach niespecjalnie jej odpowiadało.
- Harry, jeszcze raz opowiesz mi jakiś głupi kawał przeczytany w gazecie, a zawiadomię pielęgniarkę i powiem jej, że ty tylko podajesz się za mojego syna - mruknęła, wiercąc się na swoim miejscu. Właściwie nie dziwiłem jej się, że nie mogła wytrzymać tego ciągłego leżenia w łóżku. Świadomość, że nie możesz się za bardzo ruszyć i zrobić tego, czego chcesz, musiała być doprawdy dobijająca.
- Jak możesz mamo, ja się tak staram, żeby zapewnić ci rozrywkę - odpowiedziałem jej, udając urażonego jej wypowiedzią. W tym samym momencie do sali weszła Gemma, która uśmiechnęła się do nas, po czym rozczochrała moje włosy. Zmarszczyłem nos i potrząsnąłem głową, poprawiając fryzurę. Gemma zaśmiała się tylko i usiadła obok mnie na krześle, stawiając na półce jakieś gazety. Mama popatrzyła na stosik niepewnie.
- Spokojnie mamo, nie ma tam żadnych kawałów - zachichotała, na co posłałem jej krzywe spojrzenie. Dziewczyna nic sobie z tego nie zrobiła. Pokręciła tylko głową z rozbawieniem i otworzyła jeden z magazynów, przysuwając się bliżej do łóżka mamy, aby pokazać jej jakiś artykuł. Nieszczególnie miałem ochotę na słuchanie i przeglądanie z mamą i siostrą jakiś babskich magazynów, więc postanowiłem przejść się, chcąc znaleźć automat. Przez ostatnie dni względnie zaznajomiłem się z tym szpitalem, więc mniej więcej miałem pojęcie już gdzie, co się znajduje. Niedługo po opuszczeniu sali, w której leżała moja matka, poczułem wibracje telefonu. Wyciągnąłem go z kieszeni i uśmiechnąłem się sam do siebie, widząc kto dzwoni. Jej głos, sprawiał, że automatycznie uśmiech pojawiał się na mojej twarzy.
- Świetnie, że dzwonisz Audrey, bo właśnie nie mam co robić, gdyż zostałem zmuszony do opuszczenia warty przy łóżku mamy. Zastąpiła mnie siostra z całą stertą magazynów dla kobiet - pożaliłem się, na co dziewczyna zaśmiała się dźwięcznie. Jej śmiech był cholernie uzależniający. Żałowałem tylko, że nie mogę też zobaczyć jej uśmiechu, powoli unoszących się kącików ust, iskierek w oczach. Ten obraz wytworzony w głowie nie dawał mi spokoju.
- Jestem przekonana, że pewnie ty byś coś tam dla siebie znalazł - stwierdziła. Zmarszczyłem brwi nie wiedząc o co jej chodzi, po czym skręciłem w boczny korytarz.
- Co sugerujesz? - spytałem, chcąc się dowiedzieć, co też się zrodziło w jej główce.
- Tylko to, że można tam znaleźć jakieś całkiem interesujące modelki - powiedziała to z rozbawieniem, lecz odniosłem wrażenie, że wcale jej nie było do śmiechu i to była jedna z tych aluzji odnoszących się do moich rzekomych podbojów. Nie byłem szczęśliwy z tego powodu, że Audrey wciąż miała o mnie takie, a nie inne zdanie, choć niewątpliwie nasze stosunki znacząco się poprawiły w ostatnim czasie, za co byłem niezwykle wdzięczny, bo to dawało mi szansę na pokazanie jej, że się myli co do mnie. A chciałem jej udowodnić, że jestem jej warty.
Po chwili usłyszałem w słuchawce jakiś łomot, a następnie stukot, który nieco mnie zaniepokoił.
- Co się stało? - spytałem i w oddali ujrzałem szukany przeze mnie automat, więc przyśpieszyłem kroku.
- To tylko Liam otworzył okno w pociągu - odparła. - Liam, ci mówił, że jadę z nim do Londynu, prawda? - spytała, nieco niepewnie, pewnie martwiąc się tym, ze żaden z nas nic nie wiedział o pomyśle Liam'a. Zapewne sądziła, że się narzuca. Nie mogła się bardziej mylić.
- Jasne, że powiedział. Nawet nie masz pojęcia jak mnie to cieszy - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Kiedy Liam mi o tym powiedział, że zaproponował Audrey wyjazd i pracę u nas, byłem niemalże wniebowzięty, ale jednocześnie zaprzątało mi głowę to, że dziewczyna mogła się jednak nie zgodzić. Odetchnąłem jednak z ulgą, gdy usłyszałem od przyjaciela dobre nowiny.
- Tak, myślę, że chyba mam pojęcie - zachichotała. - Liam, przestań wystawiać głowę za okno. Ludzie patrzą - usłyszałem w słuchawce, jak Audrey zwracała się do Payne'a. Parsknąłem śmiechem i przystanąłem przy automacie, patrząc, co też ma do zaoferowania. Decydując się na puszkę zimnego napoju, wrzuciłem drobne i czekałem, aż puszka wyleci przez otwór.
- Pozwól mu się poczuć jak dziecko. Tak rzadko nasz Daddy sobie na to pozwala - powiedziałem jej i wyciągnąłem puszkę. W tym samym czasie usłyszałem stukanie obcasów. Podniosłem głowę i spojrzałem na ciągnący się przede mną korytarz, którym właśnie kroczyła Caroline. Caroline Flack. Zamarłem, zaciskając palce na puszce z napojem. Słyszałem, że Audrey coś do mnie mówiła, ale nawet nie rozróżniałem słów. - Przepraszam cię, ale muszę kończyć - powiedziałem do niej szybko i rozłączyłem połączenie, choć może to było nieco niegrzeczne z mojej strony. Niemniej jednak byłem zbyt wstrząśnięty widokiem Caroline w szpitalu, gdzie leżała moja matka. Nie spodziewałem się jej tu. Patrzyła prosto na mnie, pewnie, a kącik jej ust lekko drgnął, gdy podeszła do mnie.
- Dawno się nie widzieliśmy, Harry - odezwała się, przystając tuż przede mną. Jak zawsze wyglądała fantastycznie. Westchnąłem ciężko, wpatrując się w jej oczy, potem skierowałem swój wzrok na usta delikatnie muśnięte szminką. Potrząsnąłem głową i ponownie utkwiłem swoje spojrzenie w jej oczach, które niegdyś tyle dla mnie znaczyły.
- Oszalałaś - tylko tak byłem w stanie skomentować jej przybycie do szpitala. Pojawiła się w zdecydowanie nieodpowiednim momencie mojego życia.  

2 komentarze:

  1. suuper ! <3 czekam na nn ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak myślałam, że Liam zaproponuje jej wyjazd do Londynu :) Jak tej Jason mnie denerwuje, naprawdę jest wkurzający.. i fakt że dręczył Liama.. NO nie mogę tak go nienawidzę. W ogóle to bardzo mi się podoba ten rozdział. Wszystko pięknie opisane (jak zawsze z resztą) No, pozazdrościć talentu ;x Mam nadzieję, że rozdział pojawi się w piątek ;)
    Pozdrawiam, Heaven.

    OdpowiedzUsuń