piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział XVI

Dziś krótko, zwięźle i na temat, tak jak obiecałam, wstawiam kolejny rozdział. Mam nadzieję, że was zainteresuje do tego stopnia, że będziecie chcieli skomentować. Do niczego oczywiście nie zmuszam, ale zawsze to fajnie widzieć komentarze od was ;). Rzecz jasna dziękuję za te, które już zostawiliście pod poprzednimi rozdziałami i za odwiedziny na blogu. Ponad cztery tysiące! Jesteście naprawdę świetni <3.


Podróż pociągiem była całkiem przyjemna, pomijając fakt, że ludzie dziwnie mi się przyglądali, kiedy siedziałam w okularach, a potem w czapce zsuniętej na twarz, co było zdecydowanie potrzebne, jako, że Liam kilkakrotnie był zaczepiany przez jakieś dziewczyny, które prosiły go o autograf. I mogłabym przysiąc, że ktoś robił nam zdjęcia, co niespecjalnie mi odpowiadało, ale musiałam jakoś to przeżyć. Rozmowa z Harry'm szybko się zakończyła, ale uznawszy, że pewnie miał coś ważnego do zrobienia, więc nie zawracałam sobie głowy jego nagłą chęcią zakończenia połączenia, choć miałam dziwne przeczucie, ze coś się stało.
Podczas wysiadania z pociągu, który zatrzymał się na dworcu w Londynie Liam pomógł mi z moimi torbami. Sam z kolei dysponował o dziwo tylko jedną, więc nie stanowiło to dla niego problemu, choć upierałam się, że poradzę sobie z nimi sama. Chłopak jedynie zaszczycił mnie pełnym politowania spojrzeniem, nie mając najmniejszego zamiaru tego, co miałam do powiedzenia na ten temat. Kiedy przemierzaliśmy dworzec, lawirując między całą masą ludzi zauważyłam w oddali znajomą sylwetkę, przeciskającą się między grupką osób, wyglądających mi na turystów. Zsuwając nieco ciemne okulary z nosa pomachałam drugą rękę do brata i ruszyłam szybciej, a dopiero po chwili się zorientowałam, że przy moim boku brakowało Liam'a. Odwróciłam głowę i zauważyłam, że mój przyjaciel został z tyłu zatrzymany przez fanki. Westchnęłam ciężko i kręcąc głową ze zrezygnowaniem ruszyłam w jego stronę, aby wziąć swoją torbę, którą chłopak zmuszony był postawić na ziemi, aby mieć wolną rękę. Nikt nie zwracał na mnie szczególnej uwagi, bo Liam był zbyt wielką atrakcją, by ktokolwiek mógł zawracać sobie głowę zwyczajną dziewczyną kręcącą się wokół tłumu, chociaż odnosiłam dziwne wrażenie, że ktoś mi się przyglądał. Rozejrzałam się dookoła, ale nikogo zainteresowanego moją osobą nie zauważyłam, pomimo tego, że to dziwne uczucie wcale nie zniknęło. Dziewczyny zaczęły się przepychać, a ja nie miałam możliwości przejścia obok nich, aby wziąć swoją własność. Jakaś dziewczyna przez przypadek na mnie wpadła i mruknęła coś pod nosem niezadowolona, po czym znów wpadła w tłum rozpychając się łokciami. Szaleństwo. Było znacznie gorzej od tego, do czego już zostałam przyzwyczajona. A może tak mi się wydawało tylko dlatego, że chwili byłam stanowczo zbyt blisko rozszalałego tłumu fanek, które przekrzykiwały się nawzajem i wołały coś do Liam'a, ale ciężko było właściwie cokolwiek zrozumieć. Naprawdę szkoda mi było chłopaka, na którego te wszystkie dziewczyny wręcz się rzucały.
Nie chcąc zostać staranowaną przed coraz większą ilość przybywających fanek, zmuszona zostałam do wycofania się na bezpieczną odległość. Po chwili poczułam, że czyjeś palce zaciskają się na moim ramieniu. Odchyliłam lekko głowę i ujrzałam mojego brata, który uśmiechał się szeroko, choć z pewnym zaniepokojeniem zerkał w stronę atakowanego zewsząd Payne'a. Niewiele myśląc wypuściłam trzymaną przez siebie torbę z rąk i odwracając się, uścisnęłam mocno swojego brata, który zaśmiał się, odwzajemniając uścisk.
- Dobrze cię widzieć, młoda - powiedział, puszczając mnie w końcu.
- Ciebie też, Humph - wyszczerzyłam zęby w szerokim uśmiechu mierząc brata wzrokiem. Wydawał się być wyższy od czasu, kiedy po raz ostatni go widziałam, a przez to wyglądał jeszcze bardziej tyczkowato.
- Chciałaś się dostać przez ten tłum do Liam'a? - spytał podnosząc z ziemi moją torbę. Potrząsnęłam twierdząco głową. - Nie ma szans, żebyś tego dokonała. Te dziewczyny są szalone. Jak szedłem w waszą stronę jakieś nastolatki przepchnęły się tuż obok mnie lecąc na złamanie karku i krzycząc coś na temat Liam'a.
- Taa, szalone. Ja już wiem, że też byś chciał być tak oblegany przez dziewczyny jak on - stwierdziłam ze śmiechem. Humphrey jedynie przewrócił oczami, lecz kącik jego ust uniósł się lekko ku górze. Przyglądałam się temu zamieszaniu ze zmartwieniem, ale wiedziałam, że nic nie mogłam zrobić, aby pomóc w tej chwili przyjacielowi. Musiałam przeczekać najgorsze, chociaż wydawało się, że to nie skończy się nigdy, gdyż przybywały kolejne dziewczyny, a po nich następne i następne. Dworzec kolejowy zdecydowanie nie był bezpiecznym miejscem. Kiedy ja tak obserwowałam wydarzenia znów odniosłam wrażenie, że ktoś się uparcie na mnie gapi. Zmarszczyłam czoło i znów zaczęłam poszukiwania i wówczas natrafiłam na spojrzenie jakiś trzech dziewcząt, które gdy tylko zauważyły, że na nie popatrzyłam, odwróciły wzrok.
- Co jest? - spytał Humphrey i ściągnął czapkę z mojej głowy. Popatrzyłam na niego z przerażeniem i usiłowałam mu ją odebrać, lecz ten droczył się ze mną podnosząc ją tak wysoko, że nie było takiej możliwości, abym mogła ją dosięgnąć.
- Oddawaj.
- Po co ci to wszystko? - spytał, zerkając na trzymaną w górze czapkę, a następnie wskazując na ciemne okulary. - Też już jesteś sławna, że musisz się ukrywać? - spytał. Można by powiedzieć, że zdjęcia, które ukazały sie na portalach plotkarskich nieco temu sprzyjały, więc dlatego, aby nie pozwolić na to, bym wzbudzała jakąkolwiek sensację swoją osobą ze względu na to, że kręciłam się w pobliżu chłopaków ze sławnego zespołu, lepiej było się ukrywać. Nie zamierzałam jednak powiedzieć bratu dokładnie, o co chodzi, więc powiedziałam mu tylko część prawdy.
- Nie jestem sławna i nie zamierzam, więc dlatego się ukrywam, żeby nikt nie mógł mnie rozpoznać na jakichkolwiek fotkach zrobionych przez paparazzi - Humphrey popatrzył na mnie, chwilę się namyślając, po czym wcisnął mi czapkę z powrotem na głowę. W tym samym momencie zauważyłam jakiś dwóch rosłych mężczyzn żwawym krokiem przemierzających dworzec i kierujących się prosto w stronę Liam'a. Spoglądałam na nich zaciekawiona, kiedy zaczęli przepychać się między fankami, prosząc je o zachowanie dystansu. Ochroniarze zaczęli torować sobie drogę razem z Liam'em zmierzając w naszą stronę, z czego dziewczęta nie były zadowolone, ale też nie mogły nic na to poradzić. Kiedy w końcu do nas dotarli, zauważyłam, że ochroniarz, który szedł za Liam'em, niósł moją torbę oraz gitarę w futerale. Liam po tych niespełna parunastu minutach wyglądał tak, jakby spędził tam co najmniej parę godzin. Widząc mojego brata uśmiechnął się do niego i przywitał się uściskiem dłoni, ja z kolei z przepraszającym wzrokiem próbowałam odebrać swoje rzeczy od ochroniarza, który wcale nie zamierzał mi ich oddać. Zaczęłam się zastanawiać czy to dlatego, że sądził, że należą do Payne'a, ale Liam szybko rozwiał moje wątpliwości mówiąc, że mężczyzna zaniesie moje rzeczy gdzie tylko będę chciała.
Ustaliliśmy, że zabiorę się z Humphrey'em do jego mieszkania, aby móc się rozpakować, zjeść coś i trochę odpocząć, a Liam, który z dworca miał odjechać razem z ochroną, podstawionym samochodem, miał przyjechać po mnie wieczorem, aby zabrać mnie do ich domu, żebym przywitała się z chłopakami.
Wpakowałam się do rozklekotanego samochodu mojego brata po uprzednim wrzuceniu do bagażnika swoich toreb przy pomocy dość małomównego ochroniarza Liam'a. Zatrzasnęłam za sobą drzwiczki z takim trzaskiem, że aż się przestraszyłam, że coś uszkodziłam, ale Humphrey mnie uspokoił. Jadąc spoglądałam na mijane po drodze budynki z zafascynowaniem, co wzbudziło w Humphrey'u wyraźne rozbawienie, zwłaszcza po tym, gdy dojrzał szeroki uśmiech na mojej twarzy.
- Dawno nie widziałem twojego uśmiechu - powiedział po chwili, zerkając na mnie kątem oka.
- Bo dawno się nie widzieliśmy - odparłam kręcąc się na swoim miejscu i zaglądając do schowka w desce rozdzielczej, gdzie znalazłam jakąś płytę, papierki po cukierkach i opakowanie po Happy Meal'u, na co uniosłam lekko brwi do góry spoglądając na brata jakbym przyłapała go na robieniu jakieś totalnie idiotycznej rzeczy. Chłopak zrobił głupią minę i wzruszył ramionami.
- Nie, to nie dlatego - ciągnął temat.- Kiedy ostatni raz się widzieliśmy też się nie uśmiechałaś. Wcześniej również. A przez telefon brzmiałaś jakoś radośniej w ostatnim czasie. Nawet nie masz pojęcia jak dobrze jest widzieć cię szczęśliwszą - powiedział, posyłając mi uśmiech. Istotnie odkąd w moim życiu znów pojawił się Liam, a w pakiecie z nim reszta jego zespołu, uśmiechałam się częściej, częściej też byłam w lepszym nastroju. Faktycznie byłam szczęśliwsza, mimo niekoniecznie przyjemnych sytuacji, które także miały miejsce. Ale czy to było ważne? Raczej nie, bo najważniejsze było to, że moje życie nabrało barw i nie było już tak monotonne jak wcześniej.
Razem z Humphrey'em wgramoliliśmy się z moimi torbami po schodach na pierwsze piętro budynku, w którym mieszkał. Chłopak nacisnął łokciem klamkę i otworzył drzwi. Weszłam za nim do środka rozglądając się po pomieszczeniu. Był to wąski korytarz, w którym nasza dwójka plus dwie torby i futerał z gitarą w środku ledwie się mieściła. Brat wskazał głową drogę, którą powinnam iść. Ruszyłam więc za nim wzdłuż korytarza, a następnie weszłam do ostatniego pomieszczenia po lewej stronie, który był jego pokojem. Niebieskie ściany, łóżko w rogu, drewniane, rozlatujące się biurko z komputerem, ogromna szafa, która także pamiętała lepsze czasy, komoda, fotel i materac ułożony przy ścianie, tuż obok drzwi. Minimalistycznie, ale całkiem przyjemnie. Odłożyliśmy moje rzeczy na bok, po czym Humphrey pociągnął mnie za rękę wyprowadzając ze swojego pokoju i prowadząc, jak się później okazało, do salonu, gdzie na kanapie leżał jakiś chłopak. Jak się domyślałam, współlokator mojego brata. Kiedy uświadomił sobie, że nie jest sam, podniósł wzrok i zerknął na nas, następnie zrywając się z miejsca w trybie natychmiastowym. Jego usta wykrzywiły się w szerokim uśmiechu, kiedy mierzył mnie wzrokiem od góry do dołu. Naprawdę peszyło mnie takie zachowanie ze strony facetów i mimowolnie moje policzki delikatnie się zaróżowiły, a ja miałam nadzieję, że ten fakt jednak umknął ich uwadze.
- Audrey, to jest Brent, Brent, to jest moja siostra Audrey - przedstawił nas sobie. Chłopak wyciągnął rękę w moja stronę, którą niepewnie uścisnęłam, przyglądając mu się z pewną rezerwą. Miał ciemne, krótkie włosy, które wyglądały, jakby on sam próbował nieudolnie je podcinać. Jednocześnie tworzyły one idealny kontrast do jego bladej skóry. Z kolei jego szare oczy wciąż się we mnie wpatrywały. Ledwo pozbyłam się tego uczucia bycia obserwowaną na dworcu, to teraz jeszcze Brent nie spuszczał ze mnie wzroku. Niby powinnam się przyzwyczaić zważywszy na to, że Harry robił dokładnie to samo i z czasem przestałam zwracać na to szczególną uwagę, jednak kiedy robił to ktoś inny czułam się niezręcznie. Odwróciłam wzrok i wpatrywałam się przez dłuższą chwilę w jakiś punkt wyswobodzając uprzednio dłoń z uścisku chłopaka.
- Niezmiernie miło mi poznać - zwrócił się do mnie, a następnie przeniósł w końcu swoje spojrzenie na mojego brata. - Jesteście głodni? Przed dziesięcioma minutami zamówiłem pizzę. Niedługo powinni ją dostarczyć - powiedział. Jak tylko powiedział coś o jedzeniu, uświadomiłam sobie, jaka byłam głodna. Oprócz ulubionych orzechów w czekoladzie nic nie jadłam od samego rana, a dochodziła prawie siedemnasta. Cieszyłam się zatem, że Brent zatroszczył się już o posiłek. Nie pozostało więc nic innego jak czekanie na dostawcę. W tym czasie postanowiłam zająć się swoimi torbami. Humphrey powiedział, że zrobił mi trochę miejsca na półkach w swojej szafie, co niezwykle mnie ucieszyło, ze względu na to, że nie musiałam trzymać swoich ciuchów w torbach. To było niewygodne. Otworzyłam szafę i od razu zaatakowały mnie wypadające z półki ciuchy brata, które zamiast leżeć złożone w kostkę na półce, upchane były w niej na szybkiego. Spojrzałam przez ramię na brata, który podbiegł do mnie i zaczął zbierać swoje ciuchy z przepraszającym uśmiechem na ustach. Pokręciłam głową z dezaprobatą i odebrałam je od niego wzdychając ciężko.
- Ja się tym zajmę. Pewnie na ostatnią chwilę wszystko tam upychałeś? - spytałam, choć odpowiedź była jasna. Humphrey zrobił minę zbitego psa, a ja zaśmiałam się cicho, widząc to. Niewiele myśląc, zajęłam się układaniem jego ciuchów, choć ten usilnie próbował mnie od tego odwieść, twierdząc, że jestem gościem i nie powinnam tego robić, ale wytaczając porządne argumenty, że skoro będę musiała dzielić z nim szafę, to musi być w niej idealny porządek, więc lepiej byłoby, abym ja to zrobiła. Ostatecznie ja wygrałam, choć może nie była to wygrana bitwa, z której powinnam być dumna. Jakieś dwadzieścia minut później przybył dostawca z zamówioną pizzą, której zapach przywołał mnie do salonu w ekspresowym tempie. Zajadaliśmy się pizzą pośród śmiechów i ożywionych rozmów. Nawet z Brent'em ucięłam sobie krótką pogawędkę, kiedy Humphrey poszedł do łazienki zetrzeć ketchup ze swojego podkoszulka, jako że nie mógł jeść pizzy jak cywilizowany człowiek, tylko na upartego wpychał sobie ogromny kawałek do ust. Po jedzeniu posiedziałam sobie z chłopakami przed telewizorem, gdyż tak się najadłam, że ledwo mogłam się ruszać, a dopiero później zabrałam się do wypakowywania swoich rzeczy, z czym w miarę szybko się uporałam i miałam potem jeszcze trochę czasu na pogadanie i podroczenie się z bratem, za czym tak tęskniłam.
Dopiero po jakimś czasie otrzymałam wiadomość od Liam'a, że zamierza już po mnie podjechać. Napisałam mu dokładny adres, a gdy zatrzymał się pod budynkiem, wyszłam z mieszkania, na wszelki wypadek zakładając czapkę z daszkiem należącą do Liam'a i wskoczyłam do jego samochodu z uśmiechem na ustach.
- Ta czapka chyba ci się spodobała, co? - zauważył z rozbawieniem.
- Tak, jest świetna. I nie wiem gdzie ją trzymałeś do tej pory, ale pachnie mi ona serowymi chrupkami. Przez to czuje się w niej tak swojsko - wytłumaczyłam mu, co go jedynie jeszcze bardziej rozśmieszyło. W końcu ruszyliśmy przy dźwiękach piosenki dobiegającej z samochodowego radia. Na nasze nieszczęście utknęliśmy w korku, więc droga nam się przedłużała, ale Liam powiedział, żebym się nie martwiła ewentualnymi dojazdami, bo niespełna dwadzieścia minut zdecydowanie mi na to wystarczy. Przy okazji wyraził swoje nierozumienie odnośnie tego, dlaczego nie wolałam zamieszać na ten czas u nich, jednak ja zagłuszyłam go ich piosenką, która właśnie leciała w radiu i wytknęłam język niczym małe dziecko. Chłopak nie skomentował tego w żaden sposób, lecz na jego ustach wciąż czaił się uśmiech.
Wreszcie udało nam się dotrzeć na miejsce. Brama wjazdowa została otworzona i wjechaliśmy na teren ich posiadłości, której przyglądałam się przez okno samochodu z rozdziawionymi ustami, dopiero po chwili orientując się, jak to idiotycznie musiało wyglądać.
Opuściliśmy auto i skierowaliśmy się do drzwi, które Liam otworzył przede mną, zapraszając mnie do środka. Ledwo weszłam, a usłyszałam swoje imię wykrzyczane przez Lou, którego głos dobiegał z dość daleka. Dopiero chwilę później zauważyłam jego osobę biegnącą w nasza stronę. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie lepiej uciekać, ale nawet jeśli chciałabym to zrobić, to by mi się to nie udało, bo Tomlinson zaraz mnie dopadł i ze śmiechem podniósł mnie do góry, jakbym nic nie ważyła, ściskając przy tym tak, że byłam pewna, że jak tak dalej pójdzie oczy wyjdą mi na wierzch.
- Louis, możesz mnie już puścić. Aczkolwiek miło jest zostać tak powitaną - ledwo wykrztusiłam i kiedy chłopak zdał sobie sprawę, z jakim trudem to powiedziałam, puścił mnie posyłając mi zawadiacki uśmiech.
- A ciebie miło jest w końcu widzieć, mała.
- Nie przesadzaj, rozmawialiśmy przecież ostatnio przez Skype'a - odparłam, lecz ten pokręcił głową.
- To nie to samo - powiedział i rozczochrał mi włosy, które zaraz zaczęłam doprowadzać do porządku, przyklepując je. W końcu w zasięgu mojego wzroku pojawił się Niall, który wyszczerzył się do mnie i również powitał mnie uściskiem, aczkolwiek nieco słabszym od tego, który zafundował mi Lou.
- To co, kiedy nam coś ugotujesz? - spytał po chwili, przez co Liam spojrzał na niego krzywo.
- Audrey dziś nie jest po to, żeby gotować - odparł mu.
- Ale chętnie to zrobię - stwierdziłam, a następnie zauważyłam, że Horan uśmiechnął się triumfalnie. Liam z kolei westchnął ciężko, a potem cała trójka poprowadziła mnie w stronę salonu. Po drodze natknęliśmy się na Zayn'a, który najwyraźniej właśnie szedł do nas się przywitać. Popatrzyłam na niego nieco niepewnie, a on tak po prostu posłał mi uśmiech, który bynajmniej nie był wymuszony, chyba, że zaczęłam mieć jakieś problemy ze wzrokiem. To mnie ucieszyło, ponieważ martwiłam się tym, że Zayn nie będzie zbytnio zadowolony z mojej obecności. W prawdzie starał się być grzeczny i mimo wszystko nie doświadczyłam jego niechęci do mnie, ale miałam wrażenie, że tak czy siak Zayn za mną nie przepadał. A może po prostu byłam przewrażliwiona. Albo może zrobiłam coś nie tak, przez co wyrobił sobie o mnie nienajlepsze zdanie. Nie miałam najmniejszego pojęcia i nieco mnie to nurtowało, bo reszta chłopców wydawała się raczej chętnie spędzać ze mną czas.
- Fajnie, że jesteś, Audrey - powiedział zaraz i brzmiało to całkiem szczerze. Na tę chwilę więc porzuciłam swoje przemyślenia na ten temat, uznając, że może nie ma się czym martwić. Odwzajemniłam jego uśmiech wpatrując się w niego przez dłuższą chwilę, lecz kiedy zorientowałam się, że popatrzył mi w oczy, odwróciłam wzrok. Nie miałam najmniejszego pojęcia, dlaczego Malik tak mnie onieśmielał.
Podążyłam w końcu za chłopakami do salonu, który okazał się ogromnym pomieszczeniem, urządzonym w raczej nowoczesnym stylu, lecz mimo tego był całkiem przytulny. Rozglądałam się po nim oczarowana, kiedy poczułam, że ktoś wbija palec w moje ramię. Zmarszczywszy czoło odwróciłam głowę i spojrzałam na Lou.
- I co, podoba się?- spytał, a ja kiwnęłam głową w odpowiedzi. - Jak nas nie będzie, to spokojnie będziesz mogła sobie porządzić w naszym królestwie - wyszczerzył się, następnie ciągnąc mnie za rękę, chcąc oprowadzić mnie po reszcie tego ogromnego domu. Niall, Liam, a nawet Zayn nam towarzyszyli. Obchodziliśmy niemal wszystkie pomieszczenia, kuchnię jednak zostawili na koniec. Musiałam się z nią jak najszybciej zaznajomić. Chłopcy przyglądali mi się z rozbawieniem, gdy przeszukiwałam niemalże każdą szafkę, ale nie zwracałam na to uwagi. Na koniec otworzyłam wypchaną po brzegi lodówkę i z uśmiechem odwróciłam się do nich.
- To na co macie ochotę? – spytałam, a dostrzegając radość w oczach Niall’a roześmiałam się.
- A mogłabyś zrobić kurczaka? – blondyn odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Jasne. O ile takowego macie – odrzekłam. Jak się okazało, mieli, bo Nialler wiedząc, że przyjadę zaopatrzył się w kurczaka, chcąc mnie przy najbliższej okazji poprosić o jego przygotowanie. Cała reszta również wyraziła chęć zjedzenia przygotowanego przeze mnie posiłku, więc czym prędzej zabrałam się do pracy. Blondyn wyraźnie ciągle chciał mi pomagać, a ja woląc, żeby za bardzo nie ingerował, wysyłałam go co chwila po przyprawy i składniki. Louis z kolei ciągle mnie zagadywał, Liam również dorzucał swoje trzy grosze, tylko Zayn siedział cicho, cierpliwie czekając i przyglądając się przygotowaniom posiłku.
- Gdzie tak w ogóle jest Harry? – zapytałam niby od niechcenia. Zakładałam, że też tu będzie, ale najwyraźniej się myliłam.
- A co, stęskniłaś się za nim? – Tomlinson uniósł lekko brew do góry, zadając to pytanie.
- Nie, skądże – mruknęłam, powracając wzrokiem do swojej pracy.
- Będzie jutro około południa, niedługo przed wywiadem, jaki mamy udzielić – odpowiedział mi Niall, stawiając obok mnie przyprawę, o którą wcześniej go poprosiłam.
- Coś nie tak z jego mamą?  - zadałam kolejne pytanie, zwyczajnie martwiąc się sytuacją.
- Nie, wszystko w porządku, o ile można tak powiedzieć o kimś, kto nie może się ruszyć z łóżka i nie może uciec przed towarzystwem Harry’ego – zaśmiał się Louis. – A ty przypadkiem z nim dzisiaj nie rozmawiałaś?
- Rozmawiałam, ale krótko, bo szybko musiał kończyć i zastanawiałam się, co się stało – wyjaśniłam skąd brały się te moje pytania o Styles’a.  Lou zrobił dziwną minę, lecz zaraz odbiegł od tematu.
Kiedy w końcu skończyłam przygotowywać kurczaka, przenieśliśmy się do jadalni, gdzie podałam posiłek chłopcom. Jako, że ja byłam pełna po zjedzeniu pizzy, darowałam sobie wypychanie w siebie kolejnej dawki jedzenia. Niall spoglądał na mnie dziwnie, kiedy siedziałam przy stole razem z nimi bez talerza, jedynie pijąc sok jabłkowy.
- Czemu nie jesz?
- Nie jestem głodna – to stwierdzenie sprawiło tylko, że Liam zaraz postawił przede mną talerz, a Louis nałożył na niego taką ilość jedzenia, że nawet sam Horan nie byłby w stanie tego zjeść. Popatrzyłam na niego jak na wariata i potrzasnęłam głową. – Nie ma szans. Nie zjem tego.
- Dzidzia nie chce jesć? Może dzidzię nakarmimy? – Lou zwrócił się do mnie takim głosem, jakim zwykle zwraca się do małych dzieci. Parsknęłam śmiechem, słysząc to.
- Louis, uspokój się – nakazałam śmiejąc się jednocześnie, lecz chłopak już nabił na widelec kawałek kurczaka, usiłując wepchnąć go prosto do moich ust. 
- Liam, weź ją przytrzymaj, bo mi ucieknie – nie spodziewałam się, że Payne mu po może. Jednak ku mojemu zaskoczeniu podszedł do mnie i położywszy ręce na moich ramionach, mocno przycisnął mnie do krzesła.
- I ty przeciwko mnie? Jak możesz – wyjęczałam, mimo wszystko wciąż się śmiejąc i wiercąc, aby się wyrwać. W efekcie kawałek kurczaka wylądował na mojej koszulce. Lou mimo tego pozostał nieugięty i nadal usilnie próbował mnie nakarmić. Dopiero, kiedy kawałki jedzenia znalazły swoje miejsce w moich włosach poddałam się i obiecałam, że będę już jadła z nimi, pomimo tego, iż miałam wrażenie, że jeśli cokolwiek zjem to zwyczajnie pęknę z przejedzenia. Zaczynałam podziwiać Horan'a i jego żołądek bez dna.
- Cała jesteś brudna – stwierdził Zayn zerkając na mnie. Delikatnie się zaczerwieniłam i zaczęłam szukać wzrokiem czegoś, czym mogłabym wytrzeć ubrudzoną twarz.  Kiedy niczego takiego nie znalazłam wstałam od stołu chcąc udać się do łazienki.
Louis parsknął śmiechem patrząc na Malik’a.
- Istne mistrzostwo, jeśli chodzi o rozmowę z płcią przeciwną, Zayn – ironicznie skomentował jego wypowiedź. Ten posłał Tomlinson’owi krzywe spojrzenie, podczas gdy ja, idąc i patrząc na nich, o mało nie wpadłam na ścianę. Niall, który to zauważył zaśmiał się, z kolei Liam zapytał gdzie się wybieram.  Gdy mu odpowiedziałam, postanowił mi na wszelki wypadek jeszcze raz pokazać drogę do łazienki.
W czasie, kiedy przemywałam twarz Liam mówił mi, że byłoby fajnie, gdybym mogła przyjechać do nich około ósmej rano następnego dnia, a także dowiedziałam się, że ma zamiar dorobić mi klucze, ale zanim to zrobi, postanowił oddać mi swoje, więc gdy już wróciłam do jadalni, by dokończyć posiłek, chwilę później Liam wrócił z kluczami dla mnie.
- Nie boisz się, że was okradnę w nocy, wynosząc wasze osobiste rzeczy by sprzedać je waszym fankom? – spytałam w żartach, a Payne tylko popatrzył na mnie z politowaniem.
- Z tobą mógłbym zostawić chociażby paczkę twoich ulubionych orzechów w czekoladzie i wiedziałbym, że nie tkniesz jej nawet palcem, bo nie należy do ciebie.
- Pokładasz ogromną wiarę w moją uczciwość, Liam – rzekłam, siadając z powrotem przy stole i odgarniając w z twarzy zbłąkany kosmyk włosów.
- Po prostu dobrze cię znam – odparł uśmiechając się do mnie.
- Wasza dwójka najwyraźniej ma to ze sobą wspólnego – zauważył Louis.
- Wcale nie – wtrącił Niall, patrząc na Liam’a. – On ostatnio wyjadł mi moje chrupki – burknął blondyn.
- Nie marudź, miałeś przecież jeszcze jedną paczkę.
- Nie miałem – zaprzeczył Horan, krzyżując ręce na piersi.
- A ta w twoim pokoju pod łóżkiem? – Nialler zamyślił się na dłuższą chwilę.
- No dobra, miałem – westchnął z rezygnacją. - Ale zaraz, co ty robiłeś w moim pokoju? – zmarszczył czoło.  Ja, Louis i Zayn przyglądaliśmy się im z rozbawieniem wymalowanym na naszych twarzach.
Po skończonym posiłku posiedzieliśmy jeszcze wspólnie w salonie. Niall razem z Liam’em grali w jakąś grę na playstation, Zayn wyszedł na papierosa, ja z kolei rozmawiałam z Lou i zanim się spostrzegłam było już po dwudziestej trzeciej, więc musiałam już wracać do mieszkania swojego brata. Liam odwiózł mnie, mówiąc jeszcze, czym mogę dojechać z rana do ich okolicy. Najwyraźniej wszystko już sprawdził, abym nie musiała się tym przejmować i zastanawiać się, jak się tam dostanę. Wytłumaczył mi wszystko, a kiedy wysiadłam pod budynkiem, w którym mieszkał mój brat, podziękowałam Liam’owi za wszystko, co dla mnie zrobił,  choć on traktował to jak zwyczajną, przyjacielską pomoc.

Następnego dnia bez problemu dojechałam do celu. Okazało się, że przystanek autobusu znajduje się niespełna kilometr od domu chłopców, więc musiałam jeszcze do niego dojść. Po drodze wstąpiłam jeszcze do piekarni, która przywołała mnie do siebie zapachem świeżego pieczywa. Niewiele myśląc zaopatrzyłam się w świeże bułki, po czym ruszyłam dalej.  Jednak w pewnym momencie znów się zatrzymałam, gdyż moją uwagę przyciągnęła gazeta codzienna wystawiona na wystawę sklepu. Podeszłam bliżej, chcąc się jej przypatrzeć. Mój wzrok się nie mylił i dobrze widziałam, że na jednym ze zdjęć na pierwszej stronie znajdował się Harry w towarzystwie jakieś kobiety. Zaciekawiona wstąpiłam do sklepu, aby dokonać jej zakupu, ale zamierzałam dopiero przeczytać ją później.
Gdy dotarłam do domu chłopców otworzyłam sobie bramkę, następnie drzwi, podarowanymi przez Liam’a kluczami i skierowałam się natychmiast do kuchni, zachowując się możliwie jak najciszej, zakładając, że wszyscy śpią, skoro panowała głucha cisza. Zostawiłam gazetę na blacie szafki kuchennej, a chwilę później zabrałam się za przygotowywanie śniadania dla chłopców. Z pełną lodówką miałam pełne pole do popisu, a dysponując także dużą ilością czasu mogłam sobie pozwolić na szaleństwa w kuchni. W efekcie, dopiero godzinę później wyszukane śniadanie było gotowe. Zastanawiałam się, czy nie lepiej ich obudzić, ale uznając, że to jednak nie jest najlepszy pomysł, usiadłam sobie przy niewielkim stoliku znajdującym się w kuchni, uprzednio zabierając kupioną przez siebie gazetę.
Otworzyłam ją na odpowiedniej stronie przypatrując się zdjęciom Harry’ego, a dopiero potem zerknęłam na nagłówek. „Harry Styles i Caroline Flack znowu razem?” Zmarszczyłam czoło i zaczęłam czytać artykuł.
Caroline Flack widziana była pod szpitalem w Chester, do którego w zeszłym tygodniu z licznymi obrażeniami odniesionymi w wypadku samochodowym, trafiła matka Harry’ego Styles’a z One Direction, Anne Cox. Od tamtej pory Styles nie opuścił miasta, wciąż odwiedzając swoją matkę.
Wczorajszego popołudnia doszło do spotkania między trzydziestodwuletnią Caroline Flack i osiemnastoletnim Harry’m Styles’em. Byli partnerzy spędzili ze sobą czas i razem odwiedzili Anne.
Czyżby idol nastolatek na całym świecie wrócił do prawie o połowę starszej prezenterki? Ich związek był szeroko komentowany…
- Co czytasz? – przerwał mi Louis. Automatycznie podniosłam głowę opuszczając gazetę z nieco nietęgą miną. Właściwie sama nie wiedziałam, co mam na ten temat myśleć. Lou przyglądał mi się niepewnie i wtedy dopiero spojrzał na trzymaną przeze mnie gazetę. Momentalnie zbladł i jeszcze raz popatrzył na mnie. Twarz Lou mówiła mi wszystko. Z zaciętym wyrazem twarzy zamknęłam gazetę i rzuciłam ją na stół, wstając ze swojego miejsca i wymijając chłopaka ruszyłam w stronę szafek, żeby wyciągnąć talerze i sztućce, aby móc nakryć do stołu.
- Reszta już wstała? – spytałam obojętnie, a Louis po chwili zastanowienia potrząsnął głową.
- Zayn jeszcze śpi – odpowiedział patrząc na mnie tak, jakbym właśnie dowiedziała się, że zginęła cała moja rodzina i nic sobie z tego nie robiła. Zignorowałam to i najzwyczajniej w świecie udałam się wraz z talerzami do jadalni, udając, że ten artykuł wcale mnie nie obchodzi.

9 komentarzy:

  1. moim zdaniem rozdział jest świetny! wspaniale wszystko opisujesz i w ogóle bardzo fajna fabuła! słodkie było przywitanie Aud i jej brata! aww. tekst "Nie boisz się, że was okradnę w nocy, wynosząc wasze osobiste rzeczy by sprzedać je waszym fankom?" nie wiem, czemu, ale strasznie mnie rozbawił, być może dlatego, że jest po 2:00 w nocy, a ja czytam twoje opowiadanie! hahaha, no nie ważne, rozśmieszył mnie jeszcze ten tekst z chrupkami! Niall jak zwykle głodomor! a co do Harrego! strasznie mnie ciekawi co się dalej wydarzy i co się stało tego dnia w tym szpitalu! dawaj szybko kolejny! czekam niecierpliwie! :)

    zapraszam do nas:
    http://theysaywearetooyoungonedirectionstory.blogspot.com/
    było by mi na prawdę bardzo miło jakbyś zajrzała i wyraziła opinię w komentarzu! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czy już ci to mówiłam, ale bardzo podoba mi isę wygląd twojego bloga. A co do rozdziału, to jest świetny. Ciekawi mnie sytuacja z Caroline i Harrym.. NO nic, trzeba będzie poczekać ;)
    Pozdrawiam, Heaven.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam za [spam]
    Zapraszam na 3 rozdział mojego opowiadania:
    " Gdy już byłam przy stoliku gdzie siedziała Cher usiadłam na przeciwko niej. Wokół nas znajdowało się pełno fast foodów ogólnie same nie zdrowe sklepy z jedzeniem. W trakcie rozmowy z dala ujrzałam Justina z kumplami ze szkoły. Wpatrując się w chłopaka w pewnej chwili musiał mnie zauważyć z kolegami. W niespodziewanym momencie jego koledzy zaczęli iść w moją i Cher stronę. Obydwie nie wiedziałyśmy co w tej chwili miałyśmy zrobić, uciec czy zostać. [...] "

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne:D Bardzo lubię twojego bloga. :) czekam na następny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Luubie twoje opoowiadanie,jest ciekawe ;p Szablon masz genialny. No więc czekam na nn i życzę weny ;) xoxo

    OdpowiedzUsuń
  6. Mase czasu mnir nir było O.o
    Nie wiem co sie dziejeO.o
    Musze nadrobić zaległe notencje :P
    Na początku jak przeczytałam imię jje brata myślałam ze westchnęła, ale to się zaczeło powtarzać i lampka mi sie oswieciła og tym moim tępym deklem i zczaiłam że to imie jej brata...
    Rozdział ajk zawsze z iskra i to mi sie w tym opowiadaniu najbardziej podoba xD

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest extra pisz dalej ! kiedy nastepny dodaj szybko!

    OdpowiedzUsuń
  8. Swietne nie mam wiecej słów pisz dalej
    czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialny rozdział! ♥
    Świetnie piszesz! Jesteś wspaniała! ♥
    Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów! Tak więc życzę weny! ;)
    Pozdrawiam cieplutko i ściskam mocno! ♥

    W wolnej chwili zapraszam również do mnie na:
    marrymeharrystyles.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń