Podróż pociągiem była całkiem przyjemna, pomijając
fakt, że ludzie dziwnie mi się przyglądali, kiedy siedziałam w okularach, a
potem w czapce zsuniętej na twarz, co było zdecydowanie potrzebne, jako, że
Liam kilkakrotnie był zaczepiany przez jakieś dziewczyny, które prosiły go o
autograf. I mogłabym przysiąc, że ktoś robił nam zdjęcia, co niespecjalnie mi
odpowiadało, ale musiałam jakoś to przeżyć. Rozmowa z Harry'm szybko się
zakończyła, ale uznawszy, że pewnie miał coś ważnego do zrobienia, więc nie
zawracałam sobie głowy jego nagłą chęcią zakończenia połączenia, choć miałam
dziwne przeczucie, ze coś się stało.
Podczas wysiadania z pociągu, który zatrzymał się
na dworcu w Londynie Liam pomógł mi z moimi torbami. Sam z kolei dysponował o
dziwo tylko jedną, więc nie stanowiło to dla niego problemu, choć upierałam
się, że poradzę sobie z nimi sama. Chłopak jedynie zaszczycił mnie pełnym
politowania spojrzeniem, nie mając najmniejszego zamiaru tego, co miałam do
powiedzenia na ten temat. Kiedy przemierzaliśmy dworzec, lawirując między całą
masą ludzi zauważyłam w oddali znajomą sylwetkę, przeciskającą się między
grupką osób, wyglądających mi na turystów. Zsuwając nieco ciemne okulary z nosa
pomachałam drugą rękę do brata i ruszyłam szybciej, a dopiero po chwili się
zorientowałam, że przy moim boku brakowało Liam'a. Odwróciłam głowę i
zauważyłam, że mój przyjaciel został z tyłu zatrzymany przez fanki. Westchnęłam
ciężko i kręcąc głową ze zrezygnowaniem ruszyłam w jego stronę, aby wziąć swoją
torbę, którą chłopak zmuszony był postawić na ziemi, aby mieć wolną rękę. Nikt
nie zwracał na mnie szczególnej uwagi, bo Liam był zbyt wielką atrakcją, by
ktokolwiek mógł zawracać sobie głowę zwyczajną dziewczyną kręcącą się wokół
tłumu, chociaż odnosiłam dziwne wrażenie, że ktoś mi się przyglądał.
Rozejrzałam się dookoła, ale nikogo zainteresowanego moją osobą nie zauważyłam,
pomimo tego, że to dziwne uczucie wcale nie zniknęło. Dziewczyny zaczęły się
przepychać, a ja nie miałam możliwości przejścia obok nich, aby wziąć swoją
własność. Jakaś dziewczyna przez przypadek na mnie wpadła i mruknęła coś pod
nosem niezadowolona, po czym znów wpadła w tłum rozpychając się łokciami.
Szaleństwo. Było znacznie gorzej od tego, do czego już zostałam przyzwyczajona.
A może tak mi się wydawało tylko dlatego, że chwili byłam stanowczo zbyt blisko
rozszalałego tłumu fanek, które przekrzykiwały się nawzajem i wołały coś do Liam'a,
ale ciężko było właściwie cokolwiek zrozumieć. Naprawdę szkoda mi było
chłopaka, na którego te wszystkie dziewczyny wręcz się rzucały.
Nie chcąc zostać staranowaną przed coraz większą
ilość przybywających fanek, zmuszona zostałam do wycofania się na bezpieczną
odległość. Po chwili poczułam, że czyjeś palce zaciskają się na moim ramieniu.
Odchyliłam lekko głowę i ujrzałam mojego brata, który uśmiechał się szeroko,
choć z pewnym zaniepokojeniem zerkał w stronę atakowanego zewsząd Payne'a.
Niewiele myśląc wypuściłam trzymaną przez siebie torbę z rąk i odwracając się,
uścisnęłam mocno swojego brata, który zaśmiał się, odwzajemniając uścisk.
- Dobrze cię widzieć, młoda - powiedział,
puszczając mnie w końcu.
- Ciebie też, Humph - wyszczerzyłam zęby w szerokim
uśmiechu mierząc brata wzrokiem. Wydawał się być wyższy od czasu, kiedy po raz
ostatni go widziałam, a przez to wyglądał jeszcze bardziej tyczkowato.
- Chciałaś się dostać przez ten tłum do Liam'a? -
spytał podnosząc z ziemi moją torbę. Potrząsnęłam twierdząco głową. - Nie ma
szans, żebyś tego dokonała. Te dziewczyny są szalone. Jak szedłem w waszą
stronę jakieś nastolatki przepchnęły się tuż obok mnie lecąc na złamanie karku
i krzycząc coś na temat Liam'a.
- Taa, szalone. Ja już wiem, że też byś chciał być
tak oblegany przez dziewczyny jak on - stwierdziłam ze śmiechem. Humphrey
jedynie przewrócił oczami, lecz kącik jego ust uniósł się lekko ku górze.
Przyglądałam się temu zamieszaniu ze zmartwieniem, ale wiedziałam, że nic nie
mogłam zrobić, aby pomóc w tej chwili przyjacielowi. Musiałam przeczekać
najgorsze, chociaż wydawało się, że to nie skończy się nigdy, gdyż przybywały
kolejne dziewczyny, a po nich następne i następne. Dworzec kolejowy
zdecydowanie nie był bezpiecznym miejscem. Kiedy ja tak obserwowałam wydarzenia
znów odniosłam wrażenie, że ktoś się uparcie na mnie gapi. Zmarszczyłam czoło i
znów zaczęłam poszukiwania i wówczas natrafiłam na spojrzenie jakiś trzech
dziewcząt, które gdy tylko zauważyły, że na nie popatrzyłam, odwróciły wzrok.
- Co jest? - spytał Humphrey i ściągnął czapkę z
mojej głowy. Popatrzyłam na niego z przerażeniem i usiłowałam mu ją odebrać,
lecz ten droczył się ze mną podnosząc ją tak wysoko, że nie było takiej
możliwości, abym mogła ją dosięgnąć.
- Oddawaj.
- Po co ci to wszystko? - spytał, zerkając na
trzymaną w górze czapkę, a następnie wskazując na ciemne okulary. - Też już
jesteś sławna, że musisz się ukrywać? - spytał. Można by powiedzieć, że
zdjęcia, które ukazały sie na portalach plotkarskich nieco temu sprzyjały, więc
dlatego, aby nie pozwolić na to, bym wzbudzała jakąkolwiek sensację swoją osobą
ze względu na to, że kręciłam się w pobliżu chłopaków ze sławnego zespołu,
lepiej było się ukrywać. Nie zamierzałam jednak powiedzieć bratu dokładnie, o
co chodzi, więc powiedziałam mu tylko część prawdy.
- Nie jestem sławna i nie zamierzam, więc dlatego
się ukrywam, żeby nikt nie mógł mnie rozpoznać na jakichkolwiek fotkach
zrobionych przez paparazzi - Humphrey popatrzył na mnie, chwilę się namyślając,
po czym wcisnął mi czapkę z powrotem na głowę. W tym samym momencie zauważyłam
jakiś dwóch rosłych mężczyzn żwawym krokiem przemierzających dworzec i
kierujących się prosto w stronę Liam'a. Spoglądałam na nich zaciekawiona, kiedy
zaczęli przepychać się między fankami, prosząc je o zachowanie dystansu.
Ochroniarze zaczęli torować sobie drogę razem z Liam'em zmierzając w naszą
stronę, z czego dziewczęta nie były zadowolone, ale też nie mogły nic na to
poradzić. Kiedy w końcu do nas dotarli, zauważyłam, że ochroniarz, który szedł
za Liam'em, niósł moją torbę oraz gitarę w futerale. Liam po tych niespełna
parunastu minutach wyglądał tak, jakby spędził tam co najmniej parę godzin.
Widząc mojego brata uśmiechnął się do niego i przywitał się uściskiem dłoni, ja
z kolei z przepraszającym wzrokiem próbowałam odebrać swoje rzeczy od
ochroniarza, który wcale nie zamierzał mi ich oddać. Zaczęłam się zastanawiać
czy to dlatego, że sądził, że należą do Payne'a, ale Liam szybko rozwiał moje
wątpliwości mówiąc, że mężczyzna zaniesie moje rzeczy gdzie tylko będę chciała.
Ustaliliśmy, że zabiorę się z Humphrey'em do jego
mieszkania, aby móc się rozpakować, zjeść coś i trochę odpocząć, a Liam, który
z dworca miał odjechać razem z ochroną, podstawionym samochodem, miał przyjechać
po mnie wieczorem, aby zabrać mnie do ich domu, żebym przywitała się z
chłopakami.
Wpakowałam się do rozklekotanego samochodu mojego
brata po uprzednim wrzuceniu do bagażnika swoich toreb przy pomocy dość
małomównego ochroniarza Liam'a. Zatrzasnęłam za sobą drzwiczki z takim
trzaskiem, że aż się przestraszyłam, że coś uszkodziłam, ale Humphrey mnie
uspokoił. Jadąc spoglądałam na mijane po drodze budynki z zafascynowaniem, co
wzbudziło w Humphrey'u wyraźne rozbawienie, zwłaszcza po tym, gdy dojrzał
szeroki uśmiech na mojej twarzy.
- Dawno nie widziałem twojego uśmiechu -
powiedział po chwili, zerkając na mnie kątem oka.
- Bo dawno się nie widzieliśmy - odparłam kręcąc
się na swoim miejscu i zaglądając do schowka w desce rozdzielczej, gdzie
znalazłam jakąś płytę, papierki po cukierkach i opakowanie po Happy Meal'u, na
co uniosłam lekko brwi do góry spoglądając na brata jakbym przyłapała go na
robieniu jakieś totalnie idiotycznej rzeczy. Chłopak zrobił głupią minę i
wzruszył ramionami.
- Nie, to nie dlatego - ciągnął temat.- Kiedy
ostatni raz się widzieliśmy też się nie uśmiechałaś. Wcześniej również. A przez
telefon brzmiałaś jakoś radośniej w ostatnim czasie. Nawet nie masz pojęcia jak
dobrze jest widzieć cię szczęśliwszą - powiedział, posyłając mi uśmiech.
Istotnie odkąd w moim życiu znów pojawił się Liam, a w pakiecie z nim reszta
jego zespołu, uśmiechałam się częściej, częściej też byłam w lepszym nastroju.
Faktycznie byłam szczęśliwsza, mimo niekoniecznie przyjemnych sytuacji, które także
miały miejsce. Ale czy to było ważne? Raczej nie, bo najważniejsze było to, że
moje życie nabrało barw i nie było już tak monotonne jak wcześniej.
Razem z Humphrey'em wgramoliliśmy się z moimi
torbami po schodach na pierwsze piętro budynku, w którym mieszkał. Chłopak
nacisnął łokciem klamkę i otworzył drzwi. Weszłam za nim do środka rozglądając
się po pomieszczeniu. Był to wąski korytarz, w którym nasza dwójka plus dwie
torby i futerał z gitarą w środku ledwie się mieściła. Brat wskazał głową
drogę, którą powinnam iść. Ruszyłam więc za nim wzdłuż korytarza, a następnie
weszłam do ostatniego pomieszczenia po lewej stronie, który był jego pokojem.
Niebieskie ściany, łóżko w rogu, drewniane, rozlatujące się biurko z
komputerem, ogromna szafa, która także pamiętała lepsze czasy, komoda, fotel i materac
ułożony przy ścianie, tuż obok drzwi. Minimalistycznie, ale całkiem przyjemnie.
Odłożyliśmy moje rzeczy na bok, po czym Humphrey pociągnął mnie za rękę
wyprowadzając ze swojego pokoju i prowadząc, jak się później okazało, do
salonu, gdzie na kanapie leżał jakiś chłopak. Jak się domyślałam, współlokator
mojego brata. Kiedy uświadomił sobie, że nie jest sam, podniósł wzrok i zerknął
na nas, następnie zrywając się z miejsca w trybie natychmiastowym. Jego usta
wykrzywiły się w szerokim uśmiechu, kiedy mierzył mnie wzrokiem od góry do
dołu. Naprawdę peszyło mnie takie zachowanie ze strony facetów i mimowolnie
moje policzki delikatnie się zaróżowiły, a ja miałam nadzieję, że ten fakt
jednak umknął ich uwadze.
- Audrey, to jest Brent, Brent, to jest moja
siostra Audrey - przedstawił nas sobie. Chłopak wyciągnął rękę w moja stronę,
którą niepewnie uścisnęłam, przyglądając mu się z pewną rezerwą. Miał ciemne,
krótkie włosy, które wyglądały, jakby on sam próbował nieudolnie je podcinać.
Jednocześnie tworzyły one idealny kontrast do jego bladej skóry. Z kolei jego
szare oczy wciąż się we mnie wpatrywały. Ledwo pozbyłam się tego uczucia bycia
obserwowaną na dworcu, to teraz jeszcze Brent nie spuszczał ze mnie wzroku. Niby
powinnam się przyzwyczaić zważywszy na to, że Harry robił dokładnie to samo i z
czasem przestałam zwracać na to szczególną uwagę, jednak kiedy robił to ktoś
inny czułam się niezręcznie. Odwróciłam wzrok i wpatrywałam się przez dłuższą
chwilę w jakiś punkt wyswobodzając uprzednio dłoń z uścisku chłopaka.
- Niezmiernie miło mi poznać - zwrócił się do
mnie, a następnie przeniósł w końcu swoje spojrzenie na mojego brata. -
Jesteście głodni? Przed dziesięcioma minutami zamówiłem pizzę. Niedługo powinni
ją dostarczyć - powiedział. Jak tylko powiedział coś o jedzeniu, uświadomiłam
sobie, jaka byłam głodna. Oprócz ulubionych orzechów w czekoladzie nic nie
jadłam od samego rana, a dochodziła prawie siedemnasta. Cieszyłam się zatem, że
Brent zatroszczył się już o posiłek. Nie pozostało więc nic innego jak czekanie
na dostawcę. W tym czasie postanowiłam zająć się swoimi torbami. Humphrey powiedział,
że zrobił mi trochę miejsca na półkach w swojej szafie, co niezwykle mnie
ucieszyło, ze względu na to, że nie musiałam trzymać swoich ciuchów w torbach.
To było niewygodne. Otworzyłam szafę i od razu zaatakowały mnie wypadające z
półki ciuchy brata, które zamiast leżeć złożone w kostkę na półce, upchane były
w niej na szybkiego. Spojrzałam przez ramię na brata, który podbiegł do mnie i
zaczął zbierać swoje ciuchy z przepraszającym uśmiechem na ustach. Pokręciłam
głową z dezaprobatą i odebrałam je od niego wzdychając ciężko.
- Ja się tym zajmę. Pewnie na ostatnią chwilę
wszystko tam upychałeś? - spytałam, choć odpowiedź była jasna. Humphrey zrobił
minę zbitego psa, a ja zaśmiałam się cicho, widząc to. Niewiele myśląc, zajęłam
się układaniem jego ciuchów, choć ten usilnie próbował mnie od tego odwieść,
twierdząc, że jestem gościem i nie powinnam tego robić, ale wytaczając porządne
argumenty, że skoro będę musiała dzielić z nim szafę, to musi być w niej
idealny porządek, więc lepiej byłoby, abym ja to zrobiła. Ostatecznie ja
wygrałam, choć może nie była to wygrana bitwa, z której powinnam być dumna.
Jakieś dwadzieścia minut później przybył dostawca z zamówioną pizzą, której
zapach przywołał mnie do salonu w ekspresowym tempie. Zajadaliśmy się pizzą
pośród śmiechów i ożywionych rozmów. Nawet z Brent'em ucięłam sobie krótką
pogawędkę, kiedy Humphrey poszedł do łazienki zetrzeć ketchup ze swojego
podkoszulka, jako że nie mógł jeść pizzy jak cywilizowany człowiek, tylko na
upartego wpychał sobie ogromny kawałek do ust. Po jedzeniu posiedziałam sobie z
chłopakami przed telewizorem, gdyż tak się najadłam, że ledwo mogłam się
ruszać, a dopiero później zabrałam się do wypakowywania swoich rzeczy, z czym w
miarę szybko się uporałam i miałam potem jeszcze trochę czasu na pogadanie i
podroczenie się z bratem, za czym tak tęskniłam.
Dopiero po jakimś czasie otrzymałam wiadomość od
Liam'a, że zamierza już po mnie podjechać. Napisałam mu dokładny adres, a gdy
zatrzymał się pod budynkiem, wyszłam z mieszkania, na wszelki wypadek
zakładając czapkę z daszkiem należącą do Liam'a i wskoczyłam do jego samochodu
z uśmiechem na ustach.
- Ta czapka chyba ci się spodobała, co? - zauważył
z rozbawieniem.
- Tak, jest świetna. I nie wiem gdzie ją trzymałeś
do tej pory, ale pachnie mi ona serowymi chrupkami. Przez to czuje się w niej
tak swojsko - wytłumaczyłam mu, co go jedynie jeszcze bardziej rozśmieszyło. W
końcu ruszyliśmy przy dźwiękach piosenki dobiegającej z samochodowego radia. Na
nasze nieszczęście utknęliśmy w korku, więc droga nam się przedłużała, ale Liam
powiedział, żebym się nie martwiła ewentualnymi dojazdami, bo niespełna dwadzieścia
minut zdecydowanie mi na to wystarczy. Przy okazji wyraził swoje nierozumienie
odnośnie tego, dlaczego nie wolałam zamieszać na ten czas u nich, jednak ja
zagłuszyłam go ich piosenką, która właśnie leciała w radiu i wytknęłam język
niczym małe dziecko. Chłopak nie skomentował tego w żaden sposób, lecz na jego
ustach wciąż czaił się uśmiech.
Wreszcie udało nam się dotrzeć na miejsce. Brama
wjazdowa została otworzona i wjechaliśmy na teren ich posiadłości, której
przyglądałam się przez okno samochodu z rozdziawionymi ustami, dopiero po
chwili orientując się, jak to idiotycznie musiało wyglądać.
Opuściliśmy auto i skierowaliśmy się do drzwi,
które Liam otworzył przede mną, zapraszając mnie do środka. Ledwo weszłam, a
usłyszałam swoje imię wykrzyczane przez Lou, którego głos dobiegał z dość
daleka. Dopiero chwilę później zauważyłam jego osobę biegnącą w nasza stronę. Zaczęłam
się zastanawiać, czy nie lepiej uciekać, ale nawet jeśli chciałabym to zrobić,
to by mi się to nie udało, bo Tomlinson zaraz mnie dopadł i ze śmiechem
podniósł mnie do góry, jakbym nic nie ważyła, ściskając przy tym tak, że byłam
pewna, że jak tak dalej pójdzie oczy wyjdą mi na wierzch.
- Louis, możesz mnie już puścić. Aczkolwiek miło
jest zostać tak powitaną - ledwo wykrztusiłam i kiedy chłopak zdał sobie sprawę,
z jakim trudem to powiedziałam, puścił mnie posyłając mi zawadiacki uśmiech.
- A ciebie miło jest w końcu widzieć, mała.
- Nie przesadzaj, rozmawialiśmy przecież ostatnio
przez Skype'a - odparłam, lecz ten pokręcił głową.
- To nie to samo - powiedział i rozczochrał mi
włosy, które zaraz zaczęłam doprowadzać do porządku, przyklepując je. W końcu w
zasięgu mojego wzroku pojawił się Niall, który wyszczerzył się do mnie i
również powitał mnie uściskiem, aczkolwiek nieco słabszym od tego, który
zafundował mi Lou.
- To co, kiedy nam coś ugotujesz? - spytał po
chwili, przez co Liam spojrzał na niego krzywo.
- Audrey dziś nie jest po to, żeby gotować -
odparł mu.
- Ale chętnie to zrobię - stwierdziłam, a
następnie zauważyłam, że Horan uśmiechnął się triumfalnie. Liam z kolei
westchnął ciężko, a potem cała trójka poprowadziła mnie w stronę salonu. Po
drodze natknęliśmy się na Zayn'a, który najwyraźniej właśnie szedł do nas się
przywitać. Popatrzyłam na niego nieco niepewnie, a on tak po prostu posłał mi
uśmiech, który bynajmniej nie był wymuszony, chyba, że zaczęłam mieć jakieś
problemy ze wzrokiem. To mnie ucieszyło, ponieważ martwiłam się tym, że Zayn
nie będzie zbytnio zadowolony z mojej obecności. W prawdzie starał się być
grzeczny i mimo wszystko nie doświadczyłam jego niechęci do mnie, ale miałam
wrażenie, że tak czy siak Zayn za mną nie przepadał. A może po prostu byłam
przewrażliwiona. Albo może zrobiłam coś nie tak, przez co wyrobił sobie o mnie
nienajlepsze zdanie. Nie miałam najmniejszego pojęcia i nieco mnie to
nurtowało, bo reszta chłopców wydawała się raczej chętnie spędzać ze mną czas.
- Fajnie, że jesteś, Audrey - powiedział zaraz i
brzmiało to całkiem szczerze. Na tę chwilę więc porzuciłam swoje przemyślenia
na ten temat, uznając, że może nie ma się czym martwić. Odwzajemniłam jego
uśmiech wpatrując się w niego przez dłuższą chwilę, lecz kiedy zorientowałam
się, że popatrzył mi w oczy, odwróciłam wzrok. Nie miałam najmniejszego
pojęcia, dlaczego Malik tak mnie onieśmielał.
Podążyłam w końcu za chłopakami do salonu, który
okazał się ogromnym pomieszczeniem, urządzonym w raczej nowoczesnym stylu, lecz
mimo tego był całkiem przytulny. Rozglądałam się po nim oczarowana, kiedy
poczułam, że ktoś wbija palec w moje ramię. Zmarszczywszy czoło odwróciłam
głowę i spojrzałam na Lou.
- I co, podoba się?- spytał, a ja kiwnęłam głową w
odpowiedzi. - Jak nas nie będzie, to spokojnie będziesz mogła sobie porządzić w
naszym królestwie - wyszczerzył się, następnie ciągnąc mnie za rękę, chcąc
oprowadzić mnie po reszcie tego ogromnego domu. Niall, Liam, a nawet Zayn nam
towarzyszyli. Obchodziliśmy niemal wszystkie pomieszczenia, kuchnię jednak
zostawili na koniec. Musiałam się z nią jak najszybciej zaznajomić. Chłopcy
przyglądali mi się z rozbawieniem, gdy przeszukiwałam niemalże każdą szafkę,
ale nie zwracałam na to uwagi. Na koniec otworzyłam wypchaną po brzegi lodówkę i
z uśmiechem odwróciłam się do nich.
- To na co macie ochotę? – spytałam, a
dostrzegając radość w oczach Niall’a roześmiałam się.
- A mogłabyś zrobić kurczaka? – blondyn odpowiedział
pytaniem na pytanie.
- Jasne. O ile takowego macie – odrzekłam. Jak się
okazało, mieli, bo Nialler wiedząc, że przyjadę zaopatrzył się w kurczaka,
chcąc mnie przy najbliższej okazji poprosić o jego przygotowanie. Cała reszta
również wyraziła chęć zjedzenia przygotowanego przeze mnie posiłku, więc czym
prędzej zabrałam się do pracy. Blondyn wyraźnie ciągle chciał mi pomagać, a ja
woląc, żeby za bardzo nie ingerował, wysyłałam go co chwila po przyprawy i
składniki. Louis z kolei ciągle mnie zagadywał, Liam również dorzucał swoje
trzy grosze, tylko Zayn siedział cicho, cierpliwie czekając i przyglądając się
przygotowaniom posiłku.
- Gdzie tak w ogóle jest Harry? – zapytałam niby
od niechcenia. Zakładałam, że też tu będzie, ale najwyraźniej się myliłam.
- A co, stęskniłaś się za nim? – Tomlinson uniósł
lekko brew do góry, zadając to pytanie.
- Nie, skądże – mruknęłam, powracając wzrokiem do
swojej pracy.
- Będzie jutro około południa, niedługo przed
wywiadem, jaki mamy udzielić – odpowiedział mi Niall, stawiając obok mnie
przyprawę, o którą wcześniej go poprosiłam.
- Coś nie tak z jego mamą? - zadałam kolejne pytanie, zwyczajnie
martwiąc się sytuacją.
- Nie, wszystko w porządku, o ile można tak
powiedzieć o kimś, kto nie może się ruszyć z łóżka i nie może uciec przed
towarzystwem Harry’ego – zaśmiał się Louis. – A ty przypadkiem z nim dzisiaj
nie rozmawiałaś?
- Rozmawiałam, ale krótko, bo szybko musiał
kończyć i zastanawiałam się, co się stało – wyjaśniłam skąd brały się te moje
pytania o Styles’a. Lou zrobił dziwną
minę, lecz zaraz odbiegł od tematu.
Kiedy w końcu skończyłam przygotowywać kurczaka,
przenieśliśmy się do jadalni, gdzie podałam posiłek chłopcom. Jako, że ja byłam
pełna po zjedzeniu pizzy, darowałam sobie wypychanie w siebie kolejnej dawki
jedzenia. Niall spoglądał na mnie dziwnie, kiedy siedziałam przy stole razem z
nimi bez talerza, jedynie pijąc sok jabłkowy.
- Czemu nie jesz?
- Nie jestem głodna – to stwierdzenie sprawiło
tylko, że Liam zaraz postawił przede mną talerz, a Louis nałożył na niego taką
ilość jedzenia, że nawet sam Horan nie byłby w stanie tego zjeść. Popatrzyłam
na niego jak na wariata i potrzasnęłam głową. – Nie ma szans. Nie zjem tego.
- Dzidzia nie chce jesć? Może dzidzię nakarmimy? –
Lou zwrócił się do mnie takim głosem, jakim zwykle zwraca się do małych dzieci.
Parsknęłam śmiechem, słysząc to.
- Louis, uspokój się – nakazałam śmiejąc się
jednocześnie, lecz chłopak już nabił na widelec kawałek kurczaka, usiłując wepchnąć
go prosto do moich ust.
- Liam, weź ją przytrzymaj, bo mi ucieknie – nie spodziewałam
się, że Payne mu po może. Jednak ku mojemu zaskoczeniu podszedł do mnie i
położywszy ręce na moich ramionach, mocno przycisnął mnie do krzesła.
- I ty przeciwko mnie? Jak możesz – wyjęczałam, mimo
wszystko wciąż się śmiejąc i wiercąc, aby się wyrwać. W efekcie kawałek
kurczaka wylądował na mojej koszulce. Lou mimo tego pozostał nieugięty i nadal
usilnie próbował mnie nakarmić. Dopiero, kiedy kawałki jedzenia znalazły swoje
miejsce w moich włosach poddałam się i obiecałam, że będę już jadła z nimi,
pomimo tego, iż miałam wrażenie, że jeśli cokolwiek zjem to zwyczajnie pęknę z
przejedzenia. Zaczynałam podziwiać Horan'a i jego żołądek bez dna.
- Cała jesteś brudna – stwierdził Zayn zerkając na
mnie. Delikatnie się zaczerwieniłam i zaczęłam szukać wzrokiem czegoś, czym
mogłabym wytrzeć ubrudzoną twarz. Kiedy
niczego takiego nie znalazłam wstałam od stołu chcąc udać się do łazienki.
Louis parsknął śmiechem patrząc na Malik’a.
- Istne mistrzostwo, jeśli chodzi o rozmowę z
płcią przeciwną, Zayn – ironicznie skomentował jego wypowiedź. Ten posłał
Tomlinson’owi krzywe spojrzenie, podczas gdy ja, idąc i patrząc na nich, o mało
nie wpadłam na ścianę. Niall, który to zauważył zaśmiał się, z kolei Liam
zapytał gdzie się wybieram. Gdy mu
odpowiedziałam, postanowił mi na wszelki wypadek jeszcze raz pokazać drogę do
łazienki.
W czasie, kiedy przemywałam twarz Liam mówił mi,
że byłoby fajnie, gdybym mogła przyjechać do nich około ósmej rano następnego dnia,
a także dowiedziałam się, że ma zamiar dorobić mi klucze, ale zanim to zrobi,
postanowił oddać mi swoje, więc gdy już wróciłam do jadalni, by dokończyć
posiłek, chwilę później Liam wrócił z kluczami dla mnie.
- Nie boisz się, że was okradnę w nocy, wynosząc
wasze osobiste rzeczy by sprzedać je waszym fankom? – spytałam w żartach, a
Payne tylko popatrzył na mnie z politowaniem.
- Z tobą mógłbym zostawić chociażby paczkę twoich
ulubionych orzechów w czekoladzie i wiedziałbym, że nie tkniesz jej nawet palcem,
bo nie należy do ciebie.
- Pokładasz ogromną wiarę w moją uczciwość, Liam –
rzekłam, siadając z powrotem przy stole i odgarniając w z twarzy zbłąkany
kosmyk włosów.
- Po prostu dobrze cię znam – odparł uśmiechając się
do mnie.
- Wasza dwójka najwyraźniej ma to ze sobą
wspólnego – zauważył Louis.
- Wcale nie – wtrącił Niall, patrząc na Liam’a. –
On ostatnio wyjadł mi moje chrupki – burknął blondyn.
- Nie marudź, miałeś przecież jeszcze jedną
paczkę.
- Nie miałem – zaprzeczył Horan, krzyżując ręce na
piersi.
- A ta w twoim pokoju pod łóżkiem? – Nialler
zamyślił się na dłuższą chwilę.
- No dobra, miałem – westchnął z rezygnacją. - Ale
zaraz, co ty robiłeś w moim pokoju? – zmarszczył czoło. Ja, Louis i Zayn przyglądaliśmy się im z
rozbawieniem wymalowanym na naszych twarzach.
Po skończonym posiłku posiedzieliśmy jeszcze
wspólnie w salonie. Niall razem z Liam’em grali w jakąś grę na playstation,
Zayn wyszedł na papierosa, ja z kolei rozmawiałam z Lou i zanim się
spostrzegłam było już po dwudziestej trzeciej, więc musiałam już wracać do
mieszkania swojego brata. Liam odwiózł mnie, mówiąc jeszcze, czym mogę dojechać
z rana do ich okolicy. Najwyraźniej wszystko już sprawdził, abym nie musiała
się tym przejmować i zastanawiać się, jak się tam dostanę. Wytłumaczył mi
wszystko, a kiedy wysiadłam pod budynkiem, w którym mieszkał mój brat,
podziękowałam Liam’owi za wszystko, co dla mnie zrobił, choć on traktował to jak zwyczajną,
przyjacielską pomoc.
Następnego dnia bez problemu dojechałam do celu.
Okazało się, że przystanek autobusu znajduje się niespełna kilometr od domu
chłopców, więc musiałam jeszcze do niego dojść. Po drodze wstąpiłam jeszcze do piekarni,
która przywołała mnie do siebie zapachem świeżego pieczywa. Niewiele myśląc
zaopatrzyłam się w świeże bułki, po czym ruszyłam dalej. Jednak w pewnym momencie znów się
zatrzymałam, gdyż moją uwagę przyciągnęła gazeta codzienna wystawiona na
wystawę sklepu. Podeszłam bliżej, chcąc się jej przypatrzeć. Mój wzrok się nie
mylił i dobrze widziałam, że na jednym ze zdjęć na pierwszej stronie znajdował
się Harry w towarzystwie jakieś kobiety. Zaciekawiona wstąpiłam do sklepu, aby
dokonać jej zakupu, ale zamierzałam dopiero przeczytać ją później.
Gdy dotarłam do domu chłopców otworzyłam sobie
bramkę, następnie drzwi, podarowanymi przez Liam’a kluczami i skierowałam się
natychmiast do kuchni, zachowując się możliwie jak najciszej, zakładając, że
wszyscy śpią, skoro panowała głucha cisza. Zostawiłam gazetę na blacie szafki
kuchennej, a chwilę później zabrałam się za przygotowywanie śniadania dla
chłopców. Z pełną lodówką miałam pełne pole do popisu, a dysponując także dużą
ilością czasu mogłam sobie pozwolić na szaleństwa w kuchni. W efekcie, dopiero
godzinę później wyszukane śniadanie było gotowe. Zastanawiałam się, czy nie
lepiej ich obudzić, ale uznając, że to jednak nie jest najlepszy pomysł, usiadłam
sobie przy niewielkim stoliku znajdującym się w kuchni, uprzednio zabierając
kupioną przez siebie gazetę.
Otworzyłam ją na odpowiedniej stronie przypatrując
się zdjęciom Harry’ego, a dopiero potem zerknęłam na nagłówek. „Harry Styles i
Caroline Flack znowu razem?” Zmarszczyłam czoło i zaczęłam czytać artykuł.
„Caroline Flack widziana była pod szpitalem w Chester,
do którego w zeszłym tygodniu z licznymi obrażeniami odniesionymi w wypadku
samochodowym, trafiła matka Harry’ego Styles’a z One Direction, Anne Cox. Od
tamtej pory Styles nie opuścił miasta, wciąż odwiedzając swoją matkę.
Wczorajszego popołudnia doszło do spotkania między
trzydziestodwuletnią Caroline Flack i osiemnastoletnim Harry’m Styles’em. Byli
partnerzy spędzili ze sobą czas i razem odwiedzili Anne.
Czyżby idol nastolatek na całym świecie wrócił do
prawie o połowę starszej prezenterki? Ich związek był szeroko komentowany…”
- Co czytasz? – przerwał mi Louis. Automatycznie
podniosłam głowę opuszczając gazetę z nieco nietęgą miną. Właściwie sama nie wiedziałam,
co mam na ten temat myśleć. Lou przyglądał mi się niepewnie i wtedy dopiero
spojrzał na trzymaną przeze mnie gazetę. Momentalnie zbladł i jeszcze raz
popatrzył na mnie. Twarz Lou mówiła mi wszystko. Z zaciętym wyrazem twarzy
zamknęłam gazetę i rzuciłam ją na stół, wstając ze swojego miejsca i wymijając
chłopaka ruszyłam w stronę szafek, żeby wyciągnąć talerze i sztućce, aby móc
nakryć do stołu.
- Reszta już wstała? – spytałam obojętnie, a Louis
po chwili zastanowienia potrząsnął głową.
- Zayn jeszcze śpi – odpowiedział patrząc na mnie
tak, jakbym właśnie dowiedziała się, że zginęła cała moja rodzina i nic sobie z
tego nie robiła. Zignorowałam to i najzwyczajniej w świecie udałam się wraz z
talerzami do jadalni, udając, że ten artykuł wcale mnie nie obchodzi.
moim zdaniem rozdział jest świetny! wspaniale wszystko opisujesz i w ogóle bardzo fajna fabuła! słodkie było przywitanie Aud i jej brata! aww. tekst "Nie boisz się, że was okradnę w nocy, wynosząc wasze osobiste rzeczy by sprzedać je waszym fankom?" nie wiem, czemu, ale strasznie mnie rozbawił, być może dlatego, że jest po 2:00 w nocy, a ja czytam twoje opowiadanie! hahaha, no nie ważne, rozśmieszył mnie jeszcze ten tekst z chrupkami! Niall jak zwykle głodomor! a co do Harrego! strasznie mnie ciekawi co się dalej wydarzy i co się stało tego dnia w tym szpitalu! dawaj szybko kolejny! czekam niecierpliwie! :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do nas:
http://theysaywearetooyoungonedirectionstory.blogspot.com/
było by mi na prawdę bardzo miło jakbyś zajrzała i wyraziła opinię w komentarzu! :)
Nie wiem czy już ci to mówiłam, ale bardzo podoba mi isę wygląd twojego bloga. A co do rozdziału, to jest świetny. Ciekawi mnie sytuacja z Caroline i Harrym.. NO nic, trzeba będzie poczekać ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Heaven.
Przepraszam za [spam]
OdpowiedzUsuńZapraszam na 3 rozdział mojego opowiadania:
" Gdy już byłam przy stoliku gdzie siedziała Cher usiadłam na przeciwko niej. Wokół nas znajdowało się pełno fast foodów ogólnie same nie zdrowe sklepy z jedzeniem. W trakcie rozmowy z dala ujrzałam Justina z kumplami ze szkoły. Wpatrując się w chłopaka w pewnej chwili musiał mnie zauważyć z kolegami. W niespodziewanym momencie jego koledzy zaczęli iść w moją i Cher stronę. Obydwie nie wiedziałyśmy co w tej chwili miałyśmy zrobić, uciec czy zostać. [...] "
Fajne:D Bardzo lubię twojego bloga. :) czekam na następny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńLuubie twoje opoowiadanie,jest ciekawe ;p Szablon masz genialny. No więc czekam na nn i życzę weny ;) xoxo
OdpowiedzUsuńMase czasu mnir nir było O.o
OdpowiedzUsuńNie wiem co sie dziejeO.o
Musze nadrobić zaległe notencje :P
Na początku jak przeczytałam imię jje brata myślałam ze westchnęła, ale to się zaczeło powtarzać i lampka mi sie oswieciła og tym moim tępym deklem i zczaiłam że to imie jej brata...
Rozdział ajk zawsze z iskra i to mi sie w tym opowiadaniu najbardziej podoba xD
To jest extra pisz dalej ! kiedy nastepny dodaj szybko!
OdpowiedzUsuńSwietne nie mam wiecej słów pisz dalej
OdpowiedzUsuńczekam na nn
Genialny rozdział! ♥
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz! Jesteś wspaniała! ♥
Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów! Tak więc życzę weny! ;)
Pozdrawiam cieplutko i ściskam mocno! ♥
W wolnej chwili zapraszam również do mnie na:
marrymeharrystyles.blogspot.com/