Było południe, kiedy się obudziłam, a właściwie
obudził mnie mój zatkany nos, który zaczynał coraz bardziej dawać mi się we
znaki. Oto jakie były skutki wychodzenia po nocach bez czegoś cieplejszego do
ubrania. Tak nie chciało mi się wstawać z łóżka, ale wiedziałam, że w końcu
należy to zrobić. W łazience przyjrzałam się sobie uważnie w lustrze. Lekko
opuchnięte oczy, czerwony nos niczym
renifera Rudolfa, twarz bledsza niż zazwyczaj. Miałam wrażenie, że z
dnia na dzień wyglądam coraz gorzej. Pociągnęłam nosem i skrzywiłam się nieco.
Koniecznie potrzebowałam się zaopatrzyć w chusteczki higieniczne, ale jak na
razie musiał mi wystarczyć papier toaletowy.
Skończywszy poranną toaletę, ubrawszy się i
pościeliwszy łóżko, ruszyłam do pokoju chłopców. Jednak już na korytarzu
zostałam staranowana przez rozwścieczonego Zayn'a, który wypadł z pokoju jak
burza nie patrząc na to, co może spotkać na swojej drodze.
- Patrz jak leziesz - warknął i ruszył dalej wzdłuż
korytarza. Popatrzyłam na niego przerażona i już chciałam go przeprosić, mimo,
iż to on na mnie wpadł, ale zaczęłam się jąkać i w efekcie zanim cokolwiek
powiedziałam, ten już zniknął z mojego pola widzenia. Zaraz zza otwartych drzwi
do pokoju wyjrzał Liam i widząc moją minę uśmiechnął się słabo i przywołał mnie
ruchem ręki. Ruszyłam niepewnie w jego stronę, mając nadzieję, że nie natrafię
już na nikogo w tak podłym humorze.
- Nie przejmuj się nim - powiedział i gdy
podeszłam do niego, lekko popchnął mnie, abym weszła do środka. Rozejrzałam się
po pomieszczeniu i zobaczyłam, że Harry siedział na łóżku, a na jego widok
uśmiech automatycznie pojawił się na mojej twarzy, Niall brzdąkał na gitarze, a
Louis oglądał telewizję, zajadając się kupionymi przeze mnie żelkami. Po chwili
odwrócił się i napotkawszy moje spojrzenie uśmiechnął się szeroko na mój widok.
- Dzięki, mała - powiedział, machając w górze
paczką żelków.
- Nie ma za co, Louis - odparłam, ale po chwili
pożałowałam, że w ogóle się odzywałam, gdy usłyszałam swój ochrypnięty głos.
Lou popatrzył na mnie z troską, ale to Harry odezwał się jako pierwszy.
- Jesteś chora - zauważył jakże rezolutnie
wpatrując się we mnie z nieco tępym wyrazem twarzy, a mimo niego wciąż wyglądał
dobrze. Nieprawdopodobne.
- To nic takiego - wzruszyłam ramionami, aby nie
robił z tego jakiejś wielkiej sprawy. Chrypka i katar, wielkie mi co. Nic z
czym nie dałoby się funkcjonować.
- Jesteś chora - powtórzył twardo, a ja
zmarszczyłam czoło.
- Tak, już to mówiłeś.
- O boże, przepraszam - jęknął, nadal się we mnie
wpatrując z nieco zbolałą miną. Nie byłam pewna, ale chyba dostrzegłam w tym
dręczące go wyrzuty sumienia.
- To przecież nie twoja wina, Harry - odparłam
nieco zmieszana.
- Daj mu choć raz poczuć się za coś
odpowiedzialnym, moja koleżanko - rzekł Lou wstając ze swojego miejsca. -
Dobrze mu to zrobi - dorzucił, a po chwili znalazł się przy mnie i objął mnie
ramieniem.
- Nie, odejdź - pokręciłam głową i starałam się go
odepchnąć. - Nie chcę cię zarazić - wyjaśniłam pośpiesznie moje zachowanie.
Jeszcze tego brakowało bym go zaraziła. Chrypka zdecydowanie utrudniłaby mu
śpiewanie, a na to nie mogłam pozwolić.
- Mnie choroba nie straszna - wyszczerzył się
uparcie dalej robiąc swoje. Prychnęłam cicho i odsunęłam się jak najdalej od
niego, uznając, że wiem co mówię i lepiej będzie, dla niego, żeby się do mnie
nie zbliżał.
- Macie może chusteczki? - zapytałam w końcu,
czując, że znów cieknie mi z nosa.
- Nie, przykro mi - odparł Liam, co przyjęłam do
wiadomości z ciężkim westchnieniem.
- Mogę skoczyć kupić - zaproponował Harry.
Popatrzyłam na niego podejrzliwie, zupełnie tak jak wtedy, kiedy postanowił
umyć naczynia u mnie w domu. Czyżby aż tak czuł się winny temu, że się
przeziębiłam? Co chwilę mnie zadziwiał.
- Nie musisz, naprawdę - zaczęłam, ale on
najwyraźniej mnie nie słuchał. Znowu.
- Niech idzie - stwierdził Lou, spoglądając na
przyjaciela z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Harry'emu nie trzeba było dwa razy
tego powtarzać. Szybko zaczął się zbierać do wyjścia i po paru minutach wyszedł
z pokoju zostawiając nas samych. Ja natomiast poszłam do łazienki, aby ukraść
im trochę papieru toaletowego, bo mój nos zdecydowanie postanowił się upodobnić
do niezakręconego kranu.
- Dlaczego Zayn był taki wkurzony? - spytałam w
końcu, gdy wróciłam do nich, po czym rozsiadłam się w wygodnym fotelu,
przyciągając nogi do siebie i obejmując je rękami.
- Szczerze nie mam pojęcia. W ostatnim czasie
przechodził dość trudny okres. Było już dobrze, ale znów ma te swoje humorki i
ciężko do niego dotrzeć - wyjaśnił mi Liam wyraźnie tym faktem zmartwiony. Jak
zawsze troszczył się o swoich przyjaciół i przejmował ich problemami. Nie
wnikałam w szczegóły, ponieważ wolałam uszanować prywatność Zayn'a. Poza tym,
sądziłam, że wolałby, abym nie była w posiadaniu informacji na temat jego
problemów.
- Dziewczyna go rzuciła trzy tygodnie temu -
odezwał się Niall, który w końcu zainteresował się tym, co się dookoła niego
dzieje. Odniosłam wrażenie, że kiedy grał, to mogłoby przejść obok niego stado
słoni i pewnie by tego nie zauważył. Liam popatrzył z pretensją na blondyna. -
No co, wszyscy i tak to wiedzą - tłumaczył się.
- Ja nie wiedziałam - mruknęłam, nie bardzo
wiedząc, czy to powinien być powód do dumy. Biedny Zayn, musiało być mu
naprawdę ciężko. Znając świat na tyle domyślałam się, że gazety pewnie się
rozpisywały na ten temat i ciągle o tym mu przypominały co musiało być jeszcze
trudniejsze do zniesienia. Chciałabym móc porozmawiać z nim na ten temat i
jakoś pocieszyć, ale wiedziałam, że to byłby nienajlepszy pomysł, zważywszy na
to, że nie byłam odpowiednią do tego osobą, a poza tym, mogłabym go jeszcze
bardziej wkurzyć, a naprawdę nie chciałam nikogo do siebie zrażać. Poza tym,
nie mogłam wtrącać się przecież we wszystkie sprawy tych chłopców. Już i tak
wystarczająco namieszałam, ale właśnie z tego powodu chciałam dać coś od
siebie, a także przez to, że inaczej nie potrafiłam się odwdzięczyć za to, co
dla mnie robili, mimo iż z początku nie potrafiłam tego docenić.
- Jakoś mnie to nie dziwi - skomentował to Niall.-
Wydajesz się w ogóle nie orientować co się dzieje w świecie - powiedział to
możliwie jak najdelikatniej, aby mnie przypadkiem nie urazić. Coś mu trochę nie
wyszło.
- Wypraszam sobie - oburzyłam się, marszcząc
gniewnie nos, co tylko wywołało ich rozbawienie. Dlaczego musiałam być taka
zabawna, kiedy się złościłam? Nie było mi raczej pisane zostanie postrachem
okolicy, ale może to i lepiej. Aż takich ambicji nigdy nie miałam.
- Oj, mała, serio, gdybyśmy nie przybyli ci na pomoc
niczym super bohaterowie, to do tej pory nie wiedziałabyś, że istnieją jeszcze
jakieś inne miejsca oprócz knajpy, w której pracowałaś i twojego domu -
skwitował Louis, a ja posłałam mu spojrzenie wyrażające moje rozżalenie.
- Nieprawda. Obaj się mylicie - nie zgodziłam się,
aczkolwiek miałam świadomość tego, że chłopcy jednak w pewnym stopniu mają
rację. Louis spojrzał na mnie z politowaniem jak na małe dziecko, które usiłuje
wmówić rodzicowi, że to wcale nie ono zjadło całą czekoladę i że zrobiły to krasnoludki.
Przez to faktycznie poczułam się jak mała dziewczynka.
- Audrey, nie ma sensu zaprzeczać. Sama przecież
zdajesz sobie sprawę z tego, że oni mają rację - jęknęłam z rezygnacją
spoglądając na wszechwiedzącego Liam'a.
- Serio, jak bardzo cię lubię, Liam, to szlag mnie
trafia, kiedy masz rację - stwierdziłam, a chłopak zaśmiał się głośno po tym
wyznaniu. Skuliłam się w sobie i spojrzałam na ekran telewizora, na którym
leciał jakiś niezbyt ambitny program, a po chwili Louis, Niall i Liam zrobili
to samo, rozsiadając się w różnych miejscach w pokoju.
W końcu po jakimś czasie wrócił Harry, ku mojemu
zaskoczeniu nie tylko z kilkoma paczkami chusteczek, ale także z dwoma
opakowaniami jakiś lekarstw, wodą mineralną w małej butelce i tabliczką
czekolady. Z uśmiechem na ustach wyłożył to wszystko na stolik i spojrzał na
mnie ukradkiem, kiedy udawałam, że naprawdę zaciekawiło mnie to, co leciało w
telewizji, aby tylko się ciągle na niego nie gapić. Nie bardzo jednak to
wychodziło.
- Weź to - chłopak podsunął mi opakowanie tabletek
i wodę prosto pod nos. Już zaczęłam zabierać się za otwieranie opakowania,
kiedy jednak jego ręka mnie zatrzymała.
- Jadłaś coś? - zapytał niemal z troską wymalowaną
na twarzy. Zupełnie nie potrafiłam nadążyć za tym człowiekiem. Raz był aroganckim
i nieco złośliwy, a raz troskliwy i delikatny, tak jak teraz, co było natomiast
niezwykle urzekające w jego osobie. Na zadane przez niego pytanie pokręciłam
głową. - Musisz coś zjeść – powiedział hardo, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Nie jestem głodna - odparłam.
- Chodź na śniadanie.
- Nie.
- Co ty nagle taka uparta? - mruknął, a ja tylko wzruszyłam ramionami.
- Po prostu nie jestem głodna.
- Zjedz chociaż czekoladę - nalegał, nie chcąc dać
mi spokoju. Potrząsnęłam głową ponownie.
- Jedz, bo inaczej ja to zjem - odezwał się Niall.
Uśmiechnęłam się szeroko, chwyciłam tabliczkę czekolady i rzuciłam mu. Trafiła
prosto do jego rąk. Chłopak obdarzył mnie figlarnym uśmiechem, z kolei Styles
popatrzył na niego krzywo.
- Ani się waż tego tknąć, Horan - zwrócił się do
blondyna celując w niego palcem.
- Nialler, weź się podziel, sknero - dołączył
Louis stojąc z założonymi rękami.
- Nie mam mowy - blondyn przycisnął tabliczkę
czekolady mocno do swojej piersi. Lou najwyraźniej postanowił zmusić Niall'a w
nieco inny sposób. Chwycił poduszkę leżącą na łóżku i cisnął nią prosto w
Horana, który zaskoczony nie zdążył przed nią umknąć i w efekcie dostał nią
prosto w twarz, na której zaczęło malować się oburzenie tym nagłym atakiem.
- Oddawaj tą czekoladę, krasnalu - Niall prychnął
niezadowolony usłyszawszy to, a Harry uznał, że najlepszym wyjściem będzie
użycie siły wobec Horana, lecz ten mu umknął i rzucił w niego poduszką
wcześniej rzuconą przez Lou. Harry dostał nią w brzuch, po czym chwycił ją i
rzucił w stronę blondyna, ale niespodziewanie został zaatakowany przez
najwyraźniej świetnie bawiącego się Lou, który uderzył w niego inną poduszką.
Tak rozpoczęła się bitwa na poduszki, w której tylko ja i Liam nie braliśmy
udziału. Ja siedziałam sobie spokojnie na fotelu, a Liam stał tuż obok
przyglądając się temu wszystkiemu z politowaniem.
- Wyobraź sobie, że ja mam tak prawie codziennie -
powiedział do mnie Liam, a po chwili trafiła w niego poduszka. Najpewniej
rzucił w niego Louis, sądząc po szelmowskim uśmiechu, który pojawił się na jego
twarzy. Payne nie był mu dłużny, odrzucił poduszkę w jego stronę, ten ją złapał
i skierował we mnie. Dostałam prosto w twarz. Mrużąc oczy w udawanej złości
rzuciłam w Lou, on rzucił w Niall'a, blondyn we mnie, a ja w Harry'ego, który
równocześnie dostał jeszcze od Liam'a. Chłopak jęknął i posłał mi żałosne
spojrzenie. Zaśmiałam się, a to najwyraźniej sprawiło, że Harry postanowił
wybrać mnie jako następną ofiarę.
- Prowokujesz, Munroe - skwitował rzucając we
mnie. Drugą poduszkę cisnął w stronę Lou, który dostał w tył głowy. Już miał
rzucić ponownie w Harry'ego, kiedy drzwi do pokoju otworzyły się, a w progu
stanął Zayn. Ten omiótł spojrzeniem pomieszczenie i uniósł lekko jedną brew do
góry nie bardzo wiedząc, o co chodzi.
- Czy wy się dobrze czujecie? - spytał, po czym
poduszka jeszcze przed chwilą trzymana przez Lou wylądowała na jego twarzy.
Brunet zmarszczył brwi i odrzucił poduszkę w stronę Niall'a, który w
międzyczasie dobrał się już do czekolady. - Banda idiotów - skomentował nasze
zachowanie, na co Louis wyraźnie się oburzył.
- Ranisz moje uczucia Zayn - stwierdził ze zbolałą
miną. - Można wiedzieć, gdzie cię wywiało? - spytał siadając na fotelu po
drugiej stronie stolika, dostając po raz ostatni poduszką od Niall'a.
- Poszedłem zapalić - odparł obojętnie i przeszedł
przez pokój, aby rozłożyć się na łóżku. Harry skrzywił się.
- Czuję - oznajmił Styles oddalając się od Zayn'a
na bezpieczną odległość. Ja w tym czasie na szybkiego otworzyłam opakowanie
aspiryny, a następnie połknęłam i popiłam jedną tabletkę, akurat wtedy, kiedy
Harry na mnie popatrzył i widząc to pokręcił głową z niezadowoleniem.
- Branie leków na pusty żołądek to nienajlepszy
pomysł.
- Ale od tego nie umrę - odparłam uśmiechając się
do niego szeroko, a on mimowolnie odwzajemnił uśmiech, co mnie niezwykle uszczęśliwiło.
Ale w tym samym momencie poczułam, że mój nos daje o sobie znać, więc prędko
chwyciłam za chusteczki.
- Jesteś chora? - zainteresował się Zayn.
- To tylko lekkie przeziębienie - odparłam i na
tym się zakończyła nasza rozmowa. Niall zajadając się czekoladą ze smakiem
dorwał się do pilota od telewizora i przełączył na jakiś inny program. Przez co
Lou, który zarzekał się, że oglądał ten poprzedni ukradł mu parę kostek
czekolady, ale następnie tak jak my pogrążył się w oglądaniu.
Siedzieliśmy sobie spokojnie komentując to, co się
działo na ekranie, kiedy nagle usłyszeliśmy otwierające się niemal z hukiem
drzwi. Odwróciliśmy się wszyscy i w progu ujrzeliśmy Paula Higgins’a
- Styles, do jasnej cholery! - krzyknął wbijając
niemal wściekłe spojrzenie w chłopaka. Harry zrobił wielkie oczy i natychmiast
zerwał się ze swojego miejsca.
- Ja nic nie zrobiłem! - wykrzyknął i pobiegł do
łazienki, w której się zamknął i nie zamierzał wpuścić do niej dobijającego się
mężczyzny, który był wzburzony z bliżej nieznanego mi powodu.
- Skoro tak, to czemu się chowasz? - nie
usłyszeliśmy odpowiedzi. Po chwili Paul wrócił do nas i dopiero zdawał się
zauważyć moją obecność. Zmrużył gniewnie oczy, gdy tylko na mnie spojrzał.
Louis popatrzył na niego krzywo, jakby nie spodobała mu się reakcja Paul'a na
moją osobę.
- O co chodzi, Paul? - zapytał już nieco
poirytowany.
- O tą dwójkę - odparł, wskazując na mnie palcem.
Zadrżałam i przygryzłam nerwowo dolną wargę, bojąc się, że wpakowałam się w
naprawdę ogromne kłopoty. A może bardziej wpakowałam w nie Harry'ego, bo z niby
jakiegoż to powodu moje kłopoty mogłyby interesować ich managera? Louis zerknął
na mnie niepewnie, marszcząc przy tym czoło, jakby chciał się dowiedzieć, o co
chodzi.
Mężczyzna nie próżnował, tylko poprosił o czyjegoś
laptopa. Z pomocą przyszedł mu Zayn. Chwilę musieliśmy poczekać, aż w końcu
naszym oczom na jakimś portalu ukazały się zdjęcia moje i Harry'ego sprzed
hotelu, a następnie z naszej pieszej nocnej wycieczki jak i odpoczynku na ławce
w parku, kiedy to siedziałam w jego marynarce oparta o jego ramię, podczas, gdy
on bawił się moimi włosami. Wpatrując się tak z niedowierzaniem w te zdjęcia
poczułam, że ktoś kładzie mi ręce na ramionach. Odwróciłam głowę i zobaczyłam,
że to właśnie Harry, który przypatrywał się wyświetlanym fotografiom z
nieodgadnioną dla mnie miną. Paul zjechał nieco niżej i naszym oczom ukazał się
artykuł, którego nagłówek głosił " Harry Styles na nocnym spacerze z nową
dziewczyną". Jęknęłam cicho. Z artykułu wyłapałam już tylko poszczególne
zdania takie jak "nowa dziewczyna Harry'ego Styles'a była już ostatnio
widziana w towarzystwie chłopców z One Direction w czasie ich pobytu w
Wolverhampton.", "Para opuściła hotel przed północą, a następnie
udała sie na romantyczny spacer po mieście", "Świetnie bawili się w
swoim towarzystwie do trzeciej nad ranem"
Coś mnie ścisnęło w żołądku i to wcale nie
dlatego, że nie jadłam nic tego ranka. Czułam, ze się rumienię, więc czym
prędzej ukryłam twarz w dłoniach. Jak mogłam być tak głupia? Jak mogłam
zapomnieć o tym, że Harry Styles jest wiecznie śledzony przez upierdliwych
paparazzi?
- Harry, jesteś idiotą - usłyszałam wyraźnie
niezadowolony głos Lou.
- Ostatnio dość często to słyszę - burknął Harry.
- Aud, wszystko w porządku? – zapytał dotykając delikatnie moich włosów, ale ja
odsunęłam się od niego.
- Jasne, że nie jest w porządku - odpowiedział za
mnie Paul. - Serio, Harry, czy ty sobie nie możesz na chwilę darować? Ratowanie
twojego wizerunku nie jest ulubioną częścią mojej pracy, a pochłania stanowczo
za dużo czasu. Cudem udało się uniknąć kilku ostatnich doniesień na temat
twoich rzekomych dziewczyn, bo do każdej pchasz swoje łapska - podniosłam wzrok
i wlepiłam go w Harry'ego. Ten nie patrzył na mnie, tylko groźnie mierzył
wzrokiem Paul'a. A ja poczułam się tak beznadziejnie, że nie chciałam więcej
przebywać razem z nimi w tym pokoju. Do każdej pcha swoje łapska. Czegóż ja się
spodziewałam? Że jestem taka wyjątkowa, że Harry Styles zwrócił na mnie uwagę?
Moja głupota coraz bardziej zaczęła mnie przytłaczać i stwierdziłam, że w tym
pokoju jest dla niej stanowczo za mało miejsca, więc postanowiłam stamtąd
wyjść.
- Przepraszam, ja pójdę do siebie - powiedziałam
słabo i zabrałam chusteczki leżące na stoliku, by razem z nimi udać się do
swojego pokoju hotelowego.
- Audrey...- Harry chciał mnie zatrzymać, ale
zignorowałam to i opuściłam ich pokój z nietęgą miną. Czułam się oszukana,
nieszczęśliwa, przerażona tym, że kolejne moje zdjęcia znalazły swoje miejsce
na jakimś portalu plotkarskim i że tym razem naprawdę wzbudziłam sensację. Nie
chciałam tego. Nie chciałam być w żaden sposób częścią tego pokręconego świata,
w którym żyli chłopcy. Musiałam zatem jak najszybciej się z tego wszystkiego
wykręcić. Będąc już w pokoju położyłam się na łóżku i skuliłam się, wycierając
z policzka zbłąkaną łzę.
*Perspektywa Harry'ego*
- Wyjdź i nie pokazuj mi się na razie na oczy -
warknąłem patrząc gniewnie na Paul'a, gdy tylko odprowadziłem wzrokiem sylwetkę
Audrey znikającą za drzwiami. Dlaczego musiał wszystko niszczyć? Odwróciłem się
i usiadłem na fotelu zakładając ręce na piersi nie mając zamiaru więcej
dyskutować z Paul'em.
- To nie są żarty Harry. Dobrze wiesz, że nie
możesz robić co ci się żywnie podoba. Świadomie godziłeś się na takie życie -
usłyszawszy to wezbrała się we mnie jeszcze większa irytacja.
- Nie godziłem się na to, że będziesz mi
odstraszał dziewczyny.
- Ktoś musi to robić, zanim będzie za późno. I tak
znudziłaby ci się po dwóch tygodniach i uczepiłbyś się innej. Bo naprawdę, nie
uwierzę, że to wyjątkowa dziewczyna, która zatrzymałaby cię na dłużej.
- A skąd ty do cholery możesz to wiedzieć? Nawet
mi szansy nie dajesz, żeby to sprawdzić.
- Bo cię znam. Zawsze kończy się tak samo, a ja
muszę ratować twoją dupę, żeby ludzie nie postrzegali cię jako tego, który
zabawia się z każdą możliwą panienką.
- Mam gdzieś, jak postrzegają mnie inni, jeżeli
mam być ograniczany w taki sposób.
- Nie, nie masz. Poza tym, nie zapominaj, ze
pracujesz nie tylko na swój wizerunek, ale także na wizerunek całej grupy. I
przestań zachowywać się jak gówniarz.
- Skończ już. I wyjdź - syknąłem, a Paul pokręcił
głową z niezadowoleniem i opuścił w końcu nasz pokój. Louis popatrzył na mnie
krzywo. Nie podobało mi się to. Miałem dość oceniania i ciągłych pretensji.
Dosłownie mnie wykańczały. Najpierw Louis nie dawał mi spokoju przez ostatnie dni,
a teraz do tego dołączył jeszcze Paul, który sądzi, że wie wszystko najlepiej.
- Mówiłem ci, żebyś trzymał się z daleka - odezwał
się Lou.
- Nie praw mi teraz kazań Tomlinson, mam dość.
- Gdybyś mnie posłuchał, nie byłoby problemu -
zacisnąłem pięści z czystej złości. Nie lubiłem, kiedy Lou zgrywał tego
poważnego i odpowiedzialnego i ciągle mówił mi co mam robić, a czego nie.
Ale to nie było tak, że robiłem mu na przekór i
dlatego kręciłem się wokół Audrey. Było w niej coś ujmującego , może ta
delikatność, może ta nieśmiałość, cokolwiek to było, sprawiało, ze naprawdę
chciałem spędzać z nią więcej czasu. Tak czy inaczej wszyscy sądzili, że moim
celem jest wykorzystanie jej i porzucenie przy najbliższej okazji. Dobra, może
zasłużyłem sobie na to, by tak o mnie
myśleli, nie da się ukryć, że nie zawsze byłem fair wobec poprzednich
dziewczyn, albo, że porzucałem je zanim zdążyły się obejrzeć, ale wynikało to
tylko z tego, że nie były takie jakie wydawały się na początku. Udawały kogoś,
kim nie były, aby się przypodobać, ale ich natura jednak wychodziła na wierzch.
Jaki sens był więc w spotykaniu się z kimś, kto oszukuje od samego początku?
Żaden. Nie pozostawało mi nic innego jak zrywanie znajomości, co było naprawdę
bardzo rozsądne. Audrey wydawała mi się taka prawdziwa, poza tym Liam ją znał
bardzo dobrze, ona nie musiała przy nim niczego udawać. Nawet przy mnie,
zachowywała się dokładnie tak samo, choć też potrafiła zaskakiwać i to
pozytywnie. Ale mimo wszystko chciałem sprawdzić, czy to nie żadna gra pozorów,
a Paul odebrał mi takową możliwość. Musiałaby być niespełna rozumu aby patrzeć
na mnie po tym inaczej niż na kumpla swojego przyjaciela. Chyba, że
udowodniłbym, że to co powiedział Paul, wcale nie jest prawdą.
- Nie mam zamiaru ci się podporządkowywać –
odparłem.
- To nie jest dziewczyna dla ciebie, Harry. Po
prostu zostaw ją w spokoju. Wiem jak to się skończy i to nie będzie przyjemne,
poza tym to przyjaciółka Liam'a. Liam, no weź mu coś powiedz – jęknął Lou,
patrząc błagalnie na Payne’a.
- Louis ma rację. Ona jest zbyt delikatna Harry,
możesz ją zranić, a nie chciałbym tego dla niej. Poza tym, ona nie zniosłaby
bycia pod ostrzałem mediów. To za wiele. Ale nie będę mówił ci co masz robić,
bo Audrey na pewno nie chciałaby, abym mieszał się w aż tak prywatne sprawy. I
tak już z Lou nieźle namieszaliśmy - uniosłem w zaciekawieniu brwi do góry, ale
Liam potrząsnął głową z miną 'nie pytaj'. I nie zapytałem o to.
- Przestańcie z góry zakładać, że będzie tak jak w
poprzednich przypadkach.
- Ale będzie - odezwał się Niall. Posłałem mu
niezadowolone spojrzenie. Nawet on był teraz przeciwko mnie. Jedynie Zayn się
nie odzywał, ale nie sądziłem, aby miał inne zdanie od reszty. Zrezygnowany
westchnąłem ciężko.
- Dobra, dajcie mi spokój. Muszę porozmawiać z
Audrey - to powiedziawszy wstałem ze swojego miejsca i ruszyłem w stronę w
drzwi, ale Louis zastąpił mi drogę.- No naprawdę, nie możesz wyluzować? –
jęknąłem z rezygnacją. Zachowanie mojego przyjaciela ciągle działało mi na
nerwy.
- Nie, idioto, bo nie słuchasz co do ciebie mówię.
- Słucham cię. Idę ją już tylko przeprosić za tą
głupią sytuację - odpowiedziałem, a Louis popatrzył na mnie podejrzliwie. Miał
podstawy, by mi nie wierzyć, ale w tamtej chwili byłem szczery. Naprawdę miałem
zamiar pójść do niej, przeprosić i dać jej święty spokój, a potem zająć się
odkręcaniem tego wszystkiego. Wyszedłem zatem i skierowałem się prosto do jej
drzwi. Zapukałem delikatnie, ale nie usłyszałem odpowiedzi. Zapukałem ponownie,
dalej bez odzewu. Nacisnąłem klamkę i drzwi uchyliły się, a ja ujrzałem ją
leżącą na łóżku zwróconą do mnie plecami.
- Audrey...-zacząłem cicho.
- Chcę zostać sama - nie posłuchałem. Zamknąłem za
sobą drzwi i usiadłem na łóżku za nią. Dotknąłem delikatnie jej ramienia, lecz
ona wzdrygnęła się odrobinę i odsunęła się. - Dlaczego ty ciągle ignorujesz to,
co do ciebie mówię?- spytała, podnosząc się do pozycji siedzącej i spoglądając
na mnie tymi swoimi zielonymi oczami. Nos miała czerwony co strasznie rzucało
się w oczy przy jej jasnej cerze, ale przez to wyglądała naprawdę uroczo.
Uśmiechnąłem się automatycznie, co dziewczyna skomentowała tylko wywróceniem
oczu.
- Audrey, przepraszam - powiedziałem w końcu. -
Faktycznie jestem idiotą.
- Nie masz za co przepraszać, Harry. To ja jestem
idiotką. Zupełnie zapomniałam o tych fotografach, którzy polują na pierwszą
lepszą sensację. Nie powinnam w ogóle dopuszczać do takiej sytuacji - odparła
nieco drżącym głosem. Znowu to robiła. Znowu brała winę na siebie, oczyszczając
mnie tym samym ze wszystkich zarzutów. Nie powinno tak być. Odniosłem wrażenie,
że ona usprawiedliwiała wszystkich, a winę za wszelkie błędy brała na siebie.
Nic nie wspomniała o wypowiedzi Paul'a. Trochę
mnie to zasmuciło, chyba wolałbym, usłyszeć, że jestem kretynem, który
bezczelnie ją podrywał i chciał się zabawić jak każdą inną. Miałem nadzieję, że
chociaż trochę ją to poruszy, że dostanę jakiś znak, że nie jestem jej
obojętny. Ale żadnego znaku nie otrzymałem. Przejmowała się jedynie tym, że
zostaliśmy sfotografowani podczas naszego spaceru i że naraziłem się
managerowi. A byłem pewny jeszcze tej nocy, że się do mnie przekonała i coś
naprawdę zaiskrzyło między nami. Dlaczego tak się nie stało? Nie mogłem tego
zrozumieć.
- Przestań. Myślenie o paparazzi to tylko i
wyłącznie moja działka. Nie powinienem stawiać cię w takiej sytuacji, mając
świadomość, że gdy ktoś zrobi nam zdjęcia, to zaraz wszyscy się tym
zainteresują i zrobią z tego wielką sprawę - odpowiedziałem jej, nie chcąc, by
obwiniała o to siebie. To nie miało najmniejszego sensu. Dziewczyna pociągnęła
nosem i patrzyła na mnie w milczeniu, a ja nie mogłem oderwać oczu od jej
twarzy. Niezłych narobiłem jej kłopotów, przeze mnie się przeziębiła i jeszcze
została uznana za moją dziewczynę co, mogło być tragiczne w skutkach, dopiero
to sobie uświadomiłem. Wystarczyło popatrzeć na związek Zayn'a i Perrie, który
rozpadł się przez to, że ludzie robili nagonkę na dziewczynę mojego
przyjaciela. Ciągle spotykała się z wyzwiskami z ich strony, ciągle była
krytykowana. Nic dziwnego, że odpuściła. Ona, która już w pewnym stopniu
powinna przyzwyczaić się do tego, że są ludzie, którzy cię kochają, jak i tacy,
którzy cię nienawidzę i bez powodu potrafią cię obrażać i krytykować wszystko
co robisz. A co tu mówić o Audrey, która zupełnie nie była do tego
przygotowana. Ja sam miałem problem z zaakceptowaniem takiego stanu rzeczy i
było z tym naprawdę trudno, a jednak Aud była delikatniejsza. Nie poradziłaby
sobie z tym. Liam miał rację. Louis miał rację. Musiałem odpuścić. Ale nie
chciałem. Przyznam szczerze, że tak patrząc na nią, nie mogłem tak po prostu
sobie odpuścić. Nie, kiedy tak mi się opierała. Nie, kiedy stanowiła wyzwanie.
I nie, kiedy była taka, jaka była. To było silniejsze ode mnie. - Będzie
dobrze, nie martw się. Ale w razie czego będziesz sławna - dodałem uśmiechając
się do niej. Jęknęła głośno i zakryła twarz poduszką. To było jasne, że raczej
jej to nie uszczęśliwiało. I to było zaskakujące. Chyba, że już zdawała sobie
sprawę z czym się wiąże bycie rzekomą dziewczyną któregoś z One Direction.
- Idź sobie - wymamrotała i rzuciła we mnie
poduszką, ale uchyliłem się w ostatnim momencie. Roześmiałem się, podniosłem
poduszkę z podłogi i położyłem ją obok dziewczyny.
- Wedle życzenia - odrzekłem i skierowałem się w
stronę drzwi. Odwróciłem się jeszcze, żeby na nią spojrzeć, a na jej twarzy
malowało się czyste zaskoczenie. Chyba musiała zdać sobie sprawę z tego, że
właśnie jej posłuchałem. Posłałem jej szelmowski uśmiech i wyszedłem
zostawiając ją samą.
*Perspektywa Audrey*
Musiałam wrócić. Koniecznie musiałam wrócić do
domu. Natychmiast. W mojej głowie kotłowało się milion myśli, których nie
potrafiłam okiełznać. Wiedziałam jednak, że to nienajlepszy pomysł, aby
przebywać dłużej w towarzystwie Harry'ego Styles'a, przed którym musiałam
udawać, że ani trochę nie przejął mnie fakt, że byłam tylko kolejną dziewczyną,
którą chętnie by się zabawił. Poza tym, byłam świadoma tego, że im więcej czasu
spędzałam w towarzystwie tej piątki w tym większe pakowałam się kłopoty, które
natomiast nie były mi ani trochę potrzebne. Najlepszym wyjściem było zatem
wymknięcie się z hotelu i wrócenie na własną rękę do Wolverhampton. Plan w
mojej głowie przedstawiał się iście genialnie, dlatego czym prędzej zaczęłam
zbierać rzeczy, które leżały na wierzchu i spakowałam je do torby. Usiadłam
jeszcze raz na łóżku, popatrzyłam na torbę i wówczas stwierdziłam, że dobrze
byłoby zostawić jakiś liścik. Nie miałam tylko żadnej kartki, na której
mogłabym coś napisać. Pozostawała jedynie książka, ale nie byłam pewna, czy
chcę ją poświęcić.. Stwierdziłam w końcu, że obejdzie się bez liściku i
najwyżej o swoim wyjeździe powiadomię później przez sms'a . Wreszcie chwyciłam
torbę i otworzywszy drzwi, wyszłam na korytarz, na którym natrafiłam na Zayn'a.
Zastanawiające było to, że to już drugi raz, kiedy na niego wpadałam. Teraz
jednak wydawał się być w znacznie lepszym humorze. Chłopak zmierzył mnie
wzrokiem, po czym popatrzył na torbę trzymaną przeze mnie w ręku.
- A ty gdzie się wybierasz? - spytał zaskoczony.
Może dobrze byłoby skłamać, aczkolwiek w tamtej chwili nie znalazłam żadnego
sensownego wytłumaczenia, gdzie mogłabym iść ze swoją torbą. Stwierdziłam więc,
że kłamanie nie miałoby najmniejszego sensu i skoro zostałam przyłapana na
swojej ucieczce, nie pozostawało mi nic innego jak powiedzenie prawdy.
- Wracam do domu - odparłam i chciałam wyminąć
Zayn'a stojącego mi na drodze, ale ten mi to uniemożliwił, robiąc krok w
stronę, którą chciałam przejść.
- Nie tak prędko. To przez Harry'ego? - zapytał
splatając ręce na piersi i uważnie mi się przyglądając, co odrobinę mnie
speszyło. Cofnęłam się i pokręciłam po chwili głową.
- Nie przez Harry'ego - odpowiedziałam, posuwając
się jednak do kłamstwa. Harry był w końcu jednym z dwóch powodów, dla których
postanowiłam wrócić do domu. - To przez te zdjęcia. Nie powinnam w ogóle tu
być. Sam widziałeś, jak wściekły był wasz manager, gdy dowiedział się o tych fotkach.
Tylko sprawiam kłopoty - wyjaśniłam, lecz najwyraźniej to go nie
satysfakcjonowało, bo nie wydawał się chcieć mnie przepuścić.
- Jak na razie to Harry właśnie sprawia najwięcej
kłopotów, nie ty - odparł poważnie, a następnie cofnął się o parę kroków i
otworzył drzwi do pokoju, który zajmował z Harry'm i Liam'em, a gdzie aktualnie
przebywał także Louis i Niall.
- Chłopaki, mamy uciekinierkę - zawołał do nich, a
ja zmarszczyłam czoło i jęknęłam żałośnie. A myślałam, że że Zayn z chęcią by
się mnie stąd pozbył i odzyskał należny mu pokój. - A, Audrey, przepraszam za
moje zachowanie rano - dodał szybko z wyraźną skruchą, a ja uśmiechnęłam się do
niego, nie chcąc, aby sądził że się tym przejęłam.
- Nie szkodzi - odparłam i zaraz dopadł mnie Louis,
który pociągnął mnie za rękę i wciągnął do pokoju tak mocno, że w pierwszej
chwili pomyślałam, że właśnie mi ją wyrwał.
- Ładnie to tak uciekać po kryjomu, mała? -
zapytał patrząc na mnie chyba zawiedziony z tego powodu, że chciałam tak
wyjechać bez pożegnania. Uśmiechnęłam się niewinnie, nie wiedząc co mam
właściwie mu powiedzieć. Było mi trochę
głupio z tego powodu, ale dalej byłam święcie przekonana, że to był bardzo
dobry pomysł.
Po chwili poczułam, że ktoś wyrywa mi torbę z ręki
i jak się okazało był to Niall. Nie chciałam oddać torby, ale chłopak był
silniejszy i w efekcie wyrwał mi ją i wyniósł z pokoju. Westchnęłam ciężko,
żałując, że mój plan nie wypalił. Teraz musiałam się przed nimi tłumaczyć.
Chciałam wykonać strategiczny odwrót i wrócić do pokoju, ale gdy tylko ruszyłam
się z miejsca Lou mnie zatrzymał, kręcąc głową z dezaprobatą. Świetnie. Właśnie
byłam przetrzymywana w ich pokoju. Spojrzałam na Harry'ego i myślałam, żeby u
niego szukać pomocy, ale wiedziałam, że lepiej będzie tego nie robić. Musiałam
się trzymać z daleka od niego. Nie chciałam dawać się mu zwodzić, ulegać jego
urokowi. Ja i on to dwa zupełnie różne światy które nijak do siebie pasowały. A
on, on to tylko nastoletni gwiazdor, który myśli, że skoro jest sławny, to może
mieć każdą. Szkoda, że wcześniej nie brałam tego pod uwagę. Ostatecznie
popatrzyłam na Liam'a , który stał z założonymi rękami i lekko przechyloną
głową. Musiał widzieć mój błagalny wzrok, dlatego pewnie pokręcił głową.
- No, co masz na swoją obronę? - Lou zadał mi
pytanie, a ja niepewnie na niego popatrzyłam.
- To, że nie chcę więcej stwarzać problemów i że
nie jestem tu mile widziana.
- Zła odpowiedź. Dlaczego niby nie jesteś tu mile
widziana? - zainteresował, po czym jego wzrok spoczął na Harry'm.- Harry? Coś
ty jej powiedział?
- Nic, przysięgam. Czemu zawsze jest na mnie? -
bronił się przed tym niesłusznym oskarżeniem.
- Łżesz jak pies - stwierdził Louis mrużąc oczy z
niezadowoleniem. - I nie zawsze jest na ciebie - zamyślił się, podrapał po
skroni, a kąciki jego ust mimowolnie uniosły się ku górze. - Dobra, zazwyczaj
jest na ciebie, albo na mnie, ale to ty rozmawiałeś z nią po raz ostatni -
skwitował w końcu, pewny swojej racji.
- On akurat nic mi nie powiedział.
- Nie wierzę ci. Broniłabyś każdego w tym pokoju –
mruknął.
- Ciebie bym nie broniła - Lou popatrzył na mnie z
zaskoczeniem, po czym zmarszczył czoło rozżalony.
- A to dlaczego?
- Bo mi nie wierzysz - chłopak prychnął i pokręcił
nosem niezadowolony z mojej odpowiedzi.
- Chodzi ci o Paul'a, prawda? - odezwał się
zatroskany Liam, który jak zawsze wydawał się wiedzieć wszystko. Tym jednak
razem okazało się to nieco pomocne. Nieśmiało kiwnęłam głową, przygryzając
nerwowo dolną wargę. Nie da się ukryć, że Paul Higgins przyprawiał mnie o
dreszcze. Poza tym, wydawać by się mogło, że nie podobał mu się fakt, że
kręciłam się wokół chłopców. - Audrey, zapomnij o tym. Paul troszczy się o
naszą karierę i nasz wizerunek, ale co jak co, nie ma prawa wybierać z kim mamy
się przyjaźnić - dorzucił i podszedł do mnie przytulając mnie, abym przestała
się tym przejmować.
- Grupowy uścisk! - wykrzyknął Lou, któremu chyba
przeszedł foch na mnie, za to co powiedziałam. Podszedł i objął nas, a zaraz do
niego dołączył Niall z szerokim uśmiechem na twarzy i Zayn. - Ty nie, Hazza -
powiedział poważnie Tomlinson, po chwili jednak roześmiał się. - Dobra, chodź
pajacu. Tęskniłem za naszymi uściskami - stwierdził przyjmując Harry'ego do
grupowego uścisku. Odniosłam wrażenie, że konflikt już został zażegnany, co
mnie niezmiernie uszczęśliwiło, bo naprawdę nie podobała mi się rola
niszczycielki przyjaźni. Tkwiąc w tym uścisku myślałam, że zaraz wypluję swoje
własne płuca, więc postanowiłam jakoś im się wyrwać. Poza tym, obawa, że
mogłabym ich wszystkich pozarażać paskudnym przeziębieniem, mnie wręcz
dobijała. Chcąc się wyrwać uderzyłam kogoś niechcący łokciem. Tym kimś okazał
się Liam, który syknął cicho z bólu, gdy trafiłam go w brzuch. Wykrztusiłam
ciche przepraszam, aż w końcu uściski reszty nieco zelżały i oderwali się od
siebie. Ja niestety miałam najgorzej, jako, że znalazłam się w samym środku. To
był istny cud, że moje żebra jakoś to przetrwały.
Zostałam ten ostatni dzień po namowach chłopców.
Wiedziałam, że tak będzie, dlatego chciałam wyjść po kryjomu o niczym nie
mówiąc. Uleganie innym mogło mnie któregoś dnia naprawdę wpędzić w niezłe
kłopoty. Pomimo tego, że chłopcy wydawali się zapomnieć o fotkach krążących po
internecie, mnie one wciąż zaprzątały głowę i mnie strasznie martwiły, co w
rezultacie nie umknęło Lou, który po raz drugi obiecał, że wszystko będzie w
porządku, ale żebym przygotowała się na ich kolejną porcję, bo właśnie
zamierzali mnie porwać w miasto. Dobrze, że przynajmniej uprzedził, miałam czas
na protesty, które tak czy inaczej na nic się nie zdały, jak zwykle z resztą.
Louis potraktował moje przeziębienie tak jak ja wcześniej, uznając, że to nic
takiego, ale kazał mi wziąć chusteczki higieniczne za zapas, żebym przypadkiem,
jak to określił, nie zalała połowy miasta, co moim skromnym zdaniem wcale nie
było zabawne. Spędziliśmy trochę czasu w Nandos, bo Niall nie mógł sobie tego
odpuścić. Potem blondyn usiłował wepchnąć we mnie jedzenie, zjadłam trochę, ale
w ostateczności oddałam mu resztę swojej porcji, co chyba jeszcze bardziej go
uszczęśliwiło. Co chwila chłopcy byli zaczepiani przez jakiś fanów, widziałam
jakieś nastolatki, które robiły im zdjęcia telefonem komórkowym, albo nagrywały
filmiki, a ja ciągle próbowałam się ukrywać, ku rozbawieniu Harry'ego, któremu
posłałam tylko pełne niezadowolenia spojrzenie. Opuściwszy lokal wybraliśmy się
na spacer po mieście, które wciąż było ładne, ale nie tak piękne jak w nocy.
Wszędzie ruch, mnóstwo ludzi, hałas, czyli to co zwykle można spotkać w dużych
miastach. Tym razem przeglądając witryny sklepowe widziałam dokładnie co się na
nich znajduje. Wślizgnęłam się do księgarni po drodze, czego nikt nie zauważył
i dopiero po chwili musieli się zorientować, że gdzieś przepadłam i przyszedł
po mnie Niall, który wszedł do księgarni z kebabem, co oburzyło natomiast
starszą, pracującą tam panią, która chyba nie miała pojęcia, że wlaśnie do jej
księgarni wszedł nie kto inny jak Niall Horan, członek ostatnio
najpopularniejszego zespołu. Kobieta wyprosiła chłopaka, który był tak
zdezorientowany, że stał w miejscu jak zamurowany. Dopiero, gdy
zainterweniowałam i posłałam mu lekkiego kuksańca Niall spojrzał na mnie
wzrokiem zagubionego dziecka, a ja z rozbawieniem wyprowadziłam go z księgarni,
nie chcąc się narażać starszej pani. Był już późny wieczór, gdy wróciliśmy do
hotelu, a ja czułam się jeszcze bardziej chora niż wcześniej, bolała mnie
głowa, ale nic nie mówiłam, uznając to za mało istotną informację.
Posiedzieliśmy chwilę w pokoju chłopców, ale jako, że następnego dnia
musieliśmy wcześniej wstać, położyłam się w końcu o przyzwoitej porze.
Nazajutrz zbudził mnie stojący nade mną Zayn,
który został oddelegowany do obudzenia mnie, jako, że Louis przebywał w
łazience, Liam ogarniał pokój, Niall sam dopiero się budził do życia, a Harry
gdzieś zniknął. Chłopak potrząsał lekko moim ramieniem, za co byłam mu
wdzięczna, że postanowił nie robić mi takiej pobudki jak ja jemu. Najwyraźniej
on był mądrzejszy ode mnie. Któżby pomyślał. Jego widok był dla mnie
zaskoczeniem, bo zwyczajnie się go nie spodziewałam. Po prostu ograniczał
kontakty ze mną niemal do minimum, przez co poczęłam sądzić, że on mnie chyba
nie lubi. W tej chwili stwarzał pozory kogoś, kto wcale nie żywi do mnie
niechęci. Uśmiechał się łagodnie stojąc nade mną, co mnie niezwykle
onieśmielało. On w ogóle mnie onieśmielał, chyba ze względu na to, że
zwyczajnie nie pozwolił mi się przyzwyczaić do swojego towarzystwa.
- Czas wstawać - odezwał się, odsuwając się od
mojego łóżka, bym spokojnie mogła usiąść sobie na jego brzegu. Przetarłam
zaspane oczy i przywitałam go skrzekliwym ‘cześć’. Skrzywiłam się i zamknęłam
oczy. Chciałam wrócić do miękkiego i ciepłego łóżka. Wcale się nie dziwiłam,
dlaczego Zayn lubił sobie długo pospać. Tylko to było zastanawiające, dlaczego
to on zwlekał mnie z łóżka, a nie na przykład ja jego. Albo ktokolwiek inny?
- Która godzina? – spytałam rozespana.
- Ósma dziesięć - odpowiedział wpatrując się w
przeciwległy kąt pokoju. Westchnęłam ciężko i chcąc nie chcąc porzuciłam
przyjemne łóżko.
- Reszta już gotowa? - Zayn pokręcił głową i wyjaśnił
co robią. W końcu posyłając mi ostatni nikły uśmiech opuścił pokój, a ja
zaczęłam przygotowywać się do wyjazdu. Pół godziny później wszyscy byliśmy juz
gotowi. Nawet Harry wrócił z bliżej nieokreślonego miejsca. Chciałam pożegnać
się z nimi w hotelu i pójść na najbliższy pociąg do Wolverhampton, ale Liam,
powiedział, że wrócę z jego mamą, która i tak musiała przyjechać do Birmnigham,
aby odebrać swój samochód. Tak czy inaczej musiałam czekać. Nie zajęło jednak
to zbyt wiele czasu, bowiem Karen pojawiła się niecały kwadrans później.
Zeszliśmy wszyscy na dół przed hotel, Louis pomógł mi z torbą, pomimo tego, że
nie była ciężka. Stojąc przed samochodem popatrzyłam na całą piątkę z pewnym
żalem, zdając sobie sprawę, że prawdopodobnie długo ich nie zobaczę, jeśli w
ogóle będę miała jeszcze kiedykolwiek okazję spędzić trochę czasu z nimi
wszystkimi. Aż łezka mi się zakręciła w oku, bo pomimo wszystkiego spędziłam z
nimi świetny tydzień, o którym trudno będzie mi kiedykolwiek zapomnieć. Louis
przytulił mnie na pożegnanie, sam wyglądał, jakby miał się zaraz rozpłakać, ale
udawałam, ze wcale nie zwróciłam na to uwagi. Niall również nieporadnie objął
mnie ramieniem, Zayn uścisnął mi dłoń, a Harry, przez dłuższy czas po prostu mi
się przypatrywał z tajemniczym uśmieszkiem, który ani trochę mi się nie
podobał. W końcu podszedł do mnie i chciał mnie objąć, ale zrobiłam krok do
tyłu i wyciągnęłam w jego stronę rękę, czym go kompletnie zaskoczyłam. Widzenie
jego zdezorientowanej miny jednak sprawiło mi pewnego rodzaju satysfakcję. Na
koniec Liam uścisnął mnie mocno i posłał mi szeroki uśmiech.
- My się zobaczymy za tydzień, Munroe - rzekł, co
mnie natomiast zaskoczyło. Chłopak roześmiał się kiedy wpatrywałam się tak w
niego z lekko rozdziawioną buzią. - Mamy trochę do załatwienia w Londynie, ale
potem mamy obiecane prawie dwa tygodnie wolnego, na spędzenie czasu z rodziną,
więc jak wrócę to pomyślimy razem co dalej z tobą zrobić - dodał i na mojej
twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Z radości przytuliłam go jeszcze raz.
- Jesteś najlepszy – powiedziałam wesoło, ciesząc
się, że będę miała okazję jeszcze spędzić z nim czas.
- A ja? - Lou próbował zwrócić na siebie moją
uwagę.
- Ty też - to powiedziawszy podeszłam i do niego,
by uścisnąć go mocno. Szkoda mi było, że nie zobaczę się już z Lou. Przez ten
tydzień naprawdę stał mi się wyjątkowo bliski , zupełnie jakby znała go kawał
czasu, dlatego tak ciężko było się z nim rozstać. Ale musiałam to zrobić.
Uśmiechnęłam się jeszcze do każdego z nich i wsiadłam do samochodu podczas gdy
Karen ucałowała syna na pożegnanie i zajęła miejsce kierowcy. Odjeżdżając,
pomachałam chłopakom na pożegnanie, patrząc jeszcze jak znikają za nami ich
sylwetki.
Jechałam z Karen w milczeniu, pogrążona byłam we
własnych myślach kiedy po jakiś piętnastu minutach jazdy dostałam wiadomość.
‘ Dałem chłopakom twój numer,
bo skarżyli się, że im go nie podałaś.
Tak szybko się już od nas nie uwolnisz’
Uśmiechnęłam się sama do siebie po czym schowałam
telefon do kieszeni, nie będąc świadomą, że to co teraz działo się w moim
życiu, nie było aż tak zwariowane, w porównaniu do tego, co dopiero miało
nastąpić.
Szybko rozdzial dodalas co mnie strasznie cieszy. Piszesz swietnie, jestem ciekawa jak sie potoczy dalej akcja. Do nastepnego! Milego pisania!
OdpowiedzUsuńŞwietjy rozdzial, jak kazdy z reszta :) czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia, Heaven.
Siedziałam wczoraj do dwunastej w nocy i czytałam Twój rozdział. To nic, że teraz ledwo kontaktuję, przynajmniej ciekawie spędziłam tamtą godzinę :D To tak, przez połowę rozdziału miałam ochotę zagryźć Paula za to, że śmiał popsuć relacje między Hazzą i Aud. Ugh! A już było tak pięknie. Szkoda,że Aud nie wie ile naprawdę znaczy dla Stylesa. W końcu, jak on stwierdził, nie odpuści sobie ot tak, będzie o nią walczył - przynajmniej mam tają nadzieję. Nawet nie wiesz, jak bardzo intryguje mnie tutaj postać Zayna! Twoje opowiadanie jest tak wciągające, że chętnie czytałabym dalej. Szkoda, że teraz trzeba czekać ^.^ Pozdrawiam serdecznie i życzę mnóstwa weny i czasu na pisanie, xx! C:
OdpowiedzUsuń