piątek, 5 października 2012

Rozdział VI

Uhu, dobra, wyrobiłam się. A się bałam, że mi się nie uda. Ludzie kochani, jesteście świetni <3, ponad trzysta wyświetleń i tyle komentarzy za które jestem wam ogromnie wdzięczna. Tyle miłych słów, aż mi się wierzyć nie chce, w to co widzę ;). Jakieś spekulacje i domysły tu widzę, ale nie będę nic zdradzać, po cóż psuć czytanie. A teraz zapraszam na ten VI rozdział. I jeszcze raz dziękuję za te komentarze, są dla mnie naprawdę bardzo ważne ;). Jesteście najlepsi :D.



Było południe, kiedy się obudziłam, a właściwie obudził mnie mój zatkany nos, który zaczynał coraz bardziej dawać mi się we znaki. Oto jakie były skutki wychodzenia po nocach bez czegoś cieplejszego do ubrania. Tak nie chciało mi się wstawać z łóżka, ale wiedziałam, że w końcu należy to zrobić. W łazience przyjrzałam się sobie uważnie w lustrze. Lekko opuchnięte oczy, czerwony nos niczym  renifera Rudolfa, twarz bledsza niż zazwyczaj. Miałam wrażenie, że z dnia na dzień wyglądam coraz gorzej. Pociągnęłam nosem i skrzywiłam się nieco. Koniecznie potrzebowałam się zaopatrzyć w chusteczki higieniczne, ale jak na razie musiał mi wystarczyć papier toaletowy.
Skończywszy poranną toaletę, ubrawszy się i pościeliwszy łóżko, ruszyłam do pokoju chłopców. Jednak już na korytarzu zostałam staranowana przez rozwścieczonego Zayn'a, który wypadł z pokoju jak burza nie patrząc na to, co może spotkać na swojej drodze.
- Patrz jak leziesz - warknął i ruszył dalej wzdłuż korytarza. Popatrzyłam na niego przerażona i już chciałam go przeprosić, mimo, iż to on na mnie wpadł, ale zaczęłam się jąkać i w efekcie zanim cokolwiek powiedziałam, ten już zniknął z mojego pola widzenia. Zaraz zza otwartych drzwi do pokoju wyjrzał Liam i widząc moją minę uśmiechnął się słabo i przywołał mnie ruchem ręki. Ruszyłam niepewnie w jego stronę, mając nadzieję, że nie natrafię już na nikogo w tak podłym humorze.
- Nie przejmuj się nim - powiedział i gdy podeszłam do niego, lekko popchnął mnie, abym weszła do środka. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zobaczyłam, że Harry siedział na łóżku, a na jego widok uśmiech automatycznie pojawił się na mojej twarzy, Niall brzdąkał na gitarze, a Louis oglądał telewizję, zajadając się kupionymi przeze mnie żelkami. Po chwili odwrócił się i napotkawszy moje spojrzenie uśmiechnął się szeroko na mój widok.
- Dzięki, mała - powiedział, machając w górze paczką żelków.
- Nie ma za co, Louis - odparłam, ale po chwili pożałowałam, że w ogóle się odzywałam, gdy usłyszałam swój ochrypnięty głos. Lou popatrzył na mnie z troską, ale to Harry odezwał się jako pierwszy.
- Jesteś chora - zauważył jakże rezolutnie wpatrując się we mnie z nieco tępym wyrazem twarzy, a mimo niego wciąż wyglądał dobrze. Nieprawdopodobne. 
- To nic takiego - wzruszyłam ramionami, aby nie robił z tego jakiejś wielkiej sprawy. Chrypka i katar, wielkie mi co. Nic z czym nie dałoby się funkcjonować. 
- Jesteś chora - powtórzył twardo, a ja zmarszczyłam czoło.
- Tak, już to mówiłeś.
- O boże, przepraszam - jęknął, nadal się we mnie wpatrując z nieco zbolałą miną. Nie byłam pewna, ale chyba dostrzegłam w tym dręczące go wyrzuty sumienia.
- To przecież nie twoja wina, Harry - odparłam nieco zmieszana.
- Daj mu choć raz poczuć się za coś odpowiedzialnym, moja koleżanko - rzekł Lou wstając ze swojego miejsca. - Dobrze mu to zrobi - dorzucił, a po chwili znalazł się przy mnie i objął mnie ramieniem.
- Nie, odejdź - pokręciłam głową i starałam się go odepchnąć. - Nie chcę cię zarazić - wyjaśniłam pośpiesznie moje zachowanie. Jeszcze tego brakowało bym go zaraziła. Chrypka zdecydowanie utrudniłaby mu śpiewanie, a na to nie mogłam pozwolić.
- Mnie choroba nie straszna - wyszczerzył się uparcie dalej robiąc swoje. Prychnęłam cicho i odsunęłam się jak najdalej od niego, uznając, że wiem co mówię i lepiej będzie, dla niego, żeby się do mnie nie zbliżał.
- Macie może chusteczki? - zapytałam w końcu, czując, że znów cieknie mi z nosa.
- Nie, przykro mi - odparł Liam, co przyjęłam do wiadomości z ciężkim westchnieniem.
- Mogę skoczyć kupić - zaproponował Harry. Popatrzyłam na niego podejrzliwie, zupełnie tak jak wtedy, kiedy postanowił umyć naczynia u mnie w domu. Czyżby aż tak czuł się winny temu, że się przeziębiłam? Co chwilę mnie zadziwiał.
- Nie musisz, naprawdę - zaczęłam, ale on najwyraźniej mnie nie słuchał. Znowu.
- Niech idzie - stwierdził Lou, spoglądając na przyjaciela z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Harry'emu nie trzeba było dwa razy tego powtarzać. Szybko zaczął się zbierać do wyjścia i po paru minutach wyszedł z pokoju zostawiając nas samych. Ja natomiast poszłam do łazienki, aby ukraść im trochę papieru toaletowego, bo mój nos zdecydowanie postanowił się upodobnić do niezakręconego kranu. 
- Dlaczego Zayn był taki wkurzony? - spytałam w końcu, gdy wróciłam do nich, po czym rozsiadłam się w wygodnym fotelu, przyciągając nogi do siebie i obejmując je rękami.
- Szczerze nie mam pojęcia. W ostatnim czasie przechodził dość trudny okres. Było już dobrze, ale znów ma te swoje humorki i ciężko do niego dotrzeć - wyjaśnił mi Liam wyraźnie tym faktem zmartwiony. Jak zawsze troszczył się o swoich przyjaciół i przejmował ich problemami. Nie wnikałam w szczegóły, ponieważ wolałam uszanować prywatność Zayn'a. Poza tym, sądziłam, że wolałby, abym nie była w posiadaniu informacji na temat jego problemów.
- Dziewczyna go rzuciła trzy tygodnie temu - odezwał się Niall, który w końcu zainteresował się tym, co się dookoła niego dzieje. Odniosłam wrażenie, że kiedy grał, to mogłoby przejść obok niego stado słoni i pewnie by tego nie zauważył. Liam popatrzył z pretensją na blondyna. - No co, wszyscy i tak to wiedzą - tłumaczył się.
- Ja nie wiedziałam - mruknęłam, nie bardzo wiedząc, czy to powinien być powód do dumy. Biedny Zayn, musiało być mu naprawdę ciężko. Znając świat na tyle domyślałam się, że gazety pewnie się rozpisywały na ten temat i ciągle o tym mu przypominały co musiało być jeszcze trudniejsze do zniesienia. Chciałabym móc porozmawiać z nim na ten temat i jakoś pocieszyć, ale wiedziałam, że to byłby nienajlepszy pomysł, zważywszy na to, że nie byłam odpowiednią do tego osobą, a poza tym, mogłabym go jeszcze bardziej wkurzyć, a naprawdę nie chciałam nikogo do siebie zrażać. Poza tym, nie mogłam wtrącać się przecież we wszystkie sprawy tych chłopców. Już i tak wystarczająco namieszałam, ale właśnie z tego powodu chciałam dać coś od siebie, a także przez to, że inaczej nie potrafiłam się odwdzięczyć za to, co dla mnie robili, mimo iż z początku nie potrafiłam tego docenić.
- Jakoś mnie to nie dziwi - skomentował to Niall.- Wydajesz się w ogóle nie orientować co się dzieje w świecie - powiedział to możliwie jak najdelikatniej, aby mnie przypadkiem nie urazić. Coś mu trochę nie wyszło.
- Wypraszam sobie - oburzyłam się, marszcząc gniewnie nos, co tylko wywołało ich rozbawienie. Dlaczego musiałam być taka zabawna, kiedy się złościłam? Nie było mi raczej pisane zostanie postrachem okolicy, ale może to i lepiej. Aż takich ambicji nigdy nie miałam.
- Oj, mała, serio, gdybyśmy nie przybyli ci na pomoc niczym super bohaterowie, to do tej pory nie wiedziałabyś, że istnieją jeszcze jakieś inne miejsca oprócz knajpy, w której pracowałaś i twojego domu - skwitował Louis, a ja posłałam mu spojrzenie wyrażające moje rozżalenie.
- Nieprawda. Obaj się mylicie - nie zgodziłam się, aczkolwiek miałam świadomość tego, że chłopcy jednak w pewnym stopniu mają rację. Louis spojrzał na mnie z politowaniem jak na małe dziecko, które usiłuje wmówić rodzicowi, że to wcale nie ono zjadło całą czekoladę i że zrobiły to krasnoludki. Przez to faktycznie poczułam się jak mała dziewczynka.
- Audrey, nie ma sensu zaprzeczać. Sama przecież zdajesz sobie sprawę z tego, że oni mają rację - jęknęłam z rezygnacją spoglądając na wszechwiedzącego Liam'a.
- Serio, jak bardzo cię lubię, Liam, to szlag mnie trafia, kiedy masz rację - stwierdziłam, a chłopak zaśmiał się głośno po tym wyznaniu. Skuliłam się w sobie i spojrzałam na ekran telewizora, na którym leciał jakiś niezbyt ambitny program, a po chwili Louis, Niall i Liam zrobili to samo, rozsiadając się w różnych miejscach w pokoju.      
W końcu po jakimś czasie wrócił Harry, ku mojemu zaskoczeniu nie tylko z kilkoma paczkami chusteczek, ale także z dwoma opakowaniami jakiś lekarstw, wodą mineralną w małej butelce i tabliczką czekolady. Z uśmiechem na ustach wyłożył to wszystko na stolik i spojrzał na mnie ukradkiem, kiedy udawałam, że naprawdę zaciekawiło mnie to, co leciało w telewizji, aby tylko się ciągle na niego nie gapić. Nie bardzo jednak to wychodziło.
- Weź to - chłopak podsunął mi opakowanie tabletek i wodę prosto pod nos. Już zaczęłam zabierać się za otwieranie opakowania, kiedy jednak jego ręka mnie zatrzymała.
- Jadłaś coś? - zapytał niemal z troską wymalowaną na twarzy. Zupełnie nie potrafiłam nadążyć za tym człowiekiem. Raz był aroganckim i nieco złośliwy, a raz troskliwy i delikatny, tak jak teraz, co było natomiast niezwykle urzekające w jego osobie. Na zadane przez niego pytanie pokręciłam głową. - Musisz coś zjeść – powiedział hardo, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Nie jestem głodna - odparłam.
- Chodź na śniadanie.
- Nie.
- Co ty nagle taka uparta?  - mruknął, a ja tylko wzruszyłam ramionami.
- Po prostu nie jestem głodna.
- Zjedz chociaż czekoladę - nalegał, nie chcąc dać mi spokoju. Potrząsnęłam głową ponownie.
- Jedz, bo inaczej ja to zjem - odezwał się Niall. Uśmiechnęłam się szeroko, chwyciłam tabliczkę czekolady i rzuciłam mu. Trafiła prosto do jego rąk. Chłopak obdarzył mnie figlarnym uśmiechem, z kolei Styles popatrzył na niego krzywo.
- Ani się waż tego tknąć, Horan - zwrócił się do blondyna celując w niego palcem.
- Nialler, weź się podziel, sknero - dołączył Louis stojąc z założonymi rękami.
- Nie mam mowy - blondyn przycisnął tabliczkę czekolady mocno do swojej piersi. Lou najwyraźniej postanowił zmusić Niall'a w nieco inny sposób. Chwycił poduszkę leżącą na łóżku i cisnął nią prosto w Horana, który zaskoczony nie zdążył przed nią umknąć i w efekcie dostał nią prosto w twarz, na której zaczęło malować się oburzenie tym nagłym atakiem. 
- Oddawaj tą czekoladę, krasnalu - Niall prychnął niezadowolony usłyszawszy to, a Harry uznał, że najlepszym wyjściem będzie użycie siły wobec Horana, lecz ten mu umknął i rzucił w niego poduszką wcześniej rzuconą przez Lou. Harry dostał nią w brzuch, po czym chwycił ją i rzucił w stronę blondyna, ale niespodziewanie został zaatakowany przez najwyraźniej świetnie bawiącego się Lou, który uderzył w niego inną poduszką. Tak rozpoczęła się bitwa na poduszki, w której tylko ja i Liam nie braliśmy udziału. Ja siedziałam sobie spokojnie na fotelu, a Liam stał tuż obok przyglądając się temu wszystkiemu z politowaniem.
- Wyobraź sobie, że ja mam tak prawie codziennie - powiedział do mnie Liam, a po chwili trafiła w niego poduszka. Najpewniej rzucił w niego Louis, sądząc po szelmowskim uśmiechu, który pojawił się na jego twarzy. Payne nie był mu dłużny, odrzucił poduszkę w jego stronę, ten ją złapał i skierował we mnie. Dostałam prosto w twarz. Mrużąc oczy w udawanej złości rzuciłam w Lou, on rzucił w Niall'a, blondyn we mnie, a ja w Harry'ego, który równocześnie dostał jeszcze od Liam'a. Chłopak jęknął i posłał mi żałosne spojrzenie. Zaśmiałam się, a to najwyraźniej sprawiło, że Harry postanowił wybrać mnie jako następną ofiarę.
- Prowokujesz, Munroe - skwitował rzucając we mnie. Drugą poduszkę cisnął w stronę Lou, który dostał w tył głowy. Już miał rzucić ponownie w Harry'ego, kiedy drzwi do pokoju otworzyły się, a w progu stanął Zayn. Ten omiótł spojrzeniem pomieszczenie i uniósł lekko jedną brew do góry nie bardzo wiedząc, o co chodzi.
- Czy wy się dobrze czujecie? - spytał, po czym poduszka jeszcze przed chwilą trzymana przez Lou wylądowała na jego twarzy. Brunet zmarszczył brwi i odrzucił poduszkę w stronę Niall'a, który w międzyczasie dobrał się już do czekolady. - Banda idiotów - skomentował nasze zachowanie, na co Louis wyraźnie się oburzył.
- Ranisz moje uczucia Zayn - stwierdził ze zbolałą miną. - Można wiedzieć, gdzie cię wywiało? - spytał siadając na fotelu po drugiej stronie stolika, dostając po raz ostatni poduszką od Niall'a.
- Poszedłem zapalić - odparł obojętnie i przeszedł przez pokój, aby rozłożyć się na łóżku. Harry skrzywił się.
- Czuję - oznajmił Styles oddalając się od Zayn'a na bezpieczną odległość. Ja w tym czasie na szybkiego otworzyłam opakowanie aspiryny, a następnie połknęłam i popiłam jedną tabletkę, akurat wtedy, kiedy Harry na mnie popatrzył i widząc to pokręcił głową z niezadowoleniem.
- Branie leków na pusty żołądek to nienajlepszy pomysł.
- Ale od tego nie umrę - odparłam uśmiechając się do niego szeroko, a on mimowolnie odwzajemnił uśmiech, co mnie niezwykle uszczęśliwiło. Ale w tym samym momencie poczułam, że mój nos daje o sobie znać, więc prędko chwyciłam za chusteczki.
- Jesteś chora? - zainteresował się Zayn.
- To tylko lekkie przeziębienie - odparłam i na tym się zakończyła nasza rozmowa. Niall zajadając się czekoladą ze smakiem dorwał się do pilota od telewizora i przełączył na jakiś inny program. Przez co Lou, który zarzekał się, że oglądał ten poprzedni ukradł mu parę kostek czekolady, ale następnie tak jak my pogrążył się w oglądaniu.


Siedzieliśmy sobie spokojnie komentując to, co się działo na ekranie, kiedy nagle usłyszeliśmy otwierające się niemal z hukiem drzwi. Odwróciliśmy się wszyscy i w progu ujrzeliśmy Paula Higgins’a
- Styles, do jasnej cholery! - krzyknął wbijając niemal wściekłe spojrzenie w chłopaka. Harry zrobił wielkie oczy i natychmiast zerwał się ze swojego miejsca.
- Ja nic nie zrobiłem! - wykrzyknął i pobiegł do łazienki, w której się zamknął i nie zamierzał wpuścić do niej dobijającego się mężczyzny, który był wzburzony z bliżej nieznanego mi powodu.
- Skoro tak, to czemu się chowasz? - nie usłyszeliśmy odpowiedzi. Po chwili Paul wrócił do nas i dopiero zdawał się zauważyć moją obecność. Zmrużył gniewnie oczy, gdy tylko na mnie spojrzał. Louis popatrzył na niego krzywo, jakby nie spodobała mu się reakcja Paul'a na moją osobę.
- O co chodzi, Paul? - zapytał już nieco poirytowany.
- O tą dwójkę - odparł, wskazując na mnie palcem. Zadrżałam i przygryzłam nerwowo dolną wargę, bojąc się, że wpakowałam się w naprawdę ogromne kłopoty. A może bardziej wpakowałam w nie Harry'ego, bo z niby jakiegoż to powodu moje kłopoty mogłyby interesować ich managera? Louis zerknął na mnie niepewnie, marszcząc przy tym czoło, jakby chciał się dowiedzieć, o co chodzi.
Mężczyzna nie próżnował, tylko poprosił o czyjegoś laptopa. Z pomocą przyszedł mu Zayn. Chwilę musieliśmy poczekać, aż w końcu naszym oczom na jakimś portalu ukazały się zdjęcia moje i Harry'ego sprzed hotelu, a następnie z naszej pieszej nocnej wycieczki jak i odpoczynku na ławce w parku, kiedy to siedziałam w jego marynarce oparta o jego ramię, podczas, gdy on bawił się moimi włosami. Wpatrując się tak z niedowierzaniem w te zdjęcia poczułam, że ktoś kładzie mi ręce na ramionach. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że to właśnie Harry, który przypatrywał się wyświetlanym fotografiom z nieodgadnioną dla mnie miną. Paul zjechał nieco niżej i naszym oczom ukazał się artykuł, którego nagłówek głosił " Harry Styles na nocnym spacerze z nową dziewczyną". Jęknęłam cicho. Z artykułu wyłapałam już tylko poszczególne zdania takie jak "nowa dziewczyna Harry'ego Styles'a była już ostatnio widziana w towarzystwie chłopców z One Direction w czasie ich pobytu w Wolverhampton.", "Para opuściła hotel przed północą, a następnie udała sie na romantyczny spacer po mieście", "Świetnie bawili się w swoim towarzystwie do trzeciej nad ranem"
Coś mnie ścisnęło w żołądku i to wcale nie dlatego, że nie jadłam nic tego ranka. Czułam, ze się rumienię, więc czym prędzej ukryłam twarz w dłoniach. Jak mogłam być tak głupia? Jak mogłam zapomnieć o tym, że Harry Styles jest wiecznie śledzony przez upierdliwych paparazzi?
- Harry, jesteś idiotą - usłyszałam wyraźnie niezadowolony głos Lou.
- Ostatnio dość często to słyszę - burknął Harry. - Aud, wszystko w porządku? – zapytał dotykając delikatnie moich włosów, ale ja odsunęłam się od niego.
- Jasne, że nie jest w porządku - odpowiedział za mnie Paul. - Serio, Harry, czy ty sobie nie możesz na chwilę darować? Ratowanie twojego wizerunku nie jest ulubioną częścią mojej pracy, a pochłania stanowczo za dużo czasu. Cudem udało się uniknąć kilku ostatnich doniesień na temat twoich rzekomych dziewczyn, bo do każdej pchasz swoje łapska - podniosłam wzrok i wlepiłam go w Harry'ego. Ten nie patrzył na mnie, tylko groźnie mierzył wzrokiem Paul'a. A ja poczułam się tak beznadziejnie, że nie chciałam więcej przebywać razem z nimi w tym pokoju. Do każdej pcha swoje łapska. Czegóż ja się spodziewałam? Że jestem taka wyjątkowa, że Harry Styles zwrócił na mnie uwagę? Moja głupota coraz bardziej zaczęła mnie przytłaczać i stwierdziłam, że w tym pokoju jest dla niej stanowczo za mało miejsca, więc postanowiłam stamtąd wyjść.
- Przepraszam, ja pójdę do siebie - powiedziałam słabo i zabrałam chusteczki leżące na stoliku, by razem z nimi udać się do swojego pokoju hotelowego.
- Audrey...- Harry chciał mnie zatrzymać, ale zignorowałam to i opuściłam ich pokój z nietęgą miną. Czułam się oszukana, nieszczęśliwa, przerażona tym, że kolejne moje zdjęcia znalazły swoje miejsce na jakimś portalu plotkarskim i że tym razem naprawdę wzbudziłam sensację. Nie chciałam tego. Nie chciałam być w żaden sposób częścią tego pokręconego świata, w którym żyli chłopcy. Musiałam zatem jak najszybciej się z tego wszystkiego wykręcić. Będąc już w pokoju położyłam się na łóżku i skuliłam się, wycierając z policzka zbłąkaną łzę.

*Perspektywa Harry'ego*

- Wyjdź i nie pokazuj mi się na razie na oczy - warknąłem patrząc gniewnie na Paul'a, gdy tylko odprowadziłem wzrokiem sylwetkę Audrey znikającą za drzwiami. Dlaczego musiał wszystko niszczyć? Odwróciłem się i usiadłem na fotelu zakładając ręce na piersi nie mając zamiaru więcej dyskutować z Paul'em.
- To nie są żarty Harry. Dobrze wiesz, że nie możesz robić co ci się żywnie podoba. Świadomie godziłeś się na takie życie - usłyszawszy to wezbrała się we mnie jeszcze większa irytacja.
- Nie godziłem się na to, że będziesz mi odstraszał dziewczyny.
- Ktoś musi to robić, zanim będzie za późno. I tak znudziłaby ci się po dwóch tygodniach i uczepiłbyś się innej. Bo naprawdę, nie uwierzę, że to wyjątkowa dziewczyna, która zatrzymałaby cię na dłużej.
- A skąd ty do cholery możesz to wiedzieć? Nawet mi szansy nie dajesz, żeby to sprawdzić.
- Bo cię znam. Zawsze kończy się tak samo, a ja muszę ratować twoją dupę, żeby ludzie nie postrzegali cię jako tego, który zabawia się z każdą możliwą panienką.
- Mam gdzieś, jak postrzegają mnie inni, jeżeli mam być ograniczany w taki sposób.
- Nie, nie masz. Poza tym, nie zapominaj, ze pracujesz nie tylko na swój wizerunek, ale także na wizerunek całej grupy. I przestań zachowywać się jak gówniarz.
- Skończ już. I wyjdź - syknąłem, a Paul pokręcił głową z niezadowoleniem i opuścił w końcu nasz pokój. Louis popatrzył na mnie krzywo. Nie podobało mi się to. Miałem dość oceniania i ciągłych pretensji. Dosłownie mnie wykańczały. Najpierw Louis nie dawał mi spokoju przez ostatnie dni, a teraz do tego dołączył jeszcze Paul, który sądzi, że wie wszystko najlepiej.
- Mówiłem ci, żebyś trzymał się z daleka - odezwał się Lou.
- Nie praw mi teraz kazań Tomlinson, mam dość.
- Gdybyś mnie posłuchał, nie byłoby problemu - zacisnąłem pięści z czystej złości. Nie lubiłem, kiedy Lou zgrywał tego poważnego i odpowiedzialnego i ciągle mówił mi co mam robić, a czego nie.
Ale to nie było tak, że robiłem mu na przekór i dlatego kręciłem się wokół Audrey. Było w niej coś ujmującego , może ta delikatność, może ta nieśmiałość, cokolwiek to było, sprawiało, ze naprawdę chciałem spędzać z nią więcej czasu. Tak czy inaczej wszyscy sądzili, że moim celem jest wykorzystanie jej i porzucenie przy najbliższej okazji. Dobra, może zasłużyłem sobie na to, by tak  o mnie myśleli, nie da się ukryć, że nie zawsze byłem fair wobec poprzednich dziewczyn, albo, że porzucałem je zanim zdążyły się obejrzeć, ale wynikało to tylko z tego, że nie były takie jakie wydawały się na początku. Udawały kogoś, kim nie były, aby się przypodobać, ale ich natura jednak wychodziła na wierzch. Jaki sens był więc w spotykaniu się z kimś, kto oszukuje od samego początku? Żaden. Nie pozostawało mi nic innego jak zrywanie znajomości, co było naprawdę bardzo rozsądne. Audrey wydawała mi się taka prawdziwa, poza tym Liam ją znał bardzo dobrze, ona nie musiała przy nim niczego udawać. Nawet przy mnie, zachowywała się dokładnie tak samo, choć też potrafiła zaskakiwać i to pozytywnie. Ale mimo wszystko chciałem sprawdzić, czy to nie żadna gra pozorów, a Paul odebrał mi takową możliwość. Musiałaby być niespełna rozumu aby patrzeć na mnie po tym inaczej niż na kumpla swojego przyjaciela. Chyba, że udowodniłbym, że to co powiedział Paul, wcale nie jest prawdą.
- Nie mam zamiaru ci się podporządkowywać – odparłem.
- To nie jest dziewczyna dla ciebie, Harry. Po prostu zostaw ją w spokoju. Wiem jak to się skończy i to nie będzie przyjemne, poza tym to przyjaciółka Liam'a. Liam, no weź mu coś powiedz – jęknął Lou, patrząc błagalnie na Payne’a.
- Louis ma rację. Ona jest zbyt delikatna Harry, możesz ją zranić, a nie chciałbym tego dla niej. Poza tym, ona nie zniosłaby bycia pod ostrzałem mediów. To za wiele. Ale nie będę mówił ci co masz robić, bo Audrey na pewno nie chciałaby, abym mieszał się w aż tak prywatne sprawy. I tak już z Lou nieźle namieszaliśmy - uniosłem w zaciekawieniu brwi do góry, ale Liam potrząsnął głową z miną 'nie pytaj'. I nie zapytałem o to.
- Przestańcie z góry zakładać, że będzie tak jak w poprzednich przypadkach.
- Ale będzie - odezwał się Niall. Posłałem mu niezadowolone spojrzenie. Nawet on był teraz przeciwko mnie. Jedynie Zayn się nie odzywał, ale nie sądziłem, aby miał inne zdanie od reszty. Zrezygnowany westchnąłem ciężko.
- Dobra, dajcie mi spokój. Muszę porozmawiać z Audrey - to powiedziawszy wstałem ze swojego miejsca i ruszyłem w stronę w drzwi, ale Louis zastąpił mi drogę.- No naprawdę, nie możesz wyluzować? – jęknąłem z rezygnacją. Zachowanie mojego przyjaciela ciągle działało mi na nerwy.
- Nie, idioto, bo nie słuchasz co do ciebie mówię.
- Słucham cię. Idę ją już tylko przeprosić za tą głupią sytuację - odpowiedziałem, a Louis popatrzył na mnie podejrzliwie. Miał podstawy, by mi nie wierzyć, ale w tamtej chwili byłem szczery. Naprawdę miałem zamiar pójść do niej, przeprosić i dać jej święty spokój, a potem zająć się odkręcaniem tego wszystkiego. Wyszedłem zatem i skierowałem się prosto do jej drzwi. Zapukałem delikatnie, ale nie usłyszałem odpowiedzi. Zapukałem ponownie, dalej bez odzewu. Nacisnąłem klamkę i drzwi uchyliły się, a ja ujrzałem ją leżącą na łóżku zwróconą do mnie plecami.
- Audrey...-zacząłem cicho.
- Chcę zostać sama - nie posłuchałem. Zamknąłem za sobą drzwi i usiadłem na łóżku za nią. Dotknąłem delikatnie jej ramienia, lecz ona wzdrygnęła się odrobinę i odsunęła się. - Dlaczego ty ciągle ignorujesz to, co do ciebie mówię?- spytała, podnosząc się do pozycji siedzącej i spoglądając na mnie tymi swoimi zielonymi oczami. Nos miała czerwony co strasznie rzucało się w oczy przy jej jasnej cerze, ale przez to wyglądała naprawdę uroczo. Uśmiechnąłem się automatycznie, co dziewczyna skomentowała tylko wywróceniem oczu.
- Audrey, przepraszam - powiedziałem w końcu. - Faktycznie jestem idiotą.
- Nie masz za co przepraszać, Harry. To ja jestem idiotką. Zupełnie zapomniałam o tych fotografach, którzy polują na pierwszą lepszą sensację. Nie powinnam w ogóle dopuszczać do takiej sytuacji - odparła nieco drżącym głosem. Znowu to robiła. Znowu brała winę na siebie, oczyszczając mnie tym samym ze wszystkich zarzutów. Nie powinno tak być. Odniosłem wrażenie, że ona usprawiedliwiała wszystkich, a winę za wszelkie błędy brała na siebie.
Nic nie wspomniała o wypowiedzi Paul'a. Trochę mnie to zasmuciło, chyba wolałbym, usłyszeć, że jestem kretynem, który bezczelnie ją podrywał i chciał się zabawić jak każdą inną. Miałem nadzieję, że chociaż trochę ją to poruszy, że dostanę jakiś znak, że nie jestem jej obojętny. Ale żadnego znaku nie otrzymałem. Przejmowała się jedynie tym, że zostaliśmy sfotografowani podczas naszego spaceru i że naraziłem się managerowi. A byłem pewny jeszcze tej nocy, że się do mnie przekonała i coś naprawdę zaiskrzyło między nami. Dlaczego tak się nie stało? Nie mogłem tego zrozumieć.
- Przestań. Myślenie o paparazzi to tylko i wyłącznie moja działka. Nie powinienem stawiać cię w takiej sytuacji, mając świadomość, że gdy ktoś zrobi nam zdjęcia, to zaraz wszyscy się tym zainteresują i zrobią z tego wielką sprawę - odpowiedziałem jej, nie chcąc, by obwiniała o to siebie. To nie miało najmniejszego sensu. Dziewczyna pociągnęła nosem i patrzyła na mnie w milczeniu, a ja nie mogłem oderwać oczu od jej twarzy. Niezłych narobiłem jej kłopotów, przeze mnie się przeziębiła i jeszcze została uznana za moją dziewczynę co, mogło być tragiczne w skutkach, dopiero to sobie uświadomiłem. Wystarczyło popatrzeć na związek Zayn'a i Perrie, który rozpadł się przez to, że ludzie robili nagonkę na dziewczynę mojego przyjaciela. Ciągle spotykała się z wyzwiskami z ich strony, ciągle była krytykowana. Nic dziwnego, że odpuściła. Ona, która już w pewnym stopniu powinna przyzwyczaić się do tego, że są ludzie, którzy cię kochają, jak i tacy, którzy cię nienawidzę i bez powodu potrafią cię obrażać i krytykować wszystko co robisz. A co tu mówić o Audrey, która zupełnie nie była do tego przygotowana. Ja sam miałem problem z zaakceptowaniem takiego stanu rzeczy i było z tym naprawdę trudno, a jednak Aud była delikatniejsza. Nie poradziłaby sobie z tym. Liam miał rację. Louis miał rację. Musiałem odpuścić. Ale nie chciałem. Przyznam szczerze, że tak patrząc na nią, nie mogłem tak po prostu sobie odpuścić. Nie, kiedy tak mi się opierała. Nie, kiedy stanowiła wyzwanie. I nie, kiedy była taka, jaka była. To było silniejsze ode mnie. - Będzie dobrze, nie martw się. Ale w razie czego będziesz sławna - dodałem uśmiechając się do niej. Jęknęła głośno i zakryła twarz poduszką. To było jasne, że raczej jej to nie uszczęśliwiało. I to było zaskakujące. Chyba, że już zdawała sobie sprawę z czym się wiąże bycie rzekomą dziewczyną któregoś z One Direction.
- Idź sobie - wymamrotała i rzuciła we mnie poduszką, ale uchyliłem się w ostatnim momencie. Roześmiałem się, podniosłem poduszkę z podłogi i położyłem ją obok dziewczyny.
- Wedle życzenia - odrzekłem i skierowałem się w stronę drzwi. Odwróciłem się jeszcze, żeby na nią spojrzeć, a na jej twarzy malowało się czyste zaskoczenie. Chyba musiała zdać sobie sprawę z tego, że właśnie jej posłuchałem. Posłałem jej szelmowski uśmiech i wyszedłem zostawiając ją samą.

*Perspektywa Audrey*

Musiałam wrócić. Koniecznie musiałam wrócić do domu. Natychmiast. W mojej głowie kotłowało się milion myśli, których nie potrafiłam okiełznać. Wiedziałam jednak, że to nienajlepszy pomysł, aby przebywać dłużej w towarzystwie Harry'ego Styles'a, przed którym musiałam udawać, że ani trochę nie przejął mnie fakt, że byłam tylko kolejną dziewczyną, którą chętnie by się zabawił. Poza tym, byłam świadoma tego, że im więcej czasu spędzałam w towarzystwie tej piątki w tym większe pakowałam się kłopoty, które natomiast nie były mi ani trochę potrzebne. Najlepszym wyjściem było zatem wymknięcie się z hotelu i wrócenie na własną rękę do Wolverhampton. Plan w mojej głowie przedstawiał się iście genialnie, dlatego czym prędzej zaczęłam zbierać rzeczy, które leżały na wierzchu i spakowałam je do torby. Usiadłam jeszcze raz na łóżku, popatrzyłam na torbę i wówczas stwierdziłam, że dobrze byłoby zostawić jakiś liścik. Nie miałam tylko żadnej kartki, na której mogłabym coś napisać. Pozostawała jedynie książka, ale nie byłam pewna, czy chcę ją poświęcić.. Stwierdziłam w końcu, że obejdzie się bez liściku i najwyżej o swoim wyjeździe powiadomię później przez sms'a . Wreszcie chwyciłam torbę i otworzywszy drzwi, wyszłam na korytarz, na którym natrafiłam na Zayn'a. Zastanawiające było to, że to już drugi raz, kiedy na niego wpadałam. Teraz jednak wydawał się być w znacznie lepszym humorze. Chłopak zmierzył mnie wzrokiem, po czym popatrzył na torbę trzymaną przeze mnie w ręku.
- A ty gdzie się wybierasz? - spytał zaskoczony. Może dobrze byłoby skłamać, aczkolwiek w tamtej chwili nie znalazłam żadnego sensownego wytłumaczenia, gdzie mogłabym iść ze swoją torbą. Stwierdziłam więc, że kłamanie nie miałoby najmniejszego sensu i skoro zostałam przyłapana na swojej ucieczce, nie pozostawało mi nic innego jak powiedzenie prawdy.
- Wracam do domu - odparłam i chciałam wyminąć Zayn'a stojącego mi na drodze, ale ten mi to uniemożliwił, robiąc krok w stronę, którą chciałam przejść.
- Nie tak prędko. To przez Harry'ego? - zapytał splatając ręce na piersi i uważnie mi się przyglądając, co odrobinę mnie speszyło. Cofnęłam się i pokręciłam po chwili głową.
- Nie przez Harry'ego - odpowiedziałam, posuwając się jednak do kłamstwa. Harry był w końcu jednym z dwóch powodów, dla których postanowiłam wrócić do domu. - To przez te zdjęcia. Nie powinnam w ogóle tu być. Sam widziałeś, jak wściekły był wasz manager, gdy dowiedział się o tych fotkach. Tylko sprawiam kłopoty - wyjaśniłam, lecz najwyraźniej to go nie satysfakcjonowało, bo nie wydawał się chcieć mnie przepuścić.
- Jak na razie to Harry właśnie sprawia najwięcej kłopotów, nie ty - odparł poważnie, a następnie cofnął się o parę kroków i otworzył drzwi do pokoju, który zajmował z Harry'm i Liam'em, a gdzie aktualnie przebywał także Louis i Niall.
- Chłopaki, mamy uciekinierkę - zawołał do nich, a ja zmarszczyłam czoło i jęknęłam żałośnie. A myślałam, że że Zayn z chęcią by się mnie stąd pozbył i odzyskał należny mu pokój. - A, Audrey, przepraszam za moje zachowanie rano - dodał szybko z wyraźną skruchą, a ja uśmiechnęłam się do niego, nie chcąc, aby sądził że się tym przejęłam.
- Nie szkodzi - odparłam i zaraz dopadł mnie Louis, który pociągnął mnie za rękę i wciągnął do pokoju tak mocno, że w pierwszej chwili pomyślałam, że właśnie mi ją wyrwał.
- Ładnie to tak uciekać po kryjomu, mała? - zapytał patrząc na mnie chyba zawiedziony z tego powodu, że chciałam tak wyjechać bez pożegnania. Uśmiechnęłam się niewinnie, nie wiedząc co mam właściwie mu powiedzieć.  Było mi trochę głupio z tego powodu, ale dalej byłam święcie przekonana, że to był bardzo dobry pomysł.
Po chwili poczułam, że ktoś wyrywa mi torbę z ręki i jak się okazało był to Niall. Nie chciałam oddać torby, ale chłopak był silniejszy i w efekcie wyrwał mi ją i wyniósł z pokoju. Westchnęłam ciężko, żałując, że mój plan nie wypalił. Teraz musiałam się przed nimi tłumaczyć. Chciałam wykonać strategiczny odwrót i wrócić do pokoju, ale gdy tylko ruszyłam się z miejsca Lou mnie zatrzymał, kręcąc głową z dezaprobatą. Świetnie. Właśnie byłam przetrzymywana w ich pokoju. Spojrzałam na Harry'ego i myślałam, żeby u niego szukać pomocy, ale wiedziałam, że lepiej będzie tego nie robić. Musiałam się trzymać z daleka od niego. Nie chciałam dawać się mu zwodzić, ulegać jego urokowi. Ja i on to dwa zupełnie różne światy które nijak do siebie pasowały. A on, on to tylko nastoletni gwiazdor, który myśli, że skoro jest sławny, to może mieć każdą. Szkoda, że wcześniej nie brałam tego pod uwagę. Ostatecznie popatrzyłam na Liam'a , który stał z założonymi rękami i lekko przechyloną głową. Musiał widzieć mój błagalny wzrok, dlatego pewnie pokręcił głową.
- No, co masz na swoją obronę? - Lou zadał mi pytanie, a ja niepewnie na niego popatrzyłam.
- To, że nie chcę więcej stwarzać problemów i że nie jestem tu mile widziana.
- Zła odpowiedź. Dlaczego niby nie jesteś tu mile widziana? - zainteresował, po czym jego wzrok spoczął na Harry'm.- Harry? Coś ty jej powiedział?
- Nic, przysięgam. Czemu zawsze jest na mnie? - bronił się przed tym niesłusznym oskarżeniem.
- Łżesz jak pies - stwierdził Louis mrużąc oczy z niezadowoleniem. - I nie zawsze jest na ciebie - zamyślił się, podrapał po skroni, a kąciki jego ust mimowolnie uniosły się ku górze. - Dobra, zazwyczaj jest na ciebie, albo na mnie, ale to ty rozmawiałeś z nią po raz ostatni - skwitował w końcu, pewny swojej racji.
- On akurat nic mi nie powiedział.
- Nie wierzę ci. Broniłabyś każdego w tym pokoju – mruknął.
- Ciebie bym nie broniła - Lou popatrzył na mnie z zaskoczeniem, po czym zmarszczył czoło rozżalony.
- A to dlaczego?
- Bo mi nie wierzysz - chłopak prychnął i pokręcił nosem niezadowolony z mojej odpowiedzi.
- Chodzi ci o Paul'a, prawda? - odezwał się zatroskany Liam, który jak zawsze wydawał się wiedzieć wszystko. Tym jednak razem okazało się to nieco pomocne. Nieśmiało kiwnęłam głową, przygryzając nerwowo dolną wargę. Nie da się ukryć, że Paul Higgins przyprawiał mnie o dreszcze. Poza tym, wydawać by się mogło, że nie podobał mu się fakt, że kręciłam się wokół chłopców. - Audrey, zapomnij o tym. Paul troszczy się o naszą karierę i nasz wizerunek, ale co jak co, nie ma prawa wybierać z kim mamy się przyjaźnić - dorzucił i podszedł do mnie przytulając mnie, abym przestała się tym przejmować.
- Grupowy uścisk! - wykrzyknął Lou, któremu chyba przeszedł foch na mnie, za to co powiedziałam. Podszedł i objął nas, a zaraz do niego dołączył Niall z szerokim uśmiechem na twarzy i Zayn. - Ty nie, Hazza - powiedział poważnie Tomlinson, po chwili jednak roześmiał się. - Dobra, chodź pajacu. Tęskniłem za naszymi uściskami - stwierdził przyjmując Harry'ego do grupowego uścisku. Odniosłam wrażenie, że konflikt już został zażegnany, co mnie niezmiernie uszczęśliwiło, bo naprawdę nie podobała mi się rola niszczycielki przyjaźni. Tkwiąc w tym uścisku myślałam, że zaraz wypluję swoje własne płuca, więc postanowiłam jakoś im się wyrwać. Poza tym, obawa, że mogłabym ich wszystkich pozarażać paskudnym przeziębieniem, mnie wręcz dobijała. Chcąc się wyrwać uderzyłam kogoś niechcący łokciem. Tym kimś okazał się Liam, który syknął cicho z bólu, gdy trafiłam go w brzuch. Wykrztusiłam ciche przepraszam, aż w końcu uściski reszty nieco zelżały i oderwali się od siebie. Ja niestety miałam najgorzej, jako, że znalazłam się w samym środku. To był istny cud, że moje żebra jakoś to przetrwały.
Zostałam ten ostatni dzień po namowach chłopców. Wiedziałam, że tak będzie, dlatego chciałam wyjść po kryjomu o niczym nie mówiąc. Uleganie innym mogło mnie któregoś dnia naprawdę wpędzić w niezłe kłopoty. Pomimo tego, że chłopcy wydawali się zapomnieć o fotkach krążących po internecie, mnie one wciąż zaprzątały głowę i mnie strasznie martwiły, co w rezultacie nie umknęło Lou, który po raz drugi obiecał, że wszystko będzie w porządku, ale żebym przygotowała się na ich kolejną porcję, bo właśnie zamierzali mnie porwać w miasto. Dobrze, że przynajmniej uprzedził, miałam czas na protesty, które tak czy inaczej na nic się nie zdały, jak zwykle z resztą. Louis potraktował moje przeziębienie tak jak ja wcześniej, uznając, że to nic takiego, ale kazał mi wziąć chusteczki higieniczne za zapas, żebym przypadkiem, jak to określił, nie zalała połowy miasta, co moim skromnym zdaniem wcale nie było zabawne. Spędziliśmy trochę czasu w Nandos, bo Niall nie mógł sobie tego odpuścić. Potem blondyn usiłował wepchnąć we mnie jedzenie, zjadłam trochę, ale w ostateczności oddałam mu resztę swojej porcji, co chyba jeszcze bardziej go uszczęśliwiło. Co chwila chłopcy byli zaczepiani przez jakiś fanów, widziałam jakieś nastolatki, które robiły im zdjęcia telefonem komórkowym, albo nagrywały filmiki, a ja ciągle próbowałam się ukrywać, ku rozbawieniu Harry'ego, któremu posłałam tylko pełne niezadowolenia spojrzenie. Opuściwszy lokal wybraliśmy się na spacer po mieście, które wciąż było ładne, ale nie tak piękne jak w nocy. Wszędzie ruch, mnóstwo ludzi, hałas, czyli to co zwykle można spotkać w dużych miastach. Tym razem przeglądając witryny sklepowe widziałam dokładnie co się na nich znajduje. Wślizgnęłam się do księgarni po drodze, czego nikt nie zauważył i dopiero po chwili musieli się zorientować, że gdzieś przepadłam i przyszedł po mnie Niall, który wszedł do księgarni z kebabem, co oburzyło natomiast starszą, pracującą tam panią, która chyba nie miała pojęcia, że wlaśnie do jej księgarni wszedł nie kto inny jak Niall Horan, członek ostatnio najpopularniejszego zespołu. Kobieta wyprosiła chłopaka, który był tak zdezorientowany, że stał w miejscu jak zamurowany. Dopiero, gdy zainterweniowałam i posłałam mu lekkiego kuksańca Niall spojrzał na mnie wzrokiem zagubionego dziecka, a ja z rozbawieniem wyprowadziłam go z księgarni, nie chcąc się narażać starszej pani. Był już późny wieczór, gdy wróciliśmy do hotelu, a ja czułam się jeszcze bardziej chora niż wcześniej, bolała mnie głowa, ale nic nie mówiłam, uznając to za mało istotną informację. Posiedzieliśmy chwilę w pokoju chłopców, ale jako, że następnego dnia musieliśmy wcześniej wstać, położyłam się w końcu o przyzwoitej porze.

Nazajutrz zbudził mnie stojący nade mną Zayn, który został oddelegowany do obudzenia mnie, jako, że Louis przebywał w łazience, Liam ogarniał pokój, Niall sam dopiero się budził do życia, a Harry gdzieś zniknął. Chłopak potrząsał lekko moim ramieniem, za co byłam mu wdzięczna, że postanowił nie robić mi takiej pobudki jak ja jemu. Najwyraźniej on był mądrzejszy ode mnie. Któżby pomyślał. Jego widok był dla mnie zaskoczeniem, bo zwyczajnie się go nie spodziewałam. Po prostu ograniczał kontakty ze mną niemal do minimum, przez co poczęłam sądzić, że on mnie chyba nie lubi. W tej chwili stwarzał pozory kogoś, kto wcale nie żywi do mnie niechęci. Uśmiechał się łagodnie stojąc nade mną, co mnie niezwykle onieśmielało. On w ogóle mnie onieśmielał, chyba ze względu na to, że zwyczajnie nie pozwolił mi się przyzwyczaić do swojego towarzystwa.
- Czas wstawać - odezwał się, odsuwając się od mojego łóżka, bym spokojnie mogła usiąść sobie na jego brzegu. Przetarłam zaspane oczy i przywitałam go skrzekliwym ‘cześć’. Skrzywiłam się i zamknęłam oczy. Chciałam wrócić do miękkiego i ciepłego łóżka. Wcale się nie dziwiłam, dlaczego Zayn lubił sobie długo pospać. Tylko to było zastanawiające, dlaczego to on zwlekał mnie z łóżka, a nie na przykład ja jego. Albo ktokolwiek inny?
- Która godzina? – spytałam rozespana.
- Ósma dziesięć - odpowiedział wpatrując się w przeciwległy kąt pokoju. Westchnęłam ciężko i chcąc nie chcąc porzuciłam przyjemne łóżko.
- Reszta już gotowa? - Zayn pokręcił głową i wyjaśnił co robią. W końcu posyłając mi ostatni nikły uśmiech opuścił pokój, a ja zaczęłam przygotowywać się do wyjazdu. Pół godziny później wszyscy byliśmy juz gotowi. Nawet Harry wrócił z bliżej nieokreślonego miejsca. Chciałam pożegnać się z nimi w hotelu i pójść na najbliższy pociąg do Wolverhampton, ale Liam, powiedział, że wrócę z jego mamą, która i tak musiała przyjechać do Birmnigham, aby odebrać swój samochód. Tak czy inaczej musiałam czekać. Nie zajęło jednak to zbyt wiele czasu, bowiem Karen pojawiła się niecały kwadrans później. Zeszliśmy wszyscy na dół przed hotel, Louis pomógł mi z torbą, pomimo tego, że nie była ciężka. Stojąc przed samochodem popatrzyłam na całą piątkę z pewnym żalem, zdając sobie sprawę, że prawdopodobnie długo ich nie zobaczę, jeśli w ogóle będę miała jeszcze kiedykolwiek okazję spędzić trochę czasu z nimi wszystkimi. Aż łezka mi się zakręciła w oku, bo pomimo wszystkiego spędziłam z nimi świetny tydzień, o którym trudno będzie mi kiedykolwiek zapomnieć. Louis przytulił mnie na pożegnanie, sam wyglądał, jakby miał się zaraz rozpłakać, ale udawałam, ze wcale nie zwróciłam na to uwagi. Niall również nieporadnie objął mnie ramieniem, Zayn uścisnął mi dłoń, a Harry, przez dłuższy czas po prostu mi się przypatrywał z tajemniczym uśmieszkiem, który ani trochę mi się nie podobał. W końcu podszedł do mnie i chciał mnie objąć, ale zrobiłam krok do tyłu i wyciągnęłam w jego stronę rękę, czym go kompletnie zaskoczyłam. Widzenie jego zdezorientowanej miny jednak sprawiło mi pewnego rodzaju satysfakcję. Na koniec Liam uścisnął mnie mocno i posłał mi szeroki uśmiech.
- My się zobaczymy za tydzień, Munroe - rzekł, co mnie natomiast zaskoczyło. Chłopak roześmiał się kiedy wpatrywałam się tak w niego z lekko rozdziawioną buzią. - Mamy trochę do załatwienia w Londynie, ale potem mamy obiecane prawie dwa tygodnie wolnego, na spędzenie czasu z rodziną, więc jak wrócę to pomyślimy razem co dalej z tobą zrobić - dodał i na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Z radości przytuliłam go jeszcze raz.
- Jesteś najlepszy – powiedziałam wesoło, ciesząc się, że będę miała okazję jeszcze spędzić z nim czas.
- A ja? - Lou próbował zwrócić na siebie moją uwagę.
- Ty też - to powiedziawszy podeszłam i do niego, by uścisnąć go mocno. Szkoda mi było, że nie zobaczę się już z Lou. Przez ten tydzień naprawdę stał mi się wyjątkowo bliski , zupełnie jakby znała go kawał czasu, dlatego tak ciężko było się z nim rozstać. Ale musiałam to zrobić. Uśmiechnęłam się jeszcze do każdego z nich i wsiadłam do samochodu podczas gdy Karen ucałowała syna na pożegnanie i zajęła miejsce kierowcy. Odjeżdżając, pomachałam chłopakom na pożegnanie, patrząc jeszcze jak znikają za nami ich sylwetki.
Jechałam z Karen w milczeniu, pogrążona byłam we własnych myślach kiedy po jakiś piętnastu minutach jazdy dostałam wiadomość.
‘ Dałem chłopakom twój numer,
bo skarżyli się, że im go nie podałaś.
Tak szybko się już od nas nie uwolnisz’
Uśmiechnęłam się sama do siebie po czym schowałam telefon do kieszeni, nie będąc świadomą, że to co teraz działo się w moim życiu, nie było aż tak zwariowane, w porównaniu do tego, co dopiero miało nastąpić.
 

3 komentarze:

  1. Szybko rozdzial dodalas co mnie strasznie cieszy. Piszesz swietnie, jestem ciekawa jak sie potoczy dalej akcja. Do nastepnego! Milego pisania!

    OdpowiedzUsuń
  2. Şwietjy rozdzial, jak kazdy z reszta :) czekam na nn :)
    Pozdrowienia, Heaven.

    OdpowiedzUsuń
  3. Siedziałam wczoraj do dwunastej w nocy i czytałam Twój rozdział. To nic, że teraz ledwo kontaktuję, przynajmniej ciekawie spędziłam tamtą godzinę :D To tak, przez połowę rozdziału miałam ochotę zagryźć Paula za to, że śmiał popsuć relacje między Hazzą i Aud. Ugh! A już było tak pięknie. Szkoda,że Aud nie wie ile naprawdę znaczy dla Stylesa. W końcu, jak on stwierdził, nie odpuści sobie ot tak, będzie o nią walczył - przynajmniej mam tają nadzieję. Nawet nie wiesz, jak bardzo intryguje mnie tutaj postać Zayna! Twoje opowiadanie jest tak wciągające, że chętnie czytałabym dalej. Szkoda, że teraz trzeba czekać ^.^ Pozdrawiam serdecznie i życzę mnóstwa weny i czasu na pisanie, xx! C:

    OdpowiedzUsuń