poniedziałek, 15 października 2012

Rozdział VIII

Dziś znacznie krótszy rozdział od poprzednich, mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za to. Jak widać znowu zmieniłam szatę graficzną bloga. Mam nadzieję, że nie wyszło to jakoś szczególnie beznadziejnie. A i mam pytanie odnośnie tych gifów przedstawiających bohaterów, czy one przypadkiem wam nie przeszkadzają?
Tyle na dziś. Lecę uczyć się matematyki miśki. Uwielbiam was <3 I zapraszam na rozdział VIII.

- Dobry wieczór. Tęskniłaś? - przywitał się wesoło, lekko przekrzywiając głowę i wbijając we mnie swoje spojrzenie, co w tej chwili jeszcze bardziej mnie denerwowało. Nie chciałam, żeby tu był. Nie chciałam, żeby tak otwarcie się na mnie gapił i uśmiechał się do mnie jak zawsze zadowolony z siebie. Po prostu doprowadzał mnie tym do szału, ale szczerze powiedziawszy nie potrafiłam się jakoś szczególnie wściekać. A przynajmniej nie uzewnętrzniałam tej mojej wściekłości.
- Co tu robisz? - spytałam zsiadając z roweru i ściągając sobie z pleców gitarę, na której spoczął wzrok Harry'ego. Wyciągnął rękę, aby ją wziąć, ale prędko się odsunęłam od niego na tyle, by nie mógł jej dosięgnąć. - Poradzę sobie z tym - powiedziałam hardo, nie chcąc od niego żadnej pomocy. Harry cofnął rękę po czym podniósł wzrok i utkwił zawiedzione spojrzenie w mojej twarzy. Wyglądał tak niewinnie w tej chwili, ale nie chciałam dać się zwieść pozorom. To musiała być tylko poza jaką przybierał. Nic więcej. Z zaciętym wyrazem twarzy odwróciłam od niego wzrok. - Co tutaj robisz? - powtórzyłam, chcąc uzyskać od niego odpowiedź.
- Przyjechałem w odwiedziny - odrzekł krótko.
- W odwiedziny to ty byłeś tydzień temu.
- Teraz przyjechałem w odwiedziny do ciebie - wyznał posyłając mi szeroki uśmiech. Speszona przygryzłam nerwowo dolną wargę i zaczęłam błądzić wzrokiem, byleby nie patrzeć na niego.
- Niepotrzebnie się fatygowałeś - burknęłam cicho, choć miałam wyrzuty sumienia z tego powodu, że tak niegrzecznie go potraktowałam, ale jedyne czego chciałam to znaleźć się w domu i uznać, że go tu wcale nie ma. Ruszyłam zatem z miejsca i skierowałam się w stronę garażu, ale chłopak zastąpił mi drogę, przytrzymując mój rower.
- Czekałem tyle aż wrócisz, a teraz nawet nie raczysz spędzić ze mną trochę czasu. To niezbyt miłe z twojej strony - stwierdził nie odrywając ode mnie wzroku. 
- Przykro mi, że musiałeś długo czekać i zmarnowałeś swój czas na przyjazd tutaj - odparłam nieco drżącym głosem chcąc go wyminąć, ale ten dalej uparcie trzymał mój rower nie pozwalając mi się ruszyć z nim z miejsca. - Harry, proszę, przepuść mnie. Chcę wrócić do domu - chłopak uśmiechnął się cwaniacko, a ja westchnęłam ciężko, wiedząc, że łatwo z nim nie wygram.
- Czemu nie chcesz poświęcić mi choć odrobiny swojego czasu? - zapytał, całkowicie ignorując moją prośbę. Nie zdziwiło mnie to. Byłabym raczej zaskoczona, gdyby odpuścił.
- Bo nie chcę, żeby sytuacja sprzed tygodnia się powtórzyła. Ja nie jestem częścią twojego świata Harry. Dla mnie to nie jest naturalne, że jacyś ludzie robią mi zdjęcia, które potem lądują na plotkarskich portalach - wyjaśniłam mu, mając nadzieję, że w końcu to zrozumie.
- Możemy zaszyć się gdzieś, gdzie nikt nas nie znajdzie - zasugerował z nadzieją w głosie.
- Nie, nie możemy. Nie powinieneś w ogóle tu przyjeżdżać. Lepiej byłoby przeznaczyć ten czas na spotkanie z rodziną - skwitowałam.
- Poczekają - odparł, a ja westchnęłam i pokręciłam głową ze zrezygnowaniem.
- Przepuść mnie.
- Nie, dopóki się ze mną nie umówisz - spojrzałam na niego i dostrzegłam, że był całkowicie poważny. Napotkawszy jednak moje spojrzenie, kącik jego ust lekko uniósł się ku górze. Znowu to robił. Znowu uśmiechał się w ten sposób, który całkowicie mnie rozpraszał. Naprawdę schlebiało mi jego zainteresowanie moją osobą, ale ja nie chciałam się w to pakować. Nie chciałam być kolejną dziewczyną, z którą umawiał się Harry Styles i która znudziła mu się po paru dniach. Nie chciałam być również obiektem, którego paparazzi mogą sobie bezkarnie fotografować tylko i wyłącznie z powodu jednego z członków One Direction.
- Nie ma takiej opcji - powiedziałam z mocą. Nie wiem, czy tym chciałam przekonać bardziej siebie, czy jego.
- Myślałem, że tydzień temu dobrze się ze mną bawiłaś.
- Ale to było tydzień temu - odrzekłam chłodno, choć przyszło mi to z trudem. Jak zawsze, gdy usiłowałam kogoś odtrącić. I znowu to robiłam. A myślałam, że to już zamknięty rozdział i nie powrócę do odpychania od siebie innych. Ale obiecałam sobie, że to tylko w tym jednym, jedynym przypadku, bo tak musiałam zrobić. Ponieważ tak było lepiej. Dla mnie i dla niego. Skoro on nie potrafi sam zadbać o własny wizerunek, inni muszą robić to za niego. Przez to, jak ich manager wkurzył się po tym jak zobaczył nasze zdjęcia poczuwałam się do obowiązku trzymania Harry'ego na dystans, bo skoro on nie zamierzał tego robić, musiałam robić to ja.
- Daj spokój. No nie bądź taka. Nie proszę o wiele.
- Nie ma mowy, Harry. Nie będę dłużej dyskutować na ten temat - chciałam zakończyć tą rozmowę jak najszybciej i wówczas Harry zaczął się ostrożnie przybliżać w moją stronę zmniejszając dystans między nami niemal do absolutnego minimum. Stojąc tuż przede mną i patrząc na mnie z tym delikatnym uśmieszkiem, przykrył moją dłoń swoją, co natomiast sprawiło, że spłoszona odskoczyłam od niego, puszczając rower, który niefortunnie upadł prosto na jego stopy. Chłopak jęknął głośno z bólu, a ja cała czerwona na twarzy pośpiesznie zaczęłam podnosić rower powtarzając słowo przepraszam chyba z paręnaście razy. Było mi tak głupio, że chciałam dosłownie zapaść się pod ziemię.
- Trzeba było mówić od razu, że aż tak mnie nie lubisz - mruknął Harry, patrząc już na mnie z pewnym rozbawieniem. - W ramach zadośćuczynienia tym bardziej powinnaś się ze mną umówić - skwitował, szczerząc się i przeczesując palcami swoją czuprynę. Oczywiście musiał jakoś wykorzystać tą sytuację do osiągnięcia swoich celów, ale mimo tego, że czułam się winna, nie zamierzałam się zgadzać. 
- Powiedziałam już, że nie. Proszę, uszanuj to - w końcu szybko go wyminęłam i odstawiwszy rower do garażu ruszyłam do domu, zostawiając Styles'a stojącego na trawniku przed moim domem z dłońmi wbitymi w kieszenie spodni.
- Jeszcze z tobą nie skończyłem, Audrey. Nie myśl sobie, że się wywiniesz. Ja się nigdzie nie wybieram - rzucił na pożegnanie, a już miałam mu odpowiedzieć, że lepiej byłoby, żżeby po prostu stąd zniknął, ale ostatecznie weszłam do domu w milczeniu i z niezbyt zadowoloną miną.

*Liam* 

- Jak to Harry jest z tobą w Wolverhampton?! - usłyszałem w słuchawce głos rozwścieczonego Lou i niemal natychmiast pożałowałem tego, że mu o tym powiedziałem. Z drugiej jednak strony chyba lepiej, żeby dowiedział się tego ode mnie, a nie od kogoś innego, albo, co gorsza, z gazet czy internetu.
- No tak to. Spakował się, załadował się ze mną i przyjechał, chociaż mówiłem mu, żeby lepiej tego nie robił - próbowałem jakoś przetłumaczyć Lou, że ja nie miałem żadnego wpływu na to, co zrobił Harry, ale Louis chyba miał na ten temat inne zdanie.
- Trzeba go było przywiązać do kaloryfera, zostawić mu miskę z serowymi chrupkami i butelkę z wodą i pojechać samemu. Albo wysłać go do Holmes Chapel bez względu na wszystko. Liam, jest mnóstwo sposobów na to, żeby go odwieść od tego durnego pomysłu.
- Nawet jeśli, Harry nie jest małym dzieckiem, które nie potrafi przyjechać do Wolverhampton na własną rękę. Tak czy siak by tu przyjechał, niezależnie od tego, czy ze mną czy beze mnie - stwierdziłem wzdychając ciężko. Sytuacja wymykała mi się spod kontroli. Może i Harry nie był małym dzieckiem, ale można by odnieść wrażenie, że z nim właśnie jest tak, jakby przebywało się z krnąbrnym ośmiolatkiem. Nic do niego nie docierało co się do niego mówiło, robił wszystko po swojemu, a przy tym był uparty jak osioł. Myślałem, że Harry naprawdę sobie odpuścił, wydawał się być szczery, kiedy mówił nam w hotelu tydzień wcześniej, że da Audrey spokój, ale on najzwyczajniej w świecie nas wykiwał. Piekielnie dobry był z niego aktor.
- Gdzie on jest? - zapytał Louis. Zamilkłem. Wyszedł z domu jakieś pół godziny wcześniej, ale jak zdążyłem zauważyć wcześniej, krążył tylko przed domem Audrey co pozwoliło mi sadzić, że jej nie było w domu, bo nie sądziłem, żeby Harry po prostu czekał na to, aż ta go łaskawie zauważy. Nie był aż takim idiotą. Poza tym, miał w zwyczaju brać sprawy w swoje ręce.- Liam? On do niej poszedł, prawda? - dopytywał się Lou, moje milczenie musiało sugerować, że faktycznie tak było. - Liam, no, nie mogłeś go upilnować? - mruknął z pretensją w głosie.
- Mam dość robienia za niańkę, Louis. Przyjechałem do Wolverhampton, aby sobie odpocząć i pobyć z rodziną i przyjaciółmi, nie po to, by pilnować Harry'ego - odparłem nieco zły z tego powodu, że chłopcy sądzili, że będę odpowiedzialny za ich wszystkich. Owszem pomagałem przy każdej możliwej okazji, zawsze mogli na mnie liczyć, ale to było strasznie wyczerpujące, dlatego potrzebowałem trochę odpoczynku. Spędzanie z nimi wszystkimi niemal każdej minuty swojego życia bywało niekiedy przytłaczające. Musieliśmy sobie robić po prostu przerwy, by kompletnie nie ześwirować. Po chwili usłyszałem odgłos zatrzaskującyh się drzwi i wyszedłem z pokoju chcąc sprawdzić, czy to Harry. W istocie, to był on. Szedł po schodach z nieco niezadowoloną miną, ale gdy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się figlarnie.
- Mam tylko małe problemy, ale wszystko jeszcze pójdzie po mojej myśli, zobaczysz - odezwał się.
- Czy to Harry? Daj mi go do telefonu - usłyszałem Lou w słuchawce. Nie tylko ja musiałem go usłyszeć, bo Styles zaraz zbladł wlepiając spojrzenie swoich zielonych oczu w trzymany przeze mnie telefon komórkowy.
- Musiałeś mu mówić? - warknął, patrząc już na mnie wyraźnie rozzłoszczony. Wyminął mnie i żwawym krokiem skierował się do pokoju, który miał zajmować na czas swojego pobytu.
- I tak by się dowiedział! - zawołałem do niego, ale Harry już zatrzasnął za sobą drzwi.
- Co się dzieje Liam? - usłyszałem zatroskany głos mojej mamy dochodzący gdzieś z dołu. Zmarszczyłem czoło i wypuściłem cicho powietrze z ust.
- Nic, wszystko w porządku. Kiedy przyjedzie Nicole? - zapytałem.
- Za jakiś kwadrans powinniśmy się jej spodziewać - odparła wesoło, najwyraźniej tak jak i ja będąc zadowoloną z tego powodu, że będzie miała wreszcie rodzinę w komplecie.
- Lou, muszę kończyć. Jak chcesz pogadać z Harry'm to zadzwoń do niego, ale nie sądzę, aby on chciał z tobą rozmawiać. Trzymaj się i pozdrów rodzinę - pożegnałem się z przyjacielem i rozłączyłem się, jednocześnie zmierzając w stronę pokoju, w którym zaszył się Harry. Nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Styles leżał na łóżku z rękami pod głową, wpatrując się tępo w sufit. Nawet nie zareagował, kiedy znalazłem się w pokoju.Najwyraźniej postanowił mnie zupełnie ignorować.
- Nie zachowuj się jak dziecko - odezwałem się, czym w końcu zwróciłem na siebie jego uwagę.
- Liam, daj sobie spokój z kazaniami - wymamrotał odwracając wzrok.
- Nie mam zamiaru prawić ci kazań, sam jestem tym zmęczony. Nie wkurzaj się po prostu na mnie, że mu powiedziałem. Tak czy siak by się dowiedział. Jak nie ode mnie, to z innego źródła - stwierdziłem i w końcu po chwili milczenia Harry przyznał mi racje. Ulżyło mi, bo nie chciałem, żeby był na mnie z tego powodu wściekły. Zrobiłem to, co uznałem za słuszne i zrobiłbym to ponownie. - Możesz mi tylko powiedzieć, dlaczego ze mną przyjechałeś?
- Wiesz dlaczego.
- Wiem tyle, że do niej. Ale nie wiem dlaczego.
- Bo tak - wzruszył ramionami. To nie było satysfakcjonujące wytłumaczenie, dlaczego wpatrywałem się wyczekująco w Styles'a, co widocznie zaczęło go irytować, bo skrzywił się nieznacznie.
- Harry, Audrey to nie zabawka, którą można się bawić bo tak się chce i którą można potem odstawić kiedy się znudzi.
- Przecież wiem, nie jestem idiotą. Po prostu chcę z nią spędzić trochę czasu. To chyba nie żadna zbrodnia - westchnął ciężko, siadając na brzegu łóżka. 
- No nie, masz rację. Ja po prostu się martwię i tyle - odpowiedziałem, a Harry nieco się rozchmurzył, uśmiechając się lekko. - To co, zejdziesz na kolacje? Zaraz powinna przyjechać Nicole. Na pewno się ucieszy na twój widok.
- Ooo, Nicole mówisz? Jasne, że zejdę. - odparł, zabawnie poruszając brwiami, jednak mnie w tej chwili ani trochę to nie bawiło.
- Harry, łapy precz od mojej siostry - chłopak zaśmiał się tylko, kiedy spojrzałem na niego spode łba. Wstał ze swojego miejsca i poklepał mnie po ramieniu, kręcąc głową w rozbawieniu, po czym wyszedł z pokoju, kiedy usłyszeliśmy otwierające się na dole drzwi.

*Audrey*

- Audrey, ktoś do ciebie! - usłyszałam głos mojego brata, który jakimś cudem przebił się przez głośną muzykę puszczoną z radia, do której śpiewałam niemal na całe gardło. Wyjrzałam z pokoju na korytarz i zamyśliłam się na moment.
- Powiedz, że mnie nie ma! - krzyknęłam, sądząc, że to Harry postanowił domagać się swojego zadośćuczynienia, a nie miałam najmniejszej ochoty znowu z nim na ten temat dyskutować.
- Ale to Liam! - odkrzyknął i zamarłam na moment. Pobiegłam do radia i prędko je wyłączyłam, aby następnie zbiec na złamanie karku po schodach, o mało z nich nie spadając. Z szerokim uśmiechem stanęłam przed drzwiami w których stał Liam Payne, ale gdy ujrzałam wyłaniającego się zza niego Harry'ego uśmiech natychmiast spełzł z mojej twarzy.
- Cholera - wyrwało mi się, przez co skrzywiłam się nieco. Liam uniósł jedną brew do góry patrząc na mnie w milczeniu, zaś Harry posłał mi szelmowski uśmiech. Wywróciłam teatralnie oczami i spojrzałam z powrotem na Liam'a.
- Dobrze cię widzieć - zwróciłam się do niego.
- Ciebie również. Widzę, że Harry zdążył cię już wczoraj zdenerwować - stwierdził, posyłając Styles'owi pytające spojrzenie. Harry tylko rozłożył ręce uśmiechając się niewinnie.
- Tylko troszeczkę.
- Ja tu powinienem być zdeenerwowany. Wiesz, że ona wczoraj spuściła mi rower na stopy? - zaczerwieniłam się lekko i odwróciłam wzrok. Dobijało mnie to, że ciągle kogoś uszkadzałam, a przy okazji byłam totalną ofiarą losu, która niekiedy potrafiła się potknąć na płaskiej powierzchni. Niektórzy twierdzili, że jest w tym coś urokliwego. Według mnie to tylko i wyłącznie utrudniało życie.
- Przeprosiłam przecież - jęknęłam żałośnie, a Harry zaśmiał się głośno widząc moją minę. Splotłam ręce na piersi i wycofałam się nieco, wpuszczając gości w końcu do środka. Nawet nie zauważyłam, że Charlie się ulotnił zostawiając nas samych.
- Ale ja nie będę czuł się dostatecznie przeproszony, dopóki się ze mną nie umówisz - usłyszawszy to, prychnęłam cicho i pokręciłam głową.
- Nie zaczynaj znowu - zajęłam miejsce na kanapie w salonie, po czym Harry zrobił to samo, wbijając się między mnie, a Liam'a. Że też Payne musiał go wziąć ze sobą. Irytujące zachowanie Harry'ego nieco ułatwiało mi trzymanie go na dystans, było to więc jakimś plusem, jednakże to, że mnie denerwował i nie chciał dać spokoju sprawiało, że ten jeden jedyny plus przestawał się liczyć.
- Będę drążył temat, do końca życia dopóki się nie zgodzisz - odparł pewnie.
- Liam, jak myślisz, czy mogłabym go oskarżyć o prześladowanie? - spytałam przyjaciela, który przypatrywał się nam wyraźnie rozbawiony tą sytuacją.
- Możesz próbować, ale Audrey, z tym typem nie jest łatwo, wierz mi. On serio cię może prześladować. Nie lepiej mieć to z głowy? - spytał i poniekąd musiałam się zgodzić z jego tokiem rozumowania, bowiem dobrym wyjściem byłoby zgodzenie się, przemęczenie się z Harrym, ażeby potem mieć już spokój, ale moja duma na to nie pozwalała. Poza tym, nie chciałam przebywać z nim sam na sam dłużej niż to było konieczne.
- Nie - odrzekłam i jak zaobserwowałam na twarzy Styles'a malował się cień zawodu. Nie, wcale nie było mi go szkoda. Chociaż, kogo ja chciałam oszukać? Samą siebie? To było absurdalne. Podświadomie chciałam się zgodzić, ale rozsądek podpowiadał mi, że to jest beznadziejny pomysł. Postanowiłam się zatem kierować rozsądkiem. W ten sposób na pewno nie wpakowałabym się w kłopoty. Gdybym wcześniej postępowała rozsądnie nie miałabym teraz takiego problemu z Harry'm.
- Oboje jesteście uparci. Powinienem obstawiać zakłady które z was się pierwsze złamie? - zapytał Liam śmiejąc się pod nosem ze swojego pomysłu. Zmierzyłam go wzrokiem, co spowodowało, że rozbawiłam go jeszcze bardziej. Szlag by to trafił. Postanowiłam zignorować ten fakt. Wstałam z kanapy co chyba nie bardzo spodobało się Styles'owi, ale niezbyt się tym przejęłam.
- Chcecie coś do picia? - zapytałam, chcąc ugościć jakoś porządnie moich gości.
- Ja tylko wodę - odparł Liam. Spojrzałam, na Harry'ego, który potrząsnął głową. Ruszyła zatem do kuchni, a gdy już się w niej znalazłam odkręciłam butelkę z wodą mineralną i zaczęłam nalewać ją do szklanki, kiedy nagle poczułam, że ktoś mnie łapie z tyłu. Podskoczyłam wystraszona wylewając trochę zawartości butelki na blat. Syknęłam cicho.
- Spokojnie, to tylko ja - usłyszałam głos Harry'ego, który trzymał swoje ręce na mojej talii. Przygryzłam nerwowo dolną wargę i odstawiłam butelkę na bok.
- Harry, weź ręce - poprosiłam grzecznie, słysząc, że głos nieco mi drży.
- Nie.
- Weź.Te.Ręce. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby. Chłopak znowu nie posłuchał. Obrócił mnie tylko w swoją stronę i posłał mi szeroki uśmiech. Jego twarz znajdowała się niebezpiecznie blisko mojej, co mi się w ogóle nie podobało. Moje serce zaczęło odrobinkę wariować bijąc już nierównym rytmem, ale próbowałam to zignorować.
- A co mi zrobisz? - spytał bezczelnie, przybliżając się jeszcze bliżej i patrząc prosto w moje oczy. Zostałam przyciśnięta do kuchennych szafek i nie miałam jak uciec. Wyrwać się też nie bardzo miałam jak, ani jak go uszkodzić. W rezultacie wpadłam na jakże idiotyczny pomysł. Gwałtownie chwyciłam za otwartą butelkę i chlusnęłam wodą prosto w twarz Harry'ego. To już drugi raz, kiedy został przeze mnie oblany, ale tym razem satysfakcja z tego była jeszcze większa niż poprzednio.  

4 komentarze:

  1. wspaniały rozdział ! ;D już nie mogę się doczekać więcej ! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha, świetne, widać że nie odpuści tak szybko :D Pisz, pisz, bo jestem ciekawa co bd dalej ;p Mam nadzieję, że się zgodzi w końcu z nim umówić. Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  3. jak ja kocham twojego bloga ! ;D Mam nadzieję, że Harry nie odpuści tak szybko, a Audrey w końcu się zgodzi na randkę :P
    Zapraszam do mnie :)
    http://zdwochstron.blogspot.com/
    Pozdrawiam, Heaven.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hazza zrobił się strasznie nachalny, jak widzę. Aud nie będzie miała teraz z nim łatwego życia. Niby chłopak jej się podoba, w takim małym stopniu, racja? Może spróbowałaby się z nim umówić? Ale tak jak on mówił, tak, żeby nikt nie wiedział. Zaszyliby się gdzieś i w ogóle. Hm... Chociaż, kiedy Harry tak bardzo próbuje postawić na swoim, a za to Aud oblewa go wodą mineralną... To też całkiem ciekawe, na swój sposób. Ciekawa jestem do czego posunie się chłopak, a jakie jeszcze pomysły wpadną do głowy g. bohaterki, by nie dać się wplątać w związek z Harrym. Intrygujące pomysły na intrygującą akcję, co? Super :D Reakcja Lou na relacje Liama, woho. Nieźle się wkurzył, a jego pomysł z przywiązaniem Hazzy do kaloryfera - całkiem ciekawy. Ech, dochodzę do wniosku, że nadużywam słowa "ciekawy". No, ale inaczej nie potrafię. Ewentualnie dorzucę jeszcze, że rozdział fenomenalny i nie mogę się doczekać, aż zabiorę się za czytanie kolejnego ^.^ Animacje są cudowne, jak je zobaczyłam pierwszy raz, to wpatrywałam się w nie przez ponad dwie minuty! Tak, są super ;) Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń